Spacerując po parku, napawałaś się promieniami późno - popołudniowego słońca głaszczącymi twoją twarz. Korzystałaś z niewątpliwych uroków tego lata, które, jako jedne z niewielu, zaskakiwało taką pogodą. Błogo przemierzałaś alejki seulskiego ogrodu botanicznego. Podobne wycieczki sprzyjały samotnemu myśleniu oraz dawały możliwość poukładania spraw w głowie.
Przez jeansowe szorty oraz cienki materiał bluzki na ramiączkach czułaś szczypiące lipcowe powietrze. Jeśli dobrze pójdzie, zaraz powinno się rozpadać. Kątem oka przyglądałaś się rodzinom, radośnie spędzającym czas, czy to urządzając piknik, czy też zwyczajnie śmiejąc się. Gdzieniegdzie trawę zajmowały odpoczywające psy, co spragnionymi językami próbowały spijać resztki rosy z wilgotnych źdźbeł.
Uśmiechnęłaś się sama do siebie pod wpływem panującej wokół aury życzliwości, kiedy poczułaś delikatne szarpnięcie za krawędź koszulki. Rozejrzałaś się dookoła w poszukiwaniu osoby, która mogłaby pragnąć twojej uwagi. Mimo najszczerszych chęci nie dostrzegłaś nikogo. Ponownie poczułaś pociągnięcie. Tym razem spojrzałaś do dołu i natychmiast zachichotałaś.
Przy własnych nogach zobaczyłaś małego, uroczego chłopca. Miał maksymalnie pięć lat, lecz jego skośne oczka były mądre. Cudownie się uśmiechał, jednak zauważyłaś, że wyglądał na zagubionego. Niewielką, pulchną rączką trzymał brzeg twojej koszulki, ale rozglądał się gdzieś wokoło. Uśmiechnęłaś się i pochyliłaś w stronę dziecka.
- Cześć. - przywitałaś się. Malec odwrócił głowę niemalże natychmiast. Mierzył cię swoimi ogromnymi oczami barwy czekolady. - Zgubiłeś się?
- Pomożesz mi odnaleźć nianię? - chłopiec złożył usta w kaczy dziobek, przez co nie potrafiłaś mu odmówić.
- Pomożesz mi odnaleźć nianię? - chłopiec złożył usta w kaczy dziobek, przez co nie potrafiłaś mu odmówić.
- Zgubiłeś ją? - odgarnęłaś włosy z czoła.
- Jego. - Azjata przewrócił oczami. - Mój opiekun jest najlepszy. - maluch puścił skrawek twojej bluzki.
- Chyba nie taki wspaniały, skoro stracił cię z oczu, co? - uśmiechnęłaś się pobłażliwie. Chłopiec wyglądał na poważnie zmartwionego, więc wyciągnęłaś do niego rękę. - Chodź, poszukamy twojego przyjaciela. - zaśmiałaś się, kiedy poczułaś jego ciepłą dłoń w swojej.
Zaczęliście iść jedną z głównych alejek parku. Niewielki Azjata tuptał wesoło nieco za tobą, ale wiedziałaś, że uważnie się rozglądał. Był niezwykle dzielny, jeśli przypomnieć sobie wszystkie dzieci, które widziałaś zalewające się łzami, gdy zdarzała się podobna sytuacja. Zastanawiałaś się tylko, gdzie podziała się mama chłopca i, czy rzeczywiście szukał on opiekuna, a nie zwyczajnie własnej rodzicielki.
Nie pokonaliście nawet dwustu metrów, kiedy usłyszałaś donośne wołanie. Odgłos kroków biegnącej osoby stawał się coraz głośniejszy. Naraz maluch puścił twoją rękę, po czym odwrócił się. Podążyłaś śladem jego spojrzenia, które napotkało niewysokiego chłopaka zmierzającego w waszą stronę. Rozpoznałaś Jongdae - swojego kolegę z klasy. Pierwszą myślą, jaka przeszła ci przez głowę było: czego Chen mógłby chcieć od małego, przypadkowego chłopca.
- To on! - nieduży Azjata radośnie podskoczył w miejscu. - Chodź! - momentalnie chwycił cię za dłoń i zaczął prowadzić do, teraz już maszerującego, chłopaka. Pomachałaś przyjacielowi na powitanie. Uśmiechnął się z ulgą, widząc, kto prowadził jego podopiecznego.
Zaczęliście iść jedną z głównych alejek parku. Niewielki Azjata tuptał wesoło nieco za tobą, ale wiedziałaś, że uważnie się rozglądał. Był niezwykle dzielny, jeśli przypomnieć sobie wszystkie dzieci, które widziałaś zalewające się łzami, gdy zdarzała się podobna sytuacja. Zastanawiałaś się tylko, gdzie podziała się mama chłopca i, czy rzeczywiście szukał on opiekuna, a nie zwyczajnie własnej rodzicielki.
Nie pokonaliście nawet dwustu metrów, kiedy usłyszałaś donośne wołanie. Odgłos kroków biegnącej osoby stawał się coraz głośniejszy. Naraz maluch puścił twoją rękę, po czym odwrócił się. Podążyłaś śladem jego spojrzenia, które napotkało niewysokiego chłopaka zmierzającego w waszą stronę. Rozpoznałaś Jongdae - swojego kolegę z klasy. Pierwszą myślą, jaka przeszła ci przez głowę było: czego Chen mógłby chcieć od małego, przypadkowego chłopca.
- To on! - nieduży Azjata radośnie podskoczył w miejscu. - Chodź! - momentalnie chwycił cię za dłoń i zaczął prowadzić do, teraz już maszerującego, chłopaka. Pomachałaś przyjacielowi na powitanie. Uśmiechnął się z ulgą, widząc, kto prowadził jego podopiecznego.
- Następnym razem pilnuj tego swojego opiekunka. - rzuciłaś żartobliwie ku chłopcu, kiedy staliście niemal twarzą w twarz.
- Stałem w kolejce po lody i wtedy zauważyłem, że nagle zniknął. - Chen zaczął się tłumaczyć.
- Z nim rozmawiaj. - uśmiechnąwszy się, skinęłaś głową na malca. - Koreańczyk kucnął odwrócony do młodszego.
- Przepraszam, bo straciłem cię z oczu. - Jongdae zaśmiał się radośnie. Wyciągnął ręce w kierunku dziecka, które natychmiast ułożyło się między ramionami twojego klasowego kolegi.
- Gdzie on ma matkę? - zaczęłaś, przyglądając im się.
- Podróż służbowa. - odparł chłopak, wstając i sadzając sobie chłopczyka na barkach. - Dzisiaj śpi u mnie.
- Nie znałam cię od tej strony. - przyznałaś, po czym odgarnęłaś włosy.
- A co, myślałaś, że potrafię się tylko wygłupiać? - zachichotał. Zrobił kilka kroków do przodu. - Idziesz z nami?
- Gdzie? - zapytałaś uśmiechnięta.
- Zobaczysz. - wyciągnął dłoń w twoim kierunku. Ujęłaś ją, chociaż między wami gościła jedynie przyjaźń...
Jongdae poznałaś, kiedy razem wylądowaliście na jednej uczelni. Początkowo bardzo go polubiłaś, często się widywaliście, jednakże później zwyczajnie nie miałaś wolnego, aby zobaczyć chłopaka. Swego czasu nawet zaczął ci się podobać, ale mijające dni rozwiały wszystkie romantyczne uczucia, co do niego. Teraz też rozmawialiście, może nie tak intensywnie, jak kiedyś. Bieg wszystkiego sprawił, że mniej Chen'a zauważałaś, przy czym przesądziłaś o beznadziejności wzdychania do kogoś, kto mógłby mieć setki podobnych dziewczyn. Zwyczajnie odpuściłaś, więc jakież było twoje zdziwienie, kiedy od "sprawdzonych źródeł" dowiedziałaś się... Właściwie Kim Jong Dae widział tylko ciebie. Nie interesowały go inne dziewczyny, co widziałaś, gdy Chen mierzył cię wzrokiem, czy, gdy zwyczajnie przechodziłaś gdziekolwiek blisko. Zbliżał się koniec wakacji, toteż postanowiłaś dać spokój, przynajmniej tymczasowo. Liczyłaś, że chłopak weźmie sprawy w swoje ręce. Na tyle, aby móc cię zaskoczyć...
Resztę dnia spędziliście cudownie. Chen okazał się idealnym opiekunem. Zastanawiałaś się, czy mama chłopca kiedykolwiek przyglądała się, kiedy Koreańczyk zajmował się jej synem. Jeśli nie, to traciła naprawdę świetną zabawę. Tamtego popołudnia wybuchałaś śmiechem chyba niezliczoną ilość razy. Często byłaś zaciekawiona zabawnymi anegdotami Jongdae. Gdy wydawał się już wystarczająco mądry, rzucał wszystkie kretyństwa, jakie tylko przyszły mu do głowy. Uroczo nie dawał zapomnieć, że ciągle jest sobą i, chociaż na uczelni wypadał zupełnie inaczej, tutaj też był niesamowity. Chen'owi udało się ciebie ponownie zauroczyć, z czego okazałaś się dziwnie zadowolona. Przynajmniej do czasu, kiedy musieliście się pożegnać...
- Nie idź jeszcze. - powiedział chłopak, trzymając śpiącego malca w ramionach. Staliście przed domem Jongdae. Delikatny wiatr owiewał twoje nogi. Niebo przyozdobił ogromny księżyc. Zerknęłaś na zegar telefoniczny. Było zbyt późno, aby się zastanawiać.
- Przecież musisz... - wymownie zerknęłaś na nieprzytomnego chłopca. Pogrążony we śnie był jeszcze bardziej uroczy.
- Położę go i porozmawiamy. - uśmiechnął się.
- Jest późno... - zaczęłaś, przewracając oczami.
- Zostaniesz u mnie, dobrze? - przesłał ci perskie oko. - Ucieszyłby się, gdyby zobaczył cię tutaj jutro rano. - już nie potrzebowałaś lepszych argumentów. Byłaś bezsilna, jeśli chodziło o tego małego.
- O czym chciałbyś porozmawiać? - uniosłaś brwi.
- Zobaczysz. - zaśmiał się, po czym wyciągnął z kieszeni klucz, aby otworzyć drzwi.
- Z nim rozmawiaj. - uśmiechnąwszy się, skinęłaś głową na malca. - Koreańczyk kucnął odwrócony do młodszego.
- Przepraszam, bo straciłem cię z oczu. - Jongdae zaśmiał się radośnie. Wyciągnął ręce w kierunku dziecka, które natychmiast ułożyło się między ramionami twojego klasowego kolegi.
- Gdzie on ma matkę? - zaczęłaś, przyglądając im się.
- Podróż służbowa. - odparł chłopak, wstając i sadzając sobie chłopczyka na barkach. - Dzisiaj śpi u mnie.
- Nie znałam cię od tej strony. - przyznałaś, po czym odgarnęłaś włosy.
- A co, myślałaś, że potrafię się tylko wygłupiać? - zachichotał. Zrobił kilka kroków do przodu. - Idziesz z nami?
- Gdzie? - zapytałaś uśmiechnięta.
- Zobaczysz. - wyciągnął dłoń w twoim kierunku. Ujęłaś ją, chociaż między wami gościła jedynie przyjaźń...
Jongdae poznałaś, kiedy razem wylądowaliście na jednej uczelni. Początkowo bardzo go polubiłaś, często się widywaliście, jednakże później zwyczajnie nie miałaś wolnego, aby zobaczyć chłopaka. Swego czasu nawet zaczął ci się podobać, ale mijające dni rozwiały wszystkie romantyczne uczucia, co do niego. Teraz też rozmawialiście, może nie tak intensywnie, jak kiedyś. Bieg wszystkiego sprawił, że mniej Chen'a zauważałaś, przy czym przesądziłaś o beznadziejności wzdychania do kogoś, kto mógłby mieć setki podobnych dziewczyn. Zwyczajnie odpuściłaś, więc jakież było twoje zdziwienie, kiedy od "sprawdzonych źródeł" dowiedziałaś się... Właściwie Kim Jong Dae widział tylko ciebie. Nie interesowały go inne dziewczyny, co widziałaś, gdy Chen mierzył cię wzrokiem, czy, gdy zwyczajnie przechodziłaś gdziekolwiek blisko. Zbliżał się koniec wakacji, toteż postanowiłaś dać spokój, przynajmniej tymczasowo. Liczyłaś, że chłopak weźmie sprawy w swoje ręce. Na tyle, aby móc cię zaskoczyć...
Resztę dnia spędziliście cudownie. Chen okazał się idealnym opiekunem. Zastanawiałaś się, czy mama chłopca kiedykolwiek przyglądała się, kiedy Koreańczyk zajmował się jej synem. Jeśli nie, to traciła naprawdę świetną zabawę. Tamtego popołudnia wybuchałaś śmiechem chyba niezliczoną ilość razy. Często byłaś zaciekawiona zabawnymi anegdotami Jongdae. Gdy wydawał się już wystarczająco mądry, rzucał wszystkie kretyństwa, jakie tylko przyszły mu do głowy. Uroczo nie dawał zapomnieć, że ciągle jest sobą i, chociaż na uczelni wypadał zupełnie inaczej, tutaj też był niesamowity. Chen'owi udało się ciebie ponownie zauroczyć, z czego okazałaś się dziwnie zadowolona. Przynajmniej do czasu, kiedy musieliście się pożegnać...
- Nie idź jeszcze. - powiedział chłopak, trzymając śpiącego malca w ramionach. Staliście przed domem Jongdae. Delikatny wiatr owiewał twoje nogi. Niebo przyozdobił ogromny księżyc. Zerknęłaś na zegar telefoniczny. Było zbyt późno, aby się zastanawiać.
- Przecież musisz... - wymownie zerknęłaś na nieprzytomnego chłopca. Pogrążony we śnie był jeszcze bardziej uroczy.
- Położę go i porozmawiamy. - uśmiechnął się.
- Jest późno... - zaczęłaś, przewracając oczami.
- Zostaniesz u mnie, dobrze? - przesłał ci perskie oko. - Ucieszyłby się, gdyby zobaczył cię tutaj jutro rano. - już nie potrzebowałaś lepszych argumentów. Byłaś bezsilna, jeśli chodziło o tego małego.
- O czym chciałbyś porozmawiać? - uniosłaś brwi.
- Zobaczysz. - zaśmiał się, po czym wyciągnął z kieszeni klucz, aby otworzyć drzwi.
Chen poszedł ułożyć chłopca w salonie. Aby im nie przeszkadzać, udałaś się do sypialni chłopaka. Oprócz modernistycznego łóżka stało tam również wiele innych mebli, jednak twoją uwagę przykuła jedynie niewielka kanapa ustawiona przy ścianie. Wiedziałaś, że kiedy tylko się położysz, od razu zaśniesz, więc ostrożnie przysiadłaś na jej skrawku. Raz przyłapałaś samą siebie, gdy bezwiednie zamknęłaś oczy jedynie po to, aby chwilkę później gwałtownie się ocknąć. Mijały minuty, które dłużyły się, jak godziny. Czekałaś, twoim zdaniem latami, aż w końcu szpara między drzwiami, a ścianą ukazała ci przyjazną sylwetkę Jongdae. Natychmiast odzyskałaś siły, niczym skowronek budzący się ze snu.
- Śpi jak suseł. - oznajmił chłopak, zamykając za sobą drzwi. Uśmiechnąwszy się, sennie wzruszyłaś ramionami.
- Byłbyś świetnym ojcem. - przyznałaś szczerze. - Jeszcze nigdy nie widziałam cię takiego. - westchnęłaś cicho. - Poza tym, on cię uwielbia.
- Chyba seryjnie rozpocznę poszukiwania materiału genetycznego na matkę. - zachichotałaś, lecz momentalnie spoważniałaś.
- O czym chciałeś ze mną porozmawiać? - zapytałaś, kiedy Chen usiadł na kanapie tuż obok.
- Nie lubisz być cierpliwa, co? - zapytał z uśmiechem. Pokręciłaś głową wesoło. Chłopak zawahał się chwilowo, jakby zamyślony nad tym, co powiedzieć. Odezwał się dopiero, kiedy zaczęłaś lekko podszczypywać jego kolano w wyrazie zniecierpliwienia. - [T.I.], dzisiaj coś zrozumiałem, wiesz? - uśmiechnął się pod nosem.
- Co takiego? - zapytałaś.
- Podobasz mi się od dawna... - zaczął niepewnie. Poczułaś na karku pierwszą kropelkę potu. - A mimo wszystko dopiero dzisiaj chcę, abyś o tym wiedziała.
- Chen, to... - chciałaś przedstawić "swoją wersję wydarzeń", jednak natychmiast umilkłaś.
- Wiem, że nie czujesz tego samego, ale chciałbym, żeby po wszystkim między nami nic się nie zmieniło. - pokręciłaś głową z niedowierzaniem. Jongdae tak bardzo o niczym nie miał pojęcia. - Przez cały rok szkolny byłaś jak moje słońce. Nie wytrzymałbym, gdybyś nagle miała ze mną nie rozmawiać. Kocham cię. - znów się uśmiechnął. - Dzisiaj, jak cię z nim zobaczyłem... Zwyczajnie nie mogłem uwierzyć. Jesteś najpiękniejsza ze wszystkich dziewczyn, jakie kiedykolwiek widziałem.
- Żartujesz sobie? - zachichotałaś.
- Chciałbym. - wzruszył ramionami.
- Kocham cię, Jongdae. - wyznałaś ku oszołomieniu chłopaka. - Wiem już na pewno. - uśmiechnęłaś się niewinnie. - Kiedyś może bym się z tego śmiała sama, ale teraz musiałbyś śmiać się razem ze mną.
- Chyba seryjnie rozpocznę poszukiwania materiału genetycznego na matkę. - zachichotałaś, lecz momentalnie spoważniałaś.
- O czym chciałeś ze mną porozmawiać? - zapytałaś, kiedy Chen usiadł na kanapie tuż obok.
- Nie lubisz być cierpliwa, co? - zapytał z uśmiechem. Pokręciłaś głową wesoło. Chłopak zawahał się chwilowo, jakby zamyślony nad tym, co powiedzieć. Odezwał się dopiero, kiedy zaczęłaś lekko podszczypywać jego kolano w wyrazie zniecierpliwienia. - [T.I.], dzisiaj coś zrozumiałem, wiesz? - uśmiechnął się pod nosem.
- Co takiego? - zapytałaś.
- Podobasz mi się od dawna... - zaczął niepewnie. Poczułaś na karku pierwszą kropelkę potu. - A mimo wszystko dopiero dzisiaj chcę, abyś o tym wiedziała.
- Chen, to... - chciałaś przedstawić "swoją wersję wydarzeń", jednak natychmiast umilkłaś.
- Wiem, że nie czujesz tego samego, ale chciałbym, żeby po wszystkim między nami nic się nie zmieniło. - pokręciłaś głową z niedowierzaniem. Jongdae tak bardzo o niczym nie miał pojęcia. - Przez cały rok szkolny byłaś jak moje słońce. Nie wytrzymałbym, gdybyś nagle miała ze mną nie rozmawiać. Kocham cię. - znów się uśmiechnął. - Dzisiaj, jak cię z nim zobaczyłem... Zwyczajnie nie mogłem uwierzyć. Jesteś najpiękniejsza ze wszystkich dziewczyn, jakie kiedykolwiek widziałem.
- Żartujesz sobie? - zachichotałaś.
- Chciałbym. - wzruszył ramionami.
- Kocham cię, Jongdae. - wyznałaś ku oszołomieniu chłopaka. - Wiem już na pewno. - uśmiechnęłaś się niewinnie. - Kiedyś może bym się z tego śmiała sama, ale teraz musiałbyś śmiać się razem ze mną.
- Dlaczego nic nie mówiłaś? - zapytał zdziwiony.
- Bo mogłeś mieć każdą. - zawahałaś się. - Ot tak.
- Nie mów już nic, dobrze? - posłałaś mu pytające spojrzenie. - Nie chcę, żeby coś nam teraz przeszkodziło. Zwłaszcza to, że nie chcesz rozumieć, że dla mnie jesteś najważniejsza. - nie zdążyłaś powiedzieć ani słowa, bo Chen natychmiast cię uprzedził.
Nagle jednym ruchem przyciągnął twoją sylwetkę do siebie i wpił się w twoje wargi. Jego usta były takie miękkie oraz ciepłe, a zarazem sztywne, jakbyś całowała marmurowego greckiego boga. Właściwie czułaś, że to robisz. Posiadanie Jongdae jako chłopaka przecież stało na równi z odwiedzeniem przedsionka samego Edenu. Ciągle niepewne ręce Koreańczyka przyciskały cię mocniej do torsu mężczyzny prawie idealnego. Początkowo niewinne, delikatne pocałunki teraz stawały się coraz bardziej zachłanne. Chen dłońmi głaskał twoje włosy i pieścił szyję opuszkami palców. Zupełnie, jakby starał się nadrobić utracony rok szkolny. Czułaś jego oddech w ustach, o ile pamiętałaś, pachniał miętą, co pozwalało ci myśleć, że jeszcze przed chwilą mył zęby. Jongdae robił wszystko tak perfekcyjnie, aż całoroczna powściągliwość miłosna chłopaka wydawała się nieprawdopodobna.
- Nie mów już nic, dobrze? - posłałaś mu pytające spojrzenie. - Nie chcę, żeby coś nam teraz przeszkodziło. Zwłaszcza to, że nie chcesz rozumieć, że dla mnie jesteś najważniejsza. - nie zdążyłaś powiedzieć ani słowa, bo Chen natychmiast cię uprzedził.
Nagle jednym ruchem przyciągnął twoją sylwetkę do siebie i wpił się w twoje wargi. Jego usta były takie miękkie oraz ciepłe, a zarazem sztywne, jakbyś całowała marmurowego greckiego boga. Właściwie czułaś, że to robisz. Posiadanie Jongdae jako chłopaka przecież stało na równi z odwiedzeniem przedsionka samego Edenu. Ciągle niepewne ręce Koreańczyka przyciskały cię mocniej do torsu mężczyzny prawie idealnego. Początkowo niewinne, delikatne pocałunki teraz stawały się coraz bardziej zachłanne. Chen dłońmi głaskał twoje włosy i pieścił szyję opuszkami palców. Zupełnie, jakby starał się nadrobić utracony rok szkolny. Czułaś jego oddech w ustach, o ile pamiętałaś, pachniał miętą, co pozwalało ci myśleć, że jeszcze przed chwilą mył zęby. Jongdae robił wszystko tak perfekcyjnie, aż całoroczna powściągliwość miłosna chłopaka wydawała się nieprawdopodobna.
Nagle Koreańczyk oplótł sobie twoje dłonie wokół szyi. Poczułaś, jak ręce przesuwa ci na uda. Po chwili delikatnie uniósł cię nad ziemię, abyś momencik później plecami dotknęła miękkiej pościeli łóżka. Oboje zaczynaliście oddychać coraz ciężej. Doskonale znałaś uczucie pożądania, jednak dopiero wtedy zrozumiałaś, że Chen jest tego wart, nawet jeśli wieczór miałby się skończyć jedynie pocałunkami. Nic nie zwiastowało podobnego wypadku, kiedy chłopak niecierpliwie wsunął jedną dłoń pod materiał twojego topu, drugą rozpinając guziki jeansowych szortów. Zachichotawszy, próbowałaś zniweczyć plany tej, która pospiesznie wpełzała ci poza linię spodenek. Nie chciałaś, żeby poszło chłopakowi tak łatwo.
Nareszcie zebrałaś wewnątrz idealną porcję siły i przewróciłaś Jongdae do pozycji leżącej. Natychmiast usiadłaś na nim okrakiem, czym nie pozwoliłaś, aby kontynuował ściąganie dołu twojej garderoby. Zaśmiał się przez ostatecznie przerwany pocałunek. Warknął niezadowolony, gdy rozłączyłaś wasze wargi. Znów przyglądał się tobie z pożądaniem błądzącym w oczach. Ustami dotknęłaś szyi Koreańczyka. Mijające chwile zamieniały pojedyncze muśnięcia na pełne pasji buziaki, którymi zostawiałaś czerwone ślady szpecące jego delikatną skórę.
- Czemu mi to robisz? - chłopak zaśmiał się, zasłaniając oczy rękami. Rumieńce policzków Chen'a pokazywały, jak bardzo go zawstydzałaś. - Nie pokażę się tak ludziom. - również wybuchnęłaś śmiechem, po czym kontynuowałaś swoją pracę. Położyłaś mu dłonie pod głową, żeby już nic nie mogło ci przeszkodzić. Zabrawszy się do rozpinania kraciastej koszuli chłopaka, ciągle obdarzałaś szyję oraz policzki Jongdae delikatnymi pocałunkami. Dogłębnie poznawałaś jego piękną linię szczęki. Stopniowo obnażałaś idealy tors Azjaty.
Nareszcie zebrałaś wewnątrz idealną porcję siły i przewróciłaś Jongdae do pozycji leżącej. Natychmiast usiadłaś na nim okrakiem, czym nie pozwoliłaś, aby kontynuował ściąganie dołu twojej garderoby. Zaśmiał się przez ostatecznie przerwany pocałunek. Warknął niezadowolony, gdy rozłączyłaś wasze wargi. Znów przyglądał się tobie z pożądaniem błądzącym w oczach. Ustami dotknęłaś szyi Koreańczyka. Mijające chwile zamieniały pojedyncze muśnięcia na pełne pasji buziaki, którymi zostawiałaś czerwone ślady szpecące jego delikatną skórę.
- Czemu mi to robisz? - chłopak zaśmiał się, zasłaniając oczy rękami. Rumieńce policzków Chen'a pokazywały, jak bardzo go zawstydzałaś. - Nie pokażę się tak ludziom. - również wybuchnęłaś śmiechem, po czym kontynuowałaś swoją pracę. Położyłaś mu dłonie pod głową, żeby już nic nie mogło ci przeszkodzić. Zabrawszy się do rozpinania kraciastej koszuli chłopaka, ciągle obdarzałaś szyję oraz policzki Jongdae delikatnymi pocałunkami. Dogłębnie poznawałaś jego piękną linię szczęki. Stopniowo obnażałaś idealy tors Azjaty.
Gdy w końcu zrzuciłaś koszulę na podłogę, ustami zeszłaś nieco niżej. Językiem przejechałaś po obojczykach i zostawiłaś wilgotne ślady wokół sutków chłopaka. Nie musiałaś długo czekać, aż Chen zaczął cicho pojękiwać oraz posapywać. Co jakiś czas z satysfakcją podnosiłaś wzrok, aby tylko ujrzeć tę twarz wykrzywioną grymasem niewyobrażalnej rozkoszy. Następnie pocałunkami wyznaczyłaś drogę od żeber ukochanego do dołu brzucha. Chłopak pod wpływem pożądania chrypiał coraz głośniej, co stanowiło idealną muzykę dla twoich uszu.
- Nie ma mowy. - wycharczał, kiedy zabrałaś się do rozpinania guzika jego szortów. Wsparł się na łokciach i natychmiast chwycił cię za ramię, przyciągając w swoją stronę. Złączył wasze usta pocałunkiem. Jedną ręką znów zaczął drażnić twoją skórę. Druga natomiast powędrowała przez spodenki za linię koronkowych majtek. Tym razem się nie broniłaś. Usilnie potrzebowałaś rozładowania podniecenia, które zaczęło rosnąć, gdy tylko zobaczyłaś chłopaka tamtego popołudnia.
Ponownie wylądowałaś na plecach, jednak nie miałaś czasu, żeby ubolewać nad smutnym losem człowieka zdominowanego. Zajęłaś się oddawaniem pocałunków ukochanego. Chen chwilowo wysunął wysunął dłoń spod dolnej części twojej bielizny. Ciągle nie odrywając od ciebie ust, podciągnął cienki materiał koszulki aż po samą linię żeber. Dzień okazał się tak ciepły, że postanowiłaś nie zakładać biustonosza, co wtedy uznałaś za błąd. Sama siebie podałaś niemalże, jak na tacy. Jongdae uśmiechnął się szeroko, kiedy zauważył takie niedociągnięcie.
- Spodziewałaś się mnie? - chłopak zachichotał, rozdzieliwszy wasze usta. Podsunął krawędź koszulki wyżej, czym obnażył twoje piersi. Pozwoliłaś mu całkowicie ją zdjąć, unosząc ręce nad głowę. Chen odrzucił top gdzieś na bok. Nareszcie zajął się czymś, czego tak długo oczekiwałaś - sprawianiem ci przyjemności.
Ponownie wylądowałaś na plecach, jednak nie miałaś czasu, żeby ubolewać nad smutnym losem człowieka zdominowanego. Zajęłaś się oddawaniem pocałunków ukochanego. Chen chwilowo wysunął wysunął dłoń spod dolnej części twojej bielizny. Ciągle nie odrywając od ciebie ust, podciągnął cienki materiał koszulki aż po samą linię żeber. Dzień okazał się tak ciepły, że postanowiłaś nie zakładać biustonosza, co wtedy uznałaś za błąd. Sama siebie podałaś niemalże, jak na tacy. Jongdae uśmiechnął się szeroko, kiedy zauważył takie niedociągnięcie.
- Spodziewałaś się mnie? - chłopak zachichotał, rozdzieliwszy wasze usta. Podsunął krawędź koszulki wyżej, czym obnażył twoje piersi. Pozwoliłaś mu całkowicie ją zdjąć, unosząc ręce nad głowę. Chen odrzucił top gdzieś na bok. Nareszcie zajął się czymś, czego tak długo oczekiwałaś - sprawianiem ci przyjemności.
Obdarzył kilkoma pojedynczymi pocałunkami twoją szyję oraz dekolt. Robienie malinek nie było w stylu Kim'a Jongdae. Zatrzymał się dłużej przy piersiach. Wargami pieścił jeden z sutków, a drugi głaskał oraz podszczypywał palcami. Uśmiechał się szeroko, kiedy robił coś tak dobrze, że zaczynałaś coraz głośniej pojękiwać. Na odchodne obdarzył jednym buziakiem powierzchnię skóry skrywającą żebra. Później ustami zszedł niżej, w okolice podbrzusza oraz pępka, gdzie zostawił kolejnych kilka pocałunków. Zadrżałaś, poczuwszy wargi chłopaka ciągnące za krawędź twoich szortów. Jongdae był coraz bliżej. Bawił się tobą, chociaż wolałabyś, aby zwyczajnie wszystko z ciebie zerwał. Wredna, koreańska małpa, pomyślałaś i wybuchnęłaś śmiechem.
Chen leniwie zsunął ci spodenki oraz, nieco później, dół bielizny. Musnął wargami biodra. Zaśmiał się, widząc, jak bardzo jesteś już napalona. Sam nie był gorszy, widziałaś ogień w jego oczach. Przeniósł wzrok na twoją kobiecość. Uśmiechnął się sam do siebie.
- Nawet nie wiesz, ile czekałem na tę chwilę. - powiedział niemal szeptem. Zarumieniłaś się, kiedy zobaczyłaś, gdzie zostawił spojrzenie. - Przestań być taka zawstydzona. Jesteś cudowna.
- Fantazjowałeś o mnie? - zaśmiałaś się.
- Pytasz, jakbyś nie wiedziała. - uroczo przewrócił oczyma. - Ale chciałbym, żebyś pamiętała tę noc. - uśmiechnął się szeroko.
- Będę, obiecuję. - pogłaskałaś chłopaka po włosach.
Nagle rozłożył ci nogi i wargami zaczął pieścić twoją kobiecość. Jęknęłaś, kiedy jego język znalazł się tam, gdzie na pozór być nie powinien. Rozpływałaś się pod wpływem ogromnej rozkoszy, aż poczułaś, że Chen wkłada w ciebie dwa palce - wtedy przyjemność była jeszcze większa. Delikatnie zaczął nimi poruszać, co jakiś czas zmieniając tempo. Dłonie to taka zwykła rzecz, a nie potrzebowały nawet pięciu minut, abyś wiła się oraz wydawała z siebie jęki pod wpływem wszechobecnej, seksualnej euforii. Bierna rozkosz nie wystarczyła na długo, bo niedługo potem zapragnęłaś poczuć w sobie Chen'a, nie jego ręce.
- Chcę prawdziwego orgazmu. - wyszeptałaś, przyjrzawszy się tęczówkom Koreańczyka. Uśmiechnął się tylko i, kończąc, wargami musnął twój wzgórek łonowy. Później jedynie obserwowałaś, jak Jongdae podnosi się z łóżka. Podszedł do szafki nocnej nieopodal, po czym wyjął prezerwatywę. Wróciwszy do swojego wcześniejszego położenia, zsunął spodnie oraz bokserki. Uśmiechnęłaś się szeroko, kiedy zobaczyłaś jego, sztywnego już, członka. Chłopak ubrał wspomniany wcześniej środek antykoncepcyjny i przyciągnął cię do siebie, chwytając za kostkę u nogi. Zachichotałaś, gdy poczułaś, że chłopak wchodzi w ciebie całą swoją długością, przy czym jednocześnie zatyka twoje usta pocałunkiem.
Wszystko, co zdarzyło się później pamiętałaś, jak przez mgłę. Jeszcze nigdy nie było ci tak dobrze, to mogłaś śmiało powiedzieć. Staraliście się być cicho, aby nie zbudzić chłopca śpiącego tuż za ścianą. Nie zawiodłaś się na Jongdae. Koreańczyk okazał się bardzo czuły i opiekuńczy. Tamtej nocy szczytowaliście razem niejeden raz, ale właśnie ten pierwszy zapadł ci w pamięć najlepiej, bo był taki prawdziwy, a zarazem niewinny, niemalże nieskazitelny.
Westchnęłaś, czując ciężar głowy chłopaka na swoich piersiach. Troskliwie odgarnęłaś mu kosmyki włosów ze zroszonego potem czoła.
- Byłeś niesamowity. - szepnęłaś. Uśmiechnął się, chociaż wyraźnie morzył go sen.
- Kocham cię. - powiedział i mocniej przyciągnął cię do siebie.
- Miłych snów. - wargami musnęłaś policzek Koreańczyka, aby spokojnie mógł zasnąć. Zmierzyłaś wzrokiem wasze ubrania porozrzucane niemalże po całym pokoju. Prychnęłaś pod nosem, następnie osuwając się na poduszki. Sen był dobry. Zwłaszcza jako następstwo takiej nocy. Cudownej nocy.
Wszystko, co zdarzyło się później pamiętałaś, jak przez mgłę. Jeszcze nigdy nie było ci tak dobrze, to mogłaś śmiało powiedzieć. Staraliście się być cicho, aby nie zbudzić chłopca śpiącego tuż za ścianą. Nie zawiodłaś się na Jongdae. Koreańczyk okazał się bardzo czuły i opiekuńczy. Tamtej nocy szczytowaliście razem niejeden raz, ale właśnie ten pierwszy zapadł ci w pamięć najlepiej, bo był taki prawdziwy, a zarazem niewinny, niemalże nieskazitelny.
Westchnęłaś, czując ciężar głowy chłopaka na swoich piersiach. Troskliwie odgarnęłaś mu kosmyki włosów ze zroszonego potem czoła.
- Byłeś niesamowity. - szepnęłaś. Uśmiechnął się, chociaż wyraźnie morzył go sen.
- Kocham cię. - powiedział i mocniej przyciągnął cię do siebie.
- Miłych snów. - wargami musnęłaś policzek Koreańczyka, aby spokojnie mógł zasnąć. Zmierzyłaś wzrokiem wasze ubrania porozrzucane niemalże po całym pokoju. Prychnęłaś pod nosem, następnie osuwając się na poduszki. Sen był dobry. Zwłaszcza jako następstwo takiej nocy. Cudownej nocy.