Nigdy nie lubiłaś poważnych rozmów. Od zawsze należałaś do niewielkiego grona wygadanych osób. Każda chwila dawała ci tę satysfakcję,że wiedziałaś,co powiedzieć. W życiu udawało ci się rozwiązać dziesiątki konfliktów. Jednym słowem byłaś idealnym dyplomatą. Miałaś także talent oczarowywania wszystkich za pomocą tylko jednego ciepłego spojrzenia. Wszystkim wydawało się,że twoja obecność przynosi ukojenie na duchu i wszystkie jego pokrewieństwa. Uwielbiano cię,bo nie byłaś szara. Każdy człowiek mógłby pozazdrościć ci mentalności,której drugiej takiej nie było nigdzie na świecie.
Mimo swoich talentów nie odróżniałaś siebie od innych. Nikogo nie traktowałaś z góry. Myślałaś o każdym człowieku jak o cegle. Każda miała swoje znaczenie w konstrukcji świata. Żadna nie była zmarnowana,ani porzucona. Zazwyczaj żadna...
Między innymi właśnie tym zdobyłaś serce Suho. Poznałaś go,gdy już dołączył do EXO. Na jednej z tych imprez,na których się nie spijałaś,bo nawet bez tego były drętwe. Tamten wieczór należał do twoich znajomych,to oni namówili cię,żebyś poszła. Zgodziłaś się,chociaż nigdy nie chodziłaś do ekskluzywnych klubów. Od razu zwróciłaś uwagę na Koreańczyka. Bawił się z jedenastką innych chłopców. Spośród nich wszystkich śmiał się najpiękniej. Od razu zobaczyłaś w nim odzwierciedlenie siebie. Pierwszy raz rozmawiałaś z nim przy toaletach. To był początek czegoś pięknego między wami...
Teraz szłaś przez ulice dzielnicy Gangam,nerwowo trzymałaś dłoń Suho. Oboje zostaliście wezwani do biura SM Entertainment na rozmowę. Denerwowałaś się,bo wcześniej management chłopaków nic od ciebie nie chciał,a w drodze twój chłopak nie wykrztusił ani słowa. Co jakiś czas tylko cierpliwie kciukiem głaskał ci wierzch ręki. Jeszcze bardziej niepokojący był fakt,że on sam nie wiedział,o co chodzi,albo takiego udawał.
Wkrótce dotarliście pod same drzwi oszklonego biurowca. Suho bez wahania nacisnął klamkę i znaleźliście się w dosyć dużym korytarzu. Stało tam pełno foteli,na niektórych siedzieli młodzi ludzie. Od razu pomyślałaś,że przyszli na przesłuchanie,tak jak kiedyś zrobił to twój chłopak.
-Usiądź sobie,a ja wszystko załatwię.-szepnął chłopak,po czym poczułaś jego wargi pod prawym uchem.
-Gotowy?-spojrzałaś na niego niepewnie. Wiedziałaś,że denerwował się tak samo,jak ty.
-Bardziej już nie będę...-pokręcił głową,głośno wypuściwszy powietrze z ust. Uśmiechnął się pokrzepiająco i złożył czuły pocałunek na twoim policzku.-Zaraz wracam,skarbie.
Pomachałaś mu przyglądając się jak podchodzi do pokaźnego biurka,za którym siedziała drobna skośnooka. Uśmiechnęła się na jego widok. Zakładałaś,że znali się bardzo dobrze. Właśnie taki był Suho,wszyscy od razu promienieli,gdy pojawiał się w pobliżu. Chwilę rozmawiał z tą kobietą i wrócił do ciebie.
-Chodź.-splótł swoje palce z twoimi. Pociągnął cię w kierunku najbliższych drzwi w korytarzu po lewej stronie. Zanim nacisnął klamkę,zapukał. Nie dosłyszałaś,albo odpowiedzi w ogóle nie było,ale twój chłopak nacisnął klamkę. Nie rozumiałaś dlaczego Suho niemal zasłaniał cię swoim ciałem,gdy wchodziłaś do pomieszczenia...
W środku panowała spokojna atmosfera. Biurko z ciemnego drewna idealnie kontrastowało z kilkoma fotelami obitymi czerwoną skórą. Otaczały one niewielki szklany stolik. Rozejrzałaś się między nieznanymi twarzami. Jedną z nich poznawałaś. Dziewczyną siedzącą na jednym z krwistych siedzisk była Sulli z f(x),kilka razy miałyście okazję porozmawiać ze sobą. Pozostałe osoby,dwóch mężczyzn i jedną kobietę,widziałaś po raz pierwszy. Gwałtownie poczułaś,jak Suho oplata rękę wokół twojego pasa. Zawsze się tak zachowywał,gdy był zdenerwowany...
-Jesteście już,jak miło.-odezwała się skośnooka pracownica SM.
-Siadajcie,proszę.-pierwszy z mężczyzn skinął głową w kierunku foteli. Posłusznie usiadłaś,a Suho obok ciebie,ciągle nie puszczając cię ani na chwilę.
-Zadzwoniliśmy do was i do Sulli,bo wpadliśmy na pewien pomysł.-może to było głupie,ale nie chciałaś wiedzieć,co wymyślili.-(T.I)? Jak się dzisiaj czujesz?
-Ja?-powiedziałaś. Lekko drgnęłaś na dźwięk swojego imienia.-W miarę dobrze.
-Przede wszystkim to się tyczy ciebie.-kobieta odezwała się ponownie.-Będziesz musiała wykazać zrozumienie dla całej sprawy...
-O co chodzi?-nie lubiłaś się tym przechwalać,ale "rozumienie spraw" było twoją specjalnością.
-Po prostu słuchaj.-Koreanka się uśmiechnęła.
-Sulli już została o wszystkim poinformowana.-mężczyzna siedzący naprzeciwko ciebie klasnął w dłonie z uciechy.-Zgodziła się,Suho! Rozumiesz,co to oznacza?
-Na co się zgodziła?-wzrok twojego chłopaka był błędny. Nawet nie wiedziałaś,czy się o niego martwić.
-Jesteśmy z działu promocji.-miła kobieta złożyła ręce na piersi.-Naszym zadaniem jest promowanie zespołów ze stajenki SM.
-Po konsultacji z waszym oraz managerem f(x) zadecydowaliśmy...-mężczyzna wziął głęboki oddech.
-Właśnie dlatego prosimy (T.I.) o masę zrozumienia i cierpliwości.-przerwała mu kobieta. Mimo tego,że padło twoje imię,wzrok miałaś utkwiony w drugim mężczyźnie,który prawie nic nie mówił. Zamiast tego badał cię wzrokiem godnym rządowego szpiega.
-Nie pójdzie na to.-nagle wtrącił się twój obserwator. Ciągle nie odrywał od ciebie oczu.-Widać po niej,że nie jest taka twarda...Prędzej czy później nie wytrzyma.
-Czy ktoś może mi powiedzieć,o co chodzi?-twój chłopak podniósł głos. Jego ręka mocniej zacisnęła się na twojej.
-Byłabyś zdolna udawać,że nie znasz Suho?-skośnooka kobieta znów cię zagadnęła.
-Nie...-wykrztusiłaś tylko.
-Mówiłem.-drugi mężczyzna ponownie się odezwał.
-Nawet wtedy,gdy będą od tego zależały jego marzenia?-uniosła starannie wyregulowaną brew,a jej palce zacisnęły się na rąbku beżowej spódnicy.
-Jego marzenia są ważniejsze.-pokręciłaś głową.-Tak.
-Suho,ty i Sulli będziecie parą...-tym razem wtrącił się pierwszy z mężczyzn.-Ale spokojnie,tylko przed kamerami...
-Nie.-zdecydowanie powiedział twój chłopak.
-Daj nam dokończyć.-kobieta wyciągnęła do niego ręce w uspokajającym geście.
-Mam już dziewczynę.-poirytowany przewrócił oczami.
-Jak wolisz,ale od tego zależy kariera jej zespołu...-wskazał palcem na dziewczynę siedzącą na fotelu.-...oraz twojego.
Suho niespokojnie przeniósł wzrok na ciebie. Nie pasował ci taki układ. Nie chciałaś oglądać żadnej kobiety trzymającej za rękę twojego chłopaka. Wtedy w jego oczach widziałaś strach i ogromną niechęć,doskonale wiedziałaś,że nie chciał tego robić. Jego marzenia były najważniejsze,dlatego zdecydowanie kiwnęłaś głową,po czym się uśmiechnęłaś. Wszystko miało swojego granice,może za wyjątkiem twojego zaufania do Suho...
-Dobra...-zrezygnowany chłopak również pokiwał głową,ale bez emocji.-Co konkretnego miałbym robić?
-Przede wszystkim zero spotykania się z (T.I.).-mężczyzna kątem oka zerknął na zegarek widniejący na jego nadgarstku.
-No chyba was...-zaczął twój chłopak,ale w ostatniej chwili został uciszony pojedynczym gestem.
-Żadnego spotykania się tam,gdzie mogliby was zobaczyć.-pracownik SM westchnął cicho.-Czyli albo jej,albo twój dom.
-Musiałbyś też przywyknąć do...-przez resztę waszej wizyty w biurze tylko słuchałaś,a na końcu Suho podpisał umowę na dwa miesiące. W jego oczach widziałaś,że się wahał. Już nie mógł myśleć tylko o sobie,ale również o chłopakach,o zespole Sulli i o wielu innych sprawach. Wychodząc z siedziby SM w ogóle nie czułaś,że żyjesz. Po prostu byłaś wyssana z rzeczy zwanej szczęściem. Już nawet nie trzymałaś swojego chłopaka za rękę. Chciałaś jak najszybciej się przyzwyczajać.
Suho dostał wiele przykazań,zakazów z resztą też. Nie mógł się z tobą spotykać poza domem. Minimum raz dziennie musiał zostać sfotografowany w towarzystwie Sulli. Przykazane miał trzymać ją za rękę,odpowiadać na jej uściski,śmiać się,gdy ona się śmiała,kupować jej masę prezentów. Wystarczyło samo to,że będziesz musiała oglądać ich roześmiane twarze na okładkach gazet,których uśmiechy z dnia na dzień będą stawały się coraz szczersze...
-Czekaj,odprowadzę cię...-odezwał się Suho,gdy grzebiąc w swoim telefonie stałaś jeszcze przed biurem.
-Okej.-odpowiedziałaś niby obojętnie.
-Nie lubię gdy jesteś taka...-od razu zauważył,że coś jest nie tak.-Ja tego nie wymyśliłem...
-Wiem.-natychmiast złapał cię za rękę,ale momentalnie ją puściłaś.
-Przecież jeszcze nie gramy.-uśmiechnął się pogodnie i objął cię ramieniem.
-Gramy...-westchnęłaś cicho.-Będziesz grał przez dwa miesiące.
-Ale z tobą już nie będę.-pogłaskał cię po włosach.
-Będę zazdrosna.-zrobiłaś udawaną naburmuszoną minę.
-Nie masz o co...-musnął wargami twój policzek.-Kocham cię i nic mi tego nie zabierze.
-Ja ciebie też.-uśmiechnęłaś się do niego.
Jakiś czas później dotarłaś do domu. Mimo rozmowy z Suho,nie poczułaś się lepiej. Teraz już nie obchodziło cię to,że Sulli to miła dziewczyna. W tamtej chwili miałaś pretensje do siebie,że nie jesteś sławna i do niej,że zabrała ci ukochanego chłopaka. Byłaś wściekła,bo zgodziłaś się na to wszystko. Każdy wziąłby cię za wariatkę,gdybyś nagle wpadła do siedziby SM i kazała to wszystko przerwać.
Pierwsze tygodnie były spokojne,wszystko działo się według planu. Suho "zaliczał" jakieś wyjście z Sulli,a przez resztę wieczoru był cały twój. Później wszystko nagle zaczęło wymykać się spod kontroli. Zaczęło się od rozmawiania o udawanej dziewczynie. Z biegiem czasu te rozmowy stawały się dłuższe,częstsze,aż w końcu nawet nie schodziliście z danego tematu. Czasami po prostu całowałaś go tylko po to,aby zatkać mu usta. Potem zaczęły się pocałunki,twój chłopak tłumaczył,że tylko dla prasy,ale już nawet nie potrafiłaś mu wierzyć. Kupował jej prezenty,biżuterię,na którą pewnie wydał miliony wonów. Wtedy też zaczęłaś płakać,gdy tylko nadchodziły noce. Tak było codziennie. Wszystko to jednak okazało się początkiem. Zdarzały się częstsze spotkania jego z nią,później byli już niemal nierozłączni,przesiadywała u chłopaków w domu.
Zaczynałaś czuć się jak jej gorsza wersja. Ostatnio przestałaś zapraszać Suho do siebie,żeby uniknąć tego,o czym ostatnio rozmawialiście cały czas. Nawet,gdy byłaś sama,przed oczami miałaś jego obraz. Śmiał się do niej,jakby codziennie był sam. Byłaś pewna,że mówiła do niego w sposób "ona nie musi wiedzieć". Nie musiałaś,ale z każdym dniem coraz bardziej bolało...
W końcu zostaliście zaproszeni na imprezę w tym samym klubie,w którym go poznałaś. Nie miałaś ochoty tam iść. Od jakiegoś czasu marzyłaś,żeby to wszystko się skończyło. Dwa miesiące nie miną tak szybko,a to,co wcześniej było między tobą,a Suho powstawało tygodniami.
Do klubu przyjechałaś sama. Kiedyś pewnie przyjechałabyś ze swoim chłopakiem. Czasy się zmieniły,a zmiany nie zawsze są dobre. Przed wejściem do dyskoteki czułaś się niezwykle pewnie jak na ostatnie wydarzenia. Noszenie szpilek zawsze dodawało ci odwagi,ale poniekąd też chciałaś,żeby Suho był zazdrosny,tak jak ostatnio ty o niego.
Zima rozkwitała pełną piersią. Miałaś na sobie tylko krótką sukienkę i skórzaną kurtkę,więc po jakimś czasie stania przed klubem zrobiło ci się zimno. Za nic nie chciałaś tam wchodzić,ale musiałaś skorzystać z jednej z niewielu okazji do zobaczenia swojego chłopaka. Wszyscy już pewnie byli w środku,tylko ty stałaś jak kołek przy drzwiach i toczyłaś wewnętrzną walkę ze sobą.
W końcu zdecydowałaś się wejść. Z całej siły szarpnęłaś za klamkę,po chwili znalazłaś się w środku. Od razu uderzyła cię fala tanecznej house'owej muzyki oraz przedziwne gorąco,które biło ze stron zbitych ludzi tańczących na środku. Zostawiłaś kurtkę przy pierwszym wolnym stoliku i ruszyłaś na parkiet. Zaczęłaś rytmicznie poruszać biodrami,przy czym wyglądałaś niesamowicie. Tańczyłaś sama,chociaż twoja pewność siebie i tak wiedziała,że wszyscy w klubie już mogliby ci jeść z rąk. Wśród tabunu ludzi dostrzegłaś Suho,roześmianego jak zawsze. Był sam,co mocno cię zdziwiło. Obok niego stał Luhan. Oboje śmiali się rytmicznie podrygując do muzyki. Dawno nie widziałaś go tak wolnego od problemów. Wyglądał wtedy dokładnie tak,jak w ten wieczór,gdy go poznałaś.
Nagle sytuacja drastycznie się zmieniła. Od tyłu podbiegła do niego drobna osóbka. Dłońmi zakryła mu oczy. Roześmiał się jeszcze bardziej,zapewne dlatego,bo poczuł dotyk jej gładkich rąk. Sama do siebie uniosłaś kąciki ust w górę,chociaż byłaś zazdrosna i zła.
Zdążyłaś trochę ochłonąć przez ostatnie sześć tygodni udawania. Teraz,gdy patrzyłaś na Suho obejmującego Sulli,tak naprawdę zrozumiałaś,że to,co z początku miało być tylko promocją obu zespołów przerodziło się w chorą grę. Nie miałaś pojęcia,czy taki wynik chciało osiągnąć SM,nawet cię to nie obchodziło. Całe przedstawienie już nie polegało na udawaniu. Twój chłopak i ona byli jak dwa magnesy,wystarczyło tylko zbliżyć ich do siebie,a nie odczepią się już nigdy. Na sam widok chciało ci się płakać,jednak twoja dyplomacja nie potrafiła pozwolić ciału podejść,po czym rąbnąć dziewczynę w twarz.
-(T.I.),jesteś!-odezwał się wesoły głos gdzieś za tobą. Odwróciłaś się i zobaczyłaś wysoką sylwetkę Chanyeol'a.
-Hej.-uśmiechnęłaś się. Pierwszy raz tak bardzo cieszyłaś się,że go widzisz.
-Chodź.-dłońmi złapał cię w pasie od tyłu delikatnie popychając do przodu. Prowadził cię w kierunku reszty towarzystwa. Nie miałaś ochoty tam iść,za nic nie chciałaś,ale nie potrafiłaś odmówić chłopakowi,który najwyraźniej był wniebowzięty,bo tutaj byłaś. Cierpliwie podprowadził was do pozostałych członków zespołu. Chociaż zwykle tak nie robił,poczułaś jego rękę na swoim pasie,co dodawało ci otuchy.
Wszyscy od razu rozpromienili się na twój widok. Miałaś to szczęście,że chłopaki cię uwielbiali. Wzrokiem przejechałaś po osobach w otoczeniu. Zatrzymałaś spojrzenie na Suho. Tym razem to chłopak cię obserwował. Sulli szeptała mu coś do ucha,jednak on był skupiony tylko na tobie. Uśmiechnęłaś się tylko i z powrotem odwróciłaś się do Chanyeol'a. Tego wieczoru chciałaś skupić się tylko na nim. To było podłe,bo kierowała tobą przede wszystkim jedynie chęć wkurzenia swojego chłopaka.
-Zatańczysz ze mną?-nieśmiało zapytał Koreańczyk. Właśnie zaczęła lecieć jedna z wolniejszych piosenek.
-Oczywiście,że tak.-uśmiechnęłaś się. Był taki uroczy. Rękami oplotłaś jego szyję.
-Dlaczego z Suho zachowujecie się,jakbyście się nie znali?-szepnął ci do ucha po kilku minutach swobodnego bujania się w rytm muzyki.
-Mamy umowę pamiętasz?-wtuliłaś się w niego,napawając się korzenną wonią jego perfum.
-Pamiętam...-poczułaś,że zaciąga się zapachem twoich włosów.-Mimo wszystko to nie fair.
-Wiem.-westchnęłaś cicho.-Ale nie chcę być jedną z tych osób,które żalą ci się na Suho. Jest dorosły,wie co robi.
-To może ja nie będę komentował.-zaśmiał się pod nosem. Ciągle go nie puszczałaś,jednak teraz odsunęłaś go na wyciągnięcie ramion,żeby móc spojrzeć mu w oczy.
-Możesz komentować.-pokręciłaś głową i uśmiechnęłaś się.-Ale co to da?
-Nic.-wzruszył ramionami.-Ale obgadywać zawsze można...
-Zrobiłbyś to jemu?-uniosłaś brew.
-Nie.-uśmiechnął się bardziej do siebie,niż do ciebie.-Tobie za to wyszłoby to na dobre,wiesz?
-Dlaczego?-zaśmiałaś się.
-Bo nie ma nic lepszego dla dziewczyny od obgadywania kogoś,kto działa jej na nerwy.-zacisnął usta,chociaż wiedziałaś,że nie może powstrzymać śmiechu.-Jesteście takie zabawne.
-Chanyeol,dość.-jakby spod ziemi przy was nagle pojawił się Lay. Spoglądając protekcjonalnie na twojego tanecznego partnera,objął cię ramieniem.-Nie obrażaj żeńskiego gatunku.
-Wszyscy jesteście już lekko pijani,prawda?-zachichotałaś i pogłaskałaś obu chłopaków po włosach.-Ja chyba śnię!
-Nie.-powiedział Chanyeol.-Jesteśmy trzeźwi bardzo...
-To może ja też pójdę po coś do picia?-Lay skinął głową,po czym obdarował cię cudownie wstawionym uśmiechem.
Puściłaś swojego tanecznego partnera i przeciskając się przez tłum na parkiecie,ruszyłaś w kierunku baru. Ukradkiem zerknęłaś na Sulli. Wyglądała na nieco zniecierpliwioną. Nie bez trudu przyciskała do siebie twojego chłopaka. Co jakiś czas poruszała ustami,jakby chciała go zmusić do uścisku. Suho nawet się nie uśmiechał. Zastanawiałaś się,czy nie miał humoru,czy po prostu głęboko się zamyślił. Straciwszy ich z oczu,uśmiechnęłaś się sama do siebie. Chyba po raz pierwszy byłaś wolna od całego układu. Nie przejmowałaś się tym,co oboje robili.
Przy barze zamówiłaś sobie sok porzeczkowy. Nigdy nie lubiłaś się spijać bez okazji,a zwłaszcza,gdy w pobliżu był Suho. Sącząc napój przez słomkę,podziwiałaś imponującą kolekcję rozmaitych alkoholi z całego świata. Właśnie miałaś odsuwać szklankę na bok,kiedy poczułaś delikatne szarpnięcie za ramię. Lekko poirytowana odwróciłaś się i zobaczyłaś nikogo innego,jak swojego chłopaka. Nawet się nie uśmiechał.
-Cześć.-powiedziałaś nieśmiało.
-Co ty wyprawiasz?-nawet się nie przywitał. Jego chłodna mina mówiła sama za siebie.
-O czym ty mówisz?-teraz wszystkie te pretensje wydawały ci się dziwnie śmieszne i niedorzeczne.-A tak w ogóle to,znamy się?
-Nie wygłupiaj się,proszę cię...-zrobił delikatnie urażoną minę.
-Nieważne...-pokręciłaś głową. Ostrożnie zrobiłaś krok do przodu chcąc wrócić do Chanyeol'a,ale w ostatniej chwili Suho powstrzymał cię zdecydowanym chwytem za nadgarstek.
-Mogłabyś?-zniecierpliwiony zmierzył twoją sylwetkę wzrokiem.-Mamy układ,ale to nie znaczy,że udajemy nieznajomych,pamiętasz? Nawet nie podeszłaś się przywitać...
-Chyba ty masz układ sam ze sobą.-wyrwałaś rękę z jego uścisku.-Na początku było znośnie. Wiele cierpiałam,ale potem mogliśmy chociaż normalnie porozmawiać,pobyć ze sobą. Teraz to jest już tylko twoja chora gra. Ja się na coś takiego nie pisałam. Nie zgadzałam się na kupowanie prezentów,pocałunki...
-[T.I.],sam straciłem nad tym kontrolę,wiesz?-przerwał ci. Po jego postawie widać było,że się denerwuje.
-Możesz przestać pieprzyć,Suho?-zmarszczyłaś czoło,czując,że w twoich żyłach rozżarzyła się iskierka gniewu.-Doskonale wiem,na co oboje się zgadzaliśmy. To ty ustalasz większość zasad,to,co robisz i jak to robisz,także nie ściemniaj mi z "nie wiedziałem".
-Proszę cię...-powiedział niemal błagalnym tonem.-Nie psuj tego,co było między nami...
-Nie.-uśmiechnęłaś się pogodnie i nagle naszła cię ochota,żeby się z nim trochę pobawić. Przytuliłaś się do zszokowanego chłopaka. Spokojnie mogłaś szeptać mu do ucha.-Ty już to zepsułeś,Suho...
Puściwszy go,zacisnęłaś usta. Nie mówiłaś wiele,ale doskonale wiedziałaś,że ten jeden moment przekreślił wszystko,co było między wami. Chłopak na siłę próbował cię zatrzymywać,ale ty tylko stałaś,uśmiechając się kwaśno. Usłyszałaś może tylko kilka słów z całego wodospadu,który zdążył wypowiedzieć. Lustrowałaś go całego. Mimo wszystko zaszklone oczy i rozedrgane dłonie nie robiły na tobie wrażenia. Doskonale wiedziałaś,że nigdy nawet nie myślał o utracie ciebie. Rozmawiałaś z nim o tym kilka razy. Suho wiedział,iż zostaniesz z nim na zawsze. Jeśli nie fizycznie,to psychicznie. Nigdy ci o tym nie opowiadał,ale byłaś jak narkotyk w jego mózgu. Gdy całował ją,myślał o tobie. Trzymając jej dłoń,trzymał ją mocno,bo wyobrażał sobie,że jest twoja.
Z zamyślenia wyrwał cię mocny chwyt za rękę. Potrząsnęłaś głową,żeby uwolnić się od otępienia i zobaczyłaś Suho dzierżącego twą garść.
-Proszę...-wyszeptał błagalnie.-Zostań...
-Wychodzę,okej?-cierpliwie mu się wyrwałaś,po czym chciałaś go minąć,jednak znów cię zatrzymał.
-Dla mnie...-niespodziewanie wsunął twój policzek w swoją dłoń. Nawet nie próbowałaś jej odtrącać.-Kocham cię...
-Suho,to już nie ma znaczenia.-uśmiechnęłaś się szorstko. To wszystko miało znaczenie. Miało tak duże cholerne znaczenie...Ale z góry wiedziałaś,że wasz związek już do niczego nie prowadzi. Cała akcja zniszczyła cię psychicznie,nawet jeśli czułaś się dobrze.
Nagle twoje ciało ogarnęła wielka chęć opuszczenia klubu. Myśl o tych wszystkich ludziach,szczęśliwych,bawiących się,sprawiała,że miałaś ochotę wymiotować. Jeszcze raz zmierzyłaś Suho wzrokiem i odjęłaś jego dłoń od swojego policzka.
-Cześć.-rzuciłaś tylko,po czym już bez większego trudu go ominęłaś. Zaczęłaś się przeciskać przez tłum osób. Chciałaś jak najszybciej opuścić pomieszczenie i wrócić do domu. Może to głupie,ale mimo wszystko nie było ci szkoda. Ostatnie tygodnie przyzwyczaiły cię do tego,że twojego chłopaka najzwyczajniej na świecie nie ma. Był dla ciebie najważniejszą osobą na świecie,jednak czasami dzieją się różne rzeczy,a potem musimy pozwolić jej odejść. Ciągle nie mogłaś zrozumieć,dlaczego praktycznie nic nie zauważyłaś,nie spostrzegłaś tego "przejścia". Na początku wszystko działo się według planu,w sposób,w jaki dokładnie rozplanowaliście. Jednak potem,samo z siebie,życie zaczęło się zmieniać. Suho chciał zagrać chłopaka Sulli najlepiej,jak potrafił i to go zgubiło.
Wychodząc w pojedynkę z klubu,uśmiechałaś się sama do siebie. Bawiło cię to,że chłopak nigdy nie rozumiał,że niczego nie da się zrobić idealnie. Był perfekcjonistą,co każdego dnia w twoich oczach czyniło go bardziej seksownym. Ukradkiem obejrzałaś się przez ramię,lecz dostrzegłaś tylko tłum bawiących się ludzi. Prawie bez wysiłku pchnęłaś klamkę i wyszłaś na dopiero zaczynający padać deszcz.
Następne dni bardziej odbiły się na twojej psychice. Siedziałaś w domu,męcząc się z nawet chwilowo nie milczącym telefonem. Suho nie dawał ci spokoju,a każde kolejne połączenie od niego boleśnie wwiercało ci się w serce. Doskonale wiedziałaś,czego oczekiwał. Niestety przebaczenie było jedną z rzeczy,których nie mogłaś mu dać. Dopiero teraz zaczynałaś odczuwać,jak bardzo brakuje ci twojego chłopaka. Miałaś wrażenie,że dotychczasowe olewanie swoich uczuć skumulowało się,a teraz worek pękł i wszelkie żale po utracie ukochanej osoby rozlały się.
Dwunastego "Dnia Pokuty'',bo tak nazwałaś wszystkie dni bez widoku Suho,od samego rana nawiedzało cię dziwne przeczucie. Za oknem zostałaś przywitana przez biały puch,którego jeszcze wczoraj na dworze nie było. Od niedawna mieszkałaś sama,a po maturze już nie chciałaś się uczyć. Miałaś całkiem dobrą pracę i jedynym zmartwieniem ciążącym ci na głowie pozostało utrzymanie posady. Odkąd Koreańczyk nie mącił w twoich myślach,czułaś się tak,jakby ktoś pozbawił cię wielkiego ciężaru.
Gwałtownie zerwałaś się z łóżka. Słońce widniało zbyt wysoko na horyzoncie,żebyś tak po prostu nie była spóźniona do pracy. W pośpiechu wzięłaś prysznic i wbiłaś się w eleganckie ubranie,czego wymagał twój zawód. Z lodówki zgarnęłaś tylko jeden zbożowy batonik,po czym wybiegłaś z mieszkania.
Twoje poprzednie dni w pracy określało tylko jedno słowo- rutyna. Codziennie przechodziłaś przez te same drzwi,przy kawie żartowałaś z tymi samymi ludźmi,jednak tamtego poranka wszyscy posyłali ci tajemnicze,aczkolwiek miłe uśmiechy. Wiele razy pytałaś,co jest grane,ale nikt nie pisnął ani słowem. Nagle cały świat zaczął udawać,że nie ma tematu. Twoi znajomi z biura wymieniali między sobą wymowne spojrzenia,uśmiechali się znacząco. Mimo wszystko uczucie paranoi nie brało nad tobą góry. Spokój od stóp do głów towarzyszył ci aż do czasu przerwy na lunch. Wtedy Pandora otworzyła swoją puszkę...
Zaczęło się niewinnie. Chociaż mówiłaś sobie inaczej,to nie mógł być przypadek. Na początku rozdzwonił się telefon osoby siedzącej najbliżej ciebie. Drobna Koreanka,która zawsze raczyła cię szczerą rozmową,pochyliła się w kierunku torebki i odrzuciła połączenie.
-Nie odbierzesz?-delikatnie się uśmiechnęłaś,ale kobieta odwróciła głowę w zupełnie inną stronę. Jej sylwetka momentalnie stała się prostą linią,a ona sama nastawiła uszu. Zdezorientowana również obrzuciłaś wzrokiem tamten obszar. Nie dostrzegłaś nic nadzwyczajnego,więc znów przeniosłaś spojrzenie na Koreankę.
Nagle znów zabrzmiał sygnał telefonu,lecz tym razem w miejscu,gdzie wzrok utkwiła twoja współpracowniczka. Ze zdziwienia uniosłaś brwi i próbowałaś odgonić od siebie wszystkie myśli mówiące o jakimkolwiek podstępie. Chwilę później rozległ się ryk alarmu przeciwpożarowego,a potem zraszacze znajdujące się na suficie trysnęły wodą. Wszyscy ludzie dookoła zaczęli opuszczać budynek,lecz ty nawet nie zmieniłaś pozycji. Cała przesiąkałaś cieczą,ale jedyna rzecz,na którą się zdobyłaś,to wyciągnięcie ręki,żeby dotknąć tak zwanego cudu. Na twoją dłoń strumieniami skapywał płyn,z pewnością służący do gaszenia. Uśmiechnięta,przyglądałaś się jego niezwykłości. Nie wiedziałaś,co zmieniło kolor wody na purpurowy,twój ulubiony. Podziwianie piękna tak normalnej- nienormalnej rzeczy sprawiło,że zapomniałaś o całym zamieszaniu dziejącym się wokół.
Nagle ktoś gwałtownie klasnął ci przed oczami,jednocześnie wybudzając cię z ukochanego,fioletowego marzenia.
-Chodź,musimy uciekać.-dziewczyna,która niedawno wydawała się skamieniała,momentalnie dostała wigoru,którego mogłoby jej pozazdrościć przynajmniej całe biuro. Chwyciła cię za rękę i pociągnęła z całej siły w kierunku wyjścia. Nawet nie próbowałaś panikować. Spalenie żywcem było chyba ostatnią rzeczą,o jakiej marzyłaś. Ku protestom Koreanki,w pośpiechu zgarnęłaś wszystkie swoje rzeczy do torebki,po czym obie biegiem ruszyłyście na zewnątrz wyjściem pożarowym.
Twoje myśli skupione były tylko na biegu oraz jak najszybszemu wydostaniu się z budynku,więc nie zauważyłaś,że w środku nic nie jest trawione przez ogień. Każda,nawet pojedyncza rzeczy nie zmieniła swojego położenia,a cały alarm został starannie zaplanowany.
Szybko pokonałyście pozostałe kilka stopni biegnące w dół,twoja towarzyszka zdążyła pchnąć drzwi i nagle uderzyła w ciebie fala zimnego powietrza. Siła,z jaką się przemieszczałaś niemal wypchnęła cię na ogród,przez który się przechodziło korzystając z tylnego wyjścia biurowca. Grzecznie podziękowałaś współpracowniczce,bo byłaś pewna,że gdyby nie ona,pewnie zostałabyś w środku,a ogień zjadłby cię bez reszty. Kobieta tylko skinęła głową na prawo,odsłaniając piękny uśmiech. Również się odwróciłaś i twoim oczom ukazała się cała kadra pracownicza budynku. Przeczesałaś ich wzrokiem od końca,aż po sam przód.
Nagle zamrugałaś kilkakrotnie,po czym odruchowo cofnęłaś się o kilka kroków. Na czele stała tak dobrze znana ci postać. Ten sam chłopak,który rozśmieszał cię wiele razy,a zranił tak naprawdę tylko raz. Niczym narkoman,napawałaś się widokiem tych zmierzwionych włosów,nieco oliwkowej cery,butów,o które troszczył się tak bardzo. Doskonale pamiętasz dzień,gdy kupiłaś mu je za pierwsze samodzielnie zarobione pieniądze. Uśmiechnęłaś się pod nosem na myśl o miłym wspomnieniu.
Zatrzymałaś wzrok na dłoni. Suho tutaj był. Kąciki jego warg były przyjaźnie uniesione ku górze,a ręka zachęcająco wyciągnięta w twoim kierunku. Śledziłaś spojrzeniem,jak promienie słońca tańczyły po jej gładkiej powierzchni,niczym łyżwiarki figurowe po lodzie.
-Zanim cokolwiek powiesz...-chłopak przerwał ci niemy monolog.
-Nie.-pokręciłaś głową i cofnęłaś się o kilka kolejnych kroków.-Nie ma żadnego pożaru?
W odpowiedzi Suho tylko pokręcił głową,w geście niewiniątka unosząc ramiona do góry.
-Wracam,mam mnóstwo pracy.-chciałaś odwrócić się,spokojnie usiąść za biurkiem,ale powstrzymał cię czyiś chwyt za nadgarstek. Przyjaźnie spojrzałaś w twarz przyjaciółki z pracy.-Proszę,pozwól mi iść...
-Zostań.-uśmiechnęła się.-Długo się męczyliśmy,żeby dotrzymać tajemnicy. Zostań,jeśli nie dla niego,to dla nas.
-Nie ma mowy.-wyszczerzyłaś się kwaśno,ale dobrotliwa kobieta puściła twoją dłoń. Jeszcze raz zerknęłaś na Suho i odwróciłaś się,żeby pójść dalej.
-[T.I.]...-znów zatrzymał cię czyiś głos. Odwróciłaś się z niechęcią. Zdziwiłaś się,bo chłopak stał bliżej,niż myślałaś. W tamtej chwili dzieliły was może dwa metry.
-Dobrze.-pokręciłaś głową z niedowierzaniem na dźwięk swoich słów.-Ale mów,po co przyszedłeś i idź.
-Mogę?-Suho podszedł bliżej,po czym złapał cię za rękę. Poczuwszy ciepło jego dłoni na swojej,skrzywiłaś się nieco.
-Więc?-popędzałaś go,chociaż nawet nie zaczął mówić.
-[T.I.],wybacz,że wybrałem taki sposób rozmowy,ale dopiero teraz w pełni potrafię spojrzeć ci w oczy.-podniósł wasze splecione ręce do ust,a następnie ucałował je delikatnie.-Chcę jednak,żebyś wiedziała,że bardzo cię kocham. Cierpię. Cierpię,bo nie mogłem dać ci tego,na co zasługiwałaś. Jesteś moją drugą połówką...Jesteś moją przyjaciółką,moją tarczą,moją...podporą. I jesteś...Jesteś dla mnie wszystkim. Nie potrafię już dłużej okłamywać samego siebie,że nie popełniłem żadnego błędu. [T.I.],kocham cię. Kocham cię i zawsze będę cię kochał,tylko...Ja wiem,że każdy z nas musi iść własną drogą...Zwłaszcza,że jest mnóstwo facetów,którzy chcą ci ofiarować znacznie więcej,niż ja kiedykolwiek mógłbym ci dać. Teraz,gdy codziennie się budzę i patrzę w lustro,nie wiem,czy byłem ślepy,czy po prostu zdruzgotany. Wypuściłem z rąk moje jedyne szczęście,moją motywację,moją dumę. Wiedz,że jesteś najlepszą rzeczą,która mnie kiedykolwiek spotkała i oddałbym wszystko,żeby spędzić z tobą chociaż jeden dzień,wynagrodzić ci te wszystkie,w których płakałaś,bo znów zrobiłem coś nie tak...
-Suho...-dopiero teraz zauważyłaś,że po twoich policzkach spływają strugi łez.-Po co tutaj przyszedłeś?
-W zasadzie...-trochę się zasępił,lecz później jego twarz rozświetlił piękny uśmiech.-Przyszedłem,żeby poprosić cię,żebyś była moją latarnią aż do końca świata...Żebym mógł dzielić z tobą każdy dzień mojego życia i patrzeć,jak każdego dnia stajesz się piękniejsza. I jeszcze chciałbym cię przeprosić za wszystkie niepotrzebne słowa,za całą smutną zimę,oraz za to,że kiedykolwiek pozwoliłem ci płakać tak,jak robisz to teraz. Przepraszam,skarbie...
-Ty chyba nie myślisz...-wierzchem dłoni otarłaś łzy.-Chyba nie myślisz,że wrócę po tym wszystkim,jako twoja dziewczyna. Że znów będzie tak,jak dawniej...
-Nie.-na chwilę puścił twoją rękę. Ku twojemu zdezorientowaniu ukląkł na jedno kolano.-Chcę,żebyś wróciła jako moja żona,najwspanialsza dziewczyna,jaką chłopak mógłby sobie wymarzyć.-wolną garścią sięgnął do kieszeni w czarnej kurtce,po czym wyciągnął małe pudełeczko.-Dlatego jestem tutaj teraz,na kolanach i proszę ciebie,[T.I] [T.2I.] [T.N.],abyś towarzyszyła mi przez resztę życia oraz pomagała w pracy nad samym sobą. Skarbie,zostaniesz moją żoną?
-Tak.-wyszeptałaś niemalże bezwiednie. Rozpłakałaś się jak bóbr,chociaż miałaś wrażenie,że twój mózg jeszcze nie do końca wie,w co się pakuje. Chciałaś tego. Chciałaś tego już pierwszego dnia,gdy poznałaś swojego chłopaka,swojego narzeczonego,swojego męża.
-Tak?-Suho rozpromienił się i obdarzył cię najpiękniejszym ze swoich uśmiechów. Szybko otworzywszy pudełeczko,wręczył ci pierścionek,który moment później zagościł na palcu serdecznym u twojej lewej ręki.
Pomogłaś mu wstać. Pośród setek dłoni bijących brawa,wpiłaś się w jego wargi,których tak bardzo ci brakowało. W ciągu kilkunastu minut pożegnałaś się ze wszystkimi. Razem z Suho poszliście na spacer,co było początkiem przeżywania waszej wspólnej wieczności.
Cudo, cudo, cudo. Ach to glupie SM.... Suho taki cudowny i Channie nawet sie znalazl. No ogolnie bardzo fajnie i dlugosc jest w sam raz. Sorki za brak polskich znakow ale jestem na telefonie. /Rin
OdpowiedzUsuńOmo ! To było tak cudne *o* Czytając to wczułam się tak, że w pewnym sensie przeniosłam się tam, czułam sie na prawde tak jakby to się działo. Całe zachowanie bohaterki czyli mnie odzwierciedlało tak jakby mnie xD Po prostu, niesamowite. Nigdy czytając fan ficka nie utożsamiłam się tak z bohaterką i historią ^.^ Jeszcze Suho który jest moim drugim Ultimate <3 To było nieziemskie *.* Kocham to opowiadanie, zakochałam się w tym, bo dzięki temu czytając czułam nawet to jakby on mnie trzymał za rękę :o <3 To było na prawde niesamowite. Wiem nawet, że przez te emocje moje zdania splecione tu nie mają sensu, ale to było coś pięknego <3
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńSuper opowiadanie !!!!