- Jesteś taki okropny... - jęknęłaś, zatrzaskując szkolną szafkę. Chińczyk tylko uśmiechnął się perfidnie.
- Powtarzasz się. - przewrócił czekoladowymi oczami.
- Nie mógłbyś mnie po prostu zostawić? - uniosłaś brwi. Chciałaś wyminąć go na korytarzu, ale zastąpił ci drogę.
- Wtedy nie miałbym takiej zabawy, krzywonoga. - zrobił wredną minę, wyraźniej akcentując ostatni wyraz.
- To już jest prześladowanie. - złapałaś się pod boki.
- Też uważam, że wkręciłaś się w to śledzenie mojej osoby. - westchnął teatralnie.
- Nie przestaniesz, prawda? - ze złością tupnęłaś nogą. Obcas twojego buta uderzył o podłogę.
- Jesteś tak niedoskonała... - zamyślił się na chwilę. - Gdybym czepiał się codziennie jednej wady u ciebie, nie skończyłbym do matury.
- Yixing, zejdź mi z oczu. - warknęłaś wściekła. Nareszcie udało ci się go wyminąć. Lekko naburmuszona, zdążyłaś przejść kilka kroków wzdłuż korytarza.
- To do zobaczenia, [T.I.]! - usłyszałaś za sobą. Prychnęłaś cicho. Z zepsutym humorem udałaś się do klasy.
Nienawidziłaś go najbardziej ze wszystkich irytujących rzeczy świata. Yixing był niezrównoważony, opryskliwy, bezczelny i cholernie bezbłędny w psuciu ludziom dobrego dnia. Dokuczał ci właściwie od czasu rozpoczęcia liceum. Oboje byliście młodsi, a ty, szczerze mówiąc, miałaś nadzieję, że chłopakowi przejdą wszystkie głupie pomysły. Nie mogłaś się bardziej pomylić. Chińczyk nie tylko nie zaprzestał gnębienia innych, lecz również zaczął czerpać przyjemność ze swoich docinek. Nie mogłaś zrobić nic innego, niźli nie pozostawać mu dłużną. Niemalże na każdej międzylekcyjnej przerwie pojawiał się w pobliżu zupełnie znikąd. Codziennie sobie dogryzaliście, jednakże nigdy nie pomyślałaś o tym, aby go uderzyć. Właściwie to zapewniał ci codzienną rozrywkę, przy czym fizycznie był kompletnie niegroźny, mimo swojej niewątłej budowy. Twoim zdaniem, kiedy mówił, to tylko same głupoty, więc po co rezygnować z kogoś, kto ładnie wygląda i nie zagraża inteligencją?
Do końca dnia nie dałaś temu dupkowi zepsuć sobie humoru. Wróciłaś do domu zrelaksowana, spokojna i, przede wszystkim, myślowo wolna od Yixing'a. Zajęłaś się swoimi przyziemnymi sprawami. Ostatnimi czasy miałaś niewiele czasu dla własnych przyjemności. Rzuciwszy wszystko, rozsiadłaś się przy oknie w towarzystwie książki pod pachą, czemu sprzyjał sączący się z nieba deszcz...
Kończąc kolejny rozdział ukochanej lektury, usłyszałaś uporczywe stukanie od strony szyby. Nie przestraszyłaś się, twoi znajomi często tak dawali znać o swojej obecności. Uśmiechnęłaś się, po czym odstawiłaś powieść na bok. Zastanawiałaś się, kto tym razem chciał cię odwiedzić. Przecież nie spodziewałaś się nikogo, przynajmniej zaproszonej osoby. Dźwignęłaś się z fotela i podeszłaś do usłanego kropelkami okna.
Początkowo niczego nie dostrzegałaś. Opadające grochy deszczu przesłaniały niemalże cały widok. Kiedy rozejrzałaś się dokładniej, ujrzałaś zarys dobrze zbudowanej sylwetki. Jęknęłaś głośno, rozpoznając przemoczoną postać. Sięgnęłaś po telefon leżący na parapecie. Wściekła, wybrałaś numer chłopaka i przyłożyłaś komórkę do ucha. Odebrał niemalże natychmiast, lecz nie dałaś mu powiedzieć ani słowa.
- Czy tobie się nudzi?! - zapytałaś agresywnie.
- Przechodziłem, więc pomyślałem, że wpadnę. - zaśmiał się ironicznie. Wyjrzałaś przez okno, aby móc spiorunować go wzrokiem.
- Spadaj. - syknęłaś.
- Okej, ale najpierw chciałbym herbaty... - cały przemoczony pomachał do ciebie z dworu.
- Goń się, Yixing. - przewróciłaś oczami. - Mogę ci otworzyć... Tylko po to, żeby znów wykopać cię na zewnątrz.
- To schodzisz, czy nie? - zapytał nieco zniecierpliwiony.
- Czekaj chwilkę... - odeszłaś od okna i prawie biegiem rzuciłaś się do wyjścia z pokoju. Nie mogłaś się doczekać aż wygarniesz temu cholernemu czubkowi, że nie jest tutaj mile widziany. Zjawił się, jakby znikąd, a teraz jeszcze liczył na ciepły napój. Nikt nie kazał wychodzić mu z domu, tym bardziej przechodzić w obrębie twojej okolicy.
Ostrożnie uchyliłaś drzwi, całkowicie oddając sylwetkę pastwom lodowatego deszczu. Rozejrzałaś się wokoło, lecz nikogo nie zobaczyłaś. Prychnęłaś cicho. Zastanawiałaś się, czy ktoś lubił stroić sobie żarty, czy Lay był po prostu takim dupkiem, że dodatkowo postanowił cię nastraszyć. Zrobiłaś krok do przodu, czym uwypukliłaś swoją sylwetkę na tle domu. Wzięłaś głęboki wdech.
- Nie masz innych znajomych?! - wydarłaś się w ciemność. Początkowo nie uzyskałaś odpowiedzi, ale później dał się słyszeć nieznaczny szelest od strony krzaków po drugiej stronie ulicy. Stopniowo stawał się on coraz głośniejszy, aż finalnie z roślin wyłoniła się postać chłopaka. Uśmiechał się wrednie, jednak widziałaś, że był przemarznięty. Stawiał rozważne kroki, a skostniałe palce trzymał zaciśnięte na brzegach rękawów cienkiej kurtki.
- Ciebie miałem najbliżej. - uśmiechnął się, kiedy wreszcie stanął przy tobie.
- No tak... - zaczęłaś. - Bo tych, których znasz, tak naprawdę nie obchodzisz. - Chińczyk wywrócił oczyma.
- Dostanę herbaty? - wepchnął dłonie do kieszeni jeansów.
- W zasadzie, to przyszłam tutaj tylko, aby ci powiedzieć, że jej nie dostaniesz. - zmarszczyłaś czoło.
- Czy zawsze musisz się zachowywać jak ostatnia suka? - westchnął chłopak.
- Nie wspominajmy, kto zaczął... - zadygotałaś z zimna, aczkolwiek wzbierający w tobie gniew je niwelował. - Nie wiem, co biorą twoi znajomi, że jakoś wytrzymują.
- A twoi? - prychnął.
- Nie, ale naprawdę... - splotłaś ręce na piersiach. - Nie chciałabym mieć takiego chłopaka. Właściwie, to proponuję, abyśmy zakończyli tę całą wojnę. Yixing, nienawidzę cię i obiecuję, że się porzygam, jeśli kiedykolwiek się do mnie jeszcze odezwiesz...
- Nie zaczęło ci na mnie zależeć ani trochę? - skośnooki uniósł brwi.
- Za co? - chwilowo przymknęłaś oczy. - Zachowujesz się jak ostatni dupek!
- To... - uśmiechnął się nieśmiało. - Chciałabyś, abym zniknął?
- O, tak... - pokiwałaś głową. - To byłoby najlepsze.
- Więc... - mogło ci się wydawać, ale chłopak posmutniał. - Do zobaczenia w...
- Nie denerwuj mnie. - warknęłaś. Zdziwiłaś się, kiedy gość odwrócił się na pięcie i odszedł. Smagany szalejącą ulewą, ubrany w kurtkę, która nie dawała mu ciepła...
Następnego dnia tradycyjnie ruszyłaś do szkoły. Przez cały poprzedni wieczór dręczyły cię wyrzuty sumienia, bo przecież mogłaś spławić Lay'a łagodniej. Nie byłaś dumna z faktu, że nie zrobiłaś chłopakowi chociażby tej cholernej herbaty, ani nie powstrzymałaś się od docinek nawet wtedy, kiedy dosłownie zamarzał żywcem. Między wami zagościły wrogie stosunki, jednakże wyciągnięcie pomocnej dłoni nie byłoby niczym złym. Trawiłaś samą siebie, żałując tego, jak się zachowałaś. Dopiero później zauważyłaś, że popełniłaś ogromny błąd, gdy pomyślałaś, o Yixing'u jako o tym poszkodowanym...
Uśmiechnęłaś się do zdjęcia przyjaciółki, które zdobiło skrzydło twojej szafki. Zawsze wyglądała bardzo pięknie. Zachowywała się niczym prawdziwa dama. Byłaś dumna z posiadania takiej osoby w swoim życiu, jak każdy z resztą. Posiadanie przyjaciela jest skarbem. Nawet, jeśli rzecz się działa, kiedy chodziło o odpyskowywanie wrogom.
Zamknęłaś drzwiczki szkolnego schowka i aż podskoczyłaś z przerażenia. Zwyczajnie nie mogłaś zobaczyć nikogo innego. Przed oczyma ujrzałaś Zhang'a Yixing'a, lecz, szczerze mówiąc, liczyłaś, że się obraził. Wręcz przeciwnie, wyglądał, jakby dotknęło go największe szczęście. Uśmiechał się głupkowato. Wyjątkowo nie napastował cię samotnie. Dzisiaj ramieniem obejmował niewysoką Azjatkę. Momentalnie zaczęłaś się zastanawiać, czy są parą, lecz szybko wybiłaś sobie wszystkie myśli z głowy. Lay był doprawdy potwornym materiałem na chłopaka.
- Cześć, [T.I.]. - rzucił wyluzowany. Zmierzyłaś Chińczyka szyderczym spojrzeniem. Szybko przygotowałaś jakąś sensowną obelgę i rozchyliłaś wargi, aby coś powiedzieć. Nie zdążyłaś wydać ani jednego dźwięku, kiedy Yixing zaczął zajmować się dokładnym zagłębianiem tajników ust swojej "koleżanki".
- Zjadaj jej twarz gdzie indziej... - burknęłaś do mizdrzącej się pary. - Od mojej szafki odejść.
Prychnęłaś, niechętnie przeciskając się między parszywymi kochankami, a innymi uczniami błądzącymi po szkolnym korytarzu. Nie wiedziałaś, co to wszystko miało znaczyć. Jeszcze nigdy nie widziałaś, żeby Chińczyk aż tak manifestował swoją miłość, przynajmniej nie przed tobą. On nie był typem, który obściskiwałby się z dziewczyną w, podobnym do szkoły, publicznym miejscu. Widocznie wcale Lay'a nie znałaś...
Ostatni dzień przed weekend'em pozwolił ci ostatecznie znienawidzić Zhang'a Yixing'a. Zachowywał się, jakby postradał wszyściutkie zmysły. Chowałaś się za plecami przyjaciółki, jednakże mimo tego nie ukryłaś wszystkich przykrych obrazów. Chłopak, jakby nigdy nic, połykał twarz naiwnej Azjatki. Nie, to nie był tylko raz... Chciałabyś. Gdziekolwiek nie poszłaś, jakkolwiek byś nie spojrzała, oni zawsze tam stali, obściskiwali się, wbijając tobie pięści w brzuch. Miałaś dosyć, bo na każdym kroku czaił się Lay oraz jego nieugięta panna. Może wariowałaś, ale zaczynałaś myśleć, że obojgu zależy, abyś ich zobaczyła. Para działała specjalnie, bo... No właśnie. Dlaczego mieliby zachowywać się tak absurdalnie? Chińczyk przecież miał setki innych możliwości do dokopania twojej osobie. Tak, czy inaczej, pod koniec lekcji wykończono cię. Miałaś po dziurki w nosie tych dwoje. Ale to też nie wszystko... Jakby tego było mało, pomimo posiadania "cudownej" dziewczyny, Yixing flirtował ze wszystkimi na prawo i lewo. Można tylko zgadywać, przed czyimi oczami. Znów stałaś się obserwatorką jego miłosnych podbojów, zawirowań, czułych słówek, pocałunków oraz, co najważniejsze, stałaś się niewidzialna dla kogoś, kto dotąd poświęcał ci większość swojej uwagi. Chociaż był wrogiem, nie doceniłaś go, a za obecnością chłopaka zaczęłaś tęsknić dopiero, kiedy jej zabrakło. Ze szkoły wyszłaś trzaskając drzwiami...
Wśród tego zgiełku nadszedł weekend. Ukochany czas uczniów, leniwców i maminsynków. Ostatnimi czasy, także twój. Pośród swoich myśli przepełnionych Lay'em znalazłaś również czas dla ukochanej przyjaciółki. Jej rodziców nie było w domu, więc zyskałyście okazję, aby zwyczajnie się spotkać, pogadać przy domieszce kawy zaprawionej likierem. Pae Shim Choo też tym razem okazała się niezawodna.
- ..., nie pytaj... - powiedziałaś, upijając potężnego łyka z filiżanki. - Yixing jest okropny.
- A ja bym go schrupała. - zachichotała uroczo. - W całości.
- Nie wiesz, jaki on jest. - przewróciłaś oczami.
- To mi opowiedz. - wyprostowawszy się, przybrała pozycję idealnego słuchacza.
- Jest podły, sarkastyczny, wścibski, wredny, bezczelny, głupio się uśmiecha... - przerwałaś, lecz natychmiast napotkałaś ponaglające spojrzenie dziewczyny. - Po prostu jest wredny. Nie wiem, jak wytrzymuje z nim ta laska... - prychnęłaś cicho.
- Wiesz co? - Azjatka uśmiechnęła się szeroko.
- Co? - odpowiedziałaś jej tym samym.
- Myślę, że jest zupełnie odwrotnie. - zrobiła fachowo skupioną minę.
- Co? - uniosłaś brwi.
- Mówisz tak, bo w rzeczywistości bardzo go lubisz. - chciałaś jej przerwać, jednak uciszyła cię jednym gestem. - Nie zaprzeczaj, już ja wiem, jak jest. - zachichotała. - I boisz się do tego przyznać. Przed sobą i przede mną.
- To nieprawda... - przewróciłaś oczami ze śmiechem.
- Poczerwieniałaś, coś w tym musi być. - zaśmiała się głośno. Naraz rozległ się dzwonek do drzwi, drobna dziewczyna drgnęła.
- Masz gościa? - zapytałaś, na co pokiwała głową. - Rozumiem, to ja znikam. - uśmiechnęłaś się. - Od strony kuchni, jeśli pozwolisz.
- Trzymaj się, kicia. - ucałowała twój policzek. Zastanawiałaś się, z jakiej okazji ubrała koronkowy stanik, który mimo wszystko prześwitywał przez jej bluzkę i, w końcu, czy rzeczywiście polubiłaś Yixing'a bardziej, niż na to zasługiwał?
Poniedziałek zwiastował ostatni tydzień szkoły. Edukacyjne mury przywitałaś uśmiechem, te dwa dni działały kojąco jeśli chodziło o ciebie. Należycie odpoczęłaś, przemyślałaś, nie kilka, a nawet kilkanaście spraw. Wróciłaś ze zdwojonymi siłami oraz, nareszcie, miałaś odwagę zastąpić wrogość - przyjaźnią.
Oceniłaś sytuację, jakbyś nie wiedziała, jak wasze stosunki się mają. Pod koniec dnia sama nie wiedziałaś, czego się spodziewałaś. Lay zwyczajnie nie przestał być sobą. Sobą sprzed trzech dób. Znów byłaś teatralnie śledzona. Skazana na oglądanie jego miłosnych podbojów, pocałunków, czułości. Miałaś już dosyć. W ciągu dnia przeszłaś się do niego. Wytłumaczyć wszystko. Kiedy zobaczyłaś, że stanął przy damskiej toalecie, gdzie się udałaś. Męska była przy drugim końcu korytarza.
- Mogę wiedzieć, co robisz? - gwałtownie pociągnęłaś chłopaka za ramię.
- Nagle chcesz pogadać? - zapytał zniecierpliwiony.
- Bez niej. - skinęłaś głową w kierunku przylepy.
- Okej. - szepnął dziewczynie coś na ucho, po czym obdarzył ją soczystym pocałunkiem. Przewróciłaś oczami, czując, że, jeśli się nie opanujesz, zaraz przywalisz Yixing'owi w twarz. Azjatka nieco się oddaliła, lecz ty odciągnęłaś Chińczyka jeszcze dalej od toalet. Zatrzymałaś się dopiero przy oknie dzielącym ścianę na dwie równe połowy.
- Coś się stało? - zapytał Lay. Oczywiście udawał zdziwienie.
- To twoja nowa laska? - zapytałaś sarkastycznie.
- Nie muszę ci się tłumaczyć. - przewrócił oczami.
- Chodzi o to, co powiedziałam przed domem, tak? - sarknęłaś.
- Nie wiem, o czym mówisz... - wzruszył ramionami.
- Od piątku łazisz za mną, z nią... - zaczęłaś niepewnie. - Mizdrzysz się specjalnie na moich oczach. Mogę wiedzieć, co ty odwalasz?!
- Ubzdurałaś sobie coś. - zacisnął mięśnie szczęki, która teraz stała się mocno widoczna. - Zakochałem się i tak ci to przeszkadza?
- Nie, Yixing. - pokręciłaś głową. - Ty się zakochałeś tak, żebym ja widziała.
- Jedno słowo. - przewrócił oczami. - Lecz się dziewczyno. - zrobił krok w tył, po czym odwrócił się na pięcie. Dupek. Uciekł, niczym tchórzliwa mysz.
- Nawzajem! - odkrzyknęłaś za nim. Straciłaś jakąkolwiek nadzieję. jeśli chodziło o dobre kontakty z chłopakiem.
Postanowiłaś się nie przejmować. Rzuciłaś sprawę tych dwoje do kąta. Wyluzowana, poszłaś cokolwiek zjeść. Dlatego kochałaś przerwy śniadaniowe. Stołówka była przepełniona ludźmi. Wtedy dostrzeżenie Lay'a było prawie niemożliwe. Zwyczajnie usiadłaś przy jednym ze stołów. Pałaszowałaś swój ulubiony deser truskawkowy, kiedy poczułaś, że ktoś dosiada się obok. Tylko mi było trzeba nieproszonego gościa, pomyślałaś i uniosłaś głowę znad kubeczka z owocowym musem.
- Zgubiłaś się? - szepnęłaś w kierunku dziewczyny Yixing'a.
- Nie. - odpowiedziała pewnie. - Właściwie, to chciałam porozmawiać.
- Ze mną? - uniosłaś brwi.
- Tak. - uśmiechnęła się nieśmiało. - Przed chwilą zerwałam z nim.
- Szkoda. - powiedziałaś nieszczerze.
- Wcale nie. - pokręciła głową. - On mnie zdradził.
- Tak? - wróciłaś do jedzenia deseru. Właściwie, to miałaś gdzieś, co chciała ci przekazać.
- Z Pae Shim Choo... - wzruszyła ramionami. - Przespali się, a ja nawet nie wiem, kim ona jest.
- Ja wiem. - powiedziałaś, upuściwszy mus owocowy na podłogę. - Muszę już iść.
Biedactwo. Widocznie ty też nie wiedziałaś, kim była twoja najlepsza przyjaciółka. Osoba, którą uważałaś za powierniczkę, bratnią duszę, a ta dziewczyna okazała się po prostu zwykłą szmatą. Nikim więcej.
Udałaś się na lekcje, chociaż nie miałaś nastroju, aby się uczyć. Nawet nie podnosiłaś wzroku, kiedy przez kilka ostatnich przerw mijałaś Yixing'a. Czułaś się zdradzona. Tak stłamszona psychicznie, że odebrało ci to całkowicie pogodę ducha. Chciałaś jak najszybciej skontaktować się z przyjaciółką, wyjaśnić kilkanaście spraw. Poniedziałek okazał się najgorszy, bo Lay posunął się do czegoś, co upokorzyło cię ostatecznie, do seksu z twoją ukochaną Shimchoo.
Gniewnym krokiem wybiegłaś ze szkoły. Rozumiałaś już wszystko. Wiedziałaś, dlaczego ubrała ten, a nie inny biustonosz, dlaczego nie stawiała oporu, kiedy chciałaś wyjść tylnymi drzwiami. Oboje robili coś, o czym nie wiedziałaś. Tak podłe, że brakowało słów...
Byłaś bliska zalewania się łzami. Lekceważąco brnęłaś przez dziedziniec, nie wiadomo po co. Potrącałaś dziesiątki osób kończących lekcje. Miałaś wszystko gdzieś. Liczyło się jedynie to, że już za chwilę będziesz mogła przykryć się kołdrą i ryczeć wniebogłosy, bo tak zazwyczaj robiłaś. Słyszałaś za sobą całe morze kroków. Marsz, bieg, trucht. Inni nie wiedzieli, o twojej katastrofie. O tym, że twój świat spłonął. Świat, którego uprzednio nienawidziłaś, a zaczęłaś doceniać dopiero, gdy straciłaś.
- Nie spałem z nią! - usłyszałaś nagle w niebezpieczniej odległości od siebie. To wystarczyło, abyś zebrała w sobie wszystkie złe emocje. Odwróciłaś się, obdarzając Lay'a siarczystym policzkiem. Chłopak skrzywił się nieznacznie, lecz to była jedyna emocja, którą okazał. - Nie spałem z twoją przyjaciółką. - powtórzył jeszcze raz.
- Zrobiłeś ze mnie wariatkę. - powiedziałaś chwilowo spokojnym głosem. - Tłumaczyłeś, że nie wiesz, o co chodzi, ale tak naprawdę na tym ci zależało, prawda? Czułam się okropnie, kiedy musiałam patrzeć, jak podrywasz te wszystkie dziewczyny, całujesz je tylko po to, żeby mi pokazać, jak bardzo za tobą zacznę tęsknić, gdy w końcu się odczepisz! Gratulacje, cel zamierzony! Powiedz wszystkim, niech lepiej zaczną się śmiać teraz! - w oczach poczułaś łzy. Gorycz to straszne uczucie.
- Chciałem, abyś coś zrozumiała. - oznajmił chłopak. Jego policzek był zaczerwieniony.
- Co takiego? - pokręciłaś głową, próbując powstrzymać słone kropelki.
- To, co powiedziałaś mi przed domem... - zmarszczył czoło. - Chciałem, aby zaczęło ci na mnie zależeć.
- Więc zależy, zadowolony?! - podniosłaś głos, po czym odwróciłaś się. Jedyne, czego chciałaś, to zniknąć na zawsze. Mimo wszystko zatrzymał cię zdecydowany chwyt za nadgarstek. Lay odwrócił twoją sylwetkę z powrotem do siebie.
- Mi nie zależy tak samo, jak tobie. - uśmiechnął się delikatnie.
- I co z tego? - zapytałaś nieco agresywnie.
- To, że chciałbym cię teraz pocałować, ale boję się, że znowu mnie uderzysz... - udał przerażonego.
- Już, wygadałeś się? - zrobiłaś obojętną minę, chociaż wewnątrz czułaś się bosko. - To wszystko?
- Kocham cię. - powiedział, uśmiechając się.
Dałaś mu objąć się w talii i posmakować swoich warg, które jeszcze nie tak dawno tryskały obelgami pod adresem chłopaka. Świat jest dziwny, ale czyż właśnie nie o to chodzi?
- Powtarzasz się. - przewrócił czekoladowymi oczami.
- Nie mógłbyś mnie po prostu zostawić? - uniosłaś brwi. Chciałaś wyminąć go na korytarzu, ale zastąpił ci drogę.
- Wtedy nie miałbym takiej zabawy, krzywonoga. - zrobił wredną minę, wyraźniej akcentując ostatni wyraz.
- To już jest prześladowanie. - złapałaś się pod boki.
- Też uważam, że wkręciłaś się w to śledzenie mojej osoby. - westchnął teatralnie.
- Nie przestaniesz, prawda? - ze złością tupnęłaś nogą. Obcas twojego buta uderzył o podłogę.
- Jesteś tak niedoskonała... - zamyślił się na chwilę. - Gdybym czepiał się codziennie jednej wady u ciebie, nie skończyłbym do matury.
- Yixing, zejdź mi z oczu. - warknęłaś wściekła. Nareszcie udało ci się go wyminąć. Lekko naburmuszona, zdążyłaś przejść kilka kroków wzdłuż korytarza.
- To do zobaczenia, [T.I.]! - usłyszałaś za sobą. Prychnęłaś cicho. Z zepsutym humorem udałaś się do klasy.
Nienawidziłaś go najbardziej ze wszystkich irytujących rzeczy świata. Yixing był niezrównoważony, opryskliwy, bezczelny i cholernie bezbłędny w psuciu ludziom dobrego dnia. Dokuczał ci właściwie od czasu rozpoczęcia liceum. Oboje byliście młodsi, a ty, szczerze mówiąc, miałaś nadzieję, że chłopakowi przejdą wszystkie głupie pomysły. Nie mogłaś się bardziej pomylić. Chińczyk nie tylko nie zaprzestał gnębienia innych, lecz również zaczął czerpać przyjemność ze swoich docinek. Nie mogłaś zrobić nic innego, niźli nie pozostawać mu dłużną. Niemalże na każdej międzylekcyjnej przerwie pojawiał się w pobliżu zupełnie znikąd. Codziennie sobie dogryzaliście, jednakże nigdy nie pomyślałaś o tym, aby go uderzyć. Właściwie to zapewniał ci codzienną rozrywkę, przy czym fizycznie był kompletnie niegroźny, mimo swojej niewątłej budowy. Twoim zdaniem, kiedy mówił, to tylko same głupoty, więc po co rezygnować z kogoś, kto ładnie wygląda i nie zagraża inteligencją?
Do końca dnia nie dałaś temu dupkowi zepsuć sobie humoru. Wróciłaś do domu zrelaksowana, spokojna i, przede wszystkim, myślowo wolna od Yixing'a. Zajęłaś się swoimi przyziemnymi sprawami. Ostatnimi czasy miałaś niewiele czasu dla własnych przyjemności. Rzuciwszy wszystko, rozsiadłaś się przy oknie w towarzystwie książki pod pachą, czemu sprzyjał sączący się z nieba deszcz...
Kończąc kolejny rozdział ukochanej lektury, usłyszałaś uporczywe stukanie od strony szyby. Nie przestraszyłaś się, twoi znajomi często tak dawali znać o swojej obecności. Uśmiechnęłaś się, po czym odstawiłaś powieść na bok. Zastanawiałaś się, kto tym razem chciał cię odwiedzić. Przecież nie spodziewałaś się nikogo, przynajmniej zaproszonej osoby. Dźwignęłaś się z fotela i podeszłaś do usłanego kropelkami okna.
Początkowo niczego nie dostrzegałaś. Opadające grochy deszczu przesłaniały niemalże cały widok. Kiedy rozejrzałaś się dokładniej, ujrzałaś zarys dobrze zbudowanej sylwetki. Jęknęłaś głośno, rozpoznając przemoczoną postać. Sięgnęłaś po telefon leżący na parapecie. Wściekła, wybrałaś numer chłopaka i przyłożyłaś komórkę do ucha. Odebrał niemalże natychmiast, lecz nie dałaś mu powiedzieć ani słowa.
- Czy tobie się nudzi?! - zapytałaś agresywnie.
- Przechodziłem, więc pomyślałem, że wpadnę. - zaśmiał się ironicznie. Wyjrzałaś przez okno, aby móc spiorunować go wzrokiem.
- Spadaj. - syknęłaś.
- Okej, ale najpierw chciałbym herbaty... - cały przemoczony pomachał do ciebie z dworu.
- Goń się, Yixing. - przewróciłaś oczami. - Mogę ci otworzyć... Tylko po to, żeby znów wykopać cię na zewnątrz.
- To schodzisz, czy nie? - zapytał nieco zniecierpliwiony.
- Czekaj chwilkę... - odeszłaś od okna i prawie biegiem rzuciłaś się do wyjścia z pokoju. Nie mogłaś się doczekać aż wygarniesz temu cholernemu czubkowi, że nie jest tutaj mile widziany. Zjawił się, jakby znikąd, a teraz jeszcze liczył na ciepły napój. Nikt nie kazał wychodzić mu z domu, tym bardziej przechodzić w obrębie twojej okolicy.
Ostrożnie uchyliłaś drzwi, całkowicie oddając sylwetkę pastwom lodowatego deszczu. Rozejrzałaś się wokoło, lecz nikogo nie zobaczyłaś. Prychnęłaś cicho. Zastanawiałaś się, czy ktoś lubił stroić sobie żarty, czy Lay był po prostu takim dupkiem, że dodatkowo postanowił cię nastraszyć. Zrobiłaś krok do przodu, czym uwypukliłaś swoją sylwetkę na tle domu. Wzięłaś głęboki wdech.
- Nie masz innych znajomych?! - wydarłaś się w ciemność. Początkowo nie uzyskałaś odpowiedzi, ale później dał się słyszeć nieznaczny szelest od strony krzaków po drugiej stronie ulicy. Stopniowo stawał się on coraz głośniejszy, aż finalnie z roślin wyłoniła się postać chłopaka. Uśmiechał się wrednie, jednak widziałaś, że był przemarznięty. Stawiał rozważne kroki, a skostniałe palce trzymał zaciśnięte na brzegach rękawów cienkiej kurtki.
- Ciebie miałem najbliżej. - uśmiechnął się, kiedy wreszcie stanął przy tobie.
- No tak... - zaczęłaś. - Bo tych, których znasz, tak naprawdę nie obchodzisz. - Chińczyk wywrócił oczyma.
- Dostanę herbaty? - wepchnął dłonie do kieszeni jeansów.
- W zasadzie, to przyszłam tutaj tylko, aby ci powiedzieć, że jej nie dostaniesz. - zmarszczyłaś czoło.
- Czy zawsze musisz się zachowywać jak ostatnia suka? - westchnął chłopak.
- Nie wspominajmy, kto zaczął... - zadygotałaś z zimna, aczkolwiek wzbierający w tobie gniew je niwelował. - Nie wiem, co biorą twoi znajomi, że jakoś wytrzymują.
- A twoi? - prychnął.
- Nie, ale naprawdę... - splotłaś ręce na piersiach. - Nie chciałabym mieć takiego chłopaka. Właściwie, to proponuję, abyśmy zakończyli tę całą wojnę. Yixing, nienawidzę cię i obiecuję, że się porzygam, jeśli kiedykolwiek się do mnie jeszcze odezwiesz...
- Nie zaczęło ci na mnie zależeć ani trochę? - skośnooki uniósł brwi.
- Za co? - chwilowo przymknęłaś oczy. - Zachowujesz się jak ostatni dupek!
- To... - uśmiechnął się nieśmiało. - Chciałabyś, abym zniknął?
- O, tak... - pokiwałaś głową. - To byłoby najlepsze.
- Więc... - mogło ci się wydawać, ale chłopak posmutniał. - Do zobaczenia w...
- Nie denerwuj mnie. - warknęłaś. Zdziwiłaś się, kiedy gość odwrócił się na pięcie i odszedł. Smagany szalejącą ulewą, ubrany w kurtkę, która nie dawała mu ciepła...
Następnego dnia tradycyjnie ruszyłaś do szkoły. Przez cały poprzedni wieczór dręczyły cię wyrzuty sumienia, bo przecież mogłaś spławić Lay'a łagodniej. Nie byłaś dumna z faktu, że nie zrobiłaś chłopakowi chociażby tej cholernej herbaty, ani nie powstrzymałaś się od docinek nawet wtedy, kiedy dosłownie zamarzał żywcem. Między wami zagościły wrogie stosunki, jednakże wyciągnięcie pomocnej dłoni nie byłoby niczym złym. Trawiłaś samą siebie, żałując tego, jak się zachowałaś. Dopiero później zauważyłaś, że popełniłaś ogromny błąd, gdy pomyślałaś, o Yixing'u jako o tym poszkodowanym...
Uśmiechnęłaś się do zdjęcia przyjaciółki, które zdobiło skrzydło twojej szafki. Zawsze wyglądała bardzo pięknie. Zachowywała się niczym prawdziwa dama. Byłaś dumna z posiadania takiej osoby w swoim życiu, jak każdy z resztą. Posiadanie przyjaciela jest skarbem. Nawet, jeśli rzecz się działa, kiedy chodziło o odpyskowywanie wrogom.
Zamknęłaś drzwiczki szkolnego schowka i aż podskoczyłaś z przerażenia. Zwyczajnie nie mogłaś zobaczyć nikogo innego. Przed oczyma ujrzałaś Zhang'a Yixing'a, lecz, szczerze mówiąc, liczyłaś, że się obraził. Wręcz przeciwnie, wyglądał, jakby dotknęło go największe szczęście. Uśmiechał się głupkowato. Wyjątkowo nie napastował cię samotnie. Dzisiaj ramieniem obejmował niewysoką Azjatkę. Momentalnie zaczęłaś się zastanawiać, czy są parą, lecz szybko wybiłaś sobie wszystkie myśli z głowy. Lay był doprawdy potwornym materiałem na chłopaka.
- Cześć, [T.I.]. - rzucił wyluzowany. Zmierzyłaś Chińczyka szyderczym spojrzeniem. Szybko przygotowałaś jakąś sensowną obelgę i rozchyliłaś wargi, aby coś powiedzieć. Nie zdążyłaś wydać ani jednego dźwięku, kiedy Yixing zaczął zajmować się dokładnym zagłębianiem tajników ust swojej "koleżanki".
- Zjadaj jej twarz gdzie indziej... - burknęłaś do mizdrzącej się pary. - Od mojej szafki odejść.
Prychnęłaś, niechętnie przeciskając się między parszywymi kochankami, a innymi uczniami błądzącymi po szkolnym korytarzu. Nie wiedziałaś, co to wszystko miało znaczyć. Jeszcze nigdy nie widziałaś, żeby Chińczyk aż tak manifestował swoją miłość, przynajmniej nie przed tobą. On nie był typem, który obściskiwałby się z dziewczyną w, podobnym do szkoły, publicznym miejscu. Widocznie wcale Lay'a nie znałaś...
Ostatni dzień przed weekend'em pozwolił ci ostatecznie znienawidzić Zhang'a Yixing'a. Zachowywał się, jakby postradał wszyściutkie zmysły. Chowałaś się za plecami przyjaciółki, jednakże mimo tego nie ukryłaś wszystkich przykrych obrazów. Chłopak, jakby nigdy nic, połykał twarz naiwnej Azjatki. Nie, to nie był tylko raz... Chciałabyś. Gdziekolwiek nie poszłaś, jakkolwiek byś nie spojrzała, oni zawsze tam stali, obściskiwali się, wbijając tobie pięści w brzuch. Miałaś dosyć, bo na każdym kroku czaił się Lay oraz jego nieugięta panna. Może wariowałaś, ale zaczynałaś myśleć, że obojgu zależy, abyś ich zobaczyła. Para działała specjalnie, bo... No właśnie. Dlaczego mieliby zachowywać się tak absurdalnie? Chińczyk przecież miał setki innych możliwości do dokopania twojej osobie. Tak, czy inaczej, pod koniec lekcji wykończono cię. Miałaś po dziurki w nosie tych dwoje. Ale to też nie wszystko... Jakby tego było mało, pomimo posiadania "cudownej" dziewczyny, Yixing flirtował ze wszystkimi na prawo i lewo. Można tylko zgadywać, przed czyimi oczami. Znów stałaś się obserwatorką jego miłosnych podbojów, zawirowań, czułych słówek, pocałunków oraz, co najważniejsze, stałaś się niewidzialna dla kogoś, kto dotąd poświęcał ci większość swojej uwagi. Chociaż był wrogiem, nie doceniłaś go, a za obecnością chłopaka zaczęłaś tęsknić dopiero, kiedy jej zabrakło. Ze szkoły wyszłaś trzaskając drzwiami...
Wśród tego zgiełku nadszedł weekend. Ukochany czas uczniów, leniwców i maminsynków. Ostatnimi czasy, także twój. Pośród swoich myśli przepełnionych Lay'em znalazłaś również czas dla ukochanej przyjaciółki. Jej rodziców nie było w domu, więc zyskałyście okazję, aby zwyczajnie się spotkać, pogadać przy domieszce kawy zaprawionej likierem. Pae Shim Choo też tym razem okazała się niezawodna.
- ..., nie pytaj... - powiedziałaś, upijając potężnego łyka z filiżanki. - Yixing jest okropny.
- A ja bym go schrupała. - zachichotała uroczo. - W całości.
- Nie wiesz, jaki on jest. - przewróciłaś oczami.
- To mi opowiedz. - wyprostowawszy się, przybrała pozycję idealnego słuchacza.
- Jest podły, sarkastyczny, wścibski, wredny, bezczelny, głupio się uśmiecha... - przerwałaś, lecz natychmiast napotkałaś ponaglające spojrzenie dziewczyny. - Po prostu jest wredny. Nie wiem, jak wytrzymuje z nim ta laska... - prychnęłaś cicho.
- Wiesz co? - Azjatka uśmiechnęła się szeroko.
- Co? - odpowiedziałaś jej tym samym.
- Myślę, że jest zupełnie odwrotnie. - zrobiła fachowo skupioną minę.
- Co? - uniosłaś brwi.
- Mówisz tak, bo w rzeczywistości bardzo go lubisz. - chciałaś jej przerwać, jednak uciszyła cię jednym gestem. - Nie zaprzeczaj, już ja wiem, jak jest. - zachichotała. - I boisz się do tego przyznać. Przed sobą i przede mną.
- To nieprawda... - przewróciłaś oczami ze śmiechem.
- Poczerwieniałaś, coś w tym musi być. - zaśmiała się głośno. Naraz rozległ się dzwonek do drzwi, drobna dziewczyna drgnęła.
- Masz gościa? - zapytałaś, na co pokiwała głową. - Rozumiem, to ja znikam. - uśmiechnęłaś się. - Od strony kuchni, jeśli pozwolisz.
- Trzymaj się, kicia. - ucałowała twój policzek. Zastanawiałaś się, z jakiej okazji ubrała koronkowy stanik, który mimo wszystko prześwitywał przez jej bluzkę i, w końcu, czy rzeczywiście polubiłaś Yixing'a bardziej, niż na to zasługiwał?
Poniedziałek zwiastował ostatni tydzień szkoły. Edukacyjne mury przywitałaś uśmiechem, te dwa dni działały kojąco jeśli chodziło o ciebie. Należycie odpoczęłaś, przemyślałaś, nie kilka, a nawet kilkanaście spraw. Wróciłaś ze zdwojonymi siłami oraz, nareszcie, miałaś odwagę zastąpić wrogość - przyjaźnią.
Oceniłaś sytuację, jakbyś nie wiedziała, jak wasze stosunki się mają. Pod koniec dnia sama nie wiedziałaś, czego się spodziewałaś. Lay zwyczajnie nie przestał być sobą. Sobą sprzed trzech dób. Znów byłaś teatralnie śledzona. Skazana na oglądanie jego miłosnych podbojów, pocałunków, czułości. Miałaś już dosyć. W ciągu dnia przeszłaś się do niego. Wytłumaczyć wszystko. Kiedy zobaczyłaś, że stanął przy damskiej toalecie, gdzie się udałaś. Męska była przy drugim końcu korytarza.
- Mogę wiedzieć, co robisz? - gwałtownie pociągnęłaś chłopaka za ramię.
- Nagle chcesz pogadać? - zapytał zniecierpliwiony.
- Bez niej. - skinęłaś głową w kierunku przylepy.
- Okej. - szepnął dziewczynie coś na ucho, po czym obdarzył ją soczystym pocałunkiem. Przewróciłaś oczami, czując, że, jeśli się nie opanujesz, zaraz przywalisz Yixing'owi w twarz. Azjatka nieco się oddaliła, lecz ty odciągnęłaś Chińczyka jeszcze dalej od toalet. Zatrzymałaś się dopiero przy oknie dzielącym ścianę na dwie równe połowy.
- Coś się stało? - zapytał Lay. Oczywiście udawał zdziwienie.
- To twoja nowa laska? - zapytałaś sarkastycznie.
- Nie muszę ci się tłumaczyć. - przewrócił oczami.
- Chodzi o to, co powiedziałam przed domem, tak? - sarknęłaś.
- Nie wiem, o czym mówisz... - wzruszył ramionami.
- Od piątku łazisz za mną, z nią... - zaczęłaś niepewnie. - Mizdrzysz się specjalnie na moich oczach. Mogę wiedzieć, co ty odwalasz?!
- Ubzdurałaś sobie coś. - zacisnął mięśnie szczęki, która teraz stała się mocno widoczna. - Zakochałem się i tak ci to przeszkadza?
- Nie, Yixing. - pokręciłaś głową. - Ty się zakochałeś tak, żebym ja widziała.
- Jedno słowo. - przewrócił oczami. - Lecz się dziewczyno. - zrobił krok w tył, po czym odwrócił się na pięcie. Dupek. Uciekł, niczym tchórzliwa mysz.
- Nawzajem! - odkrzyknęłaś za nim. Straciłaś jakąkolwiek nadzieję. jeśli chodziło o dobre kontakty z chłopakiem.
Postanowiłaś się nie przejmować. Rzuciłaś sprawę tych dwoje do kąta. Wyluzowana, poszłaś cokolwiek zjeść. Dlatego kochałaś przerwy śniadaniowe. Stołówka była przepełniona ludźmi. Wtedy dostrzeżenie Lay'a było prawie niemożliwe. Zwyczajnie usiadłaś przy jednym ze stołów. Pałaszowałaś swój ulubiony deser truskawkowy, kiedy poczułaś, że ktoś dosiada się obok. Tylko mi było trzeba nieproszonego gościa, pomyślałaś i uniosłaś głowę znad kubeczka z owocowym musem.
- Zgubiłaś się? - szepnęłaś w kierunku dziewczyny Yixing'a.
- Nie. - odpowiedziała pewnie. - Właściwie, to chciałam porozmawiać.
- Ze mną? - uniosłaś brwi.
- Tak. - uśmiechnęła się nieśmiało. - Przed chwilą zerwałam z nim.
- Szkoda. - powiedziałaś nieszczerze.
- Wcale nie. - pokręciła głową. - On mnie zdradził.
- Tak? - wróciłaś do jedzenia deseru. Właściwie, to miałaś gdzieś, co chciała ci przekazać.
- Z Pae Shim Choo... - wzruszyła ramionami. - Przespali się, a ja nawet nie wiem, kim ona jest.
- Ja wiem. - powiedziałaś, upuściwszy mus owocowy na podłogę. - Muszę już iść.
Biedactwo. Widocznie ty też nie wiedziałaś, kim była twoja najlepsza przyjaciółka. Osoba, którą uważałaś za powierniczkę, bratnią duszę, a ta dziewczyna okazała się po prostu zwykłą szmatą. Nikim więcej.
Udałaś się na lekcje, chociaż nie miałaś nastroju, aby się uczyć. Nawet nie podnosiłaś wzroku, kiedy przez kilka ostatnich przerw mijałaś Yixing'a. Czułaś się zdradzona. Tak stłamszona psychicznie, że odebrało ci to całkowicie pogodę ducha. Chciałaś jak najszybciej skontaktować się z przyjaciółką, wyjaśnić kilkanaście spraw. Poniedziałek okazał się najgorszy, bo Lay posunął się do czegoś, co upokorzyło cię ostatecznie, do seksu z twoją ukochaną Shimchoo.
Gniewnym krokiem wybiegłaś ze szkoły. Rozumiałaś już wszystko. Wiedziałaś, dlaczego ubrała ten, a nie inny biustonosz, dlaczego nie stawiała oporu, kiedy chciałaś wyjść tylnymi drzwiami. Oboje robili coś, o czym nie wiedziałaś. Tak podłe, że brakowało słów...
Byłaś bliska zalewania się łzami. Lekceważąco brnęłaś przez dziedziniec, nie wiadomo po co. Potrącałaś dziesiątki osób kończących lekcje. Miałaś wszystko gdzieś. Liczyło się jedynie to, że już za chwilę będziesz mogła przykryć się kołdrą i ryczeć wniebogłosy, bo tak zazwyczaj robiłaś. Słyszałaś za sobą całe morze kroków. Marsz, bieg, trucht. Inni nie wiedzieli, o twojej katastrofie. O tym, że twój świat spłonął. Świat, którego uprzednio nienawidziłaś, a zaczęłaś doceniać dopiero, gdy straciłaś.
- Nie spałem z nią! - usłyszałaś nagle w niebezpieczniej odległości od siebie. To wystarczyło, abyś zebrała w sobie wszystkie złe emocje. Odwróciłaś się, obdarzając Lay'a siarczystym policzkiem. Chłopak skrzywił się nieznacznie, lecz to była jedyna emocja, którą okazał. - Nie spałem z twoją przyjaciółką. - powtórzył jeszcze raz.
- Zrobiłeś ze mnie wariatkę. - powiedziałaś chwilowo spokojnym głosem. - Tłumaczyłeś, że nie wiesz, o co chodzi, ale tak naprawdę na tym ci zależało, prawda? Czułam się okropnie, kiedy musiałam patrzeć, jak podrywasz te wszystkie dziewczyny, całujesz je tylko po to, żeby mi pokazać, jak bardzo za tobą zacznę tęsknić, gdy w końcu się odczepisz! Gratulacje, cel zamierzony! Powiedz wszystkim, niech lepiej zaczną się śmiać teraz! - w oczach poczułaś łzy. Gorycz to straszne uczucie.
- Chciałem, abyś coś zrozumiała. - oznajmił chłopak. Jego policzek był zaczerwieniony.
- Co takiego? - pokręciłaś głową, próbując powstrzymać słone kropelki.
- To, co powiedziałaś mi przed domem... - zmarszczył czoło. - Chciałem, aby zaczęło ci na mnie zależeć.
- Więc zależy, zadowolony?! - podniosłaś głos, po czym odwróciłaś się. Jedyne, czego chciałaś, to zniknąć na zawsze. Mimo wszystko zatrzymał cię zdecydowany chwyt za nadgarstek. Lay odwrócił twoją sylwetkę z powrotem do siebie.
- Mi nie zależy tak samo, jak tobie. - uśmiechnął się delikatnie.
- I co z tego? - zapytałaś nieco agresywnie.
- To, że chciałbym cię teraz pocałować, ale boję się, że znowu mnie uderzysz... - udał przerażonego.
- Już, wygadałeś się? - zrobiłaś obojętną minę, chociaż wewnątrz czułaś się bosko. - To wszystko?
- Kocham cię. - powiedział, uśmiechając się.
Dałaś mu objąć się w talii i posmakować swoich warg, które jeszcze nie tak dawno tryskały obelgami pod adresem chłopaka. Świat jest dziwny, ale czyż właśnie nie o to chodzi?