sobota, 31 stycznia 2015

#30 Sehun


 - To widzimy się jutro? - uśmiechnął się promiennie. Duchowo westchnęłaś. Robił to tak cudownie, że samo zachowanie spokoju graniczyło z cudem.
 - Jasne. - pewnie pokiwałaś głową. Chłopak pochylił się i musnął wargami twoje czoło.
 Każdy postronny obserwator mógłby wziąć was za parę. Poniekąd tak było, doskonale zdawałaś sobie sprawę z chemii łączącej cię z Sehun'em. Ale Koreańczyk już miał dziewczynę. Niestety piękna ciemnowłosa, którą często obejmował nie przepadała za tobą. Wiele nie traciłaś, bo jakoś specjalnie nie błyszczała inteligencją, czy dobrymi manierami, ale mimo wszystko to ukochana twojego przyjaciela - miałaś obowiązek chociaż postarać się ją polubić. Całymi dniami robiłaś wszystko, aby wciągnąć Koreankę w jakąkolwiek rozmowę, lecz zazwyczaj spotykałaś się z brakiem nawet najmniejszego zainteresowania swoją osobą. Po pewnym czasie dałaś za wygraną, i to nawet nie swoimi aluzjami. Poprosił Sehun, oczywiście z inicjatywy dziewczyny. Wtedy postanowiłaś zakończyć wszelkie uprzejmości, luba twojego najlepszego przyjaciela również.
 Jutro wasza klasa miała wyjechać nad jezioro. Zorganizowano wycieczkę tylko na weekend, jednak cieszyłaś się, że wszyscy razem będziecie mogli spędzić trochę więcej czasu. Nawet alternatywa spania w niekoniecznie pierwszorzędnych warunkach nie zdołała przyćmić twojej wizji dwudniowej paplaniny z Oh Se Hun'em. Właściwie jedynym problemem ciągle pozostawała jego zgryźliwa dziewczyna, której, każdy już wiedział, wypoczynek stał pod znakiem pilnowania chłopaka. Miałaś wielką nadzieję, że żadna jej osobista dygresja nie przeszkodzi ci w korzystaniu z zasłużonych dwudniowych wakacji. Dopiero później zrozumiałaś, jak bardzo się myliłaś.
 Spakowałaś same najpotrzebniejsze rzeczy (jeżeli sześciopak spreju przeciw komarom i prezerwatywy to niezbędniki), a po pożegnaniu z rodzicami posłusznie stawiłaś się na miejscu zbiórki. Około kwadrans później cała trzydziestoosobowa grupa wpakowała się do autokaru. Bardzo przewidywalnie zajęłaś miejsce obok Sehun'a i niemalże natychmiast rozpoczęłaś waszą dwudniową paplaninę.
 - Słuchasz mnie? - zapytałaś lekko rozbawionym tonem. Twój przyjaciel od jakiegoś czasu wgapiał się w telefon, przez co zupełnie stracił zainteresowanie twoją osobą.
 - Przepraszam. - przewrócił oczami. - Zamyśliłem się.
 - Wątpię. - obrzuciłaś spojrzeniem jego komórkę.
 - Nic ci nie umknie, prawda? - zachichotał. Pokręciłaś głową, przecząc. - Nie daje mi spokoju...
 Nawet nie musiał mówić ani słowa, a już wiedziałaś o kim mowa.
 - Dlaczego ciągle jesteście razem? - uniosłaś brwi. Sehun w odpowiedzi wzruszył ramionami.
 - Zawsze tak było. - uśmiechnął się prawie niewidocznie. - Odkąd pamiętam miałem ją przy sobie. Razem chodziliśmy do podstawówki, teraz do liceum. Chyba nawet nie wiem jak to jest, gdy jej nie ma.
 - Kochasz ją? - zapytałaś poważnie. Koreańczyk najpierw zareagował niepewnym spojrzeniem.
 - To tylko kwestia czasu. - zmarszczył czoło. - Kiedyś na pewno będę ją kochał...
 - Chodzisz z nią od... - zamyśliłaś się.
 - ...dawna. - dokończył prawie bezgłośnie. - Wiem.
 - Nie powinieneś jej już kochać? - zacisnęłaś wargi.
 - Pewnie tak. - znów wzruszył ramionami.
 - Więc dlaczego jej tego nie powiesz? - oblizałaś wargi, czując, że robi ci się słabo.
 - Raczej wątpię, czy moje zdanie kogoś tutaj obchodzi. - uśmiechnął się kwaśno.
 - Jesteś jej coś winien? - zaniepokoiłaś się nieco. Wzruszył ramionami po raz trzeci. Wiedziałaś, że coś miało się na rzeczy. Mimo wszystko zeszłaś z tematu, bo byłaś pewna - prędzej czy później i tak do tego wrócicie.
 Po opuszczeniu autokaru, tego popołudnia więcej ze sobą nie rozmawialiście. Każdy trzymał się swoich zajęć, więc, chcąc nie chcąc, nie mieliście na to czasu. Między wami nie było mowy o jakimkolwiek obrażaniu się, ale okazja do pogadania nadarzyła się dopiero podczas wieczornego ogniska.
 Drzazgi pnia drzewa, gdzie siedziałaś boleśnie wpijały się w twoje pośladki, lecz nie tam skupiałaś swoją uwagę. Całą mocą starałaś się odeprzeć atak Sehun'a delikatnie, aczkolwiek irytująco, szczypiącego twoje prawe udo. Robił to tak dyskretnie, że pewnie nawet wychowawcom nie przyszło do głowy wzrokiem przeczesywać tamte obszary. Chłopak wybuchał śmiechem, gdy tylko wzdrygałaś się pod dotykiem jego lodowatych palców.
 - Hunnie, przestań. - wycedziłaś przez zęby, mocniej zaciskając palce wokół drewnianego patyka, na którym piekłaś kiełbaskę nad ogniem.
 - Zmuś mnie. - szepnął połowicznie złowieszczym i pełnym satysfakcji tonem.
 - Jeżeli nie przestaniesz, ty oraz ten twój chudy tyłek... - zaczęłaś, lecz prawie natychmiast usłyszałaś znaczące chrząknięcie gdzieś za wami.
 - Ten jego chudy tyłek co? - rozpoznałaś znajomy głos. Niebłyskotliwa dziewczyna błyskawicznie wepchnęła się Sehun'owi na kolana. Wyraźnie niechętnie objął ją ramieniem, a ty po raz kolejny zaczęłaś się zastanawiać, co jest z nim nie tak.
 - [T.I.] właśnie mówiła, że mam niesamowity tyłek. - puścił perskie oko do ciebie.
 - Skromny jak zawsze. - przewróciłaś oczyma.
 - To jest niezdrowe, wiesz? - zamiast drążyć temat, dziewczyna wskazała palcem parówkę nabitą na twój patyk. - Tłuszcz z tej kiełbaski jeszcze dzisiaj rozejdzie ci się po brzuchu. - dłońmi zarysowała niewidzialne koło do pływania.
 - Proszę, przestań. - odpowiedział Sehun nie całkiem przyjemnym tonem. - [T.I.] ma figurę, której niejedna dziewczyna może zazdrościć. Mówiąc jej o jakimś tłuszczu, brzmisz jak zazdrośnica. - uśmiechnął się do ciebie pod nosem.
 - Mniejsza z tym. - wzruszyła ramionami. - Chłopaki rzucili pomysł kąpieli w świetle księżyca, idziesz z nami? - zmarszczyła nos.
 - [T.I.]? - Koreańczyk uniósł brwi.
 - Nie, ja zostanę. - uśmiechnęłaś się lekko. - Znając moje szczęście, nadepnęłabym na coś na dnie i tylko więcej mielibyście ze mną kłopotu.
 - Posiedzieć tutaj z tobą? - zacisnął usta.
 - Nie, nie trzeba. - pokręciłaś głową. - Idź, bo już pewnie czekają.
 - Popilnujesz mi ubrań? - zapytał. Zepchnąwszy dziewczynę z kolan, zaczął rozpinać pasek spodni.
 - Jasne. - próbowałaś zasłonić sobie oczy, jednak zwyczajnie nie potrafiłaś.
 Czerwieniejąc, przyglądałaś się jak zrzuca kraciastą koszulę, a zaraz po niej pozostałe elementy garderoby. Finalnie stał przed tobą jedynie w bokserkach i ciemnych trampkach. Zastanawiałaś się, czy twoja mina zdradzała wszystkie uczucia, które żywiłaś do Sehun'a. Ostatecznie zdecydowałaś, że sama wolałabyś nie wiedzieć.
 - Na pewno nie chcesz iść? - splótł ręce na nagiej piersi, wręczywszy ci tobołek złożony z odzieży. Usiłowałaś oderwać wzrok od jego umięśnionego brzucha.
 - Tak. - uśmiechnęłaś się. - Miłej zabawy.
 - Dziękuję. - kucnął i w towarzystwie miliona motylków zamieszkujących twój żołądek delikatnie pocałował cię w czoło. Skupiona przyglądałaś się jak odchodzi.
 Maksymalnie pół godziny później poczułaś niewyobrażalne zmęczenie. Pożegnawszy wychowawców oraz pozostałych przy ognisku, wróciłaś do swojego domku. Odłożyłaś ubrania Sehun'a na szafkę i całkowicie ubrana usiadłaś w fotelu stojącym nieopodal drzwi. Sennie oparłaś głowę o szybę. Nim upłynął kwadrans, już spałaś.
 Obudziło cie przeraźliwe łomotanie. Szybko je rozpoznałaś. Zerwawszy się, podskoczyłaś ku klamce. Gdy otworzyłaś drzwi, zobaczyłaś swojego przyjaciela. W jego oczach malowało się niemalże zwierzęce przerażenie.
 - Co się stało? - zapytałaś zaniepokojona.
 - To ja się pytam, co się stało! - ścisnął twoje ramiona i wepchnął do pokoju. Stopą zatrzasnął drzwi, a ty zauważyłaś, że ramiona, nogi, włosy oraz tors miał jeszcze mokre. Zmierzył cię wzrokiem. - Dlaczego nie otwierałaś?
 - Przepraszam, przysnęłam. - patrzyłaś jak odetchnął z ulgą. Uśmiechnął się, rozluźniając uścisk. Opuścił ręce wzdłuż ciała. - I jak było?
 - Fajnie. - przewrócił oczami. - Ale woda jak zwykle lodowata. Myślałem, że utonę. - zachichotał.
 - Zmęczony? - uniosłaś brwi. Pokręcił głową przecząco. - Oddam ci ubrania. - chciałaś podejść do szafki, lecz zatrzymał cię chwytem za nadgarstek.
 - [T.I.]? - uśmiechnął się delikatnie.
 - Tak? - spojrzałaś mu w oczy.
 - Nie słuchaj tego, co ona mówi. - odgarnął ci włosy z oczu. - To wszystko nieprawda, po prostu ci zazdrości, bo jesteś piękna.
 - Sehun? - przygryzłaś dolną wargę.
 - Hmm?
 - Podobam ci się? - poczułaś rumieniec palący cię w policzki. Chłopak otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale ostatecznie je zamknął. Objął twoją twarz dłońmi i się pochylił.
 - Powiedz, jeżeli mam przestać. - szepnął. Ostrożnie pokręciłaś głową.
 Moment później poczułaś aksamitne wargi Sehun'a na swoich. Ten pocałunek usunął grunt spod twoich stóp i pokrył gwiazdkami wnętrza powiek. Momentalnie poczułaś się jakby odurzona, a zarazem chorobliwie szczęśliwa. Przyciągnęłaś chłopaka mocniej do siebie, lecz on nie ruszył się ani o centymetr. Zamiast tego odsunął się, rozłączając wasze usta. Zrobiłaś krok w tył, pełna poczucia winy. Potarłaś dłonią dolną wargę. Tam, gdzie dosłownie przed chwilą był Sehun.
 - Przepraszam. - powiedział. Zmierzyłaś go wzrokiem.
 - To było... - zaczęłaś.
 - ...niesamowite. - uśmiechnął się, lecz chwilę później jakby oprzytomniał. - Znaczy, przynajmniej dla mnie.
 - Sehun... - zaczęłaś.
 - Tak, wiem. - zacisnął wargi. - Nie powinniśmy.
 - Nie chcę, żebyś z nią był. - powiedziałaś.
 - A chcesz być ze mną? - uniósł kąciki ust ku górze. Nieśmiało pokiwałaś głową.
 - Jesteś jej coś winien? - zapytałaś drugi raz tego dnia.
 - Powiem ci później, dobrze? - oblizał wargi. - Kiedy nie będę śmierdział wodą z jeziora.
 - Dobrze.
 Podałaś mu ubrania i ruszyliście do drzwi, trzymając się za ręce. Przyglądałaś się chłopakowi wychodzącemu za próg, myśląc, kiedy wrócą twoje tymczasowe współlokatorki.
 Momentalnie stanęłaś jak wryta, po czym zakryłaś usta dłonią. O drzewo nieopodal, odległe może o dwadzieścia pięć metrów, opierała się dziewczyna Sehun'a. Nie była sama. Bynajmniej, możliwe, że właśnie wtedy odbierała dziewictwo jednemu spośród twoich klasowych kolegów. Miałaś ochotę podejść i ją rozszarpać, jednak doskonale wiedziałaś o znikomym powodzeniu swojej misji. Złapałaś swojego "przyjaciela" za przedramię, próbując wciągnąć go z powrotem do domku.
 - Gołąbeczki. - powiedział pod nosem, zupełnie jakby nie czuł twojego uścisku. O dziwo się uśmiechał.
 - Sehun... - zaczęłaś. Nie chciałaś, żeby na to patrzył. Obojętnie czy ją kochał czy nie. Raczej nikt nie chciałby oglądać stosunku seksualnego osoby, której się w mniejszym lub większym stopniu ufało.
 - Nic się nie stało. - odwrócił się przodem do ciebie. - Jutro z nią porozmawiam.
 - Okej. - uśmiechnęłaś się.
 - Miłych snów. - czule pogładził twój policzek i na moment złączył wasze wargi.
 W ciemności dostrzegłaś jedynie fragmenty białej skóry oświetlonej blaskiem księżyca. Oh Se Hun oddalał się, bosymi stopami burząc harmonię sosnowych igieł, którymi usłane było podłoże.
 Obudziły cię promienie słońca buńczucznie wdzierające się przez okno. Niechętnie zsunęłaś swoje ciało z łóżka. Doskonale wiedziałaś, że dzisiejszy dzień będzie stał pod znakiem odchorowywania wczorajszego wieczoru.
 Nałożywszy ubrania, przez chwilę przyglądałaś się jeszcze śpiącym współlokatorkom. Zastanawiałaś się, jak mocno zabalowały poprzedniej nocy. Nieważne jak, tak czy inaczej nie wstaną zbyt prędko. Zachęcona chwilą samotności, udałaś się na spacer nad samą wodę.
 Spędziłaś już jakieś pół godziny brodząc patykiem w mokrym piasku, zanim go zobaczyłaś. Na głowie miał słomkowy kapelusz, przez co nie widziałaś jego włosów. Znów był boso, a w dłoni trzymał wędkę. Mogłaś się mylić, ale właśnie nadziewał robaka haczykiem. Ciekawa byłaś, od jak dawna tam był, czy spał tej nocy i, w końcu, czy już rozmawiał ze swoją dziewczyną. Jeżeli tak, co jej powiedział?
 - [T.I.]! - usłyszałaś znajomy głos za plecami. Odwróciłaś się niechętnie, kątem oka widząc Sehun'a robiącego to samo.
 Przed sobą miałaś niewysoką Azjatkę. Naszła cię niewybaczalnie zła ochota na pytanie, czy jej wczorajszy partner dobrze się pieprzył. Uśmiechnęłaś się kwaśno.
 - Tak? - uniosłaś brwi.
 - Widziałaś gdzieś Sehun'a? - skrzyżowała dłonie pod biustem.
 - Tam jest. - odwróciłaś głowę i wskazałaś miejsce palcem, lecz chłopaka już tam nie było. Właśnie biegł drewnianym pomostem w waszym kierunku, cicho jak gepard.
 - Właściwie to mam sprawę do ciebie. - zmarszczyła czoło.
 - Jeśli... - zaczęłaś, lecz natychmiast zostałaś uciszona.
 - Trzymaj się od niego z daleka. - zerknęła w bok. - Widzę, że właśnie tu idzie... Tej rozmowy nie było, jasne? Zwyczajnie trzymaj się na dystans. Wmów mu chorobę, cokolwiek.
 - Nie ma mowy. - pokręciłaś głową.
 Naraz poczułaś, że Sehun obejmuje cię w pasie i obdarowuje pocałunkiem. Prosto w usta. Później usłyszałaś jedynie dziewczynę twojego przyjaciela łapczywie łapiącą powietrze.
 - Co to ma znaczyć?! - krzyknęła chyba całą parą swoich płuc.
 - Dobrze ci było wczoraj? - rzucił chłopak.
 - Nie wiem o czym mówisz. - zmarszczyła brwi.
 - Ale ja wiem doskonale. - uśmiechnął się szyderczo. - Dobrze ci było?!
 - Lepiej niż z tobą! - dziewczyna oparła ręce na biodrach. Z każdą jej wypowiedzią dowiadywałaś się czegoś nowego. - Ale, jak widać, ty też nie próżnowałeś.
 - Wiesz co, ja mogę kłamać, mogę oszukiwać, ale nigdy w życiu nie zrobiłbym drugiej osobie takiego świństwa... - kopnął niewielką kupkę kamieni walających się pośród piasku.
 - Teraz udajesz świętego?! - Koreanka wyglądała, jakby zaraz miała go pobić. - Myślałeś, że nie wiem, co o niej wypisywałeś w tym swoim pieprzonym zeszycie?! Nikomu nigdy nie dawałeś go do ręki, żeby na jaw nie wyszły twoje chore sekrety.
 - Jakim zeszycie? - zdziwiłaś się, puszczając dłoń Sehun'a.
 - Po milion razy pisał, że cię kocha! - zrobiła gest rwania włosów z głowy. - Jak możesz być tak cholernie głupia?!
 - Przymknij się, proszę. - powiedział chłopak nadzwyczajnie spokojnym tonem. - Właściwie to dzisiaj już tylko chciałem z tobą zerwać. Jesteś wolna, kochanie.
 - Nienawidzę cię! - wykrzyknęła. Poczułaś się tak, jakbyś miała ogłuchnąć. Naraz zrobiłaś się głodna i zachciało ci się wymiotować. Uśmiechnęłaś się prawie nieprzytomnie. - Źle się czujesz?
 - Nie. - byłaś zaskoczona nagle przerwanym wybuchem złości.
 Potarłaś oczy dłońmi, a gdy je otworzyłaś, kilkakrotnie zamrugawszy powiekami, dziewczyny już nie było. Obok stał Sehun, który pochylał się nad tobą lekko zaniepokojony.
 - Wszystko w porządku? - poczułaś jego rękę wracającą na swoje miejsce - wokół twojej talii.
 - Łatwo ci poszło. - przewróciłaś oczyma.
 - Nic nadzwyczajnego po tym, co wczoraj widziałem.
 - O jakim zeszycie ona mówiła? - uśmiechnęłaś się pogodnie.
 - Nie wiem, czy mogę ci go pokazać. - zawahał się. - Mogłabyś mnie uznać za kogoś niepoczytalnego.
 - Od jak dawna mnie kochasz?
 - Jakiś czas. - uśmiechnął się, oczami przeczesując równoległy brzeg jeziora.
 - Proszę. - zrobiłaś uroczą minkę, nadymając policzki. Sehun przyciągnął cię do siebie i złączył wasze usta namiętnym pocałunkiem. Poruszaliście ustami w rytmie bijących serc, teraz właściwie jednostajnie. Wplotłaś dłoń w jego piękne włosy, czym nie pozwoliłaś mu się odsunąć ani o centymetr. Poczułaś język chłopaka pieszczący twoją górną wargę, niemal błagający o bilet wstępu do środka. Spełniłaś niemą prośbę, prawie od razu ciesząc się przyjemnym masażem podniebienia. Zachichotałaś i z braku tchu przerwałaś pocałunek.
 - Zabierasz mi oddech. - powiedziałaś, na co chłopak się zaśmiał.
 - Mogę jeszcze więcej. - uniósł brwi, zalotnie oblizując wargi. - Chcesz zobaczyć?
 - Naucz mnie łowić ryby.
 Pociągnęłaś go za rękę z powrotem w kierunku pomostu.


Ostatnio to ja w ogóle nie wiem, co się ze mną dzieje ;P ;) Mam jakąś taką dziwną pisarską wenę, że najchętniej to cały dzień bym siedziała i pisała ;D Z korzyścią dla Was mam nadzieję xD Trochę dzisiaj popracowałam nad "przyszłymi" scenariuszami na tego bloga. Od razu mogę powiedzieć, że będzie się działo! ;D I tak z góry zapytam: Kochane oglądała któraś z Was dzisiaj mistrzostwa Azji (tak, chodzi mi o finał Korea Południowa - Australia). I jak tam, zadowolone z wyniku? ;) Bo moim zdaniem Koreańczycy dużo bardziej zasłużyli na mistrzostwo, ale to jest tylko moja opinia xD ;) Mam nadzieję, że scenariusz będzie Wam się podobał, jak już zapewne wiecie, następny jest +18 (od razu zdradzę, że Tao ;D), a później długo oczekiwany Luhan ;P Nie martwcie się, z Krisem też coś wyskrobałam ;) A teraz miłego czytania. Komentujcie, subskrybujcie, polecajcie i cieszcie się sobotnim wieczorem ;) Kocham ;*



środa, 28 stycznia 2015

#29 Kai


 Z uśmiechem otworzyłaś kopertę, którą twoja mama zostawiła na stole. Uczucie zniecierpliwienia pojawiło się już, gdy dostrzegłaś adres nadawcy. Szybko zabrałaś się do rozkładania zwiniętej kartki papieru ukrytej w środku.
 Ostatni rok szkoły średniej dobiegał końca. Nadeszła pora wysyłania odwiecznie znienawidzonych aplikacji uniwersyteckich. Miałaś dobre oceny, więc nikogo nie zaskoczyłaś, kiedy nadesłałaś podanie jednej spośród najlepszych krajowych uczelni. Marzyłaś o niej od dawna i nawet, jeżeli mieli odprawić cię z kwitkiem, byłabyś dumna, że ktokolwiek stamtąd się odezwał. Właściwie, nie zastanawiałabyś się ani chwili jeżeli przyszłoby ci wyjechać, lecz istniało jedno "ale"...
 Kai. To imię odbijało się echem w twojej głowie podczas czytania listu. Byliście razem już ponad dwanaście miesięcy. Studiował na miejscowej uczelni, popołudniami zazwyczaj pracował. Każdego dnia coraz mocniej go kochałaś. Tylko wasza miłość trzymała cię tutaj. Zdawałaś sobie sprawę, że nie mógłby wyjechać. Nie przeżyłabyś, jeżeli mielibyście się rozstać, ale świadomość o odciąganiu chłopaka od rodzinnego miasta zdawała ci się okropna. Jongin nic nie wiedział. Nie pisnęłaś ani słówka, gdy wysyłałaś podanie do college'u. Nie chciałaś denerwować ukochanego. Mimo wszystko też bałaś się, bo...
 - I? - wszelkie rozmyślania przerwał lekko niecierpliwy głos twojej mamy. - Masz łzy w oczach. Co się stało?
 - Przyjęli mnie... - pisnęłaś cichutko.
 - Nie cieszysz się? - zamiast okazywać radość, kobieta wyglądała na zaniepokojoną.
 - Nie wiem co się przed chwilą stało... - uśmiechnęłaś się z niedowierzaniem. - Dostałam się, prawda?
 - Tak! - radośnie wykrzyknęła twoja rodzicielka. Podbiegłaś ku niej, trzymając wyciągnięte ręce, gotowa ją przytulić, jednak powstrzymała cię jednym gestem. - Na co czekasz?! Idź po szampana!
 - Mamo... - jęknęłaś, ze łzami szczęścia w oczach.
 - Co: "mamo"? - rozłożyła ręce. - Świętujemy! Ja zadzwonię po Kai'a.
 - Nie, proszę. - nagle stanęłaś jak wryta.
 - Nie mów mi, że on nic nie wie. - zmarszczyła czoło. Emocje opadły równie szybko, co się pojawiły. Milczałaś. Za nic nie będziesz mogła dzisiaj świętować, coś tak czułaś. - [T.I.], powiedz coś. - W głosie matki słychać było zniecierpliwienie.
 - Nie. - pokręciłaś głową.
 - Powiesz mu? - uniosła brwi.
 - Będę musiała. - westchnęłaś.
 - Idź po szampana. - puściła do ciebie perskie oko. - Porozmawiamy o tym, dobrze?
 Mimo alkoholu zawartego w trunku, nie miałaś ochoty się zwierzać. Poszłaś spać wcześnie, bez jakiejkolwiek kolacji. Usnęłaś szybko, a żadne senne marzenia nie przychodziły. Rano obudziłaś się z myślą, że zrobiłaś coś złego. Zerknąwszy, jak co rano, na wyświetlacz swojej komórki, dostrzegłaś siedem nieodebranych połączeń od Jongina. Wstałaś, nie oddzwaniając ani razu.
 - Za rok, będziemy już tylko ty i ja. - szepnął chłopak. Leżałaś na jego klatce piersiowej zakrytej tylko cienkim materiałem czarnej koszulki bez rękawów. Pachniał nieco drażniącą wonią potu. Nic dziwnego, w końcu zaledwie przed chwilą przestał tańczyć. Uśmiechnęłaś się, chociaż tak naprawdę twoje tętno przyspieszyło.
 Wylegiwaliście się na podłodze studia tanecznego, gdzie pracował popołudniami. Tego wieczora postanowiłaś zrobić mu niespodziankę.
 - A nie myślisz czasami, że to wszystko jest nie do końca tym, czego chciałeś? - zaczęłaś niepewnie.
 - To jest dokładnie to, czego chciałem. - uśmiechnął się. Trzymał ręce pod głową, błądząc wzrokiem po suficie.
 - Nie myślałeś o wyjeździe?
 - Ale dlaczego miałbym uciekać, skoro jest mi tutaj dobrze? - parsknął cicho. Moment później podniósł się do siadu i ujął twoją twarz w obie dłonie. - Za rok będziemy studiować razem. - zmienił ton na nieco poważniejszy. - Zaczniemy nowe życie, będziemy widywać się codziennie... Tak, jak sobie wymarzyliśmy. - niespodziewanie cię pocałował. Dotyk jego warg był jak zwykle przyjemny, jednak wzmógł ciągle narastające w tobie  poczucie winy. Przerwałaś pocałunek.
 - Złożyłam papiery gdzieś indziej. - powiedziałaś, starając się zachować spokój. Kai uśmiechnął się, jednak zauważyłaś, że posmutniał.
 - Dokąd? - zapytał cicho.
 - University of Busan... - powiedziałaś. - Dostałam się.
 - Będziesz musiała im odmówić. - stanął na nogi, delikatnie wysunąwszy się spod ciebie.
 - Ale ja chcę tam studiować. - również się podniosłaś.
 - Nie ma mowy. - nadal był spokojny, jednak jego głos powoli stawał się mniej delikatny. - Nigdzie nie pojedziesz.
 - Dlaczego mi zabraniasz?
 - Bo... - zawahał się. Jego twarz wyglądała tak, jakby momentalnie zmienił zdanie. - Dlaczego się tak upierasz?
 - Bo to moje marzenia. - nerwowo zagryzłaś wargę.
 - Myślałem, że mamy wspólne marzenia. - głośno wypuścił powietrze z ust.
 - Ale o tym myślałam od dziecka. - uparcie broniłaś swoich racji. - Jonginnie, proszę...
 - Nie nazywaj mnie tak. - jego słowa zabrzmiały dla ciebie jak siarczysty policzek. - Dlaczego wcześniej mi nie powiedziałaś?
 - Bałam się.
 - Czego? - w oczach swojego chłopaka zobaczyłaś niedowierzanie.
 - Że zaczniesz się zachowywać tak, jak teraz! - przewróciłaś oczami.
 - Nigdzie cię nie puszczę. - powiedział stanowczo. - Koniec tematu.
 - I tak pojadę... - burknęłaś cicho pod nosem. - Czy ci się to podoba, czy nie.
 - Co proszę? - uniósł brwi.
 - Nic takiego. - wzruszyłaś ramionami.
 - A może ty tam kogoś masz, co? - skrzyżował ręce na piersi. Wtedy wydawał się taki chłodny i, co najważniejsze, zupełnie obcy. - Dlatego chcesz tam tak bardzo jechać.
 - Nie bądź śmieszny.
 - Jak się nazywa? - jego ton stawał się coraz bardziej zjadliwy. - No, pochwal się.
 - Kai, dość.
 - Jak on ma na imię? - wycedził przez zęby. Poczułaś łzy powoli napływające do twoich oczu.
 - Przestań. - może ci się zdawało, ale przez chwilę twarz chłopaka zajaśniała smutkiem.
 - No co?! - westchnął żałośnie. - Chcę wiedzieć, ile facetów posuwa moją dziewczynę na boku...
 - Przegiąłeś. - słowa Jongin'a zabolały cię jak nóż wbity prosto w serce. Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale mu przerwałaś jednym gestem. - Najgorsze, co mogłeś zrobić, to oskarżyć mnie o coś takiego. Przepraszam, że chciałam być szczęśliwa. - zmierzyłaś go wzrokiem. - Właściwie, wolę być szczęśliwa tam, sama, niż nieszczęśliwa tutaj z tobą. Poza tym, kocham tylko...
 - Mnie? - wszedł ci w słowo. Chciałaś pokiwać głową, jednak się powstrzymałaś. - Jego? - uśmiechnął się kwaśno. Twarz mu buzowała gniewem. - Nieważne, jeżeli rzeczywiście pojedziesz.
 - Kai, wychodzę... - powiedziałaś, chociaż od każdej pojedynczej głoski dostawałaś mdłości.
 - Droga wolna. - prychnął.
 Opuściłaś pomieszczenie, nie mówiąc już nic. Zostawiłaś go samego w sali z lustrami. Chwilę później usłyszałaś krzyk. Agonalne, mrożące krew w żyłach wycie rozpaczy.
 Przez następnych parę dni żałowałaś każdego słowa, które wtedy powiedziałaś. Twój telefon milczał. Straciłaś jakąkolwiek ochotę, aby wyjść na zewnątrz. Mimo wszystko, ostatnią rzeczą, jaką zrobiłabyś było porzucenie swoich marzeń.
 Później nadszedł koniec roku szkolnego. Odebrałaś prawie idealne świadectwo. Pożegnałaś wieloletnich znajomych, czując w sercu ukłucie żalu. Wakacje spędziłaś pod znakiem sezonowej pracy oraz upragnionego wyjazdu do Hiszpanii. Brak czasu nie pozwalał ci dużo myśleć, dlaczego Jongin nie dzwonił, nie pisał. Mogłabyś przysiąc, że kilka razy go widziałaś, albo serce postanowiło robić sobie głupie żarty. Czasami przyłapywałaś samą siebie na bronieniu go. Próbowałaś zrozumieć, jak bardzo czuł się zdradzony. Z każdym dniem mijającego lata coraz bardziej za nim tęskniłaś, mimo każdego słowa, które wtedy usłyszałaś.
 Październik przyszedł niespodziewanie szybko. Nim się obejrzałaś, musiałaś spakować walizki i wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Ponad połowę swoich gratów zostawiłaś, poniekąd z braku miejsca, ale też dlatego, bo część spośród nich była prezentami od kogoś ważnego, kogo już nie spotykałaś. Zabrałaś jedynie kilka szpargałów, które pewnie i tak nigdy nie zostaną należycie wykorzystane. Nie mogłaś darować sobie pluszowej pandy, otrzymanej niegdyś od Kai'a. Ba, zajęła nawet honorowe miejsce w twojej walizce. Może kiedyś ją wyciągniesz, czy to przez roztargnienie, czy długo wyczekiwany przypływ odwagi. Będziesz mogła bez obaw się przytulić, może trochę tęskniąc mniej...
 Ostatniego dnia września zwlokłaś walizkę do korytarza swojego domu. Wcześniej muśnięciem dłoni pożegnałaś każdy, nawet najmniejszy, kąt. Zrozumiałaś, że pewnie nieprędko tutaj wrócisz, bo wybrałaś uniwersytet na drugim końcu Korei. Przyglądałaś się zdenerwowanej mamie naciągającej kurtkę, tamtego poranka panowała typowa jesienna pogoda, oraz tacie, gdy delikatnie wzruszony brał samochodowe kluczyki z komody. Ubrana, prawie gotowa do wyjścia, ściskając bilet lotniczy w dłoni, pomachałaś lodówce, która jakby zaciekawiona wyłaniała się zza rogu. Zamknęłaś drzwi, później oddawszy swoje klucze rodzicielce. Będzie tak, jakbym nigdy tutaj nie mieszkała, pomyślałaś, po czym wpakowałaś się do samochodu.
 Droga na lotnisko nie zajęła wam dużo. Wręcz przeciwnie, miałaś wrażenie, że szłaś terminalem zbyt wcześnie.
 Łzawe pożegnanie z rodzicami również minęło zaskakująco szybko. Wszyscy troje zdążyliście się rozpłakać, ale pocieszałaś ich faktem pozostania w kontakcie. Właśnie miałaś iść do punku odprawy, gdy mama cię zatrzymała:
 - Mamy dla ciebie prezent. - uśmiechnęła się przez jeszcze świeże łzy.
 - Żadnych prezentów. - uparcie pokręciłaś głową.
 - Jak go zobaczysz, zmienisz zdanie. - tata poklepał cię po ramieniu.
 - Co zobaczę? - z minuty na minutę czułaś coraz większe zdezorientowanie.
 - Odwróć się. - rodzice wymienili porozumiewawcze spojrzenia, lecz prawie natychmiast utkwili wzrok w czymś za twoimi plecami.
 Okręciłaś się na pięcie, lecz momentalnie poczułaś, że miękną ci nogi. Właściwie mogłaś, i spodziewałaś się, wszystkiego. Każdej, nawet najgłupszej rzeczy, ale nie tego. Uśmiechnęłaś się, zarazem robiąc krok w tył.
 Nie dalej jak trzy metry od ciebie stał on. Był piękny jak anioł, z tym swoim zawadiackim błyskiem w oczach. O lewe udo opierał walizkę, na ramionach miał plecak, a w ręce bukiet kwiatów - twoich ulubionych z resztą. Delikatnie się uśmiechał, ale wiedziałaś, że czekał na twoją reakcję. Wzruszył ramionami, gdy przeniosłaś wzrok z walizki na jego twarzy.
 Podeszłaś, zachowując około półmetrowy dystans, lecz Jongin nic sobie z tego nie robił. Bez zbędnych słów odłożył kwiaty gdzieś blisko swojego bagażu. Pocałował cię, zupełnie tak jakby to był wasz pierwszy pocałunek. Nawet nie pomyślałaś o tym, żeby go odepchnąć, zbyt mocno za nim tęskniłaś. Czułaś jego ciepły oddech i już wiedziałaś, że od życia nie śmiesz pragnąć ani kropelki niczego lepszego. Jeżeli coś lepszego niż Kai istnieje, oczywiście. Uśmiechnęłaś się, opierając swoje czoło o jego.
 - Kocham cię. - powiedział ledwie słyszalnie. - I przepraszam.
 Pokręciłaś głową z uśmiechem. W kącikach twoich oczu zamajaczyły łzy.
 - Byłem zły, bo chciałaś wyjechać beze mnie. - zmarszczył brwi. - Bo nie zapytałaś, czy chciałbym jechać z tobą. Wiem, że nie masz tam nikogo.
 - Jongin, jesteś idiotą. - uśmiechnęłaś się jeszcze szerzej.
 - Dostałem się na studia wieczorowe w Busan.
 - Jedziesz ze mną? - zapytałaś zaskoczona. Kai jedynie pokiwał głową, ale tobie to wystarczało.
 - Kocham cię. - powiedziałaś, jeszcze raz złączając wasze wargi.
 - Mam dla ciebie prezent. - sięgnął po bukiet kwiatów.
 - Czekaj. - zatrzymałaś go momentalnie.
 - Co się stało? - uniósł brwi, ciągle nie puszczając twojej talii.
 - Skąd wiedziałeś, że wylatuję akurat teraz? - zacisnęłaś usta.
 - Twoi rodzice mi trochę pomogli. - podjechał wzrokiem gdzieś ponad twoją twarz i się uśmiechnął. - Zdaje się, że bardzo mnie lubią.
 - Nie inaczej. - przewróciłaś oczami. Jongin ukradkiem zerknął na zegarek zapięty na przegubie.
 - Zaraz spóźnimy się na odprawę. - uśmiechnął się i wziął cię za rękę.
 Ostatecznie pożegnałaś się z rodzicami, tym razem płacząc jeszcze mocniej. Razem z ukochanym przeszłaś przez odprawę. Do wylotu mieliście jeszcze trochę czasu, więc rozmawialiście, dużo rozmawialiście.
 Parę godzin później siedzieliście obok siebie w samolocie. Jednak zasnęłaś, zanim zdążyliście wystartować. Mimo wszystko był to sen spokojny, bo, budząc się, znów go zobaczyłaś. Anioła z kwiatami na kolanach.

 Jeny, jak ja tu dawno nic nie dodawałam ;D Obecnie w zachodniopomorskim panują ferie zimowe, więc teraz mam trochę (a nawet więcej) czasu, żeby dodawać. Wiedzcie, że presji już nie ma. Mimo wszystko, dodając na tego bloga, czuję się jakbym wracała do domu. A pewnie wiecie, że dom jest tam, gdzie chcą, żebyś został dłużej ;) Komentujcie, obserwujcie, czerpcie przyjemność z czytania i trzymajcie się cieplutko <3 ;)