środa, 28 stycznia 2015

#29 Kai


 Z uśmiechem otworzyłaś kopertę, którą twoja mama zostawiła na stole. Uczucie zniecierpliwienia pojawiło się już, gdy dostrzegłaś adres nadawcy. Szybko zabrałaś się do rozkładania zwiniętej kartki papieru ukrytej w środku.
 Ostatni rok szkoły średniej dobiegał końca. Nadeszła pora wysyłania odwiecznie znienawidzonych aplikacji uniwersyteckich. Miałaś dobre oceny, więc nikogo nie zaskoczyłaś, kiedy nadesłałaś podanie jednej spośród najlepszych krajowych uczelni. Marzyłaś o niej od dawna i nawet, jeżeli mieli odprawić cię z kwitkiem, byłabyś dumna, że ktokolwiek stamtąd się odezwał. Właściwie, nie zastanawiałabyś się ani chwili jeżeli przyszłoby ci wyjechać, lecz istniało jedno "ale"...
 Kai. To imię odbijało się echem w twojej głowie podczas czytania listu. Byliście razem już ponad dwanaście miesięcy. Studiował na miejscowej uczelni, popołudniami zazwyczaj pracował. Każdego dnia coraz mocniej go kochałaś. Tylko wasza miłość trzymała cię tutaj. Zdawałaś sobie sprawę, że nie mógłby wyjechać. Nie przeżyłabyś, jeżeli mielibyście się rozstać, ale świadomość o odciąganiu chłopaka od rodzinnego miasta zdawała ci się okropna. Jongin nic nie wiedział. Nie pisnęłaś ani słówka, gdy wysyłałaś podanie do college'u. Nie chciałaś denerwować ukochanego. Mimo wszystko też bałaś się, bo...
 - I? - wszelkie rozmyślania przerwał lekko niecierpliwy głos twojej mamy. - Masz łzy w oczach. Co się stało?
 - Przyjęli mnie... - pisnęłaś cichutko.
 - Nie cieszysz się? - zamiast okazywać radość, kobieta wyglądała na zaniepokojoną.
 - Nie wiem co się przed chwilą stało... - uśmiechnęłaś się z niedowierzaniem. - Dostałam się, prawda?
 - Tak! - radośnie wykrzyknęła twoja rodzicielka. Podbiegłaś ku niej, trzymając wyciągnięte ręce, gotowa ją przytulić, jednak powstrzymała cię jednym gestem. - Na co czekasz?! Idź po szampana!
 - Mamo... - jęknęłaś, ze łzami szczęścia w oczach.
 - Co: "mamo"? - rozłożyła ręce. - Świętujemy! Ja zadzwonię po Kai'a.
 - Nie, proszę. - nagle stanęłaś jak wryta.
 - Nie mów mi, że on nic nie wie. - zmarszczyła czoło. Emocje opadły równie szybko, co się pojawiły. Milczałaś. Za nic nie będziesz mogła dzisiaj świętować, coś tak czułaś. - [T.I.], powiedz coś. - W głosie matki słychać było zniecierpliwienie.
 - Nie. - pokręciłaś głową.
 - Powiesz mu? - uniosła brwi.
 - Będę musiała. - westchnęłaś.
 - Idź po szampana. - puściła do ciebie perskie oko. - Porozmawiamy o tym, dobrze?
 Mimo alkoholu zawartego w trunku, nie miałaś ochoty się zwierzać. Poszłaś spać wcześnie, bez jakiejkolwiek kolacji. Usnęłaś szybko, a żadne senne marzenia nie przychodziły. Rano obudziłaś się z myślą, że zrobiłaś coś złego. Zerknąwszy, jak co rano, na wyświetlacz swojej komórki, dostrzegłaś siedem nieodebranych połączeń od Jongina. Wstałaś, nie oddzwaniając ani razu.
 - Za rok, będziemy już tylko ty i ja. - szepnął chłopak. Leżałaś na jego klatce piersiowej zakrytej tylko cienkim materiałem czarnej koszulki bez rękawów. Pachniał nieco drażniącą wonią potu. Nic dziwnego, w końcu zaledwie przed chwilą przestał tańczyć. Uśmiechnęłaś się, chociaż tak naprawdę twoje tętno przyspieszyło.
 Wylegiwaliście się na podłodze studia tanecznego, gdzie pracował popołudniami. Tego wieczora postanowiłaś zrobić mu niespodziankę.
 - A nie myślisz czasami, że to wszystko jest nie do końca tym, czego chciałeś? - zaczęłaś niepewnie.
 - To jest dokładnie to, czego chciałem. - uśmiechnął się. Trzymał ręce pod głową, błądząc wzrokiem po suficie.
 - Nie myślałeś o wyjeździe?
 - Ale dlaczego miałbym uciekać, skoro jest mi tutaj dobrze? - parsknął cicho. Moment później podniósł się do siadu i ujął twoją twarz w obie dłonie. - Za rok będziemy studiować razem. - zmienił ton na nieco poważniejszy. - Zaczniemy nowe życie, będziemy widywać się codziennie... Tak, jak sobie wymarzyliśmy. - niespodziewanie cię pocałował. Dotyk jego warg był jak zwykle przyjemny, jednak wzmógł ciągle narastające w tobie  poczucie winy. Przerwałaś pocałunek.
 - Złożyłam papiery gdzieś indziej. - powiedziałaś, starając się zachować spokój. Kai uśmiechnął się, jednak zauważyłaś, że posmutniał.
 - Dokąd? - zapytał cicho.
 - University of Busan... - powiedziałaś. - Dostałam się.
 - Będziesz musiała im odmówić. - stanął na nogi, delikatnie wysunąwszy się spod ciebie.
 - Ale ja chcę tam studiować. - również się podniosłaś.
 - Nie ma mowy. - nadal był spokojny, jednak jego głos powoli stawał się mniej delikatny. - Nigdzie nie pojedziesz.
 - Dlaczego mi zabraniasz?
 - Bo... - zawahał się. Jego twarz wyglądała tak, jakby momentalnie zmienił zdanie. - Dlaczego się tak upierasz?
 - Bo to moje marzenia. - nerwowo zagryzłaś wargę.
 - Myślałem, że mamy wspólne marzenia. - głośno wypuścił powietrze z ust.
 - Ale o tym myślałam od dziecka. - uparcie broniłaś swoich racji. - Jonginnie, proszę...
 - Nie nazywaj mnie tak. - jego słowa zabrzmiały dla ciebie jak siarczysty policzek. - Dlaczego wcześniej mi nie powiedziałaś?
 - Bałam się.
 - Czego? - w oczach swojego chłopaka zobaczyłaś niedowierzanie.
 - Że zaczniesz się zachowywać tak, jak teraz! - przewróciłaś oczami.
 - Nigdzie cię nie puszczę. - powiedział stanowczo. - Koniec tematu.
 - I tak pojadę... - burknęłaś cicho pod nosem. - Czy ci się to podoba, czy nie.
 - Co proszę? - uniósł brwi.
 - Nic takiego. - wzruszyłaś ramionami.
 - A może ty tam kogoś masz, co? - skrzyżował ręce na piersi. Wtedy wydawał się taki chłodny i, co najważniejsze, zupełnie obcy. - Dlatego chcesz tam tak bardzo jechać.
 - Nie bądź śmieszny.
 - Jak się nazywa? - jego ton stawał się coraz bardziej zjadliwy. - No, pochwal się.
 - Kai, dość.
 - Jak on ma na imię? - wycedził przez zęby. Poczułaś łzy powoli napływające do twoich oczu.
 - Przestań. - może ci się zdawało, ale przez chwilę twarz chłopaka zajaśniała smutkiem.
 - No co?! - westchnął żałośnie. - Chcę wiedzieć, ile facetów posuwa moją dziewczynę na boku...
 - Przegiąłeś. - słowa Jongin'a zabolały cię jak nóż wbity prosto w serce. Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale mu przerwałaś jednym gestem. - Najgorsze, co mogłeś zrobić, to oskarżyć mnie o coś takiego. Przepraszam, że chciałam być szczęśliwa. - zmierzyłaś go wzrokiem. - Właściwie, wolę być szczęśliwa tam, sama, niż nieszczęśliwa tutaj z tobą. Poza tym, kocham tylko...
 - Mnie? - wszedł ci w słowo. Chciałaś pokiwać głową, jednak się powstrzymałaś. - Jego? - uśmiechnął się kwaśno. Twarz mu buzowała gniewem. - Nieważne, jeżeli rzeczywiście pojedziesz.
 - Kai, wychodzę... - powiedziałaś, chociaż od każdej pojedynczej głoski dostawałaś mdłości.
 - Droga wolna. - prychnął.
 Opuściłaś pomieszczenie, nie mówiąc już nic. Zostawiłaś go samego w sali z lustrami. Chwilę później usłyszałaś krzyk. Agonalne, mrożące krew w żyłach wycie rozpaczy.
 Przez następnych parę dni żałowałaś każdego słowa, które wtedy powiedziałaś. Twój telefon milczał. Straciłaś jakąkolwiek ochotę, aby wyjść na zewnątrz. Mimo wszystko, ostatnią rzeczą, jaką zrobiłabyś było porzucenie swoich marzeń.
 Później nadszedł koniec roku szkolnego. Odebrałaś prawie idealne świadectwo. Pożegnałaś wieloletnich znajomych, czując w sercu ukłucie żalu. Wakacje spędziłaś pod znakiem sezonowej pracy oraz upragnionego wyjazdu do Hiszpanii. Brak czasu nie pozwalał ci dużo myśleć, dlaczego Jongin nie dzwonił, nie pisał. Mogłabyś przysiąc, że kilka razy go widziałaś, albo serce postanowiło robić sobie głupie żarty. Czasami przyłapywałaś samą siebie na bronieniu go. Próbowałaś zrozumieć, jak bardzo czuł się zdradzony. Z każdym dniem mijającego lata coraz bardziej za nim tęskniłaś, mimo każdego słowa, które wtedy usłyszałaś.
 Październik przyszedł niespodziewanie szybko. Nim się obejrzałaś, musiałaś spakować walizki i wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Ponad połowę swoich gratów zostawiłaś, poniekąd z braku miejsca, ale też dlatego, bo część spośród nich była prezentami od kogoś ważnego, kogo już nie spotykałaś. Zabrałaś jedynie kilka szpargałów, które pewnie i tak nigdy nie zostaną należycie wykorzystane. Nie mogłaś darować sobie pluszowej pandy, otrzymanej niegdyś od Kai'a. Ba, zajęła nawet honorowe miejsce w twojej walizce. Może kiedyś ją wyciągniesz, czy to przez roztargnienie, czy długo wyczekiwany przypływ odwagi. Będziesz mogła bez obaw się przytulić, może trochę tęskniąc mniej...
 Ostatniego dnia września zwlokłaś walizkę do korytarza swojego domu. Wcześniej muśnięciem dłoni pożegnałaś każdy, nawet najmniejszy, kąt. Zrozumiałaś, że pewnie nieprędko tutaj wrócisz, bo wybrałaś uniwersytet na drugim końcu Korei. Przyglądałaś się zdenerwowanej mamie naciągającej kurtkę, tamtego poranka panowała typowa jesienna pogoda, oraz tacie, gdy delikatnie wzruszony brał samochodowe kluczyki z komody. Ubrana, prawie gotowa do wyjścia, ściskając bilet lotniczy w dłoni, pomachałaś lodówce, która jakby zaciekawiona wyłaniała się zza rogu. Zamknęłaś drzwi, później oddawszy swoje klucze rodzicielce. Będzie tak, jakbym nigdy tutaj nie mieszkała, pomyślałaś, po czym wpakowałaś się do samochodu.
 Droga na lotnisko nie zajęła wam dużo. Wręcz przeciwnie, miałaś wrażenie, że szłaś terminalem zbyt wcześnie.
 Łzawe pożegnanie z rodzicami również minęło zaskakująco szybko. Wszyscy troje zdążyliście się rozpłakać, ale pocieszałaś ich faktem pozostania w kontakcie. Właśnie miałaś iść do punku odprawy, gdy mama cię zatrzymała:
 - Mamy dla ciebie prezent. - uśmiechnęła się przez jeszcze świeże łzy.
 - Żadnych prezentów. - uparcie pokręciłaś głową.
 - Jak go zobaczysz, zmienisz zdanie. - tata poklepał cię po ramieniu.
 - Co zobaczę? - z minuty na minutę czułaś coraz większe zdezorientowanie.
 - Odwróć się. - rodzice wymienili porozumiewawcze spojrzenia, lecz prawie natychmiast utkwili wzrok w czymś za twoimi plecami.
 Okręciłaś się na pięcie, lecz momentalnie poczułaś, że miękną ci nogi. Właściwie mogłaś, i spodziewałaś się, wszystkiego. Każdej, nawet najgłupszej rzeczy, ale nie tego. Uśmiechnęłaś się, zarazem robiąc krok w tył.
 Nie dalej jak trzy metry od ciebie stał on. Był piękny jak anioł, z tym swoim zawadiackim błyskiem w oczach. O lewe udo opierał walizkę, na ramionach miał plecak, a w ręce bukiet kwiatów - twoich ulubionych z resztą. Delikatnie się uśmiechał, ale wiedziałaś, że czekał na twoją reakcję. Wzruszył ramionami, gdy przeniosłaś wzrok z walizki na jego twarzy.
 Podeszłaś, zachowując około półmetrowy dystans, lecz Jongin nic sobie z tego nie robił. Bez zbędnych słów odłożył kwiaty gdzieś blisko swojego bagażu. Pocałował cię, zupełnie tak jakby to był wasz pierwszy pocałunek. Nawet nie pomyślałaś o tym, żeby go odepchnąć, zbyt mocno za nim tęskniłaś. Czułaś jego ciepły oddech i już wiedziałaś, że od życia nie śmiesz pragnąć ani kropelki niczego lepszego. Jeżeli coś lepszego niż Kai istnieje, oczywiście. Uśmiechnęłaś się, opierając swoje czoło o jego.
 - Kocham cię. - powiedział ledwie słyszalnie. - I przepraszam.
 Pokręciłaś głową z uśmiechem. W kącikach twoich oczu zamajaczyły łzy.
 - Byłem zły, bo chciałaś wyjechać beze mnie. - zmarszczył brwi. - Bo nie zapytałaś, czy chciałbym jechać z tobą. Wiem, że nie masz tam nikogo.
 - Jongin, jesteś idiotą. - uśmiechnęłaś się jeszcze szerzej.
 - Dostałem się na studia wieczorowe w Busan.
 - Jedziesz ze mną? - zapytałaś zaskoczona. Kai jedynie pokiwał głową, ale tobie to wystarczało.
 - Kocham cię. - powiedziałaś, jeszcze raz złączając wasze wargi.
 - Mam dla ciebie prezent. - sięgnął po bukiet kwiatów.
 - Czekaj. - zatrzymałaś go momentalnie.
 - Co się stało? - uniósł brwi, ciągle nie puszczając twojej talii.
 - Skąd wiedziałeś, że wylatuję akurat teraz? - zacisnęłaś usta.
 - Twoi rodzice mi trochę pomogli. - podjechał wzrokiem gdzieś ponad twoją twarz i się uśmiechnął. - Zdaje się, że bardzo mnie lubią.
 - Nie inaczej. - przewróciłaś oczami. Jongin ukradkiem zerknął na zegarek zapięty na przegubie.
 - Zaraz spóźnimy się na odprawę. - uśmiechnął się i wziął cię za rękę.
 Ostatecznie pożegnałaś się z rodzicami, tym razem płacząc jeszcze mocniej. Razem z ukochanym przeszłaś przez odprawę. Do wylotu mieliście jeszcze trochę czasu, więc rozmawialiście, dużo rozmawialiście.
 Parę godzin później siedzieliście obok siebie w samolocie. Jednak zasnęłaś, zanim zdążyliście wystartować. Mimo wszystko był to sen spokojny, bo, budząc się, znów go zobaczyłaś. Anioła z kwiatami na kolanach.

 Jeny, jak ja tu dawno nic nie dodawałam ;D Obecnie w zachodniopomorskim panują ferie zimowe, więc teraz mam trochę (a nawet więcej) czasu, żeby dodawać. Wiedzcie, że presji już nie ma. Mimo wszystko, dodając na tego bloga, czuję się jakbym wracała do domu. A pewnie wiecie, że dom jest tam, gdzie chcą, żebyś został dłużej ;) Komentujcie, obserwujcie, czerpcie przyjemność z czytania i trzymajcie się cieplutko <3 ;)





10 komentarzy:

  1. To jest przepiękne ^_^ Uwielbiam Twój styl pisania :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeeej! Wróciłaś! <3 Tęskniłam za Tobą i Twoimi scenariuszami i bardzo się cieszę, że znów będę mogła je czytać :) Co do opowiadania - piękna, wzruszająca i z cudownym zakończeniem historia :) Teraz mogę iść spać, hihi <3
    Weny, powodzenia i pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu nawet nie wiesz jak się cieszę że wróciłaś ,codziennie zaglądałam na bloga bo nie mogłam się doczekać kiedy coś dodasz :) Ten scenariusz był piękny *~* Mam nadzieję że następny pojawi się szybciej :* Pozdrawiam :) <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja reakcja jest podobna jak powyżej. Jestem strasznie szczęśliwa z tego powodu, że wróciłaś. To jest cudowne, takie słodkie.. Podoba mi się. Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak się cieszę z Twojego powrotu! Bardzo się zasmuciłam, gdy weszłam na bloga i zobaczyłam wiadomość o usunięciu lub zmianie adresu!
    Już myślałam, że to koniec :((
    A co do scenariusza..
    Piękny, piękny i jeszcze raz piękny! Mieć takiego cudownego chłopaka :/ marzenie! Dzięki Twoim stylu pisania, możemy poczuć się jak bohaterki!
    Życzę weny! Nie zostawiaj nas nigdy! :*
    Saranghae~! <3
    ~Mary

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem taka szczęśliwa że dodałaś kolejny scenariusz! Już myślałam że nie wrócisz do nas i wtedy by było bardzo smutno bo to jest mój ulubiony blog <3 Więc czekam na kolejne twoje wspaniałe opowiadania i oby były jeszcze dłuższe i takie wspaniałe jaki są do teraz <3 I tęsknie z tymi twoimi +18 mam nadzieje że się jeszcze pojawi ^^ Życzę dużo weny i pozdrawiam LOVE :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej bardzo fajnie piszesz a wiem co mówie sama prowadze bloga.
    Imaginesaboutexo.blogspot.pl
    Macie tu link jakbyście chcieli poczytać.
    P S jakbyście jeszcze zostawili komentarz było by już ekstra :D

    OdpowiedzUsuń
  8. yah! jongini <3 jesteś boska uwielbiam twoje dzieła i to w dodatku z Kai'em ^^ mam nadzieje, że nadal bedziesz pisac i zachwycać nasz swoją twórczością ^^ Fighting! I życze weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. O jacie <3 Tak się cieszę ze nie zrezygnowałaś z pisania tych świetnych scenariuszy! Ahh taki genialny i cudowny jest ten scenariusz i czekam czekam na następne! I wiedz że ja kocham twojego bloga

    OdpowiedzUsuń
  10. Ohhhh tak bardzo bym chciała następny twój genialny scenariusz! Mam nadzieje że szybko wrócisz :3 Pozdrawiam i życze weny

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie zachęcam do komentowania ;)