sobota, 29 marca 2014

#12 D.O.


 -Sehunnie,proszę...-powiedziałaś i usadowiłaś się chłopakowi na kolanach.
 -Zachowujesz się jak dziecko,[T.I.]...-karcił cię wzrokiem,jednak widziałaś,że uśmiechał się pod nosem.
 -Musisz mnie tam zabrać.-obejmowałaś go za szyję,przyglądając się jak wyłącza laptopa.-Mam coś dla niego. Zrobiłam prezent.
 -Nie ma mowy.-Koreańczyk chciał zrzucić twoją drobną sylwetkę z siebie,jednak starał się tak naprawdę po nic.-Jest zbyt przygnębiony. Przecież dopiero co został zoperowany.
 -Dzięki mnie będzie zdrowszy.-uśmiechnęłaś się.-Tak,jak ty,gdy byłeś chory.
 -Nie dasz mi spokoju,prawda?-przewrócił oczami. Już wiedziałaś,że się złamał.
 -Nie.-odsłoniłaś zęby jeszcze szerzej.
 -No,dobrze...-westchnął,cicho powarkując.
 -Kiedy?-zsunęłaś mu się z kolan i postawiłaś stopy na zimnych kuchennych kafelkach.
 -Do pokoju,natychmiast.-zażartował,przez co złapałaś się pod boki.
 -Wyganiasz mnie w moim własnym domu?-uniosłaś brew.-Powinieneś być teraz u Kyungsoo...
 -Wiem,ale jestem z tobą.-splótł ręce na piersi.-Zgodziłem się zabrać cię do niego. Zadowolona?
 -Bardzo,Sehun.-uśmiechnęłaś się.-Przeogromnie.
 -To rusz się po Monopoly,bo mam ochotę wygrać kolejny raz.-pomieszczenie wypełniło się dźwięcznym śmiechem chłopaka. Ruszyłaś w kierunku sypialni,aby zabrać waszą ulubioną grę...
 Kilka tygodni temu świat obiegła informacja,że D.O. Kyungsoo robi sobie tymczasową przerwę od śpiewania. Wytwórnia oczywiście przygotowała odpowiednią historyjkę,która należycie wyżywiła wszystkich zbytnio ciekawskich. Koreańczyk miał nagrywać nową dramę,czemu oddawał się tak szczerze,iż nie starczało mu czasu na zespół. Każde pojedyncze słowo było nieprawdą,a tobie udało się ją poznać tylko dlatego,bo Sehun cię lubił. Jakiś czas temu D.O. nabawił się infekcji gardła. Najmłodszy opowiadał,że z początku wszyscy myśleli o tym,jakby nic się nie stało. Jednak później chłopak kilkakrotnie tracił głos w regularnych odstępach,między kolejnymi szwankowaniami mowy. Ostatni raz zaśpiewał miesiąc temu podczas nagrywania nowej płyty. Wtedy całemu światu dawał wszystko,co miał najlepsze i nagle,po prostu zamilkł. Niczym ptak ze złamanym skrzydłem,który nie może latać...
 Dopiero Kai zdecydował się zabrać go do lekarza. Cała akcja została przeprowadzona w sekrecie. Nikt nie chciał rozzłościć ludzi z wytwórni. Braku wokalu Kyungsoo przecież nie dałoby się wytłumaczyć tak szybko. Doktor orzekł najgorszą możliwą diagnozę. Każdy wiedział,co miało się na rzeczy. Jeśli Koreańczyk dalej katowałby się,jak to robił dotychczas,mógł już pożegnać się ze śpiewaniem,bo prędzej,czy później jego struny głosowe nie wytrzymają. Jedynym wyjściem okazał się zabieg. I tak trzeba było go wykonać koniecznie,więc okłamywanie całego SM po kilku tygodniach spełzło na niczym. Managerzy wściekli się,programy telewizyjne zostały odwołane,jednak wtedy liczyło się tylko dobro chłopaka. Złość minęła,a D.O. hospitalizowano. Operacja przebiegła pomyślnie,rany goiły się należycie,jednak Azjata się załamał. Nie wiadomo,czy przez strach,a może z powodu wizji przeszłości. Możliwe,że po jego głowie krążyły obrazy typu: "Dlaczego zareagowali dopiero teraz?". Sehun opowiadał ci o nim. Czuł się tak źle,a tobie było przykro. To wystarczyło,żebyś chciała zobaczyć Kyungsoo,choćby nie wiem,co...
 Zatrzasnąwszy drzwi za wychodzącym przyjacielem,zadowolona rzuciłaś się na kanapę w salonie. Ciągle nie mogłaś uwierzyć,czego dzisiaj dokonałaś. Męczyłaś go już szmat czasu,a on nareszcie się zgodził. Wcześniej nie pomagały błagania,ulubione jedzenie,wspólna gra w Monopoly,ani nawet dziecięce wspomnienia,którymi liczyłaś,że złamiesz Koreańczyka. Pewnie nareszcie zrozumiał,iż tak po prostu sobie nie odpuścisz. Nie powiedziałaś tego Sehun'owi,jednak miałaś trochę więcej powodów,dla których trzymałaś się swojego postanowienia.
 Najmłodszego znałaś od czasów,gdy oboje byliście niewielkimi dzieciakami. Dorastaliście razem. Ty patrzyłaś,jak chłopak się rozwija. On dumnie obserwował każdy twój sukces. Wspieraliście się nawzajem,przy czym namawiałaś go do wielu rzeczy. Takich,na które sam nigdy by się nie odważył. Między innymi przeszłaś z nim przez casting w SM. Później sprawy zaczęły się komplikować. Brakowało wam czasu,żeby się spotykać. Miałaś ten przywilej,że jako pierwsza dowiedziałaś się o powstaniu EXO. Zostałaś ich najwcześniejszą i najwierniejszą fanką. Do późna siedziałaś w studiu,gdy Sehun poprosił cię,byś ślęczała przy nagrywaniu takich hitów,jak Growl. Byłaś zajmowana rozmową przez każdego członka,oprócz D.O.,który,według twoich rozważań,tak czy siak miał gdzieś to,iż z nimi przebywałaś.
 Dzień,kiedy Koreańczyk zabrał cię do Kyungsoo pojawił się nagle. Wcześniej dużo razy pytałaś,głównie o datę. Niespodziewanie pewnego czwartku Sehun zapukał w drewniane drzwi twojego mieszkania. Na jedną komendę typu: "gotowa?" rzuconą przez najmłodszego,wystrzeliłaś niczym rakieta,żeby nałożyć buty. Z prędkością światła wciągnęłaś płaszcz i bez słowa zamknęłaś dom.
 -Nie zadawaj mu żadnych trudnych pytań,jasne?-upominał cię podczas jazdy samochodem.-Unikaj wszelkich rozweselających żartów,głupich min,pociesznych słówek,bo to przecież nie pomoże,zrozumiano?
 -Tak,tylko mam pytanie...-zniecierpliwiona,już od jakiegoś czasu nerwowo tupałaś nogą w usłaną wycieraczką podłogę.
 -Mhm?-Sehun uniósłszy brew,skupił się na prowadzeniu pojazdu.
 -Czy wy chcecie,żeby wyzdrowiał?-zamrugałaś oczami,przez co chłopak zaśmiał się cicho.
 -Chcemy.-uśmiechał się,jednak wyglądał na zbitego z tropu.-Dlaczego pytasz?
 -Mam go nie pocieszać. Nie pozwalacie mi sprawić,że się uśmiechnie.-westchnęłaś.-Czemu tak robicie?
 -Zachowujesz się,jakbyś mogła wszystko.-spojrzał w twoim kierunku,jak tatuś zauroczony osobowością swojego dziecka.-Opowiedziałbym ci kilka rzeczy,ale i tak każdy ma do mnie pretensje,że cię w to wciągnąłem...Może jeśli złapiecie ze sobą jakikolwiek kontakt,sam ci opowie.
 -Przepraszam,Sehunnie...-dopiero wtedy zrozumiałaś,ile problemów sprawiłaś mu swoją ciekawością oraz chęcią poznania Do Kyung Soo. Zawstydzona,spuściłaś głowę. Oboje mogliście wcale nie ruszać się z domu...
 -W porządku.-wyciągnął rękę,żeby pogłaskać cię po karku.-Dlatego nie chciałem,byś kiedykolwiek tutaj przyjechała...On nie życzył sobie kogokolwiek "z zewnątrz...
 -Nie mogłeś mi powiedzieć,prawda?-przeszedł cię dziwny dreszcz,gdyż zauważyłaś,że nieuchronnie zbliżacie się do szpitala.-Teraz wyjdę na idiotkę...
 -Jakby co,możemy sobie iść.-chłopak sprawnie wyminął samochód wlokący się przed wami.
 -Jasne,a wtedy D.O. będzie mnie nienawidził już zawsze...-nerwowo zacisnęłaś pięść.
 -Nie jest taki.-Sehun uśmiechnął się pocieszająco.-Każdego dnia dziękuje Bogu,za to,co dla niego robimy...
 -Mhm...-mruknęłaś,ciągle niepewna tego,czy naprawdę powinnaś go odwiedzać.
 -[T.I.],wierzę,że się polubicie.-powiedział,lecz ty tylko pokręciłaś głową.-Fakt,może zechciałaś poznać Kyungsoo w trochę nieodpowiednim momencie,ale poradzisz sobie...
 -Oby.-płytko odetchnęłaś,zauważając,iż najmłodszy zatrzymał samochód. Rozejrzałaś się dookoła,jednak nigdzie nie dostrzegłaś gmachu Szpitala. Posłałaś w kierunku towarzysza pytające spojrzenie.
 -Pomyślałem,że może chciałabyś trochę uspokoić oddech spacerem...-wzruszywszy ramionami,wyłączył silnik.
 -Dziękuję.-odetchnęłaś z ulgą. Szczęśliwie zyskałaś kilka minut leniwego chodzenia.
 Otworzyłaś drzwi od strony pasażera i wysiadłaś z auta. Nie czekając na Sehun'a,przeskoczyłaś przez krawężnik. Powolnie,krok po kroku,ruszyłaś chodnikiem. Nogi miałaś,jak cienkie zapałki. Tak bardzo kruche oraz niepewne. Ręce włożyłaś do kieszeni. Gdybyś upadła,nie zamortyzowałabyś się w żaden sposób. Słyszałaś tylko odgłosy ciężkich butów swojego towarzysza. Gdzieś obok przemykał cały ten zgiełk,gwar ulicy. Nagle poczułaś,jak ktoś zaczyna prowadzić cię pod ramię.
 -Kpisz sobie?-odezwał się dobrze ci znany,rozbawiony baryton.
 -Co?-potrząsnęłaś głową,w ruch wprawiając kosmyki swoich włosów,delikatnie unoszone wiatrem.
 -Przecież on nie gryzie...-nawet nie spojrzałaś na Sehun'a,jednak oczami wyobraźni widziałaś,jak robi tę swoją zniecierpliwioną minę.
 -Dobra...-powiedziałaś zrezygnowana. Nagle zatrzymałaś się. Zerknęłaś w kierunku samochodu,skąd oboje przyszliście.
 -Jeśli teraz zaczniesz zapierać się rękami i nogami,to wniosę cię tam siłą.-chrząknął znacząco. Nie miałaś innego wyjścia. Musiałaś iść,choćbyś nawet nie zamieniła z D.O. ani jednego słowa. Straciłaś rezon. Sama już nie wiedziałaś,czy tak naprawdę chcesz go zobaczyć. Mimo wszystko twoje sumienie wędrowało do szpitala. Byłaś fanką EXO,a pierwsze z zadań takiej osoby,to wspieranie swojego idola. Zwłaszcza,że Kyungsoo był ci ulubieńcem. Bałaś się jego reakcji,gdy cię zobaczy. Obawiałaś się dosłownie wszystkiego związanego z Koreańczykiem. On jako jedyny nigdy nie okazywał sympatii dla twojej osoby. W zasadzie,nawet nie wiedziałaś,czy kojarzył,jak masz na imię. Te i wiele innych rzeczy sprawiło,że podczas dalszego spaceru już nie odezwałaś się ani słowem.
 Powiedziałaś coś dopiero,gdy stałaś przed drzwiami do sali chłopaka. Nogi zaczęły ci się trząść,kiedy przekraczałaś granice oddziału. Teraz były niczym dwie osiki. Na plecach czułaś głaskającą je dłoń Sehuna,który przed odwiedzeniem D.O.,informował cię,jak masz się zachowywać. Twoim zdaniem zasady przebywania z Kyungsoo określono bardzo sztywno. Tak,jakby piosenkarz nigdy się nie uśmiechał,ani nawet nie mówił. Czy osoba,której operacja gardła się udała,zachowuje się w ten sposób? Chyba nie...
 -[T.I.],słuchasz mnie?-rozmyślania przerwał ci głęboki głos przyjaciela.
 -Tak.-uśmiechnęłaś się sztucznie.
 -Żadnych wzmianek o chorobie.-zacisnął usta.
 -Dlaczego?-uniosłaś brew.
 -Po prostu.-lekceważąco pokręcił głową. Ręką sięgnął do wewnętrznej kieszeni kurtki,którą założył tamtego dnia. Chwilę później w rękę wcisnął ci tabliczkę czekolady. Często widziałaś,jak D.O. ją pałaszował. To chyba jego ulubiona...
 -Gotowa?-wyprostował się,dłonią łapiąc za klamkę.
 -Bardziej już nie będę.-westchnęłaś i drzwi się otworzyły.
 Pobyt chłopaka w szpitalu wyobrażałaś sobie zupełnie inaczej. Oczekiwałaś kroplówek,zapachu przeróżnych chemikaliów,czy chociażby pikania urządzeń. Plus,co najważniejsze,spodziewałaś się,że będzie go bolało. Widok.,który zastałaś,zaskoczył cię. I to w największym tego słowa znaczeniu. D.O. wcale nie był do niczego podpięty. Siedział na łóżku,czytając książkę. Pokój bardziej przypominał apartament w czterogwiazdkowym hotelu,niż szpitalną salę. Może to głupie,ale zazdrościłaś EXO,że kurowali się pośród takiego luksusu.
 Zrobiłaś kilka kroków naprzód i przekroczyłaś próg. Usłyszałaś,jak Sehun zrobiwszy to samo,zatrzaskuje drzwi. Obrzucałaś wzrokiem każdy najmniejszy detal pomieszczenia. Twoje spojrzenie przykuła sterta listów oraz przeróżnych pakunków leżąca na podłodze w kącie. Zastanawiałaś się,czy ich fanki wiedzą,że Kyungsoo nawet nie przegląda prezentów od nich. Prychnąwszy cicho,zmieniłaś kierunek swojej trasy zwiedzania. Razem z Sehun'em skierowałaś się w stronę chłopaka.
 -Cześć,D.O...-najmłodszy pogłaskał go po włosach na powitanie.
 -Dlaczego ją tutaj przyprowadziłeś?-dopiero teraz odłożył książkę.-Przecież prosiłem...
 -Przepraszam.-zajął miejsce siedzące obok hospitalizowanego.-Ona tak nalegała.
 -Widać.-utkwił wzrok w czekoladzie,którą trzymałaś.
 -Proszę.-podałaś mu ją,jak za dotknięciem magicznej różdżki.
 -Chciała cię poznać.-Sehun uśmiechnął się.
 -Dopiero teraz,gdy...-może ci się zdawało,ale w głosie pobrzmiewała mu nutka rozczarowania.
 -Siadaj.-rozkazał twój przyjaciel,podsuwając krzesło stojące przy łóżku.
 -Jak się czujesz?-zajęłaś miejsce i znacznie przysunęłaś się do materacu.
 -To może ja zostawię was samych?-najmłodszy wstał. Natychmiast zręcznie znalazł się na końcu pokoju.
 -Nie na długo...-burknął Kyungsoo. Oboje odprowadziliście Sehun'a wzrokiem.
 Następne kilka minut było dla ciebie katorgą. Niezręczna cisza zapanowała na dobre i nic nie zwiastowało tego,że ktokolwiek się odezwie. Uratowała cię tabliczka czekolady,o której smak zapytałaś chłopaka. Tak zaczęliście rozmawiać. Z początku chłopak udzielał krótkich odpowiedzi. Osoba nieznająca go mogłaby pomyśleć,iż D.O. brakuje dobrych manier. Jednak później coś między wami pękło. Wtedy chłopak przypominał ci dziecko. Mówiliście do siebie spokojnie,ale ty przy każdym słowie przelewałaś na niego swoje niewypowiedziane uczucia. Nie powiedziałaś o tym ani zdania,lecz uświadomiłaś Kyungsoo,jak bardzo się martwiłaś,ile razy modliłaś się,żeby wydobrzał. Uśmiechałaś się,słuchając jego zabawnej opowieści,która przytrafiła mu się,gdy pewnego dnia wracał do domu z Sehun'em. Patrzyłaś Koreańczykowi w oczy i już nie dostrzegłaś ani kropelki chłodu między czekoladowymi tęczówkami. Gdy tłumaczył ci,dlaczego jeszcze nie otworzył prezentów od fanów,nie widziałaś go jako osoby mającej podług ciebie mieszane uczucia. Wtedy był D.O.,twoim ukochanym Do Kyung Soo.
 Tamtego dnia twój czas płynął niesamowicie szybko. Miałaś wrażenie,że ledwo Sehun zostawił was samych,a za chwilę już musiałaś stamtąd iść,bo niebo zaczęło się ściemniać. Pożegnałaś się z hospitalizowanym,który poprosił cię,abyś odwiedzała go częściej. Bez wahania się zgodziłaś i pocałunkiem w czoło życzyłaś mu dobrej nocy.
 Opuszczałaś szpital niemal biegiem. Doskonale wiedziałaś,że twój kot pewnie teraz umierał,gdyż zostawiłaś go samego pośród czterech ścian. Truchtem przemierzałaś drogę do windy. Nie mogłaś uwierzyć własnym oczom. Kiedy szłaś tędy z Sehun'em,korytarz świecił pustkami. Tylko gdzieniegdzie przemykały cicho pielęgniarki lub pojedynczy pacjenci spacerowali po oddziale. Mieliście tradycyjną swobodę przechodzenia,nikt nie utrudniał przemieszczania się.
 Teraz dręczyły cię wątpliwości,czy to rzeczywiście ten sam hall. Niespokojnie wodziłaś wzrokiem od jednej twarzy do następnej. Całe piętro nasączone było ludźmi z kamerami oraz mikrofonami. Zatrzymałaś się,nie chcąc zakłócić kadru kobiecie mówiącej coś w obiektyw aparatu. Znałaś stamtąd prawie wszystkich,pracowali dla przeróżnych portali plotkarskich. Rzadko widywano ich podczas robienia zdjęć,czy kręcenia materiałów,bo przeważnie wyręczały ich nadgorliwe fanki. Ostatnio,gdy wszyscy poznali prawdę o tym,dlaczego D.O. nie występuje,każdy chciał się dostać na oddział laryngologii. Nie wpuszczano fanek,to była zasada numer jeden. Reporterzy musieli mieć specjalną przepustkę,chociaż mieli znikome szanse na porozmawianie z kimkolwiek. Mimo tego czułaś się,jakby dzisiaj panowała tutaj happy hour i dopuszczono by nawet mordercę...
 Nagle poczułaś szarpnięcie za ramię. Gdybyś miała gorsze poczucie równowagi,pewnie przywaliłabyś o ziemię. Zamiast tego odwróciłaś się twarzą do "napastnika". Przed sobą zobaczyłaś drobną,skośnooką kobietę. Uśmiechała się życzliwie,jednak w jej oczach dostrzegłaś nutkę jadu kobry. Ledwie zdążyłaś otworzyć usta,żeby coś powiedzieć,a Koreanka chwyciła twój nadgarstek i odciągnęła cię nieco z pola widzenia pozostałych.
 -Byłaś u Do Kyung Soo,prawda?-zaczęła półgłosem,upewniwszy się,że nikt nie może was podsłuchać.
 -Tak.-wzruszyłaś ramionami.-Kim pani jest?
 -Dwa tysiące wonów wystarczy?-ręką chciała sięgnąć do kieszeni. Nagle zawahała się. Pewnie dlatego,bo wybałuszyłaś oczy,które wtedy przypominały latające spodki. Z niedowierzaniem pokręciłaś głową.-Nie chcesz?
 -Nie ma mowy...-złożyłaś ręce na piersi.
 -Nawet nie wiesz,czego potrzebuję.-burknęła coraz mniej zadowolona dziennikarka.
 -Więc o co chodzi?-nerwowo przestąpiłaś z nogi na nogę.
 -Porozmawiasz ze mną?-uśmiechnęła się,nie do końca łagodnie.
 -Dlaczego?-zrobiłaś krok w tył.
 -Chciałabym wiedzieć,co tam u naszego kochanego Kyungsoo.-ponownie sięgnęła po plik banknotów,lecz powstrzymałaś ją jednym gestem.
 -Nie pomogę,przykro mi.-poprawiłaś swoją torbę na ramieniu i ponownie zaczęłaś wędrówkę ku windzie.
 -Zapłacę dwa razy tyle!-niemal natychmiastowo usłyszałaś znajomy głos za sobą. Później tylko szarpnięcie odwróciło cię twarzą do rozmówczyni.
 -Nie.-powiedziałaś półgłosem.-Proszę mnie zostawić.
 -Na pewno?-uniosła brew,a ty kiwnęłaś głową.-Jak chcesz...Weź to chociaż,gdybyś zmieniła zdanie.
 Z kieszonki na piersi wydobyła wizytówkę,którą ci podała. Wcisnęłaś ją do jednej spośród skrytek w twojej kurtce. Miałaś tylko nadzieję,że wścibska kobieta się odczepi. Nawet przez chwilę nie pomyślałaś o tym,żeby ułatwić Koreance dziennikarskie zadanie. Kimkolwiek była,cokolwiek robiła,niech radzi sobie sama.
 Dotarłaś do domu znacznie później,niż planowałaś. Niebo już dawno spowiło się ciemnością. Zastanawiałaś się,czy Sehun wrócił,by dotrzymać Kyungsoo towarzystwa. Nie chciałaś myśleć,że ciemnooki chociaż na moment miałby zostać sam. Polubiłaś go. Może nawet aż za bardzo. Jedna rozmowa zupełnie ci wystarczyła,zatraciłaś się w nim całkowicie. Pragnęłaś rozweselać chłopaka cały dzień. Łaknęłaś tego koreańskiego uśmiechu. D.O. był niczym słońce. Półtorej godziny wystarczyło mu,żeby doprowadzić zazwyczaj spokojną ciebie do nieokiełznanego rechotu mnóstwo razy. Po prostu Kyungsoo to czarujący facet. Tak niesamowity,że myśli o nim rozgrzewały cię przez całą drogę powrotną.
 Od tego czasu odwiedzałaś chłopaka codziennie. Poznawaliście się coraz lepiej. Przynosiłaś ze sobą jego ulubione jedzenie,a on zaczął otwierać się,niczym rozszyfrowana księga. Znałaś powody całej afery,plotek na temat załamania Koreańczyka. Rzeczywiście był zdruzgotany. Jednak nie za sprawą przerwy od śpiewania. Wszyscy twierdzili,że bez obaw,pewnie znów będzie uświetniał koncerty EXO. Ale mimo wszystko D.O. zwierzył ci się,iż tak właściwie nie wie,czy wróci do pełni sił wokalnych. Dlatego bał się każdej kontroli lekarskiej. Obawiał się zamknąć oczy,bo gdy tak robił,widział twarze wszystkich zawiedzionych z jego powodu osób. Pocieszałaś go,kiedy smutny mówił,jak bardzo kiepsko się czuje,ponieważ nie dał im najlepszego. Tak dobrego,żeby ich zadowolić. Wokalnego pokazu sztucznych ogni.
 Każdy dzień również przyprawiał cię o załamanie. Chciałaś mu pomóc. Sprawić,by Kyungsoo uśmiechnął się chociaż na chwilę. Cała sprawa zostawiła ślad między przyjaźnią twoją,a Sehun'a. Nie potrafiłaś wyrzucić D.O. z głowy,więc jedyne,co mogłaś zrobić,to rozmowa. Chłopak przewijał się poprzez słowa,które wypowiadaliście ty i najmłodszy. Krzywdziłaś go. Tak bardzo jego bolało. Ale jak mogłaś skupić się na swoim przyjacielu,gdy ukochanemu chłopakowi działa się krzywda?
 -Już jestem.-powiedziałaś półgłosem,podchodząc do łóżka Koreańczyka.
 -Hej.-uśmiechnął się,po czym wyciągnął ręce,żeby cię przytulić. Padłszy mu w ramiona,zaciągałaś się zapachem jabłkowego szamponu.
 -Przyniosłam ci ulubioną czekoladę.-wyszeptałaś.
 -Wiesz przecież,że nie chodzi mi o prezenty.-odsunął się na długość wyciągniętych ramion.
 -Wiem.-spojrzałaś mu w oczy i odgarnęłaś włosy uporczywie do nich wpadające.-Musisz nabierać sił.
 -Przecież to robię.-przygryzł dolną wargę. Usiadłaś na skraju łóżka,ciągle trzymając go za ręce.
 -To nie takie proste,rozumiem.-pokręciłaś głową ze śmiechem.
 -Jest banalnie łatwe.-zaśmiał się.-Tylko bądź przy mnie. Taki mały bonus,o który proszę.dobrze?
 -Jasne.-czule pogłaskałaś Kyungsoo po wierzchu dłoni.-Ale wiesz,to...
 Chłopak przerwał ci w zasadzie tylko jednym ruchem. Mgnienie oka wystarczyło,żeby pokonał dzielące was centymetry,a następnie musnął swoimi wargami twoje. Z początku obdarzył ci usta kilkoma krótkimi pocałunkami,jednak później zamieniał je na znacznie dłuższe. Nie opierałaś się,przecież bardzo tego pragnęłaś. Każda fanka chciałaby przeżyć coś takiego ze swoim idolem. Stop. Kyungsoo już nie był tylko twoim ulubieńcem spośród EXO. Teraz już traktowałaś go,jak ukochanego chłopaka,z którym właśnie przeżywałaś najlepsze chwile swojego życia...
 Dzień,gdy D.O. cię pocałował zdecydowanie należał do najlepszych. Wtedy po raz pierwszy poczułaś,że jesteś mu potrzebna. Oczami wyobraźni widziałaś jedność,co przepływała pomiędzy wami. I chociaż nie byliście parą,wiedziałaś,iż to nie tylko przyjaźń. Dla niego mogłaś znieść wszystko. Właściwie,już wytrzymywałaś wiele. Uporczywa reporterka nie dawała ci spokoju,zaniedbałaś przyjaciół,a najgorsze przed tobą. Bo Sehun'a też jakby nie było...
 Mknęłaś korytarzami szpitala,niczym nimfa pośród bratnich leśnych zwierzątek. Ten dzień wyznaczał coś zupełnie nowego. Bowiem mijał miesiąc,odkąd zaczęłaś odwiedzać Kyungsoo. Cztery tygodnie,które zmieniły wszystko. Błądziłaś wzrokiem między numerami sal dla pacjentów,szukając ukochanej dziewiętnastki,gdzie leżał Koreańczyk. Finalnie skręciłaś w prawo na końcu korytarza i twoim oczom ukazały się drzwi z upragnioną liczbą. Szybko pokonałaś dystans dzielący cię od pomieszczenia,po czym bez zastanowienia pchnęłaś za klamkę.
 -Hej,Kyungsoo.-zamknąwszy wrota,tanecznym krokiem podbiegłaś do chłopaka. Przelotnie ucałowałaś jego wargi,wydobywając z kieszeni kurtki tabliczkę ukochanej czekolady Koreańczyka. Nawet nie zauważyłaś,gdy dawno otrzymana wizytówka reporterki wyleciała na podłogę. Kartonik cicho spoczął między odmętami kremowego linoleum.
 -Słoneczko,jak tak dalej pójdzie,to znienawidzę moje ulubione słodycze.-uroczo przewrócił oczami.-Chcesz tego?
 -Nie.-uśmiechnęłaś się i usiadłaś na łóżku naprzeciwko chłopaka. Musnęłaś wargami jego czoło. Mogło ci się wydawać,ale miał podwyższoną temperaturę ciała.-Masz gorączkę?
 -Poczułbym.-splótł twoje palce razem ze swoimi.
 -Dziwnie ciepłe czoło...-zmartwiona,przygryzłaś wargę.-Zawołać kogoś?
 -Nie trzeba.-podniósł wasze złączone dłonie do ust.-Mój dzisiejszy dzień nie był najlepszy...
 -Dlaczego?-pogłaskałaś go po policzku,na co Kyungsoo nieco się rozpogodził.
 -Dowiesz się jutro z gazet.-prychnął cicho.
 -D.O...-wykrzywiłaś usta w teatralną podkówkę.
 -[T.I.],nie...-przycisnął wargi do czubka twojego nosa.-Nie przejmuj się.
 -Masz gorączkę.-powiedziałaś zdecydowanie.
 -I tylko o to chodzi?-rozbawiony uniósł brew.
 -Tak.-nadąwszy policzki,głośno wypuściłaś z nich powietrze.
 -Będzie ci lepiej,jak zmierzę sobie temperaturę?-uśmiechnął się.
 -Jasne.-zacisnęłaś wargi,tworząc pojedynczą linię nad brodą.
 -Jesteś taka śliczna,gdy tak robisz.-zaśmiał się promiennie. Miałaś wrażenie,że ten piękny śmiech dosłownie odbija się od ścian.-Więc zgoda.
 -To iść po pielęgniarkę?-zapytałaś w nadziei.
 -Nie.-pokręcił głową.-Jedna z nich zostawiła termometr gdzieś tutaj na wszelki wypadek.
 Kyungsoo wychylił się poza granice łóżka,by poszukać elektronicznego urządzenia i nagle znieruchomiał. Natychmiast puścił twoją rękę,po czym zakrył usta dłonią. Nie miałaś pojęcia,co zobaczył,ale jego reakcja mówiła wszystko. Zszokowanym spojrzeniem mierzył znalezisko. Spróbował dosięgnąć je dłonią,jednak na marne. Wstałaś z materacu,żeby pomóc mu podnieść tę rzecz,ale natychmiast zatrzymałaś się. Chłopak wziął granatową wizytówkę do ręki. Starannie obrócił ją w palcach.
 -Co to jest?-miałaś wrażenie,że świdrował cię wzrokiem.-To twoje?
 -Oddaj mi...-wyciągnęłaś dłoń.-Teraz.
 -Co to jest?-powtórzył pytanie i również wstał.
 -Wizytówka.-odgarnęłaś włosy opadające ci na oczy.
 -Nie wiem,jestem ślepy.-zakpił.-Skąd ją masz?
 -Dostałam.-przerażona,zrobiłaś krok do tyłu.-Od niej...
 -Masz jeszcze czelność tutaj być?-zmierzył cię spojrzeniem ze wstrętem.
 -O co chodzi,Kyungsoo?-chciałaś go objąć,jednak odsunął się.
 -Nie wiesz,co jest grane?-powiedział z obrzydzeniem.-To chodź,księżniczko. Pokażę ci.
 -Tak.-pokiwałaś głową. D.O. agresywnie złapał cię za nadgarstek i pociągnął w kierunku małego stolika stojącego pod oknem. Pchnął twoją drobną sylwetkę na krzesło. Skrzywiłaś się,boleśnie czując,jak metalowe pręty oparcia wbijają ci się w plecy. Nie rozumiałaś,co to wszystko ma znaczyć. Dlaczego Kyungsoo nagle zachowywał się jak tyran?
 -Panienka raczy rzucić okiem.-jego kpiny kaleczyły każdą pojedynczą komórkę sympatii,którą darzyłaś chłopaka. Wziął w dłonie tablet leżący na blacie i odblokował go. Wepchnął ci urządzenie do rąk. Ujrzałaś fragment najpopularniejszej koreańskiej plotkarskiej strony internetowej. Od razu przed oczy "rzucił się" nagłówek. Był to cytat głoszący: "Tak naprawdę nie wiem,czy będę mógł śpiewać tak,jak dawniej". Pod spodem zamieszczono dalszy tekst oraz zdjęcie uśmiechniętego Kyungsoo. D.O. w ten sposób powiedział ci o swoich obawach. Przyjrzałaś się nazwisku autora,widniejącemu na samym końcu. Nie zdążyłaś go rozpoznać,bo chłopak wyrwał tablet z twoich rąk.
 -Artykuł zamieściła ta oto pani...-ze złością rzucił wizytówkę w przeciwny kąt pokoju.-Jest też mowa o anonimowym źródle...
 -Ty chyba nie myślisz,że ja...-zszokowana,zakryłaś usta dłonią.
 -[T.I.],przepraszam...-uśmiechnął się drwiąco.-Przepraszam,bo kazałem ci czekać na te informacje tak długo. Ale nie martw się,zapewne już kupiłaś sobie coś za pieniądze,które od niej dostałaś. Pozostaje mi tylko życzyć powodzenia,byłabyś świetną reporterką,tak jak ona.
 -D.O.,proszę.-wstałaś,rozpaczliwie błagając. Chciałaś do niego podejść,wytłumaczyć mu wszystko,jednak rozpacz w oczach chłopaka wiązała tobie ręce.
 -Daj mi spokój już.-żal,jakim przepełniony był jego głos wbijał ci tysiące ostrzy w plecy.-Zabieraj swoje słodycze,książki,opowiastki,a szczególnie to weź wspomnienia. Idź,naprawdę.
 -Do Kyung Soo!-wrzasnęłaś do chłopaka odwróconego tyłem.-Proszę cię...
 -Czego jeszcze ode mnie chcesz?!-gwałtownie stanął twarzą w twoim kierunku. Jego tęczówki błysnęły łzami.-Więcej informacji?! Na nową parę butów?!
 -Zraniłeś swoją dziewczynę,wiesz?!-wydarłaś się. Teraz mogłaś już tylko czekać,aż cały oddział się zleci.
 -Może...Ale nie tak bardzo,jak ty skrzywdziłaś mnie...-spojrzał na ciebie smutno.-Moja dziewczyna nie zachowałaby się w ten sposób...
 -Cześć,Kyungsoo...-zrobiłaś kilka kroków do wyjścia i opuściłaś pomieszczenie,trzaskając drzwiami.
 Usiadłaś na tylne siedzenie taksówki,targana spazmatycznym płaczem. Podałaś adres docelowy kierowcy i spoczęłaś oparta o szybę. Właściwie,to nie rozumiałaś,co przed chwilą się stało. Jedynie dotarło do ciebie,że już pewnie nigdy nie porozmawiasz z osobą,którą kochałaś nad życie. Nie będzie ci dane jej rozweselić przez jedną,głupią wizytówkę,co,nie wiadomo kiedy,wypadła z kieszeni twojej kurtki. Myśli skupiłaś wokół jadowitej kobiety. Z początku uważałaś ją za niegroźną,bo przecież ona nie mogła nic zrobić przypadkowej dziewczynie. Byłaś niewinna. Lecz kto uwierzy jednemu na wielu?
 Zapłaciłaś taksówkarzowi i wypadłaś na chodnik. Pędem ruszyłaś ku furtce,nie zważając na wszelkie przeszkody pozostawione wśród płyt podjazdu. Szybko pokonawszy ganek,wściekle zaczęłaś pukać do drzwi. Nie obchodziło cię to,czy ten ktoś już śpi,czy uprawia seks,czy nawet uczy się. Miał otworzyć,natychmiast. Nie minęło dużo czasu,a zostałaś wpuszczona. Niemal się dusząc,wpadłaś do mieszkania. Kopniakiem zatrzasnęłaś drzwi.
 -Co jest?-zawołał chłopak ubrany w same bokserki na widok łez wielkości piłek baseball'owych błądzących po twoich policzkach.
 -Sehunnie!-szczelnie przylgnęłaś do jego torsu. Później czułaś już tylko,jak zanosi cię na piętro i układa wśród kołdry oraz stosu poduszek. Stęskniona ciepła ciała przyjaciela,wtuliłaś się w niego. Zasnęłaś szybko,chociaż dla ciebie to trwało wiekami.
 Przepłakałaś całą tamtą noc. Późniejsze dni były katorgą. Budziłaś się z pętlą zaciśniętą wokół gardła. Przez sen krzyczałaś. Lepsze dni przywoływały tylko wymawianie imienia Kyungsoo. Sehun okazał się niesamowity. Nie zapytał ani razu. Jednak wydawało ci się,że i tak wiedział. Zbyt blisko trzymał się D.O.,żeby nie wiedzieć...Może nawet cieszył się z takiego obrotu spraw...
 Najmłodszy uparcie przewracał kolejne strony w,jego zdaniem,najtrudniejszej książce świata. Co chwilę wypowiadał przekleństwa,jednak ty nawet nie słuchałaś. Leżałaś na swojej własnej kanapie i wzrokiem przebijałaś dzisiejszą datę kalendarzową. Koniec marca. Dzisiaj Kyungsoo wychodził ze szpitala. Pewnie już był w domu. Chciałabyś móc się z nim spotkać,jednak wiedziałaś,że nie powinnaś robić nic wbrew chłopakowi. Tym bardziej,jeśli ten mężczyzna cię nienawidził. Niecierpliwie tupałaś nogą,wtórując metronomowi stojącemu na stoliku do kawy.
 Gdy już wychodziłaś z siebie,nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Szybko rzuciłaś się,żeby otworzyć. Tak bardzo korciło twój umysł,żeby spławić tę osobę. Znalazłszy się przy wyjściu,zapięłaś bluzę dla ochrony przed zimnem i przekręciłaś zamek. Nacisnęłaś klamkę.
 -Kyungsoo!-wydarłaś się. Rzuciłaś się chłopakowi w ramiona. Przylgnęłaś do niego całym ciałem. Już nie obchodziło cię,co powiedzieliście sobie nawzajem. Najważniejsze,że był...
 -Hej.-wyszeptał. Usłyszałaś jego piękny śmiech.
 -Proszę,nie odpychaj mnie...-wplotłaś mu rękę we włosy.
 -Nie zrobię tego,obiecuję.-poczułaś jego dłonie w talii.-Kocham cię,[T.I.].
 -Wiesz,że to nie ja,prawda?-uśmiechnęłaś się.
 -Wiem.-odsunął się,jednak złapał cię za ręce.-Przepraszam...
 -To nieważne.-pokręciłaś głową.-Tęskniłam za tobą.
 -Ja też...-przewrócił oczami.-Mam coś dla ciebie.
 -Nie musiałeś...-powiedziałaś,przyglądając się,jak chłopak z kieszeni wyjmuje swoją ulubioną czekoladę.
 -Pół ty i pół ja.-uśmiechnął się.
 -Ale skoro,nie ja,to kto...-zaczęłaś,jednak przerwał ci ktoś jeszcze.
 -Co ty tutaj robisz?-odezwał się głos za twoimi plecami.
 -Sehun.-powiedział Kyungsoo i spuścił głowę w dół.
 -O czym on mówi,Sehunnie?-niepewnie spojrzałaś na najmłodszego. Miał minę,jakby wymordował ci całą rodzinę. Przecież nie zrobił tego,żeby was rozdzielić. Wtedy w ogóle nie przedstawiałby ci D.O...
 -[T.I.],ja chciałem cię mieć tylko dla siebie.-powiedział chłopak na swoją obronę.-Miałaś nigdy o mnie nie zapominać...
 -To głupie.-zrobiłaś krok w bok,żeby być jak najdalej od obu.-Sprzedałeś przyjaciela mediom!
 -Przepraszam,[T.I.]...-najmłodszy chciał cię złapać za rękę,jednak szybko wsunęłaś się do mieszkania.
 -Przeproś Kyungsoo,a nie mnie.-powiedziałaś i krótko ucałowałaś D.O. w usta,a Sehunnie został pieszczotliwie potargany po włosach.
 Wszystko wróciło do normy. Wbrew pozorom nie byłaś zła na żadnego z nich. Ta historia umocniła każdą pojedynczą więź,która była między wami. Od nowa uczyliście się zaufania do siebie. Jak dzieci stawiające pierwsze kroki...


 Przepraszam,że tak długo czekałyście,ale po prostu wahałam się,czy pokazać Wam ten scenariusz,bo jak dla mnie brzmi on jak totalny chłam. Naprawdę,takie odnoszę wrażenie. Sami oceńcie,kochani ;) Wobec tego zachęcam do komentowania,obserwowania bloga i takie tam ;) Następny będzie +18 z Kai'em od razu piszę haha ;) I jeszcze co do poprzedniego posta,to jeśli chcecie,mogę sobie założyć Gadu,wtedy mogłybyśmy pogadać ;) A zwłaszcza ja z przecudną Mariettą aka Sung Naną (jak możesz ukrywać takie imię? <3) ;) Także miłego czytania,bo póki co ja jestem sceptycznie nastawiona do tego scenariusza ;)




    

piątek, 28 marca 2014

Versatile Blogger





 Wyobraźcie sobie,że po raz drugi zetknęłam się z uznaniem od jednej z Was. ;) A mianowicie zostałam nominowana przez zjawiskową Amber Liu do Versatile Blogger Award ;) Kochana,dziękuję bardzo za nominację,pewnie wiesz,ile dla autorki bloga znaczy jeden pozytywny komentarz,a co dopiero taka nagroda i jak bardzo to motywuje do pisania. (Tutaj macie bloga cudnej Amber Liu.) Jeszcze raz dziękuję,słoneczko ;* ;)


 Co zrobić,gdy ktoś Cię nominował do Versatile Blogger Award?
1.Podziękować nominującemu bloggerowi.
2.Pokazać nagrodę Versatile Blogger Avard na swoim blogu.
3.Ujawnić siedem faktów o sobie.
4.Nominować siedem (można więcej) blogów.
5.Poinformować o nominacji autorów blogów.


Siedem (mam nadzieję,że interesujących) faktów o mnie:
1.Tańczę od szóstego roku życia.
2.Bardzo chciałabym poznać każdą z Was. ;)
3.Mam 173cm wzrostu (gigant xD).
4.Kiedyś byłam Directioner,ale chyba z tego wyrosłam :C
5.Znam cały układ do Growl i często tańczę go do innych piosenek,o różnych tempach ;)
6.Nie umiem rysować.
7.Uczę się Koreańskiego i zbieram na bilet lotniczy do Korei haha ;)


Chciałabym nominować:
1.http://kejpop-zniszczy-ci-muzg.blogspot.com/
2.http://kpop-scenariuszee.blogspot.com/
3.http://kochamkoreanskichchlopcow.blogspot.com/
4.http://kpop-scenarios-pl.blogspot.com/
5.http://koreanskikisiel.blogspot.com/
6.http://kpopowe-love.blogspot.com/
7.http://ji-yong-scenariusze.blogspot.com/


Przepraszam,że ten post to nie kolejny scenariusz haha ;) Jutro najprawdopodobniej dodam (chyba najbardziej wyczerpującą w moim życiu xD) historię z Kyungsoo ;) Później od razu mogę Wam zdradzić,że szykuję +18 (uuu...coś niegrzecznego :D) z Kai'em ;) Jeśli chciałybyście wiedzieć o mnie więcej,to śmiało,pytajcie. ;) Obserwujcie bloga,komentujcie i czekajcie na scenariusze ;) Jesteśmy w kontakcie,koty! <3 ;)

środa, 19 marca 2014

Liebster Award


 No więc,misiaki,wyobraźcie sobie,że zostałam nominowana do Liebster Award. ;) Ja się nie posiadam z radości,a wszystko przez cudowną Rin <3 LinYoung. Dziękuję,kochana ;) Oczywiście dziękuję też Wam wszystkim,bo jednak czytacie to,co piszę. Mam nadzieję,że lubicie moje scenariusze chociaż w małym ułamku tego,jak wielką frajdą jest dla mnie ich pisanie ;) Poniżej przedstawiam swoje odpowiedzi i nominacje,których nie jest za wiele,a to dlatego,bo po prostu nie znam dużo takich blogów,jakie zasługują na miejsce tutaj. ;) Wszystkie mi się podobają,ale czasami (na przykład teraz) czytam tylko cztery,które są ciągle "żywe". ;) Nie chciałam nominować blogów "martwych" haha ;) Tak,czy siak miłego czytania ;) 


1. Co nakłoniło Cię do założenia bloga?
Do założenia bloga zainspirowało mnie przede wszystkim to,że długo szukałam scenariuszy z EXO. Tak naprawdę to od nich zaczęłam swoją przygodę z K-Pop'em,a założenie bloga mieściło się gdzieś w tym czasie. Miałam kontakt z kilkoma Exotics,które przyznały,że chciałyby czasem tak znaleźć się obok ukochanego idola. I tak powstał mój blog haha ;)


2. Czy zdarzyło Ci się "wymienić" biasa na innego?
Ja osobiście mam naprawdę wielu bias'ów i nigdy nie zdarzyło mi się któregoś "zdradzić" ;D ;)


3. Twoim zdaniem, kto ma najlepszy wokal i rap w kpopie?
Jeśli chodzi o wokal to moim ulubionym głosem jest Kim Jong Dae (Chen),a co do rapu to mam rozterkę,bo podoba mi się rap i Minho z Shinee,i G-Dragon'a oraz T.O.P ;) Powiedzmy,że nie odpowiem racjonalnie haha ;)


4. Z czego najczęściej bierzesz pomysły na scenariusz/opowiadanie?
Przyznam się,że nie mam pojęcia haha ;) Bez bicia mówię,że miałam takie momenty (gdy przez ponad miesiąc nie dodałam nic na blogu),kiedy moja głowa całkowicie świeciła pustkami. Siadałam przed edytorem tekstu i godzinami męczyłam się,żeby napisać tylko jeden wyraz. Oglądałam różne bzdury,jak "Trudne Sprawy","Ukryta Prawda",dramy,seriale,ale ciągle nic mi nie przychodziło do głowy. W końcu przyszedł taki dzień,gdy siadłam,zaczęłam pisać i nie mogłam się oderwać haha ;) I tak już powstają moje dzieła od scenariusza z Baekhyun'em ;) Teraz sobie radzę tak,że mam taki mój specjalny notes ze skrytki,notuję tam wszystkie pomysły,jakie mi przyjdą do głowy. Taki jakby mały schemat,żebym nigdy nie zawahała się,pisząc kolejne zdanie ;) Wydaje mi się,że mam materiał aż do sierpnia haha ;)


5. Co jest Twoim celem?
Zależy,gdzie. ;) Tutaj moim celem przede wszystkim jest dawanie Wam jak największej radości z czytania moich opowiadań. ;) Nie ukrywam,że mocno chciałabym trafić w gusta każdej z Was i niemal wypruwam z siebie flaki,gdy piszę haha ;) Ale mimo wszystko i tak jestem zakochana w każdym pojedynczym moim czytelniku ;) A jeśli chodzi o cel w życiu,to chciałabym skończyć gimnazjum z paskiem ;) Później pójdę do liceum tanecznego w Białymstoku. Na osiemnaste urodziny zamierzam na całe wakacje polecieć do Korei Południowej ;) A przez resztę życia będę już tylko tańczyć ;)


6. Czego (w tym momencie) pragniesz najbardziej?
Może to płytkie,ale teraz najbardziej chciałabym trochę schudnąć...Tak,naprawdę ;) I chciałabym też,żeby ludzie już tak bardzo nie odrzucali mojej pomocy. W moim otoczeniu jest dużo takich ludzi,którzy rozpowiadają,jacy to są smutni,doskonale widzisz,jak to im jest źle,a gdy proponujesz pomoc,odtrącają cię...Jak najmniej takich ludzi,proszę ;)


7. Opisz swój idealny dzień.
Budzę się u boku chłopaków z GOT7,jem śniadanie z Shinee,idę na salę taneczną,z EXO,wychodzę na lunch z Big Bang,wracam na salę z BTS,w domu czekają na mnie AlphaBAT i na koniec dnia kładę się spać z Super Junior haha ;) Przepraszam,trochę mnie poniosło haha ;D ;)


8. Twój ultimate i dlaczego on.
Zdecydowanie moim super mega maxi hiper ultimate bias'em jest Choi Minho z Shinee ;) Zakochałam się w nim po obejrzeniu dramy,pt. "To The Beautiful You". Za każdym razem,gdy on się śmiał,śmiałam się i ja. Sam jego urok osobisty poprawiał mi humor ;) Oglądałam każdy wywiad Shinee,zakochiwałam się w nim każdego dnia,codziennie od nowa. I tak jest do dzisiaj ;) To pewnie głupie,ale chciałabym,żeby w końcu znalazł dziewczynę,która będzie kochała go za to,jakim jest. Kto wie,może pokocham ją tak samo,jak jego ;)


9. Kto jest twoim autorytetem? 
Mam kilka autorytetów,jednak ten zdecydowanie odcisnął największe piętno na moim życiu. ;) A więc,Michał Pawłowski. ;) Znany tancerz,choreograf,uczestnik jednej z edycji You Can Dance,skąd pewnie niektórzy z Was mogą go kojarzyć. Prowadzi również szkołę tańca w Szczecinie i Koszalinie,kiedyś też w Kołobrzegu,gdzie mieszkam ;) Chodziłam do niego na zajęcia od samego początku,z nikim mi się tak świetnie nie pracowało,jak z nim ;) To na jego New Age Hip-Hop'ie zostałam okrzyknięta polską Chachi Gonzales haha ;D ;) Tak,czy siak,nie znam osoby,która wierzyłaby we mnie tak bardzo,jak on ;) Dzięki niemu pokochałam samą siebie,dziękuję bardzo. ;)


10. Czy sytuacje ze swoich scenariuszy chciałabyś, aby zdarzyły się w prawdziwym życiu?
Tak,aczkolwiek na pewno nie wszystkie ;) W zanadrzu mam trochę imaginów +18 (pojawią się,jak skończę "kolejkę",czyli 12 imaginów z każdym członkiem zespołu. Jak już pewnie wiecie,został nam tylko D.O.,także szykujcie się,kochane haha ;D),także pewnie możecie się domyślić,czy chciałabym,żeby one się spełniły haha ;D ;) Przedstawiam tutaj też trochę przykrych sytuacji,i chociaż kończą się dobrze,nie chciałabym ich przeżyć ;)


11. Nazwa piosenki, którą mogłabyś słuchać do końca życia?
Milo Greene - Autumn Tree (miłego słuchania,kochane <3) ;)


Nominuję:



Przepraszam,że tak malutko,ale to jedyne blogi K-Pop,które zawojowały moje serduszko i które ciągle są prowadzone,trochę szkoda,że nie można nominować osobę,która cię nominowała,bo na pewnie umieściłabym tutaj również bloga kochanej Rin. ;) 


Pytania,na które nominowani MUSZĄ (nie,to nie groźba,kochane haha ;)) odpowiedzieć:

1.Czy masz jakieś plany na przyszłość związane z K-Pop'em lub Koreą Południową? 
2.Opisz dowolne zdarzenie ze swojego dzieciństwa,w którym pojawił się dowolny element związany z Azją.
3.Czy kiedykolwiek zdarzyło ci się fangirlować,bo których z Twoich znajomych powiedział  coś o K-Popie?
4.Ulubione zagraniczne słodycze?
5.Jakiego wcześniej obejrzanego filmu nie możesz zapomnieć?
6.Kto jest twoim ultimate? (możesz wymienić kilku)
7.Jak na niego reagują twoi rodzice,znajomi?
8.Jesteś zakochana?
9.Podobają ci się jakieś utwory z lat '70,'80,czy '90? 
10.Lubisz czytać książki?
11.Opisz swój wymarzony dzień,w którym spotykasz swoje ulubione K-Stars. ;) 


Tyle ode mnie,mam nadzieję,że nie zanudziłam haha ;) Wkrótce dodam scenariusz z D.O,a później popracujemy wyobraźnią na "wyższych" obrotach ;) Trzymajcie się cieplutko,aniołki ;* xoxo ;) 

sobota, 15 marca 2014

#11 Lay


 Gasłaś,umierałaś z tęsknoty. Rozmawialiście każdego dnia,jednak taki kontakt po upływie kilku tygodni każdemu przestałby wystarczać. Bardziej zadbałaś o siebie,robiłaś rzeczy,na które miałaś ochotę,jednak czułaś pustkę,bo twój chłopak zabrał ci drugą połowę serca w trasę koncertową. Kalendarzowa monotonia całkowicie zamknęła wszystko wokół.
 Lay również nie trzymał się dobrze. Poznałaś od razu po sposobie,w jaki do ciebie mówił. Już nie opisywał miejsc,gdzie występował,ani nawet nowych,jedzonych przez niego rzeczy. Rozmowa zbiegała tylko na wasz temat. Chłopak opowiadał,jak bardzo tęskni,ile wytrzyma,i że niecierpliwie czeka,aż cię zobaczy. Męczył się. Oboje opadaliście z sił. Każdy kolejny dzień bez niego był coraz dłuższy. Godziny ciągnęły się latami,a już wtedy krótkie rozmowy zaczęły skracać się do kilku minut. Często płakałaś,ale w jaki sposób miałby reagować ptak,który stracił skrzydła?
 Zbliżała się wasza rocznica,jednak dla ciebie ta data pozostawała taka,jak wszystkie inne. Lay miał ją spędzić koncertując gdzieś na obrzeżach Seulu. Ze spotkania wyszłyby nici,bo chociaż miałaś blisko,zasady tras koncertowych z SM były jasne. Szczerze mówiąc,nie wiedziałaś kiedy go zobaczysz,a codzienne obietnice typu: "już niedługo" każdego dnia stawały się coraz bardziej nudne. Kochałaś tego Azjatę,z pewnością był wart wszystkiego,ale jaki jest sens związku,gdy ukochanego ogląda się tylko przez komputerową kamerkę? Widzi jego srebrzyste łzy spływające przy każdym internetowym pożegnaniu...
 Ledwo zaczęło świtać,a budzik,który stał na twojej szafce nocnej rozbrzęczał się ile sił. Zmęczona,szybko go wyłączyłaś i zrzuciłaś kołdrę z siebie. Nienawidziłaś poranków,zwłaszcza tych weekendowych. Wtedy nie miałaś nic do zrobienia,bo wszystkie prace domowe zazwyczaj wykonywałaś w tygodniu. Przetarłaś sennie oczy. Rano każdy pojedynczy fakt wydawał się snem. Codziennie cicho liczyłaś na to,że gdy tylko przewrócisz się na drugi bok,zobaczysz twarz Lay'a uroczo pogrążonego we śnie. Wtedy pewnie ucałowałabyś jego policzek,ostrożnie opuściła łóżko,żeby niczym nie zmącić snu swojego ukochanego. Po kilku kwadransach zaniosłabyś mu śniadanie,ulubione muesli z jogurtem. Taka była treść marzenia,które,choć tak świeże,ciągle pozostało odległe...
 Podpierając się na łokciach,przejechałaś dłonią po stronie posłania,gdzie zwykle spał chłopak. Tęsknie westchnęłaś i stopami dotknęłaś zimnej podłogi. Nie potrafiłaś zliczyć,ile razy muskałaś ją opuszkami palców w nadziei,że poczujesz jeszcze ciepłe ślady stóp. Podniosłaś się do pozycji siedzącej,po czym smętnie obrzuciłaś wzrokiem kalendarz ścienny wiszący naprzeciwko. Miał jeden dzień obrysowany czerwonym mazakiem,tę konkretną datę,dzisiejszą.
 Wasza druga,lecz już przez ciebie znienawidzona,rocznica nadeszła szybko. Niemal nie zauważałaś upływającego czasu. Nie zaplanowałaś nic szczególnego,bo nawet nie starczyło ci czasu na zaproszenie swojego chłopaka gdziekolwiek. Co najwyżej miałaś cichą nadzieję na samotne zakupy,właśnie takie bzdury,jak to,ostatnio pochłaniały cię całkowicie. Często wracałaś wspomnieniami do pierwszego roku związku z Lay'em. Wtedy wszystko było takie proste,a przynajmniej tak się wydawało. Koreańczyk mniej pracował,spotykaliście się kilka razy dziennie,szczęście nie opuszczało was nawet na krok. Oddychałaś nim,niczym powietrzem. Rocznicę świętowaliście w domu,razem. Czułaś się bardzo szczęśliwa. Wystarczył jeden impuls,żebyś poprosiła go,abyście zamieszkali razem. Zgodził się,później wszystko miało być piękne,jednym słowem,nieskazitelne życie. Właśnie,miało być...
 Teraz Lay robił karierę. Jak sam mówił wiele razy,dopiero się rozkręcał. Cieszyłaś się,bo spełniał swoje marzenia i chociaż coraz rzadziej się widywaliście,wiedziałaś,że jego moment nadszedł właśnie w tym czasie,drugiej szansy już nie dostanie. A takie chwile trzeba wykorzystywać.
 Przeciągle jęknęłaś. Myślami upominałaś sama siebie,iż zachowujesz się co najmniej żałośnie. On pewnie bawił się,cieszył wolnością. Ty za to odchodziłaś od zmysłów,chociaż może niepotrzebnie. Przecież dbali tam o niego. Dzwonił codziennie,poniekąd nie miałaś powodów do martwienia się. Jednak tego poranka,gdy wzięłaś w rękę swój telefon komórkowy,zaskoczył cię brak wiadomości od ukochanego. Zazwyczaj krótki tekst z życzeniami dobrego dnia,wysłany wcześniej przez chłopaka,już czekał. Niby była to drobnostka,rzecz nie świadcząca o niczym,ale nawet taka błahostka wystarczyła,żeby twoja głowa rozjarzyła się czerwonym blaskiem umysłowej lampki ostrzegawczej. Natychmiast zostałaś zalana myślami związanymi ze zdrowiem Chińczyka. Usiłowałaś zmusić samą siebie do przypominania wszystkich chorób,gorączek,czy pojedynczych kichnięć chłopaka. Umysłem płynęłaś po bezkresnym oceanie,dlatego zaakceptowałaś wersję,że zapomniał. Był bardzo zmęczony i nie napisał tej jednej wiadomości. Tekstu,który co rano przypominał ci,o jego szczęściu...A przede wszystkim o tym,iż był cały,zdrowy,tak samo idealny,jak zawsze.
 Reszta dnia minęła twojej osobie,niczym przez mgłę. Martwienie się ograniczyło cię tylko do zrobienia zakupów. Telefon uparcie milczał,przy czym sama bałaś się zadzwonić. Obawiałaś się,że nie odbierze i zaczniesz popadać w paranoję jeszcze bardziej. Ostatnio każde dwadzieścia cztery godziny wyglądały identycznie,jednak wasza rocznica była najgorsza,przynajmniej tak sądziłaś aż do wieczora...
 Siedziałaś na kanapie,nerwowo spoglądając w kierunku telefonu leżącego obok. Telewizor rozświetlały animacje ulubionej kreskówki Lay'a,lecz nawet nie miałaś ochoty jej oglądać. Nerwy cichutko pochłaniały każdą tętnicę twojego ciała. Myślałaś,że z dłoni leją ci się wodospady potu. Czekałaś. Każda kolejna minuta przynosiła natłok coraz straszniejszych wizji. Takich,których za nic nie dało się odpędzić. Przerobiłaś już choroby,wypadki,infekcje dróg oddechowych,teraz była tylko śmierć. Ochota do wypłakania wszystkiego na zewnątrz siebie pojawiła się kilka godzin temu,ale tamto to nic,gdyby porównać ją z żarem zalewającym twój umysł. Nadchodziła pora,o której zawsze rozmawialiście przez Skype. Mimo wszystko nie spieszyło ci się,żeby włączyć komputer. Nie,dopóki nie dostaniesz żadnej wiadomości,że Lay ma się dobrze.  Gryzłaś wargi,zastanawiając się,czy on w ogóle jeszcze żyje. Upływający czas dzielił twój mózg na dwie połowy,nie do końca równe. Pierwsza opowiadała najbardziej ekstremalne przypadki zaginięć ludzi,zachowywała się,niczym lektor serialu kryminalnego. Druga zastanawiała się,czy nie postradałaś zmysłów. Była jak psychiatra,który właśnie przeprowadzał badania. Obie toczyły ze sobą walkę. Czasami przewagę miała czarna- siejąca złe wiadomości o Lay'u,lub czerwona- opowiadająca straszne rzeczy na twój temat. W końcu wygrała rubinowa...
 Ze złością cisnęłaś komórkę w jedną z kanapowych poduszek. Podniosłaś się z sofy i szybkim krokiem pomknęłaś do apteczki po termometr. To,że byłaś niepoczytalna stało się niemal pewne. Chłopak prawdopodobnie stuprocentowo miał się dobrze. Może rano napisał wiadomość,a twój umysł usilnie próbował ją zatuszować? Mało możliwe,jednak grzebiąc się pośród torby zawierającej lekarstwa,każdy chciałby się jakoś racjonalnie wytłumaczyć.
 Właśnie chwytałaś termometr do ręki,gdy rozdzwonił się sygnał aparatu telefonicznego. Podskoczywszy jak oparzona,odstawiłaś przyrząd na półkę. Pobiegłaś po telefon. Jak zwykle,pech chciał,żebyś nurzała się w poduszkach,szukając komórki,ale finalnie ją znalazłaś. Wyświetlacz ukazał nieznany numer,lecz mimo to odebrałaś pełna wewnętrznej nadziei.
 -Halo?-lekko zdyszana,odezwałaś się.
 -[T.I.]?-odpowiedział nieznany głos.
 -Tak?-zaczęłaś nerwowo skubać skórę na policzkach.-Cześć,Chen...
 -Skąd wiesz,że to ja?-wcale nie wiedziałaś. Po prostu kobiecy instynkt aż wrzeszczał,że po drugiej stronie siedzi niewysoki chłopak z grzywką.
 -Znam twój głos.-odparłaś bez emocji.
 -Lay jest w szpitalu...-Koreańczyk głośno przełknął ślinę.
 -Wiem.-wzruszyłaś ramionami,chociaż miałaś ochotę wybiec z domu.
 -Jak to "wiesz"?-jego głos ze smutnego stał się bardziej zszokowany.
 -Przecież ten dzień nie mógł nam minąć spokojnie,prawda?-zacisnęłaś wargi. Jeszcze nigdy nie było ci tak przykro.-Musiało się coś stać,prawda?
 -[T.I.],co się dzieje?-chłopak nareszcie zauważył akcent,z jakim wypowiadałaś każde słowo.
 -Nie daję już rady,Chennie...-potarłaś czoło dłonią.-Kiedy kończycie trasę?
 -Za kilka...-zaczął.
 -Nie mów,nie chcę wiedzieć.-przerwałaś mu. Prawdę mówiąc,było ci już wszystko jedno.
 -Skąd wiedziałaś?-jego zszokowany ton nieco cię rozbawił.
 -Nie napisał mi rano wiadomości...-wypuściłaś głośno powietrze z ust.-To wystarczyło,żebym myślała o wszystkich najgorszych rzeczach,które mogły mu się przydarzyć. W pewnym sensie już się przygotowałam.
 -Więc...chcesz?-nie dopowiadał słów,jednak dobrze wiedziałaś,o co chodzi Koreańczykowi.
 -Tak,jadę.-udawałaś zrelaksowaną,chociaż nerwy nie dawały ci ustać.
 -To ja już wysyłam po ciebie samochód,okej?-głos zmieniał mu się,jak w kalejdoskopie. Teraz był bardzo kojący,przyjemnie uspokajał.
 -Tak.-kiwnęłaś głową,mimo że nikt na ciebie nie patrzył.
 -Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy.-nagle chłopak stał się dziwnie wesoły.
 -Dziękuję.-odparłaś,chociaż wcale nie cieszyłaś się,że spędzasz ten wyjątkowy dzień samotnie.-Jak z nim?
 -Humm...-zawahał się,co uznałaś za dziwnie wyreżyserowane.-Dobrze.
 -Chen,ty chyba coś...-zaczęłaś wyczuwać podstęp.
 -Lekarze mówią,że będzie dobrze.-przerwał ci.-Zobaczysz sama,jak przyjedziesz.
 -Masz rację.-dałaś temu wszystkiemu spokój. Teraz najważniejszy był twój chłopak,o którego i tak sporo się dzisiaj namartwiłaś.
 -Czekaj na samochód,dobrze?-westchnął cicho.-Nigdzie się nie ruszaj.
 -Dobrze,bobrze.-uśmiechnęłaś się.
 -Trzymaj się,malutka.-poczułaś,że również się wyszczerzył. Odjęłaś telefon od ucha,po czym natychmiast zalałaś się łzami. Czułaś,jak smutek przybija cię do podłogi. Łzy ciurkiem spływały ci z oczu. Cały dzień czekałaś na ten moment. Dopiero teraz los był tak łaskawy,że pozwolił wszystkim twoim smutkom odpłynąć wraz ze słonymi kropelkami. Może byłaś żałosna,albo za bardzo kochałaś. Powodem wodospadów spływających po policzkach był każdy najmniejszy problem,lecz najwięcej płakałaś,bo nie mogłaś być teraz przy nim. Kazano ci czekać na jakiś głupi samochód,podczas gdy twojemu najdroższemu chłopakowi działa się krzywda. To było takie złe,że potrzebowałaś ukojenia? Nie ćpałaś,nie piłaś,więc ratowanie się łzami wydawało się jedynym rozwiązaniem idealnym dla ciebie.
 Gdy trochę się uspokoiłaś,postanowiłaś nareszcie doprowadzić samą siebie do w miarę normalnego wyglądu. Zmieniłaś ubranie. Nie było pory na strojenie się,a przed oczami miałaś wizję auta mknącego ulicami. Wdziałaś pierwsze lepsze rzeczy z szafy i,bo już wyglądałaś ładnie,nie nałożyłaś makijażu. Im byłaś bliżej końca szykowania się,tym bardziej się denerwowałaś. Pozwolono ci zobaczyć swojego chłopaka na żywo,pierwszy raz od dwóch miesięcy. Zastanawiałaś się,jak bardzo tęsknił. Poza tym,to nie było aż tak ważne. Lay miał za zadanie w pełni wrócić do zdrowia,cokolwiek mu się stało. Jakiś czas później z zewnątrz usłyszałaś klakson samochodu. Bez wahania opuściłaś dom. Zamknąwszy drzwi kluczem,śmiało ruszyłaś w kierunku auta.
 Podczas jazdy nie powiedziałaś ani jednego słowa do kierowcy. Nie wyglądał znajomo,przy czym nie wydawał się zbytnio rozmowny,więc postanowiłaś zrobić mu przysługę i siedzieć cicho. Szybko przemykaliście ulicami Seulu. Miejskie światła przez szybę oświetlały twoją twarz. Chodniki świeciły pustkami. Nic dziwnego,bo dochodziła północ. Nim się obejrzałaś,samochód zatrzymał się przed szpitalem rejonowym. Nocą to miejsce wyglądało jeszcze gorzej. Na samą myśl,że w tej chwili ktoś może tam umierać,robiło ci się niedobrze. Niepewnie podziękowałaś kierowcy i wysiadłaś z auta.
 Wieczór był zimny,jednak rozgrzewał cię wysiłek fizyczny,który wkładałaś w jak najszybsze wejście do budynku. Ruszyłaś po schodach,które prowadziły na recepcję,lecz nagle poczułaś silne pociągnięcie za ramię.
 -Przepraszam...-powiedział niewysoki chłopak,najwyraźniej pielęgniarz,widząc,że chwycił cię nieco za mocno.
 -Nic się nie stało.-pokręciłaś głową i odwróciłaś się twarzą do niego.
 -Wie pani,która godzina?-niby od niechcenia zerknął na zegarek.
 -Wiem,ale to pilne.-złożyłaś ręce w błagalnym geście.
 -Kogo pani szuka?-podejrzliwie uniósł brew.
 -Yixing'a.-obrzuciłaś go wzrokiem.-Znaczy,Zhang Yixing. Jest tutaj?
 -Idź do nieba miejsca,gdzie wszystko się zaczęło.-powiedział mężczyzna i minął cię,chcąc pójść dalej.
 -Co?-tym razem to ty szarpnęłaś mężczyznę za ramię.
 -Nie przyjęliśmy dzisiaj kogoś takiego.-wzruszył ramionami.
 -Co to ma znaczyć?-lekko podniosłaś głos,lecz on od razu uciszył cię gestem.
 -Idź do nieba miejsca,gdzie wszystko się zaczęło,dziewczyno.-zaczynał się niecierpliwić.
 -Nie mam ochoty na zgadywanki.-prychnęłaś. Sam fakt,że Lay'a tutaj nie było wytrącił cię z równowagi.
 -Proszę opuścić szpital.-uśmiechnął się delikatnie.-Jest już naprawdę późno.
 -Ale...-chciałaś jeszcze coś dodać,lecz postanowiłaś dać sobie spokój. Wyszłaś z budynku jeszcze szybciej,niż się w nim znalazłaś. Nie miałaś pojęcia,co to wszystko ma znaczyć. Nigdy nie byłaś dobra jeśli chodziło o rozwiązywanie szyfrów. Jednak bardziej od bełkotania pielęgniarza martwiło cię to,że nie wiedziałaś tak właściwie,gdzie był twój chłopak. Mógł podziewać się wszędzie,a pewność jego pobytu w Seulu wynosiła pewnie mniej niż zero procent. Szukanie byłoby bezcelowe,więc chciałaś wrócić do domu,żeby spokojnie zadzwonić do niego.
 Złapałaś pierwszą napotkaną taksówkę i pojechałaś w kierunku swojego mieszkania,jedynego miejsca,w którym mogłaś czuć się bezpieczna. Jadąc,powinnaś przejmować się tylko Lay'em,jednak twoją głowę zaprzątało zupełnie co innego. Myślami zataczałaś koło. Błądziłaś gdzieś po słowach pielęgniarza. Jeszcze nigdy tak bardzo nie chciałaś czegoś rozwiązać,jak tego. Bardzo się niepokoiłaś. Dziwna siła podpowiadała ci,że musisz wiedzieć..."Miejsce,gdzie wszystko się zaczęło" było gdzieś w Seulu. Tego się trzymałaś.
 Zdenerwowana opadłaś na salonową kanapę. Ledwie zdążyłaś odprawić taksówkarza z pieniędzmi i zdjąć płaszcz. Szybko zdążyłaś zamknąć drzwi. Spokojnie oddychając,otulałaś głowę kanapowymi poduszkami,doskonale znałaś ich pochodzenie. Dostałaś je od rodziców Lay'a,gdy urządzaliście się w tym mieszkaniu. To był najlepszy czerwiec twojego życia. Słońce przebijało się przez szyby okien. Razem z chłopakiem rozpakowywaliście kartony. Od dłuższego czasu zajmowaliście się książkami. Starannie układałaś każdą kolejną w biblioteczce. Zdziwiło cię,że Chińczyk posiadał tak dużą kolekcję literatury,bo rzadko widywałaś go z lekturą. Kończyłaś wykładać jedno z ostatnich pudeł,gdy ku twojemu zdziwieniu na dnie pojemnika zauważyłaś cztery zielone poduszki. Wydały ci się idealnie zgrane z pokryciem kanapy,którą niedawno kupiliście. Zadowolona wzięłaś je w dłonie,gdy nagle spostrzegłaś mały notes leżący pod jedną z nich. Nie był jakoś szczególnie zatytułowany,co tylko podsycało ci ciekawość. Wzięłaś zeszyt do ręki,a kolejna chwila zadecydowała o tym,że otworzyłaś rękopis,który okazał się pamiętnikiem chłopaka. Trochę go zaniedbał,ostatni wpis dotyczył dnia,gdy spotkałaś Lay'a po raz pierwszy. Nie chciałaś wchodzić z butami w jego prywatność,więc postanowiłaś nie czytać ani zdania. Mimo wszystko rzuciłaś okiem na frazę podsumowującą cały tekst. "Na dachu tego budynku zaczęła się jedna z najlepszych znajomości mojego życia. Niech trwa..." Te kilkadziesiąt znaków utkwiło ci w pamięci...
 -Boże...-wyszeptałaś,wgapiając się w sufit. Natychmiast zerwałaś się z kanapy i pobiegłaś po niedawno porzucony płaszcz. Ubrawszy się,zamknęłaś dom. Od twojego celu dzieliły cię tylko trzy przecznice,więc nie brałaś żadnego środku transportu. Przemykałaś ulicami,chociaż chwilami nogi odmawiały ci posłuszeństwa,za kilka godzin miało zacząć świtać. Noc była przepiękna,lecz nie starczyło czasu,żebyś mogła podziwiać ją chociaż przez chwilę. Spieszyłaś się,bo tam,na szczycie niewysokiego budynku,ktoś na ciebie czekał. Ktoś,kto czekał już zdecydowanie za długo...
 Stanęłaś przed gmachem równo kwadrans po pierwszej nad ranem. Wokół było cicho,jak makiem zasiał,więc mogłaś wejść niezauważona. Ostrożnie nacisnęłaś klamkę,która drgnęła,niczym na zawołanie. W środku panował półmrok. Gdzieniegdzie pozapalane zostały kinkiety. Nastrój był doskonały. Dygnęłaś mężczyźnie z portierni. Uśmiechnął się na twój widok i głową skinął ku windom. Nie wyglądał na ani trochę zdziwionego faktem,że byłaś w Audytorium Uniwersyteckim o tej porze. Mimo wszystko wybrałaś drogę schodami. Wejście na dach nie było dla ciebie prawie żadnym wyczynem.
 Wkrótce jednak go pożałowałaś. Szczyt budynku osiągnęłaś cała zdyszana. Zdecydowanie zawiniły nerwy skumulowane po całym dniu. Nie przejmowałaś się niczym,najważniejsze było,że już dotarłaś. Od upragnionego szczęścia dzieliło cię tylko kilka sekund. Pchnęłaś drzwi prowadzące na dach i twoją sylwetkę owiało mroźne powietrze. Zrobiłaś kilka kroków naprzód.
 -Jestem!-krzyknęłaś w ciemność,rozglądając się wokół. Nic,żadnego odzewu. Chwilami,ale to pewnie ci się zdawało,słyszałaś kroki. Trochę posmutniawszy,czułaś podmuchy zimnego wiatru. Odwracałaś głowę w różnych kierunkach,lecz nic nie zobaczyłaś. Wszędzie panowała pustka. Podeszwy twoich butów z łoskotem uderzały o blaszane płyty,którymi wyściełany był dach. Westchnęłaś. Zdałaś sobie sprawę,że to był  tylko głupi żart. Nikt tutaj nie czekał. Goniłaś ulicami niepotrzebnie. Starając się nie rozpłakać,zacisnęłaś zęby ze złością. Odwróciłaś się na pięcie i ruszyłaś do drzwi.
 -Myślałem,że nie przyjdziesz...-nagle usłyszałaś głos,którego dźwięk wbił cię w ziemię.-Myślałem,że mnie zostawiłaś...
 -Myślałam,że zapomniałeś...-stanęłaś twarzą do niego. Westchnęłaś z zachwytem na widok tego,jaki był przystojny. Łapczywie spijałaś każdy milimetr kwadratowy jego postaci. Stał niecały metr od ciebie. Miał uśmiech anioła. Przez chwilę zastanawiałaś się,czy go sobie przypadkiem nie wymyśliłaś.-Myślałam,że umrę przez cały ten czas...
 -Przepraszam.-podszedł do ciebie i nieśmiało złapał cię za rękę. Splotłaś swoje palce z jego.-Chodź.
 -Co?-zanim zaczęłaś cokolwiek kojarzyć,chłopak zaprowadził was do dużego koca,któremu towarzyszył kosz piknikowy. Zaniemówiłaś z niedowierzania. Twój chłopak tak się postarał...
 -Jesteś głodna,prawda?-uśmiechnął się,a w jego policzkach ukazały się urocze dołeczki.
 -Tak.-przewróciłaś oczami.
 -Mam mnóstwo twoich ulubionych rzeczy.-cały czas mierzył cię wzrokiem.-Spaghetti,ravioli z grzybami,sok winogronowy...
 -Lay...-przerwałaś mu.
 -Tak?-nieco spoważniał.
 -Chcesz rozmawiać ze mną o jedzeniu?-uniosłaś brew.
 -Nie.-pokręcił głową,spuszczając ją.
 -Dzisiaj jest nasza rocznica.-ku jego dezaprobacie,puściłaś jego rękę. Odeszłaś kilka kroków w kierunku skraju dachu.
 -Wiem.-odpowiedział.
 -Każdego dnia czułam się coraz gorzej.-westchnęłaś cicho.-Chociaż dzisiaj chcę zapomnieć o tym,że jutro już będziesz daleko stąd.
 -Przepraszam.-usłyszałaś jego głos tuż przy uchu.-Mam ci tyle rzeczy do opowiedzenia,skarbie.
 -Mamy czas.-zaśmiałaś się.-Całe mnóstwo.
 -Tęskniłem za tobą.-tym razem objął cię w talii i znów odwrócił przodem w swoim kierunku. Położyłaś mu dłonie na gładkich policzkach.
 -Wiem.-uśmiechnąwszy się,przyciągnęłaś go bliżej siebie. Zapieczętowałaś wasze wargi pocałunkiem. Z każdym kolejnym buziakiem stawał się coraz bardziej łapczywy. Lay smakował ciebie całą. Chciał jak najlepiej zapamiętać każdy najmniejszy detal twoich ust. Jedną rękę,która dotąd spoczywała na jego policzku,wplątałaś mu we włosy,żeby nie rozdzielił was ani na sekundę. Czułaś wszędzie jego ciepłe,mimo mrozu,dłonie. Odkleiliście się od siebie po kilku minutach. Chłopak mierzył cię zachwyconym wzrokiem,ale przecież to ty miałaś anioła przed sobą.
 -Kocham cię.-wyszeptał,składając delikatny pocałunek na twoim czole.
 -Ja ciebie też.-uśmiechnęłaś się.
 -Mam coś dla ciebie.-przygryzł wargę. Spod klapy kurtki natychmiast wyciągnął płaskie pudełko. Podał ci je,a ty uchyliłaś wieczko. Twoim oczom ukazał się najpiękniejszy komplet bielizny,jaki kiedykolwiek widziałaś. Turkusowy,z delikatną domieszką czarnej koronki. Zatrzasnęłaś kartonik.
 -Dziękuję.-zarumieniłaś się.
 -Przetestujemy w domu.-zaśmiał się promiennie.
 -Chodź. Ja też mam ci mnóstwo do powiedzenia...-powiedziałaś i pociągnęłaś go w kierunku koca. Byłaś już gotowa na zagarnięcie swojego małego kawałka raju po dwóch miesiącach w piekle...


sobota, 8 marca 2014

#10 Chanyeol


 -Dziękuję,jesteś niesamowita.-powiedział twój współlokator,unosząc brązowe oczy znad książki. W jego dłonie włożyłaś kubek gorącej czekolady i czule wetknęłaś mu pasmo czarnych włosów za jedno z uroczo odstających uszu.
 -Drobiazg.-uśmiechnęłaś się szeroko. Obrzuciłaś wzrokiem studiowany przez niego podręcznik.-Nie powinieneś się tyle uczyć...
 -Daję radę.-wzruszył ramionami.-To już nie to,co kiedyś.
 Tęskno westchnęłaś na myśl o waszych początkach. Gdy pierwszy raz spotkałaś Chanyeol'a,ledwo wiązałaś koniec z końcem. Pieniądze otrzymywane od twoich rodziców niemal nie wystarczały,aby utrzymać tak duże mieszkanie,więc postanowiłaś poszukać współlokatora,który przynajmniej częściowo mógłby wspomóc cię finansowo. Porozwieszałaś ogłoszenia w całym Seulu,jednak przez długi czas nikt nie dzwonił,z każdym dniem zaczynałaś sądzić,że na pewno nikogo nie znajdziesz.
 Nadchodził początek nowego szkolnego semestru. Kompletowałaś podręczniki i niespokojnie przeglądałaś coraz to świeższe rachunki,gdy nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Niechętnie ruszyłaś się z krzesła,aby otworzyć. Twoim oczom ukazało się małżeństwo wraz z młodym chłopakiem. Ojciec stał,obrzucając cię wzrokiem,a matka uporczywie tłumaczyła coś synowi. Tamtego dnia po raz pierwszy byłaś błagana o przyjęcie kogoś pod swój dach. Zostałaś uprzedzona,że Chanyeol jest trudny,ale jego rodzice mieli pieniądze,a to wtedy było najważniejsze. Bez wahania zgodziłaś się dać mu schronienie.
 Pierwsze miesiące mieszkania razem okazały się katorgą. Oryginalny charakter chłopaka objawiał się późnymi powrotami do domu,tępym milczeniem i jeszcze głośniejszym tupetem. Teraz już nie martwiłaś się tylko o siebie,ale również o niego. Jakiś czas później zaczęliście rozmawiać. Krok po kroku poznawałaś go,począwszy od przyrządzania ulubionego jedzenia. Mijały tygodnie,a ty lubiłaś go coraz bardziej,wzajemnie z resztą.
 Znów wróciłaś myślami między czasy teraźniejsze. Teraz traktowałaś chłopaka,jak ukochanego brata,chociaż był trochę starszy od ciebie. Kiedyś dzieliliście razem więcej chwil,bo Chanyeol jeszcze nie studiował. Ostatnimi tygodniami chłopak spędzał wszystkie wolne godziny przy książkach i smuciło cię to,że jedyną rzeczą,którą mogłaś zrobić,żeby pomóc mu zdać egzaminy było przynoszenie ciepłego kakao...
 -...zostaniesz ze mną wieczorem?-z zamyślenia wyrwał cię głos twojego towarzysza.-Moglibyśmy obejrzeć razem film,czy coś...
 -Nie mogę,Chanyeol...-zakłopotana poprawiłaś włosy uporczywie opadające ci na czoło.-Wieczorem wychodzę z...
 -...z nim?-współlokator przerwał twój wywód. Pełna żalu wpatrywałaś się w jego czekoladowe oczy,przez chwilę myślałaś,że ci się zdawało,ale później uzmysłowiłaś sobie,iż wtedy wtrąciła się między nie iskierka nienawiści zmiksowana ze smutkiem.
 -Tak.-uśmiechnęłaś się,nie chcąc dać po sobie poznać,jak bardzo masz już dosyć swojego chłopaka.
 -Ostatnio wystawiasz mnie dla niego coraz częściej,chociaż to ja byłem przy tobie pierwszy...-szepnął Chanyeol pod nosem. Doskonale usłyszałaś każde pojedyncze słowo,ale poczułaś głęboki wstyd i tylko pogłaskałaś go po włosach.
 -Popatrz na mnie.-chłopak nareszcie uniósł głowę,zerkając na ciebie z wyczekiwaniem.-Mogę to odwołać,wiesz?
 -Nie trzeba,nie psuj sobie randki.-uśmiechnął się oczami tak,jak tylko on potrafił,ale jego usta ciągle pozostały zaciśnięte w prostą linię.-Po prostu trochę mi smutno,bo ja przez cały tydzień muszę się uczyć,a gdy w końcu mam czas,ty nie masz...
 -Przepraszam,Channie...-objąwszy go za szyję,przylgnęłaś do oparcia krzesła,na którym siedział. Poczułaś ciepło policzka chłopaka wtulającego się w twoje przedramię.
 -Wybaczone.-zaśmiał się promiennie.-Ale i tak nie wymigasz się od obejrzenia ze mną...
 -Tak,wiem.-przerwałaś mu.-Muszę już zacząć się szykować. Razem z Sangdul'em mamy iść na jakąś domówkę do jego znajomych...
 -Nie wracaj za późno.-puściłaś go,żeby mógł odwrócić się w twoją stronę.-I bądź grzeczna. Dobrze wiesz,że nie lubię twojego chłopaka...
 -Jasne,mamo.-musnęłaś wargami jego policzek,na co Chanyeol oblał się rumieńcem. Był wtedy taki uroczy,jednak nie pisnęłaś ani słowem,bo nie chciałaś go męczyć.
 Niemalże tanecznym krokiem ruszyłaś w kierunku drzwi. Byłaś już u progu,gdy nagle zatrzymało cię dosyć głośne westchnienie. Kątem oka obrzuciłaś swojego współlokatora wzrokiem,ale ten tylko głupio się uśmiechał,błądząc spojrzeniem po suficie. Naszła cię ogromna ochota,aby zrobić mu zdjęcie. Zostałaś powstrzymana jedynie przez myśl o czasie na przygotowania,który właśnie traciłaś. Tylko potrząsnęłaś głową ze śmiechem i opuściłaś pokój.
 Zawsze gdy byłaś w towarzystwie Chanyeol'a,minuty mijały,niczym sekundy. Tym razem nawet każda setna ciągnęła się nieskończenie. Wystarczył tobie kwadrans,żeby się ubrać,umalować oraz ułożyć włosy. Twój współlokator zajmował ci wszystkie milimetry sześcienne myśli,przy czym nie zbierał się do ich opuszczenia,ani nawet zrobienia miejsca dla innych,ważniejszych spraw. Czułaś się winna,bo rzeczywiście spędzaliście ze sobą coraz mniej czasu. Brakowało wam go na robienie rzeczy,które zawsze sprawiały tobie i chłopakowi przyjemność,prawdziwą wspólną satysfakcję...
 Około siódmej wieczorem usłyszałaś dzwonek do drzwi. Już od trzech kwadransów niecierpliwie wyczekiwałaś Hye Sang Dula,studenta,z którym niedawno zaczęłaś się umawiać. Ten facet miał całkiem specyficzny pogląd na świat. Wściekał się,gdy przychodziłaś kilka minut później,a sam zawsze był spóźniony. Zarzekał się,że ubóstwia deszcz,nigdy nie opuszczał domu podczas ulewy. Niby lubił czytać,jednak od dawna nie ruszył ani jednej książki. Dlatego nie wiedziałaś,co myśleć,gdy mówił,że kocha ciebie...
 Niemal biegiem rzuciłaś się,żeby otworzyć drzwi. Szybko przekręciłaś zamek,po czym,ignorując przyglądającego się całej sytuacji Chanyeol'a,padłaś w ramiona swojemu chłopakowi. Zaciągnęłaś się zapachem jego perfum. Czasami byłaś na niego zła,ale takie chwile sprawiały,że cieszyłaś się,bo po prostu był.
 -Dusisz mnie,kicia.-spod macek waszego uścisku usłyszałaś głos Sangdul'a,rozbawiony jak nigdy.
 -Przepraszam,tęskniłam.-zarumieniłaś się lekko i puściłaś go. Zmierzyłaś wzrokiem całą sylwetkę chłopaka,był taki przystojny.
 -Ja też.-ciągle nie przestał chichotać.-Mam coś dla ciebie.
 -Nie musiałeś mi nic kupować...-czule odgarnęłaś mu włosy opadające czoła.
 -Ale ty tak bardzo kochasz jeść,więc pomyślałem,że...-z kieszeni jeansowej katanki wyciągnął tabliczkę twojej ulubionej czekolady i podał ci ją.
 -Przestań,bo wyjdę na grubą.-ująwszy jego rękę,wciągnęłaś go do mieszkania,żeby nie stał w przejściu.
 -Nie obraziłbym się,gdybyś trochę schudła.-zadziornie wystawił język i przesłał ci powietrznego buziaka.-Gdybyś miała figurę PSY byłoby idealnie.
 -Głupek.-zaśmiałaś się,a tym razem to on przyciągnął cię do siebie. Wpiłaś się w jego wargi,rękami znów oplatając mu szyję. Czułaś ten przyspieszony oddech. Chociaż znaliście siebie nawzajem krótko,na dodatek nie byłaś pewna,czy naprawdę tego ci potrzeba,to miałaś ochotę całować chłopaka przez cały dzień. Pewnie stałabyś w korytarzu jak kołek,przeżywała krótką chwilę zapomnienia,jednak twoje plany pokrzyżował Chanyeol...
 Nagle z rogu kanapy rozległo się ciche prychnięcie osoby w nią wtulonej. Gwałtownie oderwałaś się od Sangdul'a i przeniosłaś wzrok na faceta siedzącego kilka metrów dalej. Udawał zainteresowanie książką,ale doskonale wiedziałaś,że nasłuchiwał.
 -Masz coś jeszcze do dodania?-już mniej grzecznym tonem odezwał się twój chłopak.
 -Zostaw go.-uśmiechnęłaś się pobłażliwie,jednak nie było ci do śmiechu. Oderwałaś dłonie od partnera i splotłaś je na piersi,mierząc Chanyeol'a przerażonym wzrokiem. Doskonale wiedziałaś,jakie rzeczy mogą wytrącić Koreańczyka z równowagi. Bałaś się,że w najgorszym wypadku oboje chętnie się pozabijają. W tamtym momencie jedynie ucieczka wydawała się słusznym rozwiązaniem.-Ja skoczę poprawić makijaż i zaraz wychodzimy.
 Niewinnie się uśmiechnęłaś,po czym spanikowanym krokiem ruszyłaś korytarzem. Doskonale czułaś na sobie spojrzenia obojga. Odprowadzali cię wzrokiem,żeby już nic nie powstrzymywało ich od wzajemnych docinek. Znalazłszy się w łazience,szczelnie zatrzasnęłaś drzwi. Usiadłaś na sedesie,trzymając głowę między kolanami. Gdzieś czytałaś,że takie zachowanie może pomóc na mdłości. Tak,na mdłości,bo miałaś wrażenie,iż zaraz zwymiotujesz wszystkimi żalami związanymi z tą dwójką. Nie było szans,żeby wprowadzić jakąkolwiek zgodę wśród chłopaków. Albo jeden się ugnie,albo drugi ucieknie z krzykiem. Perspektywa utraty Chanyeol'a wydawała ci się odległa,a jednocześnie tak bardzo bliska,że na samą myśl o życiu bez jego uśmiechu dostawałaś depresji.
 Niemal bezszelestnie dźwignęłaś się z sedesu i podeszłaś do zlewu. Przyglądałaś się odbiciu swojej twarzy ujętemu w lustrze wiszącym nad umywalką. Byłaś blada,jak nigdy,po rumieńcach sprzed kilku minut nie pozostało nawet śladu. Uśmiechnęłaś się sztucznie sama do siebie. Przecież nie mogłaś zamykać się w toalecie przy każdej takiej akcji. Jeszcze raz przybrałaś odpowiedni grymas,zastanawiając się nad opuszczeniem każdemu znanej kryjówki,gdy nagle rozległ się huk. Nie był do donośny tętent,jednak na tyle głośny,żeby postawić cię do pionu.
 Zerwałaś się,niczym pies ze smyczy i wybiegłaś z łazienki. Jak wryta,zatrzymałaś się dopiero w salonie,gdzie rozgrywała się scena rodem z dantejskiego piekła. Chanyeol finalnie nie wytrzymał,musiał kogoś uderzyć,a twój chłopak był jedynym,zamierzonym celem. Gdy znalazłaś się przed wąskim korytarzykiem,czas jakby stanął w miejscu. Zza załzawionej mgiełki zasłaniającej ci oczy widziałaś tylko Koreańczyka siedzącego okrakiem na Sangdul'u,trzymającego zaciśniętą pięść w górze. Doskonale wiedziałaś,że szykował ją,żeby zadać następny cios. Przeniosłaś wzrok nieco niżej i zobaczyłaś swojego wybranka,który trzymał się za policzek i próbował zwalczyć bezlitosny grymas bólu goszczący mu na twarzy.
 -Przestańcie,natychmiast!-wrzasnęłaś,rzucając się w ich kierunku. Chociaż twoim zdaniem to trwało wieki,zareagowałaś niemal od razu. Całą swoją siłą wewnętrzną oplotłaś ręce wokół pasa Chanyeol'a,po czym próbowałaś go odciągnąć. Z początku chłopak ani drgnął,jednak później coś w nim się ruszyło i sam dobrowolnie wstał,ciężko oddychając. Wystarczył jeden ruch,żeby uprzednio ją obracając,umieścić twoją drobną sylwetkę w jego ramionach. Koreańczyk mocno cię przytulał. Doskonale wiedziałaś,że swoim ciałem chce cię ochronić przed "tym drugim". Nawet nie próbowałaś protestować. Położyłaś mu głowę na piersi i starałaś się uspokoić oddech.
 -Ty.-spojrzeniem wyszłaś ponad ramię Chanyeol'a. Nie zauważyłaś,gdy twój chłopak wstał oraz w miarę doprowadził się do należytej postawy. Teraz pokazywał palcem prosto na ciebie.-Idziemy.
 -Nie ma mowy.-już puściłaś swojego współlokatora,ale ten złapał cię za nadgarstek.
 -[T.I.],do mnie.-Sangdul przybrał wyraz twarzy,który jeszcze niedawno ćwiczyłaś przed lustrem.-Następnym razem nie wpuszczaj psa do domu...
 -Przepraszam,Channie...-pogłaskałaś go po lśniących włosach i czule ucałowałaś w czoło.
 -Proszę cię,nie idź z nim.-zamknąwszy oczy,pokręcił głową.-Nie dzisiaj,nie jutro. Nigdy już z nim nie wychodź...
 -Przed sobą powinieneś ją chronić,a nie przede mną!-tym razem to twój chłopak podniósł głos.
 -Za niedługo wrócę.-uśmiechnęłaś się do Chanyeol'a,po czym delikatnie wyjęłaś rękę z jego uścisku.-Obiecuję.
 -Okej...-westchnął cicho,w dłonie chwytając książkę,która jakimś cudem znalazła się na podłodze.-Baw się dobrze.
 -Idziemy.-Sangdul przesunął się o kilka kroków do przodu i agresywnym ruchem złapał cię w talii. Z początku chciałaś zaprotestować,chociaż ponownie znaleźć się wśród objęć twojego współlokatora,jednak zostałaś powstrzymana przez myśl,że to przecież nie on był chłopakiem,z którym się umówiłaś. Jeszcze raz zerknęłaś na członka EXO,wargami wymawiając nieme przeprosiny. Koreańczyk tylko kiwnąwszy głową,dłonią przetarł zmęczone oczy. Chwilę później już znikałaś za drzwiami mieszkania,prowadzona przez faceta,którego denerwowały nawet liście spadające z drzew.
 Droga do domu jego znajomych nie była długa,co po upływie każdej kolejnej minuty imprezy zaczynało cieszyć cię coraz bardziej. W sumie to nie można było tego nazwać dobrym przyjęciem,bo szybko nuda oplotła ci umysł swoimi szponami. Niechętnie włączałaś się do płynącej zewsząd sztucznej pogawędki,czasami czułaś,jak ktoś cię obejmował,czy mówił komplementy odnośnie twojego stroju. Z gdzieniegdzie porozstawianych głośników sączyła się muzyka,która boleśnie raniła wszystkim uszy. Powoli traciłaś cierpliwość,bo trzymanie się blisko chłopaka na imprezach nie było w twoim stylu. Co kilka minut sprawdzałaś telefon. Miałaś cichą nadzieję,że Chanyeol zadzwoni z prośbą,żebyś wróciła do domu. Cicho przemieszczałaś się między kolejnymi pomieszczeniami,gdzie bawiła się dosyć spora grupka ludzi. To nie było twoje towarzystwo,o czym przekonywałaś się z każdą sekundą spędzoną w mieszkaniu śmierdzącym dymem papierosowym i litrami alkoholu. Ostatecznie postanowiłaś znaleźć Sangdul'a,a jeśli nie,zwinąć się stamtąd jak najszybciej.
 Przeszukałaś niemal całą powierzchnię niewielkiego lokum,lecz nigdzie nie wypatrzyłaś chłopaka. Jasne,że nie zaglądałaś do pokoi prywatnych,bo chociaż wypiłaś lampkę wina,miałaś w sobie tę samą klasę,co zawsze. Nieobecność jednej zaproszonej dziewczyny dodawała ci nieco pewności siebie. Twój wybranek miał wiele słabości,ale największą zdecydowanie były kobiety. Może to chore,lecz cieszyłabyś się,gdybyś mogła przyłapać go na zdradzie. Wtedy chociaż posiadałabyś jakiś sensowny pretekst,żeby się z nim rozstać. Czułaś się podle,bo myślenie o czymś takim przecież było domeną złych ludzi. A ty już dłużej nie mogłaś oszukiwać samej siebie,że kochasz Sangdul'a i cierpiałaś,gdyż będąc tutaj,raniłaś osobę,która czekała na ciebie w domu.
 Jeszcze raz przeszukałaś apartament,po czym postanowiłaś zrealizować swój plan powrotu do waszego mieszkania. Grzecznie żegnałaś się z osobami umilającymi tobie cały czas spędzony na imprezie,w tym samym czasie wciągając na ramiona płaszcz. Spieszyłaś się,chociaż nie wiadomo,po co. Chanyeol nie zamierzał nigdzie wychodzić dziś wieczorem,ale mimo tego czułaś,że musisz jak najszybciej znaleźć się w domu. Na odchodne pomachałaś wszystkim i z uśmiechem opuściłaś mieszkanie.
 Podczas drogi wiatr bezlitośnie smagał ci twarz,a zimno rujnowało każdą pojedynczą cząsteczkę ciepła błądzącą gdzieś po twoich żyłach. Mimo wszystko nie czułaś się źle. Kochałaś siebie rozmazaną na twarzy,potarganą jak brzoza. Poza tym szłaś przecież do domu. Tam,gdzie według zasad,nikt nie mógł zrobić nikomu na złość. Trzymając się tego kroczyłaś ulicami Seulu,dumna,niczym paw...
 Wkrótce oczami objęłaś zarys masywnego gmachu bloku,w którym mieszkaliście. Wdrapanie się po schodach na drugie piętro zajęło ci chwilę. Chociaż klatka schodowa spowita była ciemnością,bez trudu wcisnęłaś klucz do zamka i uchyliwszy drzwi,wślizgnęłaś się do środka. Zatrzaskując je starałaś się zachowywać jak najciszej. Zewsząd nie dochodził do ciebie żaden dźwięk,więc pomyślałaś,że Chanyeol pewnie już śpi. Zsunęłaś buty ze stóp oraz odwiesiłaś kurtkę na wieszak. Zaczęłaś ostrożnie się skradać,kolejno zapalając wszystkie światła. Nacisnęłaś włącznik w salonie i momentalnie pisnęłaś,a zasłoniłaś usta dłonią dopiero po fakcie.
 -Chodzisz na palcach,bo nie chcesz ze mną przebywać?-przestraszył cię nie kto inny,jak twój własny współlokator,który niby nic,siedział w ciemnościach na kanapie.
 -Nie.-uśmiechnęłaś się i swobodnym krokiem podeszłaś do niego.-Myślałam,że śpisz.
 -Czytałem książkę.-wyraźnie kłamiąc,poklepał fragment sofy obok siebie,żebyś usiadła.
 -Po ciemku?-usadowiłaś się wygodnie. Jego odpowiedź cię zdziwiła,przecież żaden normalny człowiek nie czyta w takich warunkach. Uniosłaś brew z niedowierzaniem.
 -Czekałem,aż wrócisz.-spuścił głowę na dół.
 -Wróciłam wcześniej.-pogłaskałaś jego lśniące włosy.-Możemy obejrzeć film,który chciałeś zobaczyć.
 -Super.-spojrzał ci w oczy,jednak bez emocji.-Dlaczego nie jesteś z nim?
 -Przez całą imprezę nie mogłam go znaleźć.-zacisnęłaś usta.-Szukałam wszędzie,ale w końcu poszłam do domu.
 -Bo Sangdul był tutaj.-nieco zdenerwowany potarł kark dłonią.-Chciał wyjaśnić ze mną kilka spraw...
 -Nic ci nie jest?!-gwałtownie odwróciłaś się twarzą w jego stronę i odsuwając mu włosy z czoła,doszukiwałaś się jakichkolwiek śladów bójki.-Dlaczego nie zadzwoniłeś?!
 -[T.I.],zostaw.-delikatnie złapawszy cię za nadgarstki,zmusił do zostawienia swojej twarzy w spokoju.-Ze mną było oraz będzie dobrze.
 -Nie zrobił ci nic?-nieco się uspokoiłaś,jednak zmartwienie ciągle pozostało.
 -Nie.-zmusił się do pobłażliwego uśmiechu.-Można nawet powiedzieć,że zdążyliśmy się polubić.
 -Co?-osłupiała odsunęłaś się na bardziej normalną odległość.-Jakim prawem?
 -Dał mi pierwszeństwo.-Chanyeol nagle stał się poważniejszy.-Dopiero po rozmowie z nim zechciałem zaczekać,aż przyjdziesz.
 -Przepraszam,jeśli wyrzucił na ciebie coś niemiłego.-westchnęłaś cicho.
 -Chodzi ci o jego żale?-chłopak uniósł brew.
 -Tak.-przewróciłaś oczami.
 -Powiedział,że byłbym dla ciebie bardziej odpowiedni...-zawahał się na chwilę. Słysząc jego słowa,spuściłaś głowę.-Kazał mi uczynić cię szczęśliwą w każdym możliwym tego słowa znaczeniu,żebyś nie była nieszczęśliwa z nim.
 -Chanyeol,ja...-nerwy nie pozwoliły ci normalnie zacząć wypowiedzi.
 -Wiem,[T.I.].-Koreańczyk uśmiechnął się kwaśno.-Gołym okiem widać,że mi się podobasz,prawda?
 -Nigdy nie chciałam o tym rozmawiać.-w końcu spojrzałaś mu w oczy.-Nie wyobrażałam sobie nawet takich tematów między nami...
 -Kocham cię,odkąd pierwszy raz zobaczyłem,jak robisz tosty z serem i szynką.-zachichotałaś.-Nikt zwyczajny nie kładzie sera pod wędlinę.
 -Proszę...-pokręciłaś głową,ciągle się śmiejąc.
 -Dla ciebie to nie byłoby to samo.-Chanyeol bez zastanowienia chwycił cię za rękę.-Ale po jakimś czasie bycia razem pokochałabyś mnie tak samo,jak ja kocham ciebie. Oddychałabyś w tym samym rytmie,co ja.
 -Przed chwilą powiedziałeś mi,że mój chłopak nie chce już ze mną być...-dłonią nerwowo podrapałaś się w kark.-Ja potrzebuję trochę więcej...
 -Dam ci tyle czasu,ile tylko będziesz potrzebowała.-przerwał ci chłopak.-Chociaż nie wiem,czy mam po co,ale zawsze tutaj będę...Będę czekał na ciebie.
 -Nie żartuj.-uśmiechnęłaś się,jednak w duchu czułaś lekkie zażenowanie.
 -[T.I.],mogę cię o coś prosić?-puścił twoją rękę i położył na swoim kolanie.
 -Tak.-odpowiedziałaś bez zastanowienia.
 -Chciałbym,żebyś przemyślała sobie "nas"...-zauważyłaś,że miał policzki zamglone rumieńcem. Twoje usta zamajaczyły pięknym uśmiechem.
 -Dlaczego?-w sercu poczułaś dziwne,tajemnicze ciepło,którego nie umiałaś wytłumaczyć w żaden sposób.
 -Bo jesteś wszystkim,co najlepsze w moim życiu.-tym razem to ty poczerwieniałaś.
 -Idę spać.-cudem wybrnęłaś z niezręcznej sytuacji. Nie zaśniesz,ale warto było spróbować.
 -Zaczekaj.-chciałaś wstać,jednak Chanyeol cię powstrzymał.
 -Tak?-ponownie skupiłaś się na nim. Chłopak zamiast cokolwiek powiedzieć,przysunął się do ciebie jeszcze bliżej,zmniejszając,według ciebie już niebezpieczną,odległość między waszymi twarzami. Położył ci dłoń na policzku. Chwilowo się zawahał,jednak po kilku sekundach momentalnie wpił się w twoje wargi. Z początku zaczęłaś stawiać opór,ale całowanie Koreańczyka było tak przyjemne,że niemal natychmiast przestałaś. Objąwszy go za szyję,przyciągnęłaś jego sylwetkę mocniej do siebie,lecz Chanyeol miał inne plany. Prychnęłaś cicho,gdy w przeciągu chwili rozłączył wasze usta,żeby jednym ruchem umieścić cię sobie na kolanach. Znów te pełne wargi stały się miłą tobie oazą spokoju. Każdy kolejny pocałunek wyznaczał głębokie uczucia przelewające się między tobą,a nim. Czułaś jego oddech,ciągle niepewne ręce,przyspieszone bicie serca i gorące policzki,rozgrzane od stanu zwanego miłością. Nawet nie wiedziałaś,gdy rękami zaczęłaś majstrować przy zamku szarej bluzy,którą Chanyeol miał na sobie. Dosyć niezdarnie ją rozpięłaś,ale zanim odezwał się twój zdrowy rozsądek,zdążyłaś ją mu zsunąć tylko do łokci. W mgnieniu oka odkleiłaś się od niego. Spoglądałaś w jego nieco zdezorientowane tęczówki,próbując uspokoić oddech.
 -Dlaczego przestałaś?-obrzucał cie wzrokiem,jednak widziałaś,że był szczęśliwy.
 -Mącisz mi w głowie.-uśmiechnęłaś się.
 -To chyba dobrze,prawda?-uniósł brew i przygryzł wargę.
 -Nie,wcale nie dobrze.-pokręciłaś głową,ciągle unosząc kąciki ust ku górze.-Przeszkadzasz mi racjonalnie myśleć.
 -Naprawdę?-Koreańczyk niemal trząsł się ze śmiechu. Wyglądał wtedy tak uroczo.
 -Ja chyba naprawdę powinnam się położyć.-przewróciłaś oczami,na co Chanyeol jeszcze raz przycisnął swoje wargi do twoich.
 -Na prawdę chcesz teraz iść?-powiedział jednym z najbardziej erotycznych głosów,jakie słyszałaś.
 -Tak,zdecydowanie.-chłopak grzecznie cię puścił. W końcu stanęłaś na nogi,starając się opanować mętlik,który panował w każdym zakamarku twojej głowy.
 -I tak ode mnie nie uciekniesz.-patrzyłaś przez ramię,jak Koreańczyk przygląda ci się,gdy odchodzisz do drzwi swojego pokoju.
 -Nie planuję.-uśmiechnęłaś się i pomachałaś mu na dobranoc.
 -Mam wolne miejsce w łóżku,jeśli...-powiedział,przygryzłszy wargę.
 -Nie,przestań...-warknęłaś,na co się zaśmiał.-Muszę pomyśleć.
 -Okej.-przesłał ci buziaka w powietrzu,a ty tylko się uśmiechnęłaś.
 Chwilę później zniknęłaś za drzwiami swojego pokoju. Teraz,gdy Chanyeol nie widział,mogłaś spokojnie oddychać z podekscytowania jak astmatyczka. W głowie miałaś setki krążących myśli,które za nic nie chciały jej opuścić. Zastanawiałaś się,dlaczego dałaś się omotać własnemu współlokatorowi. Chociaż,może tak wygląda prawdziwa miłość? Sangdul był pierwszym chłopakiem,z którym byłaś w związku,jednak nie czułaś do niego nic bardziej dodającego skrzydeł.
 Leżałaś w łóżku i próbowałaś zasnąć,co nie przynosiło zamierzonych skutków. Chanyeol błądził pośród twoich myśli przez cały ten czas. Kochałaś go,to było już jasne. Zasadniczym pytaniem pozostało,jak bardzo i czy byłabyś w stanie powiedzieć mu o swoich uczuciach prosto w oczy. Zastanawiałaś się,czym się zajmował. Czytał,a może już powoli odpływał do krainy snu. Możliwe,że dotykał swoich ust,ciągle czując na nich twoje pocałunki,tak jak ty robiłaś to teraz,lub nadal kochał cię tak,jakby wcześniej nie kochał nikogo innego...
 -[T.I.],weź się w garść.-powiedziałaś sama sobie i zrzuciłaś kołdrę z łóżka. Usiadłaś. Pełna wątpliwości,przetarłaś zmęczone oczy. Zaczęłaś nerwowo chodzić po pokoju. Wiedziałaś,że dzisiaj nie zaśniesz...sama. Pomysł pójścia do Chanyeola zrodził się w ułamku sekundy. Napawał cię ekscytacją oraz pewnością. Chciałaś tego,tak cholernie chciałaś mieć go przy sobie. Sprawa się komplikowała,jeśli z własnego egoizmu miałabyś go budzić...
 Po solidnej umysłowej motywacji,uporałaś się sama ze sobą. Kilka razy przeczesałaś włosy palcami i jakby nigdy nic opuściłaś pokój. Starałaś się iść przez korytarz jak najciszej. Chociaż w mieszkaniu nie było nikogo poza wami,dziwnym trafem bałaś się,że ktoś może cię usłyszeć. Drewniane deski,którymi wyściełana została podłoga,nie ułatwiały zadania,ale finalnie znalazłaś się pod drzwiami pokoju Chanyeol'a już po upływie kilku minut. Przeżegnawszy się,ostrożnie je uchyliłaś.
 Pomieszczenie było zalane ciemnością,jedynie przez okno wpadał snop księżycowego światła. Chłopak spał,jak zabity,a pośród ciszy słyszałaś tylko jego miarowy oddech. W blasku sączącym się z szyb ujrzałaś jego nagi tors i spodnie od piżamy z misiami do połowy zakryte kołdrą. Uśmiechnęłaś się pod nosem,po czym dla otuchy pokiwałaś głową. Pokonanie dystansu między tobą,a łóżkiem zajęło ci kilka sekund,podczas których nie było już odwrotu. Opierając się o jego ramię,zastanawiałaś się,jak sobie poradzisz z wślizgnięciem się do środka,bo Chanyeol jak zwykle rozłożył się na cały materac. Stałaś tak jeszcze trochę,aż w końcu zdecydowałaś się go obudzić.
 -Channie...-zaczęłaś niewinnie i schylając się,pogłaskałaś go po policzku. Z początku nie dawał żadnych oznak życia,jednak później gwałtownie zamrugał powiekami.
 -Czekałem na ciebie.-powiedział półprzytomny. Oparł się na łokciach,żeby móc na ciebie spojrzeć.-Ale chyba zasnąłem.
 -Widać.-zaśmiałaś się cicho.
 -Będziesz dzisiaj spać ze mną?-uśmiechnął się.
 -Tak.-swoimi słowami wywołałaś jeszcze większy uśmiech na jego twarzy.
 -Chodź.-usiadł i wyciągnął do ciebie ramiona,w które natychmiast się wtuliłaś. Cicho wpełzłaś pod kołdrę,szczęśliwa zamykając oczy. Oboje walczyliście ze snem,na razie skutecznie. Co jakiś czas czułaś,jak Chanyeol muska wargami twoje czoło. Spuściłaś powieki. Miałaś szczęście,jakiego jeszcze nigdy nie zaznałaś. Poniekąd żywiłaś do siebie pretensje,bo mogłaś być szczęśliwa już od trzech lat. Wtedy pierwszy raz zrobiłaś mu tosty z szynką na wierzchu. Teraz nareszcie miałaś go dla siebie. Słyszałaś jak oddycha,wyczuwałaś delikatną gęsią skórkę majaczącą mu na ramionach.
 -Park Chan Yeol?-wyszeptałaś,czując kolejny pocałunek.
 -Mhm?-ręką,którą cię nie obejmował zaczął pieścić twoje plecy.
 -Kocham cię.-momentalnie chłopak cały zesztywniał,a jego oddech natychmiast przyspieszył.
 -Naprawdę?-uniósł twoją głowę za brodę,żebyś mogła spojrzeć mu w oczy.
 -Tak,myślałam o nas.-uśmiechnęłaś się.-I chcę cię mieć przy sobie już zawsze.
 -Ja ciebie też kocham.-po tonie jego głosu poznałaś,że nie posiada się ze szczęścia.-Zawsze będziesz moją panią od tostów...
 Po tych słowach przyciągnął cię mocniej do siebie,a już po chwili razem z nim odpłynęłaś do krainy snu.
Cudny *_* Ja się nie mogę napatrzeć haha ;D