Obudziło cię okropne łupanie w głowie. Zupełnie jakby okupowali ją robotnicy z młotami pneumatycznymi lub górnicy dzierżący kilofy. Nie uchylałaś powiek, obawiając się jeszcze gorszej fali bólu. Poza tym, nie potrzebowałaś ich otwierać, żeby stwierdzić, że nie jesteś u siebie. Otulał cię inny materiał kołdry, powietrze zdążyło przesiąknąć zapachem męskich perfum. Rozkoszowałaś się wonią, niby próbowałaś zapamiętać to, co tak bardzo przyciągało cię do tego chłopaka w nocy. Może zapach, a może po prostu alkohol?
Wczoraj nieźle zabalowałaś. Chociaż nie planowałaś się spijać, dałaś się ponieść chwili. Luhan'a poznałaś dopiero pod koniec imprezy. Od razu wydał ci się pierwszorzędny, jeśli chodziło o "te sprawy". Bardzo dobrze wam się rozmawiało. Przez resztę wieczoru nie odstępował cię ani na krok. Z każdym drinkiem w twoich oczach stawał się coraz bardziej atrakcyjny. Mimo, że się trochę się opierał, do niczego nie zmuszał, spędziliście tę noc razem.
Chciałaś tego. Cholernie go pragnęłaś. Był taki czarujący. Wtedy widok jego nagiego ciała sprawiał, że traciłaś oddech. Za cel wyznaczyliście sobie dom chłopaka i, chociaż nie byłaś u siebie, było ci tam tak dobrze, jak nigdzie indziej. Bo zasnęłaś u boku najlepszego chłopaka, jakiego kiedykolwiek poznałaś.
Zaspana, przetarłaś oczy. Słońce żarliwie przedzierało się przez ścianki twoich, mimo wszystko zamkniętych, powiek. Zmieniłaś pozycję, czując oplatające cię ramiona Chińczyka. Zastanawiałaś się, ile jeszcze czasu będziesz mogła poleżeć w tak niemal idealnym stanie. Zaśmiałaś się cicho i odgarnęłaś mu włosy leniwie łaskoczące twoje czoło.
Otworzywszy oczy, od razu przeniosłaś wzrok na chłopaka. Wyglądał, niczym maleńki tygrys, lecz znacznie mniej męsko, niż wczoraj wieczorem. Chociaż jego aparycja pewnie była zasługą pokaźnej ilości wypitego alkoholu, to teraz również prezentował się nienagannie. Podniosłaś się na łokciach, chcąc widzieć go maksymalnie w pełnej okazałości. Parsknęłaś śmiechem, kiedy zauważyłaś jego kacze usta, jakby jeszcze przed chwilą cię całował. Ostrożnie się pochyliłaś i wargami musnęłaś czubek perfekcyjnego nosa swojego towarzysza. Robiłaś to ostatni raz, więc chciałaś zapamiętać Luhan'a najlepiej.
Słońce wskazywało popołudnie. Nie pamiętałaś, do której balowaliście, ale jeszcze nigdy nie budziłaś się tak późno. Musiałaś wracać, bo czekały na ciebie obowiązki. Tego byłaś pewna. Na wszelki wypadek, gdyby chłopak się obudził, podciągnęłaś kołdrę pod same pachy. Zrobiłaś to prawie bez sensu, przecież Chińczyk już widział cię nago. Ale sumienie nakazało ci zachowywać ostrożność. Twój brak ubrań był przecież nagrodą, a nie czymś ogólnodostępnym.
Wstałaś z łóżka, jednocześnie zostawiając nagusieńkiego śpiącego królewicza samego. Pozbawiony jakiegokolwiek okrycia wyglądał jeszcze lepiej. Zmierzyłaś wzrokiem całą jego sylwetkę. Zatrzymałaś się na dobrze zbudowanej klatce piersiowej, od której kusząco odcinały się żebra. Potem zjechałaś w okolice męskości, teraz oklapniętej, jednak byłaś pewna, że to się zmieni, jeśli tylko odrobinę rozpalisz drzemiącego chłopaka. Uśmiechnęłaś się sama do siebie. Luhan był taki cudowny...
Szybko się ubrałaś, nie chcąc pozwalać Chińczykowi dłużej marznąć. Udało ci się przyszykować do wyjścia tak dobrze, a on ani razu się nie przebudził. Nie miałaś ochoty się żegnać. Przecież śpiący już jutro pewnie nie będzie pamiętał twojego imienia. Wolałaś zostawić go pośród niewiedzy, z którą laską przespał się tej nocy.
Na odchodne ucałowałaś Luhan'a w policzek. Chciałaś mu chociaż dać ślad szminki zdobiący skórę, jako pamiątkę. Szybko opuściłaś mieszkanie. Niemalże bezszelestnie zamknęłaś za sobą historię wiążącą tę noc w jedną piękną całość.
Wróciłaś do własnego domu. Dla otrzeźwienia umysłu schłodziłaś się długim prysznicem. Zajęłaś się swoimi sprawami. Dziękowałaś Bogu, że Chińczyk wyleciał ci z głowy równie szybko, jak tam trafił. Przez resztę dnia zdążyłaś nawdychać się samotności. Odwiedziłaś pobliski basen, tarabaniłaś z najbliższymi przyjaciółkami przez telefon. Położyłaś się spać z uśmiechem zdobiącym twoje usta.
Następny dzień niewiele różnił się od poprzedniego. Ta sama monotonia tym razem zaczęła przyprawiać cię o mdłości. Pragnęłaś urozmaicenia, jednak finalnie usadowiłaś się na kanapie, co jakiś czas odbierając połączenia okupujące twoje konto na Skype. Była niedziela. Impreza nie wchodziła w grę, przecież jutro musiałaś iść do pracy. Po spiciu się następnego dnia nie byłaś produktywna, a byłoby szkoda, gdybyś podpadła komuś "wyżej". Zdecydowałaś się na samotny wieczór przed telewizorem.
Około dwudziestej usłyszałaś pukanie do drzwi. Nawet nie zastanawiałaś się, kim może być twój gość. Tak bardzo potrzebowałaś towarzystwa, nawet jeśli zapewnić miał je zwykły listonosz. Opuściłaś kanapę, niczym jednorożec niesiony tęczą. Cicho podśpiewywałaś, przekręcając klucz w zamku. Ostrożnie uchyliłaś drzwi i stanęłaś jak wryta.
-Cześć.-drgnęłaś na dźwięk głosu nowego gościa. Ciągle nie wierzyłaś, że to naprawdę on tam stoi. Przed sobą zobaczyłaś anioła. Może trochę się zmienił. Nareszcie się ubrał, jego włosy nie były takie rozczochrane, jak poprzednim razem. Jednak mimo wszystko widziałaś tego samego chłopaka. Nieśmiało się uśmiechał, mierząc cię wzrokiem. Chyba oboje zaskoczyliście się nawzajem. Wtedy stał się niewinnym dzieckiem proszącym o słodycze, a nie napalonym ogierem, którego grał zeszłej nocy. Nagle zapragnęłaś powtórzyć całą historię. Spić się jak Rusek i wylądować z nim w łóżku tylko po to, żeby jeszcze raz móc obudzić się obok chłopaka, który, gdyby nie był człowiekiem, z pewnością zostałby ukochany przez bogów.
-Co ty tutaj robisz?-bąknęłaś, uśmiechając się promiennie.
-Zostawiłaś u mnie kurtkę.-dopiero teraz zauważyłaś, że w dłoniach trzyma okrycie wierzchnie, o którym ledwo sobie przypominałaś.-Chciałem też coś powiedzieć.
-Tak?-przyglądałaś się, jak nieco nerwowo przestępuje z nogi na nogę.
-Na ucho.-roześmiał się, po czym uniósł lewą brew.
-Kpisz sobie?-pokręciłaś głową, chichocząc.
-Nie.-kąciki jego ust powędrowały do góry.-Proszę,żebyś podeszła bliżej.
-Nie ma mowy.-parsknęłaś cicho śmiechem.-Ty chodź.
-Bawisz się mną.-przewrócił oczami i zrobił krok na przód, jednocześnie zmniejszając dystans między wami do minimum.
-Więc?-odezwałaś się, gdy chłopak nachylał się ku twojemu uchu.
-Chciałem...-zaczął półgłosem, lecz natychmiast mu przerwałaś. Momentalnie objęłaś go za szyję i scaliłaś wasze wargi w jedność. Luhan odpowiadał na pocałunki, co jeszcze bardziej motywowało cię do dalszego działania. Wypuścił kurtkę z rąk, po czym rękami objął twoją talię. Naparł na ciebie całą swoją siłą, jednocześnie wpychając was do mieszkania i zatrzaskując drzwi kopniakiem. Spijałaś go namiętnie, momentami przygryzałaś jego dolną wargę. Chińczyk wtedy dłońmi obłapiał ciebie całą. Jakby chciał cię zmieścić w jednej garści, osłonić przed całym złem tego przytulnego, bezpiecznego mieszkania. Zaśmiałaś się cicho, gdy delikatnie uniósł twoją sylwetkę nad ziemię i oplótł twoje nogi sobie wokół pasa. Byłaś tak zajęta całowaniem Luhan'a, że nie zauważyłaś, kiedy pośladkami dotknęłaś zimnego blatu w kuchni. Zdziwiłaś się, jak zwinnie radził sobie z przenoszeniem ciebie przez niemal całe mieszkanie. Dotychczas rękami pieściłaś szyję chłopaka, jednak teraz, bez zbędnych ceregieli, przeniosłaś je nieco niżej i zaczęłaś odpinać pasek jego obcisłych jeansów.
-Chcesz go?-wysapał Luhan między pocałunkami, zanim zdążyłaś zrobić cokolwiek.
-Mhm...-zamruczałaś, po czym wróciłaś do przerwanych zamierzeń, jednak chłopak w ostatnim momencie złapał cię za rękę. Delikatnie musnął wargami jej wierzch.
-To błagaj mnie.-wyszeptał,patrząc ci prosto w oczy.
-Co?-zaśmiałaś się promiennie.
-Żartowałem,najpiękniejsza.-na chwilę przycisnął usta do twojego czoła. Z każdym jego gestem stawałaś się coraz bardziej bezbronna, jeśli chodziło o niego. Potrzebowałaś bliskości tego chłopaka. Tutaj i teraz.
Namiętnie muskałaś wargi Luhan'a, podczas gdy on rozpinał kraciastą koszulę, którą miałaś na sobie, guzik po guziku. Jednym ruchem odrzucił ją za siebie, obnażając twoją klatkę piersiową opinaną tylko przez biustonosz oraz top bez rękawów. Uśmiechnął się szeroko, kiedy zobaczył, że nieco zarumieniłaś się w okolicach policzków. Widziałaś, że był mocno napalony. Chociaż ta rzecz cię z nim łączyła. Nie chciałaś gry wstępnej. Potrzebowałaś Chińczyka natychmiast.
Zeszłaś pocałunkami niżej, na jego szyję. Luhan dyszał coraz ciężej. Kątem oka dostrzegałaś wypukłość formującą się w miejscu, gdzie jeszcze niedawno błądziłaś rękami. Dociskałaś wargi do skóry obojczyków chłopaka, czasami zostawiając wilgotne ślady tu i tam. Poczułaś chłodne dłonie swojego towarzysza, wsuwające się pod bawełniany materiał twojej koszulki. Niecierpliwie drażnił paznokciami żebra, rozbierał cię wzrokiem. Razem z koszulką pozbawiłaś go również swetra, który miał na sobie. Rękami jeździłaś po gładkiej powierzchni jego torsu. Pod palcami wyczuwałaś każdy pojedynczy mięsień drgający, niczym szarpnięta struna gitary. Przyssałaś się do obojczyków chłopaka. Obdarzałaś je dziesiątkami pocałunków, lewego równomiernie z prawym. Czułaś, jak bije mu serce, jak bardzo było przyspieszone. Uśmiechnęłaś się, kiedy zauważyłaś, że jego cera przyozdobiła się gęsią skórką.
Kontynuowałaś swoją zabawę, podczas gdy Luhan zaczął dobierać się do zamka twoich spodni. Uprzednio rozpiąwszy wszystkie guziki, bez problemów rozsunął suwak. Wystarczyło mu jedno pociągnięcie za nogawki, żeby pozbawić cię legginsów. Z satysfakcją przyglądał się nagiej skórze twoich nóg. Nie zatrzymał się przy nich na dłużej, jakby gdzieś się spieszył. Delikatnie cię odepchnął, żeby znów wpić się w twoje wargi. Poczułaś jego dłonie na policzkach, lecz chwilę później już niecierpliwie odsuwały ramiączka bluzki, którą tamtego dnia ubrałaś. Uniosłaś ręce do góry, aby chłopak w końcu mógł ją ściągnąć. Posłusznie pozbawił cię zbędnego materiału. Chwilę później zrobił to samo ze stanikiem. Przez kilka sekund mierzył twoją sylwetkę zachwyconym wzrokiem, jednak moment po tym wargami zaczynał muskać szyję, schodząc coraz niżej.
W kilka minut oboje staliście się tak rozpaleni, że myślałaś tylko o swoim szaleństwie, które miało początek, gdy go spotkałaś. Byłaś tak spragniona tego chłopaka. Gdy tylko pozbawił cię koronkowych fig, od razu zerwałaś z Luhan'a spodnie razem z bokserkami. Długie chwile oczekiwania sprawiły, że straciliście ochotę na wzajemne dopieszczanie się. Po prostu w ciebie wszedł całą swoją długością. Nie miał z tym problemu, bo postawiłaś jego przyjaciela na baczność bez jakiegokolwiek dotyku. Jęknęłaś cicho, czując jak zahacza o twój słaby punkt. Zachichotałaś, gdy delikatnie klepnął twój pośladek otwartą dłonią. Zeszłej nocy był taki pewny siebie i dominujący, a teraz wręcz przeciwnie. Wybuchnęłaś śmiechem, wplatając rękę w jego jasne włosy. Luhan delikatnie się w tobie poruszał, czym obojgu sprawiał niewiarygodną przyjemność. Z każdym pchnięciem robił to coraz szybciej. Sapał wprost do twojego ucha, chociaż wargi zajął obcałowywaniem twoich ramion. Czułaś oddech chłopaka na ciele. Oboje byliście już przy samym szczycie. Chińczyk pchnął ostatni raz, tym samym dając piękne zakończenie waszej rozgrywce.
-Może nie powinienem był...-zaczął chłopak. Siedzieliście na kanapie w twoim salonie. Nadzy, nie przejmujący się niczym. Czułaś się dobrze, gdy cię obejmował. Spokojnie oddychałaś otulona cieplutką aurą jego nagiego torsu.
-Nagle masz wyrzuty sumienia?-spojrzałaś Luhan'owi w oczy, unosząc brew.
-Nie żałuję.-zacisnął wargi.-Ale pomyślisz, że jestem tutaj z tobą tylko dla pieprzenia się...
-A nie?-uśmiechnęłaś się nieco sztucznie.-Pewnie za chwilę sobie pójdziesz i nie wrócisz.
-To ty mnie zostawiłaś dzisiaj rano.-wyszeptał całkiem nieobojętnym tonem.
-Co chciałeś mi powiedzieć?-westchnęłaś cicho.-Oprócz przyniesienia kurtki?
-Przecież to nawet nie jest twoja kurtka.-prychnął, jednak chwilę później szelmowsko się uśmiechnął.
-Więc po co to wszystko?-mocniej wtuliłaś się w niego, nie chcąc, żeby poszedł gdziekolwiek.-Pieprzyliśmy się. Masz, czego chciałeś.
-Nie chciałem.-przewrócił oczami.-Nie dałaś mi skończyć...
-To kończ.-skrzywiłaś się nieco.
-Tamta noc była dla mnie...-zaczął, pochylając się, żeby musnąć twoje wargi.
-Daruj sobie.-zaśmiałaś się.
-Dzwoniłem do wszystkich ludzi, którzy byli na tamtej imprezie.-kontynuował.-Chciałem cię znaleźć i przede wszystkim zapytać, dlaczego mnie zostawiłaś...
-Bo pewnie wtedy nie pamiętałeś mojego imienia.-wzruszyłaś ramionami.-Teraz pewnie też nie pamiętasz.
-[T.I.]...-powiedział, jakby dla zaprzeczenia twoich słów.
-Brawo.-uśmiechnęłaś się.
-Po prostu zakochałem się, wiesz?-obrzucił twoją twarz wzrokiem.-Jeszcze nigdy nie było mi tak dobrze, jak tamtej nocy, jak teraz...
-Luhan, ja też.-uśmiechnęłaś się, głaszcząc go po włosach.
-Ale będę się o ciebie starał.-musnął wargami twoje czoło.-Dopóki będziesz tego chciała.
-Nie musisz.-pokręciłaś głową.
-Masz jakieś plany na jutro?-zaśmiał się.
-Luhan, przestań.-żartobliwie dźgnęłaś go paznokciem w pierś.
-Nie. Nie ma mowy.-mocniej przyciągnął cię do siebie, uśmiechając się błogo.