piątek, 2 maja 2014

#17 Chanyeol


 -To nie przyjedziesz?-powiedziałaś skołowanym głosem do słuchawki telefonu.
 -Mogę tylko pomarzyć o wyciągnięciu auta od rodziców...-szepnęła twoja przyjaciółka.-Przepraszam, że nie dam rady cię podwieźć.
 -Nie ma sprawy.-siłą próbowałaś opanować drżące z zimna kolana.-Miłego wieczoru.
 -Nawzajem,maleństwo.-poczułaś jak uśmiecha się do telefonu. Później usłyszałaś już tylko dźwięk zakończonego połączenia. Migiem ukryłaś swoją komórkę w kieszeni płaszcza. Nie było innej osoby, na którą mogłabyś liczyć, jeśli chodziło o takie akcje. Zrobiłaś kilka następnych kroków, brnąc pośród ciemności październikowej ulicy.
 Wracałaś z jeszcze trwającej imprezy. Nie miałaś ochoty stamtąd wychodzić, jednak próśb rodziców przecież nigdy nie powinno się odrzucać. To właściwie nie pierwszy raz, gdy poprosili cię, żebyś była w domu wcześniej. Mimo wszystko kochałaś ich. Wieczorny, niemalże zimowy, spacer do miejsca zamieszkania szybko zaczął ci ciążyć. Lodowaty wiatr biczował twoją twarz, a pulsujący chłód sprawiał, że już po jakimś czasie potykałaś się o własne nogi. Obdzwoniłaś chyba wszystkich znajomych obdarzonych samochodami, lecz zupełnie nagle wszyscy się zajęli czymś "bardzo ważnym". Finalnie każdy, jak leci, skazał cię na karkołomną wędrówkę przez opustoszałe ulice.
 Ostrożnie stawiałaś kroki, myślami studiując cały zarys geograficzny twojej okolicy. Perorowałaś o kilku miejscach, którymi spokojnie mogłabyś dotrzeć do cieplutkiego łóżka. Kiedy mijałaś, delikatnie powiedziane, najgorsze z nich, przystanęłaś na moment. Droga tamtędy wydawała się strasznie nieciekawa, bo był to opustoszały dom. Jednakże wystarczyło przejść tylko przez podwórko otaczające go i zostałyby jedynie dwie cudowne przecznice kierujące wprost na twoje lokum.
 Gorączkowo zagrzebałaś obcas buta w ziemi. Czy warto było kusić los? Kto wie, może pozornie opuszczona ruina miała swojego nieprzyjemnego lokatora? Niemożliwe, pomyślałaś i zrobiłaś kolejny krok, zbliżając się do zniszczonej furtki.
 Szybko znalazłaś się na tyłach gospodarstwa. Obrzydliwość tego miejsca sprawiała, że chciałaś jak najszybciej się stamtąd zwinąć. Czuwałaś, niczym hart, kiedy nagle między dotychczasowe dźwięki otoczenia wdarł się jeden nowy. Zatrzymawszy się, wyciągnęłaś telefon, by sprawdzić godzinę. Jego wyświetlacz nieco rozjaśnił ci pole widzenia, toteż chociaż przez chwilę byłaś rozluźniona. Ciągle nasłuchiwałaś. Zastanawiałaś się, czy może ktoś chciał cię przestraszyć, czy może ta chałupa naprawdę ma pozaziemskiego lokatora. Rozejrzałaś się niespokojnie, wzrokiem omiatając wszystkie zakamarki zaniedbanego ogródka.
 Nagle stanęłaś jak wryta. Trzęsłaś się z zimna, jednak czułaś strużkę potu leniwie spływającą po twoich plecach. Słyszałaś szloch. Nie było to wycie w agonii, ale wystarczyło, żebyś niemalże zaczęła biec. Pełna nerwów przemykałaś, jeszcze kiedyś będące grządkami, kiedy momentalnie go zauważyłaś...
 Siedział na ziemi może kilkanaście metrów od ciebie. Nie potrzebowałaś światła, aby spostrzec, że jego dłonie były całe umorusane czarną glebą. Niebezpiecznie pochylał się nad świeżo usypaną kupką gruntu, którą zapewne sam przed sobą uformował. Płacz chłopaka słyszałaś nawet z tak daleka, lecz dopiero teraz zauważyłaś, jak bardzo dławił się łzami. Wargi mu drżały, a duże dłonie mocno zaciskał wokół trzonka niewielkiego szpadla trzymanego na kolanach. Zjechałaś wzrokiem nieco wyżej. Miał odstające uszy, które gdzieniegdzie okalały kosmyki ciemnych włosów. Stwierdziłaś, że pewnie uznałabyś go za bardzo przystojnego, gdyby wtedy nie było ci go tak okropnie szkoda. Mógł być mordercą, nawet dobrze, jeśliby tak się stało. Wtedy zapewne by cię zabił, jednak cudownie nie musiałabyś na niego patrzeć. Nie widziałabyś, jak bardzo się męczy. Ale on nie był zabójcą, nawet nie kimś obcym. Stałaś i przyglądałaś się, zamiast pomóc, chłopakowi, który twoim zdaniem tracił mnóstwo wody samym płaczem. Chłopakowi, którego znałaś, przy czym on znał cię również doskonale. Odetchnąwszy kilka razy, żwawym krokiem ruszyłaś w stronę Koreańczyka.
 Kojarzyłaś go ze szkoły. Nie uczęszczaliście razem do jednej klasy, jednak często przechodziliście obok siebie na korytarzach. Nie rozmawiałaś z nim. Ba, nawet nie wiedziałaś jak się nazywa. Znałaś chłopaka tylko i wyłącznie przez to, że był dobrym uczniem, często wyróżnianym na tle szkoły. Nie miał znajomych, nawet jak dla ciebie trzymał się zbyt oddalony od ludzi. Nie chciałaś go oceniać. Przecież nie mogłaś nic powiedzieć o osobie, której nie znałaś. Z pewnością był fajny, ale fakt, że kilka razy przyłapywałaś go na namiętnym wgapianiu się w ciebie, utrudniał twoją obiektywną ocenę tego człowieka.
 Zatrzymałaś się, uparcie zachowując bezpieczną odległość jednego metra. Nawet cię nie zauważył. Nie podniósł wzroku. Jego rozpacz niemalże chłostała wszystko dookoła. Otworzyłaś usta, by coś powiedzieć, lecz zaraz potem je zamknęłaś. Stoczyłabyś się na samo dno, gdybyś przerwała chłopakowi tę chwilę błogiej ciszy. Usiadłszy obok po turecku, czekałaś. Każda minuta coraz bardziej przybliżała twoją awanturę z rodzicami, ale przecież nie mogłaś chłopaka tak zostawić. Pilnie kogoś potrzebował i, chociaż mógł wydawać się niecodzienny, chciałaś mu towarzyszyć.
 Ostrożnie uniosłaś rękę, następnie położyłaś ją towarzyszowi na plecach. Pogłaskałaś je kilka razy, licząc, że się odezwie.
 -Cześć.-zaczęłaś półgłosem. Odpowiedział ci całkowity brak reakcji.-Chodzimy razem do jednej szkoły, ale możesz nie znać mojego imienia. Jestem [T.I.]...-chłopak drgnął i rozluźnił uścisk wokół szpadla.-Czasami przechodzisz obok mnie w drodze na angielski. Chociaż pewnie dla ciebie to nie ma żadnego znaczenia.
 -Cześć,[T.I.].-wyprostował się. Jego twarz świeciła bólem oraz głęboką rozpaczą. Usta zamajaczyły lekkim uśmiechem, który jednak momentalnie zgasł.
 -Odprowadzisz mnie do domu?-powiedziałaś, zabierając rękę.-Opowiedziałbyś mi, dlaczego...
 -Tak.-chłopak przerwał ci. Ufnie pokiwał głową, niczym wierny szczeniaczek. Dopiero teraz widziałaś, jak bardzo brakowało mu przyjaciół.-Mogę teraz?
 -Jasne.-zaskoczyła cię jego żarliwość.-Ale czekaj.
 -Tak?-uniósł brwi znad załzawionych oczu.
 -Masz coś...-ręką wyjęłaś zasuszony listek spomiędzy jego włosów. Dłońmi otarłaś mu łzy z policzków. Chłopak uśmiechał się pod wpływem twojego dotyku.
 -Dziękuję.-zacisnął usta, próbując zwalczyć łzy. Przetrzepawszy prawie całą zawartość torebki, wyciągnęłaś prawie pustą butelkę wody.
 -Pewnie chce ci się pić.-podałaś ją Koreańczykowi. Jego reakcja zaskoczyła cię całkowicie. Zamiast wypić życiodajny płyn, polał nim dłonie. Starannie opłukał je z ziemi. Spuściłaś głowę nieco skrępowana niezręczną ciszą. Czułaś na sobie spojrzenie chłopaka. Jednak mimo tego wszystkiego nie żałowałaś, że zdecydowałaś się do niego podejść. Przyglądałaś się strukturze jego butów. Poniekąd odzwierciedlały charakter właściciela, co stwierdziłaś, gdy twój towarzysz zaczął się podnosić. Ciągle bałaś się spojrzeć mu w oczy, bo przecież był niczym bomba zegarowa. Opanował szloch, jednak czy aby na stałe? Doskonale wiedziałaś, jak bardzo kruchy jest ludzki spokój. Nie znałaś go, nie miałaś pojęcia, do czego mógł się posunąć.
 Poczułaś, że okrywa ci ramiona jakimś materiałem. Nareszcie zerknęłaś na niego i stwierdziłaś, że okrył cię swoją marynarką. Zaciągnęłaś się korzennym zapachem kurtki znajomego. Uśmiechnęłaś się, czując w nozdrzach przyjemną woń.
 -Marzniesz.-usprawiedliwił się.
 -Dziękuję.-wyciągnęłaś do niego dłoń, żeby pomógł ci wstać. Dźwignęłaś się na nogi. Dopiero teraz zauważyłaś, jak wysoki był chłopak. Może to dziwne, ale nigdy wcześniej tego nie spostrzegłaś. Patrzył na ciebie z góry i to w dosłownym tego słowa znaczeniu.
 -Pewnie chcesz już wracać do domu...-zaczął nieśmiało. Skinął głową w kierunku ogrodowej furtki, robiąc parę kroków do wyjścia.
 -Opowiedz mi, co się stało.-bez wahania wzięłaś go pod ramię. Chłopak uśmiechnął się szeroko. Może ci się zdawało, ale coś między wami miało się na rzeczy. W milczeniu zmierzaliście w stronę budynku.
 -Przed chwilą pochowałem tutaj psa...-spuścił głowę, a radość z jego twarzy zniknęła bezpowrotnie.
 -Potrąciłeś go samochodem?-zapytałaś nieśmiało.
 -Myślisz, że mógłbym?-zatrzymał się w miejscu, żeby spojrzeć ci w oczy.
 -Nie.-pokręciłaś głową. Pociągnęłaś go za ramię, bo nie bardzo lubiłaś stanie na mrozie.-Nie zrobiłbyś tak.
 -Więc widzisz...-zamilkł. Miałaś wrażenie, że zaraz wyleje całą swoją duszę na trawnik.
 -Zostawiłeś tam szpadel.-wyszeptałaś niepewnie.
 -Do diabła ze szpadlem!-gniewnie kopnął jeden z wielu kamyków torujących mu drogę.-Straciłem jednego z niewielu przyjaciół. Po prostu...-zawahał się, głośno przełykając ślinę. Właśnie mijaliście stary budynek, więc mogłaś zabić czas oczekiwania wścibskim zaglądaniem w okna, jednak widok starych mebli i zakurzonych parapetów nie odciągnął twoich myśli od chłopaka.-Tak to jest, gdy wychowujesz kogoś, a raczej zwierzę. Jesteś z nim. Bawicie się razem. Patrzysz, jak dorasta. Przywiązujesz się. W końcu pewnego dnia tracisz go. Śmierć zawsze wybiera jeden z najmniej odpowiednich momentów. Ale przecież żaden moment nie jest odpowiedni na śmierć...-przyglądałaś się twarzy chłopaka wykrzywianej smutkiem.
 -Nie martw się...-zawahałaś się, gdyż nie znałaś jego imienia. Zmarszczyłaś czoło, próbując je wychwycić.
 -Chanyeol.-dokończył rozpaczliwie.-Nazywam się Chanyeol.
 -Masz mnóstwo przyjaciół, Chanyeol.-powiedziałaś bez przekonania.
 -Jasne.-sarknął.-Nie wiesz jak to jest...
 -Może i masz rację...-pogłaskałaś go po ramieniu ręką, którą oplatałaś chłopaka.
 -Nawet nie znałaś mojego imienia...-żalił się dalej. Z każdym kolejnym słowem coraz bardziej rozpalał twoje wyrzuty sumienia.
 -Przepraszam, ale normalnie ze sobą nie rozmawiamy...-wyjąkałaś. Właśnie wyszliście na ulicę, za co gorąco dziękowałaś Bogu.
 -Właśnie.-powiedział, pewnie stawiając kroki na chodniku.-Nikt ze mną nie rozmawia.
 -Rodzice.-przewróciłaś oczami.
 -Mów mi jeszcze.-zaśmiał się sarkastycznie.
 -Przepraszam, Chanyeol.-uśmiechnęłaś się delikatnie.
 -Przestań, przecież to nie twoja wina.-również się zaśmiał.
 -Nawet nie wiedziałam, czy chcesz ze mną rozmawiać.-argumentowałaś przeciwko niemu, niczym zawodowy prawnik.
 -Chciałem, wierz mi.-ostrożnie pokiwał głową.
 -To dlatego zawsze się tak na mnie gapisz?-bąknęłaś. Było ciemno, jednak mimo tego w światłach lamp dostrzegłaś głęboki rumieniec oblewający policzki Chanyeol'a.
 -Zdaje ci się.-powiedział, niczym zawodowy kłamca.
 -Przecież mi się nie przywidziało!-żartobliwie klepnęłaś go w ramię.
 -Dobra,koniec...-powiedział wymijająco.-Powiedz lepiej, co tam robiłaś.-zmierzyłaś go przenikliwym wzrokiem, na co ze śmiechem wzruszył ramionami.
 -Wracałam z imprezy...-oznajmiłaś. Chłopak nieco posmutniał. Nigdy nie widziałaś swojego towarzysza brylującego wśród takich spotkań. Zastanawiałaś się, czy po prostu nie przychodził, czy nikt nigdy go nie zapraszał.-Znajomi nie mogli mnie podrzucić do domu, więc chciałam iść na skróty. I tak natrafiłam na ciebie.
 -Jestem żałosny, prawda?-powiedział, wgapiając się w swoje buty. Na horyzoncie zobaczyłaś zarys swojego domu. Odetchnęłaś z ulgą. Już zaraz miałaś znaleźć się pośród ciepłych i miłych czterech kątów.
 -Nie, dlaczego?-uniosłaś brwi. Rozmawialiście ze sobą dopiero dzisiaj, jednak chłopak zdążył zrobić piorunujące wrażenie. Nie chciałaś, żeby myślał o sobie w taki sposób.
 -Zalewam się łzami po psie. Dopiero dzisiaj rozmawiam z osobą, którą od dwóch lat codziennie mijam w szkole. W dodatku zastajesz mnie ubabranego pieprzoną ziemią. W sumie to nawet nie chcę wiedzieć, co sobie o mnie myślisz...-nie wyglądał na przejętego, jednak byłaś pewna, że gdyby teraz napotkał jakiś kamyk, kopnąłby go bez wahania. Zaczęłaś odczuwać do niego sympatię. Był tak uroczo ludzki. Nie sposób było przed nim udawać kogoś innego.
 -Myślę, że jesteś uroczy.-pokiwałaś głową dla zaznaczenia swoich słów.-I taki normalny. Cudownie normalny.
 -Naprawdę?-uniósł brwi, uśmiechając się promiennie.
 -Tak.
 -Fajnie.-klasnął w dłonie z uciechy, na co roześmiałaś się głośno.
 -Tam jest mój dom.-palcem pokazałaś gmach budynku stojącego dwa domy dalej. Na ganku dostrzegłaś swoją mamę ściągającą pranie.
 -Mogliśmy iść okrężną drogą.-wzruszył ramionami.-Wtedy nareszcie mógłbym z tobą porozmawiać o...
 -Dzisiaj zawalił ci się świat,prawda?-przerwałaś mu. Dało się zauważyć, że nie ma pretensji. Gdy nareszcie przyswoił sobie twoje słowa, zmarszczył czoło, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią.
 -Nie.-wyszeptał w końcu.-Już nie.-wypuścił powietrze z ust.-Zamieniliśmy o tym raptem kilka zdań, ale tak naprawdę nie wiesz, jak bardzo mi pomogły. Dziękuję.
 -Polecam się na przyszłość.-zaśmiałaś się.
 -Mogę twój numer telefonu?-zrobił błagalny wyraz twarzy.-Mam ci do opowiedzenia całe dwa lata.
 -Jasne.-uśmiechnęłaś się, stając na podjeździe swojego domu.
 -To...-zaczął chłopak.
 -Jesteś nareszcie!-przerwała wam twoja mama.-Już zastanawiałam się, gdzie cię posiało.
 -Przepraszam.-podeszłaś troszkę bliżej niej, dalej od Chanyeol'a.-Wyszłam stamtąd troszkę później.
 -Domyśliłam się.-uśmiechnęła się pobłażliwie. Domyśliłaś się, że tylko dzięki obecności chłopaka nie próbowała cię umoralniać.-Kim jest twój przyjaciel?
 -Żaden przyjaciel.-wykręciłaś się, nawet nie patrząc na Koreańczyka.-To po prostu przypadkowy chłopak.
 -Zadajesz się z nieznajomymi?-twoja mama szerzej otworzyła oczy.
 -Nie chciałam wracać sama, przepraszam.-przewróciłaś oczami.-Zapłaciłam mu, żeby mnie odprowadził.
 -Ostatni raz.-żartobliwie pogroziła ci placem. Podniosła koszyk z ubraniami z podłogi ganku i spokojnym krokiem weszła do domu.
 Zostałaś sama na sam z Chanyeol'em. Byłaś pewna, że będzie domagał się wyjaśnień na temat "przypadkowego chłopaka". Odwróciłaś się tam, gdzie stał, w głowie powtarzając formułkę, którą na szybko ułożyłaś. Chłopaka już nie było. Odszedł. Daleko na chodniku widziałaś tylko jego ubranie i zarys ciała, zaskakująco szybko umykającego ci z pola widzenia.
 Od tego zdarzenia kilka razy próbowałaś się do niego dodzwonić. Uzyskanie numeru telefonu chłopaka uznałaś jako cudowną zdobycz, ale i tak okazała się bezużyteczna. Chociaż minęło już trochę czasu, nie spotkaliście się w szkole. Po prostu Chanyeol olewał zajęcia. Zastanawiałaś się, czy nie przychodził przez ukochanego psa, a może z twojego powodu? Miło wam się rozmawiało, cholernie miło. Możliwe, że nawet uzyskałaś zaufanie chłopaka, które jednak nadzwyczaj szybko straciłaś tylko jednym zdaniem. Postanowiłaś dać mu trochę czasu. Niech oswoi się z myślą, że i tak będziecie musieli porozmawiać. Finalnie przestałaś dzwonić, pytać. Czekałaś na niego wśród czterech ścian uczelni. Tam prędzej czy później musiał się pojawić.
 Weszłaś do szkoły, gdzie przerwa międzylekcyjna trwała już w najlepsze. Dzisiaj zaczynałaś zajęcia o późniejszej godzinie, także mogłaś sobie pozwolić na późniejsze obudzenie się. Zdążyłaś stracić nadzieję, chłopaka nie było od kilkunastu dni. Szanse, że kontakt z nim się uda, twoim zdaniem zmalały niemalże do zera. Powolnym krokiem zmierzałaś w kierunku swojej szafki, gdy nagle stanęłaś jak wryta.
 Połowę ciała Chanyeol'a zasłaniało skrzydło drzwiczek jego szkolnego schowka, ale mimo to bez problemu go rozpoznałaś. Nie mogłaś uwierzyć, że naprawdę się pojawił. Miałaś przy sobie marynarkę chłopaka, każdego dnia byłaś gotowa mu ją oddać. Teraz liczyłaś na szczęśliwe działanie kurtki. Albo nic się między wami nie zmieni, albo pęknie ci serce. Twoje intencje były niemal oczywiste. Szybkim krokiem ruszyłaś na spotkanie z przeznaczeniem.
 Chrząknęłaś znacząco, stojąc niemal ramię w ramię z Chanyeol'em. Byłaś ukryta z uporczywym skrzydłem szafki, także to normalne, że ciebie nie zauważył.
 -Chyba pomyliłeś szafki.-odezwał się donośny głos ze środka.
 -Wątpię.-powiedziałaś pewnie. Na dźwięk twojego głosu chłopak drgnął. Oparł dłoń o krawędź drzwiczek i zamknął je z głośnym hukiem.
 -Czego chcesz?-spojrzałaś mu w twarz i nie mogłaś wykrztusić z siebie ani słowa. Tamtego wieczora jego twarz była piękna, nie miała żadnej skazy. Za to teraz miejsce pod jego prawym okiem zdobyła gigantyczna śliwa wielkości piłki tenisowej. Zakryłaś usta, próbując stłumić dźwięk rozpaczy.
 -Chciałam porozmawiać.-próbowałaś dotknąć policzka chłopaka, żeby sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku, jednak szybko się odsunął.
 -Nie mamy o czym.-wzruszył ramionami i poprawił czerwoną bejsbolówkę na głowie.
 -Chanyeol, przepraszam.-powiedziałaś cicho. Zmarszczył czoło, gdy wypowiedziałaś te słowa.
 -Za co?-zniecierpliwiony,odetchnął głęboko.
 -Bo to zabrzmiało jakbym się ciebie wstydziła...-ponownie chciałaś dotknąć jego policzka, jednak tym razem się nie odsunął. Po prostu spuścił wzrok na swoje stopy, nie czerpiąc żadnej przyjemności z twojego dotyku.-Kto ci to zrobił? Dlaczego?
 -Nie ważne kto...-złapał cię z rękę i delikatnie ściągnął ze swojej twarzy.-Przez ciebie.
 -Przecież to była tylko sprawa między nami...-westchnęłaś.
 -Bo powiedziałem, że mi się podobasz...-powiedział, na co zrobiłaś najbardziej zszokowany wyraz twarzy w swoim życiu. Chanyeol znów otworzył szafkę, jakby chciał się za nią ukryć. Chwilę w niej pogrzebał, po czym wyjął kartkę papieru jednostronnie ozdobioną ołówkiem. Wcisnął ci ją do rąk.-Gratulacje [T.I.], jesteś pracą na szóstkę.
 -Co?-zmarszczyłaś czoło i zerknęłaś na kartkę. Zdobił ją chyba najpiękniejszy rysunek, jaki widziałaś. Nie trudno było się domyślić, kogo przedstawiał, chłopak namalował cię z każdym, nawet najmniejszym mankamentem. Otworzyłaś usta z zachwytu.-Chanyeol, to...
 -Oddawaj.-wyciągnął rękę po kartkę.-Chcę mieć na pamiątkę.
 -To ja chcę marynarkę.-gdy to wypowiedziałaś, chłopak oparł się o szafkę, mierząc cię przenikliwym wzrokiem.
 -Wstydzisz się mnie.-powiedział ze smutkiem.-Nie będzie ci potrzebna.
 -Channie, przepraszam...-oznajmiłaś, robiąc krok w jego stronę.-Nie wstydzę się ciebie.
 -Ja sam już nie wiem.-wzruszył ramionami.-Jeszcze miesiąc temu myślałem, że mogłabyś być moją dziewczyną. Mogłabyś być dla mnie kimś, kto...
 -Przecież jestem twoją dziewczyną.-brawurowo uśmiechnęłaś się,
 -Jaja sobie robisz?-chciał ukryć zadowolenie, zachować pokerową twarz, jednak najwyraźniej mu nie wychodziło.
 -Chcesz zobaczyć?-rozłożyłaś ręce szeroko. Chanyeol pokiwał głową, śmiejąc się. Błyskawicznie wygrzebałaś jego marynarkę z plecaka.
 -Co ty robisz?-zdumiony zmarszczył czoło.
 -I jak?-powiedziałaś, wkładając ją na siebie.
 -Wyglądasz zupełnie jak wtedy...-zacisnął usta.
 -Bo zaczynamy od nowa.-mocniej otuliłaś się marynarką. Uśmiechnięta, czekałaś aż coś powie.
 -Pocałuj mnie.-wyszeptał w końcu. Zawahałaś się, nie wiedząc, co zrobić.-Proszę...
 -Dlaczego?-odgarnęłaś włosy z czoła i przysunęłaś się bliżej do chłopaka.
 -Bo tylko o tym pomyślałem, gdy cię zobaczyłem.-uśmiechnąwszy się, przyciągnął cię do siebie. Przycisnął swoje miękkie wargi do twoich. Odwzajemniłaś pocałunek, pogłębiając go.
 -Widmo, nie zapędzaj się tak.-usłyszałaś gdzieś w tle, na co wybuchnęłaś śmiechem.
 -Widzisz, takie jest moje życie.-Chanyeol również się zaśmiał.
 -Chodź, idziemy stąd.-powiedziałaś, splatając jego palce ze swoimi.
 -Ale wszyscy nas zobaczą...-powiedział nieco niespokojnie.
 -O to chodzi.-zachichotałaś i oboje wyszliście ze szkoły wtuleni w siebie, aż do samego końca będąc łaskotani przez spojrzenia ludzi z całej szkoły.


 Znów dodałam w piątek i mam nadzieję,że nie za często Was karmię haha ;D ;) Ten scenariusz może trochę bardziej mi się podoba,ale też za dobrze nie jest ;) Życzę miłego czytania ;) Wiecie, do czego zachęcam ;) I generalnie to miłej majówki, kochani ;* ;) Ja się biorę do pisania następnego dzieła ;) Czekam na Wasze opinie ;)



7 komentarzy:

  1. Ojej. To było takie słodkie. ^^ Jak dla mnie idealnie to napisałaś. Pomysł nie był banalny, a w twoim wykonaniu nabrał jakiegoś charakterystycznego elementu. :D
    Ogółem jestem na twoim blogu od pewnego czasu, ale jakoś dziwnie nie komentowałam twoich prac, za co bardzo przepraszam. : ) W
    przyszłości postaram się to naprawić. xD

    OdpowiedzUsuń
  2. sdhasfhnbzijvnasiofbdnzvzdbinioansf <3 Zaszalałaś i to jeszcze z moim ultimate. :D Chanyeol taki słodki >.< CO by tu opisywać? Mogę napisać, że po prostu mi się podobało. <3
    ~Rin

    OdpowiedzUsuń
  3. Śliczny scenariusz <3 a jak była scena w szkole aż do końca miałam motylki ^.^ mmmm.... <3 taki kochany scenariusz a Channie tak idealnie do niego pasuje, aż brak mi słów <3 oby wiecej takich scenariuszy!!! Już jestem ciekawa z kim następny i oczywiście duuuuuuuużo Weny kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Mój biedny ChanYeol T^T Ale to było takie cudowne!!! <3
    Boże moje komentarze nigdy nie są pomocne xD Zawszę jestem pod takim wrażeniem, że nie wiem co pisać i potem wychodzi z komentarza takie nieskładne coś xD Wybacz za to...
    Scenariusz był mega cudowny i z zapartym tchem na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeprasza, przpraszam, przeprasza, ale żadne słwoa nie są w sanie opisać tego jak bardzo podobało mi się to oppwiadanie. Każda twoja co nowsza praca podoba mi się jeszcze bardziej. Jestem zakochana w tym co piszesz. Nie wyobażam sobie tego, że kiedyś miałabym nie czytać twoich prac. To opowiadanie było takie pikne, ciepłe, lekkie, urocze i ach.. bak słów. Mój słownik jest niedostępny kiedy mam opisać twoją pracę. Czekam na następne opowiadanie. Pozdrawiam :** :)

    OdpowiedzUsuń
  6. JENYYYYYY......
    TO JEST NAPISANE PERFEKCYJNIE !
    ;')
    Nie jedna dziewczyna marzy o takiej historii....
    Ach te marzenia ;333

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie zachęcam do komentowania ;)