piątek, 9 maja 2014

#18 Baekhyun


Ten scenariusz chciałabym zadedykować kochanej Jagódce (Wam znanej jako mafuyu).
Mam nadzieję,że Ci się spodoba. ;)

 Wpatrywałaś się w niego przez przejrzystą taflę dzielącej was szyby. Pusty wzrok chłopaka pozostawał niezmienny od prawie roku. Kiedy tylko spoglądałaś na te piękne oczy, dostrzegałaś mnóstwo negatywnych emocji, które już zawsze miały zostawiać jakieś piętno pośród zwojów charakteru Baekhyun'a.
 Zamknęli go jakiś czas temu. Roczny wyrok prawie dobiegał końca, jednak zdecydowałaś się złożyć wizytę Koreańczykowi dopiero teraz. Nie miałaś doń żalu. Nawet udało ci się zapomnieć o całej sprawie. Mimo wszystko wahałaś się, czy rzeczywiście chcesz zobaczyć chłopaka. Gdyby spór potoczył się inaczej, jeśli chodziłoby o kogoś innego, spotkałabyś się z Byun'em bez wahania. Ale tutaj ten ukochany przez ciebie mężczyzna dostał zarzut naruszenia nietykalności cielesnej twojego własnego ojca. Po wszystkim Baekhyun przeprosił. Zostało mu wybaczone. Tata przyznał się, że nawet zaczął go lubić, dla dobra waszego związku z Koreańczykiem zaczął uczęszczać na terapię nadopiekuńczości rodzicielskiej, lecz wyroku nie dało się cofnąć. Chłopak wylądował za kratkami, przy okazji zabierając ze sobą twoje serce.
 -Skarbie, słuchasz mnie?-uśmiechnął się szeroko.
 -Przepraszam, zamyśliłam się.-wzruszyłaś ramionami. Wzrokiem mierzyłaś jego nieco wychudzone ciało.
 -Wiem, co mówi to twoje spojrzenie...-powiedział nieśmiało.-Brzydzisz się mną.
 -Nie,Baekie...-pokręciłaś głową.-Zapomnijmy, dobrze? Tylko chcę, żebyś wrócił do domu.
 -Mówiłem, że dobrze mnie tutaj traktują.-poprawił rękaw pomarańczowego stroju leniwie zsuwającego się z jego lewego ramienia. Nie dowierzając, pokręciłaś głową.-Naprawdę.
 -To nie chcesz wracać?-uśmiechnąwszy się, uniosłaś brwi.
 -Tego nie powiedziałem.-przygryzł wargę i zmierzył cię wzrokiem.-Wyglądasz dzisiaj...
 -Baekhyun, przestań.-zaśmiałaś się. Przebiegłaś wzrokiem po strażnikach stojących przy drzwiach.-Tutaj są ludzie.
 -Tęskniłem za tobą.-przewrócił oczami, jednak ciągle przypominał jednego z tych nabuzowanych seksualnie gnojków z liceum.-Nawet nie wiesz, jak bardzo.
 -Przecież dzwoniłam.-uśmiechnęłaś się półgębkiem.
 -Pff...-teatralnie prychnął.-Też mi kontakt.
 -Nie chcesz, żebym telefonowała, to łaski bez.-pomyślałaś, że gdybyś siedziała obok niego, na pewno pokazałabyś mu język.
 -Chcę.-uśmiechnął się przepraszająco.-Kocham cię.
 -Ja ciebie też.-przesłałaś chłopakowi pocałunek w powietrzu. Zaśmiał się. Widziałaś jego szczęście. Byłaś pewna, że to dlatego, bo między wami nic się nie zmieniło. Absolutnie nic.-Za niedługo wychodzisz.
 -Tak.-przytaknął.-Ale najlepsze jest to...-palcami poprawił kępki włosów leniwie zsuwające mu się na czoło.-W ogóle nie czuję tego upływu czasu. A tamte kilka dni pamiętam, jak dzisiaj...
 Nagle posmutniałaś. Przed oczyma stanęło ci kilka szczególnych dób, które zaważyły o wszystkim. Nie powiedział dokładnie, jednak doskonale wiedziałaś, o jakich myślał. Ostatni tydzień przed jego aresztowaniem również mogłaś opowiedzieć idealnie ze szczegółami. Wtedy całe zło związane z twoim otoczeniem skumulowało się niczym deszcz i opadło na ziemię, lecz tylko po to, aby ostanie kropelki szczęścia mogły odrodzić świat od nowa.
 Sierpień zbliżał się ku końcowi. Chociaż skrywał cię cień podwórkowej altany, czułaś słońce bezlitośnie spiekające ci twarz. Pogoda nadzwyczajnie dopisywała, jakby to lato było porą roku miłości, zamiast wiosny. Zewsząd dobiegały do ciebie szelesty złotawych traw, gdzieniegdzie nad głową przelatywały beztroskie ptaki. Niebo zwiastowało soczystą burzę. Już czułaś tę wilgoć okalającą powietrze. Wokoło nie było niczego poza drzewami, toteż mogłaś spokojnie przyglądać się grupce dzieciaków roześmianych i dokazujących niczym małe szczenięta. Nie zachowywały się głośno, jakby wiedziały, że nasłuchujesz, oczekujesz tej konkretnej osoby.
 Dostrzegłaś go już z daleka. Trudno było nie zauważyć chłopaka. Szedł w twoim kierunku. Jego włosy silnie rozwiewał wiatr, który szarpał również materiał kraciastej koszuli. Nie wydawał się być tym zbytnio zmartwiony. Wyglądał na człowieka kochającego wszystkie żywioły świata. Co jakiś czas uśmiechał się, widząc, że mu się przyglądasz. Mimo głębokiego rumieńca zdobiącego policzki chłopaka, ciągle nie odwracał od ciebie wzroku. Wyglądał niezwykle w swoich wytartych trampkach i obcisłych spodniach, jednak właśnie takiego go uwielbiałaś. Nieważne jak wyglądał, jego oczy mówiły wszystko. Nazywał się Byun Baek Hyun oraz był bardzo seksowny, kiedy mieszał się z wiatrem.
 Gdy znalazł się kilkanaście metrów przed altaną, w której czekałaś, zaczął biec. Błyskawicznie pokonał dzielący was dystans i, kiedy tylko doskoczył do ciebie, zostałaś mile zaskoczona bezwstydnym, głębokim pocałunkiem. Oboje zatracaliście się pośród upływających minut, nawzajem muskając swoje wargi, dopóki nie poczułaś, że chłopak poluźnia uścisk w rękach oplatających twoją talię i wyciąga coś niewielkiego z kieszeni jeansów. Wepchnął ci podarunek do lewej dłoni. Uśmiechnął się, po czym cię puścił. Przyglądałaś się, jak wchodzi dalej, bliżej drugiego końca drewnianej altany. Odwrócił się w połowie drogi, szczerząc się zachęcająco. Palcami próbowałaś wymacać kształt prezentu. Rozpoznałaś kluczyki do samochodu jego mamy. Zaśmiałaś się cicho.
 -Czy to...?-uniosłaś brew i zrobiłaś parę kroków do przodu.
 -Tak.-przewrócił oczami.-Możemy jechać gdzie chcemy!
 -Baekie, to niemożliwe.-pokręciłaś głową, nagle smutniejąc.
 -Dlaczego?-zmarszczył czoło, a jego usta utworzyły jedną długą kreskę.
 -Wiesz przecież...-zrezygnowana, rzuciłaś mu kluczyki. Koreańczyk zdążył złapać je jeszcze w locie.
 -Tatuś?-zacisnął szczękę, co świadczyło o tym, że jest zdenerwowany.
 -Zaraz powinien wrócić do domu.-znów odwróciłaś się plecami, podążając w stronę wyjścia.
 -Tak po prostu pójdziesz sobie teraz?-usłyszałaś za sobą.
 -Wiesz, ile trudu musiałam włożyć w to, żeby się wyrwać?-skrzyżowałaś ręce na piersiach.
 -Wiem.-poczułaś jego wargi tuż przy uchu. Zadrżałaś, mając w nozdrzach zapach oddechu chłopaka, miętowych cukierków. Zastanawiałaś się, jak dużo ich wyssał, idąc na spotkanie z tobą.-I szanuję to. Nie musielibyśmy się nim martwić, gdybyś porozmawiała z nim, jak duża, samodzielna dziewczynka z wyrozumiałym ojcem.
 -Nie jest wyrozumiały.-zadrżałaś pod wpływem pocałunków chłopaka spoczywających na ramieniu przykrytym jedynie materiałem cienkiej sukienki.-Raczej nadopiekuńczy.
 -Nie drążmy tego.-nosem połaskotał twoją szyję.-Pozwól mi się sobą nacieszyć.
 -Ale przecież...-zaczęłaś, próbując nie ulegać jego pieszczotom.
 -Lubię twojego tatę, a fakt, że on mnie nie, to już inna sprawa.-powiedział. Poczułaś wargi chłopaka na swojej szyi.
 Nagle roześmiał się głośno i puścił cię. Uśmiechnięty, wybiegł z altany. Patrzyłaś się, jak kropelki rozpoczynającego się deszczu spływają po jego włosach. Radośnie podskakiwał, zapraszająco skinąwszy głową w twoim kierunku. Stanęłaś stopami na trawie. Uśmiechałaś się, idąc w jego stronę. Był taki przystojny...
 Problemy z twoim tatą zaczęły się wraz z rozpoczęciem waszego związku. Na początku nie wspominałaś o Baekhyun'ie ani słowem. Doskonale wiedziałaś, a przecież opierałaś się na wcześniejszych przypadkach, jak zareagowałby ojciec, gdyby dowiedział się, że kogoś masz. Poprzednim razem zostałaś uziemiona w domu, biedny chłopak nie wytrzymał presji wywieranej przez opiekuna despotę i zakończył wszystko bolesnym dla ciebie rozstaniem. Poniekąd dlatego teraz długo milczałaś. Minęły trzy miesiące, zanim cokolwiek się wydało, lecz kłopoty okazały się jeszcze większe.
 Wygadałaś się przypadkiem. Podczas rodzinnej kolacji. Dostałaś wiadomość tekstową od chłopaka, a brzęczący telefon doskonale dał o sobie znać. Rodzice nie potrafili ignorować tego faktu, więc bez wahania zaczęli pytać. Nie miałaś ochoty na dłuższe ukrywanie swojego związku. Wyśpiewałaś wszystko do cna, ale niedługo dane było ci cieszyć się ciszą. Mama przyjęła to jak zwykle, była szczęśliwa, jednak wtedy to tata zmieniał kolory z zielonego na kredowo biały i odwrotnie. Dostałaś setki zakazów, wrzaskom nie było końca. Wszystkie te rzeczy nie wystarczyły, żeby cię powstrzymać. Wymykałaś się z domu, wracałaś, zanim ojciec wrócił. Zawsze domyślał się, gdzie byłaś, z kim byłaś. Znowu wrzaski. Ale miłość wymagała od Baekie'go tyle samo cierpliwości, co twojego wysiłku, jechaliście tym samym pociągiem do piekła.
 -"Mężczyzna czy kobieta
   Doznają samotności.
   Miłość się bowiem budzi
   Dzięki dusz jedności."-wyrecytowałaś, lustrując karty tomiku poezji, który chłopak zawsze miał przy sobie. Ułożył swoją głowę na twoich kolanach. Wolną ręką mierzwiłaś mu cudowne włosy.-Lubisz czytać takie dołujące...?
 -Skarbie, tylko nie dołujące.-przerwał ci ze śmiechem. Nie widziałaś jego twarzy, jednak doskonale mogłaś ją sobie teraz wyobrazić.-Poza tym ten fragment jest idealny.
 -Jedność dusz,co?-uśmiechnęłaś się, odkładając książkę na bok.
 -Tak.-mocniej przycisnął policzek do twojego uda.
 -Kocham cię.-wyszeptałaś i musnęłaś wargami policzek chłopaka. Baekhyun tylko podniósł się do pozycji siedzącej, żeby móc spojrzeć ci w oczy. Nie powiedział nic. Jedynie lustrował twoją twarz wzrokiem, co chwilę unosząc kącik ust w uśmiechu. Cisza pogłębiała się z każdą chwilą, jednak nie była niezręczna. Gdy zaczęliście się spotykać, takie chwile przestały was zawstydzać. Po prostu uśmiechałaś się serdecznie, czekając aż chłopak nabierze odwagi, by cokolwiek powiedzieć.
 -Wyjedź ze mną.-odezwał się w końcu. Uśmiechnęłaś się, kiedy zobaczyłaś, jak bardzo się zaczerwienił.
 -Gdzie?-powiedziałaś i złapałaś go za rękę. Splótł swoje palce z twoimi.
 -W góry.-oznajmił bez wahania.
 -Tata mnie chyba zastrzeli...-parsknęłaś śmiechem, chociaż byłaś święcie przekonana, że to może się stać.
 -Proszę.-Baekhyun wydawał się mówić całkiem poważnie.-Potrzebuję odpoczynku.
 -Kiedy?-zapytałaś. Chłopak przysunął się bliżej, jakby mówił jeden ze swoich sekretów.
 -Weekend.-uśmiechnął się.-Co ty na to?
 -Nie ujdzie ci to płazem, Byun Baek Hyun.-pokazałaś mu język, a on wpił się w twoje wargi najpierw lekko je przygryzając. Pogłębił pocałunek, przyciągając cię do siebie. Już wiedziałaś, że tak wygląda miłość.
 Cicho przemknęłaś przez uchylone drzwi wejściowe. Dochodziła północ, więc rodzice już pewnie byli pogrążeni we śnie. Nie chcąc ich zbudzić, na palcach przeszłaś korytarzem. Dziękowałaś Bogu za to, że zdecydowałaś wziąć własne klucze. Szybko ściągnęłaś kurtkę i niemalże pobiegłaś w kierunku schodów.
 Nagle spostrzegłaś swój błąd. Ktoś siedział na waszej salonowej kanapie. Głośno przełknęłaś ślinę, rozpoznając tę postać. Teraz już utraciłaś jakąkolwiek możliwość ucieczki. Nawet nie liczyłaś, że wrócisz do swojego pokoju bez zbędnych kłótni. W jednej chwili zginął cały twój, z resztą wcześniej przemyślany, plan wyjazdu z Baekhyun'em. Ostrożnie podeszłaś do pochylonego nad kubkiem wypełnionym herbatą ojca.
 -Gdzie byłaś?-zapytał oschłym tonem, kiedy zatrzymałaś się kilka kroków przed nim.
 -U koleżanki.-skłamałaś bez wahania.
 -Kłamiesz!-jednym ruchem zrzucił naczynie z napojem na podłogę. Drgnęłaś, kiedy usłyszałaś przerażający dźwięk tłuczonej ceramiki. Nie było sensu rzucać się do ucieczki. Tak czy siak, musiałaś skonfrontować się z tatą. Mężczyzna podniósł się z kanapy, tym samym zmniejszając dystans między wami.
 -Byłam z...-zaczęłaś nieśmiało.
 -Z nim, prawda?-powiedział agresywnie.
 -Tak.-pokiwałaś głową. Wzrok wbiłaś w ziemię.
 -Jesteś bezczelna!-wrzasnął, obchodząc całą twoją postać.-Czy "masz się z nim nie spotykać" to dla ciebie za mało?!
 -Tato,ja jestem zakochana.-chciałaś się wycofać z salonu, ale kiedy zobaczyłaś jego spojrzenie, natychmiast zmieniłaś zdanie.
 -Gówno prawda!-ciągle zataczał kółka wokół ciebie, gestykulując jak oszalały.-Nie lubię jego rodziny, można nawet powiedzieć, że nienawidzę.
 -Bo są dobrzy?!-krzyknęłaś, jednak zaraz tego pożałowałaś. Ojciec najpierw zrobił się blady, niczym papier, a później krwistoczerwony. Tylko czekałaś aż te wszystkie emocje zaraz z niego wyfruną.
 -Nie po to przyjechałem do Korei...-burknął, ale nieco spokojniej. Ponownie zajął miejsce na kanapie, podeszwą buta zgniatając kilka kawałków roztłuczonej na podłodze ceramiki.-Nie przyjechałem tutaj, żebyś umawiała się z jakimś skośnookim!
 -A więc to o to chodzi?!-skrzyżowałaś ręce na piersiach.-Chodzi o jego kolor skóry?! Jesteś żałosny!
 -Nie wolno ci się tak do mnie zwracać!-po jego minie wywnioskowałaś, że trochę się nadąsał.-Powinnaś spotykać się z kimś białym!
 -Nie,tato...-powiedziałaś cicho. Zrobiłaś kilka kroków ku wyjściu. Po prostu uznałaś, że to koniec.-Chodzi o to, że za bardzo chciałbyś mnie tutaj zatrzymać. Ale ja jestem już dużą dziewczynką. Nie możesz mi zabronić dorastania.
 Podeszłaś do schodów pełna uciechy, że ojciec nie zdążył się jeszcze odezwać. Ostrożnie wchodziłaś po stopniach. Rozmowa już się skończyła, a ty nie miałaś ochoty na więcej.
 -Od jutra nie wychodzisz z domu!-usłyszałaś, gdy byłaś bliżej, niż dalej do swojego pokoju. Jeszcze się okaże, pomyślałaś i, pokręciwszy głową, nacisnęłaś klamkę.
 Całą tamtą noc przepłakałaś. Bardzo kochałaś swojego tatę. Nigdy wcześniej taki nie był. Problemy z nim zaczęły się dopiero, gdy przestawałaś być dzieckiem. Wściekał się, gdy poprosiłaś o pierwszą komórkę, dostawał szału, kiedy mama kupowała ci coraz to piękniejsze, dziewczęce sukienki. Problem nie leżał w Baekhyun'ie. Ba, nawet wręcz przeciwnie. Robił wszystko lepiej, niż by wypadało. Cały kłopot gnieździł się pośród zwojów umysłu twojego taty. Zajęło ci trochę czasu, aby to rozgryźć. Dziesiątki sprzeczek i zakazów, jednak sprawiły, że zrozumiałaś wszystko. Ojciec po prostu nie chciał, abyś dorastała. Niczym ogrodnik, który stara się, aby ptaszęta zbyt wcześnie nie wylatywały z gniazda. Nie miałaś do niego o to pretensji. Robił, co robił, ponieważ nie chciał cię stracić. Byłaś w stanie wybaczyć mu wszystko, każdą najmniejszą drobnostkę, gdyby tylko żałował. Ale krzywdził ciebie i Baekie'go bez żadnych skrupułów, więc na razie nie było mowy o sentymentach.
 Z początku propozycji wyjazdu nie potraktowałaś poważnie, jednak później chłopak co chwilę dawał ci do zrozumienia, jak bardzo chce, abyście wyjechali daleko stąd. Finalnie się zgodziłaś, chociaż następnego dnia miałaś kierowałaś pretensje na samą siebie, że za nic nie potrafisz Koreańczykowi odmówić. Powiedziałaś o tym tylko mamie, i to dzień przed planowanym wypadem w góry. Zgodziła się, ale jej oczy były pełne wahania. Ufała Baekhyun'owi, lecz przecież byłaby złą matką, gdyby nie martwiła się o swoje dziecko. W tajemnicy przed ojcem pomogła ci się spakować. Pożyczyła trochę pieniędzy, zrobiła mnóstwo kanapek, kazała ucałować od siebie chłopaka. Nawet jeśli następnego dnia jeszcze miałaś ją zobaczyć, wieczorem pożegnałaś ją tak, jakbyś miała wyjeżdżać już rano. W tajemnicy zadzwoniłaś do swojego chłopaka. Jutro po południu miałaś być wolna...
 -Cześć, mamo.-ucałowałaś jej policzek i mocniej chwyciłaś rączkę walizki. Poczułaś rękę Baekhyun'a mocniej zaciskającą się na twojej talii.
 -Bawcie się dobrze.-uśmiechnęła się serdecznie, ciągle ściskając twoją wolną dłoń. Niepewność zupełnie ją opuściła. Chociaż tyle, na miły początek wyjazdu.
 -Musimy już jechać.-powiedziałaś, patrząc w kierunku waszych złączonych rąk.
 -Dbaj o nią.-żartobliwie pogroziła palcem twojemu chłopakowi. Opierał się o framugę na wpół otwartych drzwi wejściowych, co jakiś czas ściskając cię w pasie na znak, że pilnie potrzebuje już jechać.
 -Zawsze i wszędzie.-uśmiechnął się promiennie.
 -Jedźcie już, dzieciaki.-puściła twoją rękę.-I dużo fotografujcie.
 -Dziękuję, mamo.-pogłaskałaś ją po włosach, po czym skierowałaś się w stronę wyjścia z mieszkania. We dwoje znaleźliście się na rozgrzanej powierzchni podjazdu. Baekhyun wziął od ciebie walizkę i skierował się z nią w stronę samochodu. Mieliście szczęście, że twój tata o tej godzinie pracował. Poza tym, specjalnie wybraliście taką godzinę. Nikt nie miał żadnej szansy, aby was zatrzymać, czy umoralniać. Wtedy byliście wolni, a aprobata twojej mamy tylko wzmagała to uczucie.
 Właśnie wpakowywaliście ostatnie rzeczy do auta. Baekhyun uzgadniał trasę ze swoją telefoniczną nawigacją. Przy samochodzie stała twoja mama. Co chwilę byłaś pytana, czy aby rzeczywiście wszystko spakowałaś. Grzecznie potakiwałaś, niezwykle pewna swoich racji. Ułożywszy odpowiednio torby, zatrzasnęłaś bagażnik. Jeszcze raz sprawdziłaś zamek. Wolałaś wiedzieć, jeśli go nie zamknęłaś tak, jak należało. Ostatni raz zerknęłaś na ulicę i wtedy niebo rozerwało się na kawałeczki.
 Na końcu alejki zobaczyłaś samochód swojego ojca. Niemalże strach oderwał cię od ziemi. Przetarłaś oczy. aby podważyć to, że masz omamy wzrokowe. Nie, to naprawdę było dobrze znane ci auto, które, co najgorsze, właśnie zmierzało w kierunku domu. Poderwałaś się z miejsca niemalże błyskawicznie, chociaż twoim zdaniem czekałaś na swoją reakcję wiekami. Szybkim krokiem podeszłaś do drzwiczek od strony pasażera i natychmiast usadowiłaś się w siedzeniu. Przez całą tę sytuację zupełnie zignorowałaś swoją matkę, która mimo wszystko wyglądała na nieźle przestraszoną.
 -Co się stało?-zaniepokojony chłopak przerwał dotychczasowe czynności.
 -Mój tata tutaj jest.-odparłaś, wciskając się jak najgłębiej w siedzenie.
 -Zajmę się tym.-Baekhyun położył telefon na twoich kolanach. Rozejrzał się wokoło, zapewne wzrokiem poszukując twojego opiekuna.
 -Tam.-pokazałaś palcem przez przednią szybę. Samochód zbliżał się nieubłaganie. Na tyle szybko, że mogłaś dostrzec kierowcę. Miał zdezorientowaną minę. Z pewnością nie spodziewał się was tutaj, a przynajmniej nie w takiej sytuacji. Ukryłaś głowę między kolanami, żeby możliwie jak najdłużej cię nie zobaczył.
 -Kochanie, damy sobie radę.-pochylił się i pocałował cię w czoło. Potem nacisnął klamkę od strony pasażera, chcąc wysiąść z samochodu. Później widziałaś już tylko jego pogodny uśmiech oraz sylwetkę delikatnie omiataną letnim wietrzykiem. Stanął przed autem swojej mamy, przodem do burzy pędzącej czarnym Volvo z naprzeciwka. Na jego widok twój tata zmienił wyraz twarzy. Był wściekły.
 Nagle zatrzymał samochód z piskiem opon, jakieś dwadzieścia metrów od chłopaka. Nie zgaszając silnika, wypadł przez drzwi kierowcy niczym byk podczas corridy. Wściekle pędził w stronę Baekhyun'a. Wydałaś z siebie jeden krótki dźwięk przerażenia i szarpnęłaś za drzwi. Posłusznie otworzyły się z impetem. Obie stopy postawiłaś na podjeździe, lecz nie miałaś czasu niczemu się przyglądać. Natychmiast popędziłaś do swojego chłopaka, chcąc go sobą zasłonić. Kiedy tylko dopadłaś jego sylwetkę, objęłaś ją rękami z całej siły.
 -Miałaś nie wysiadać...-szepnął Koreańczyk i również przytulił cię do siebie. Nie zdążyłaś mu odpowiedzieć, gdyż nawet przez twoje myśli przebił się ryk ojca.
 -Zabiję cię!-wrzasnął. Zauważyłaś, że jest niecałe dwa metry od was.-Miałeś się tutaj nie pokazywać!
 -Uspokój się, kochanie...-do akcji wkroczyła twoja mama.
 -Na prawdę nie widzisz, co on z nią robi?!-zatrzymał się dopiero, gdy dobiegła do was jego żona.-Ty też postradałaś zmysły?!
 -Kocham ją.-wtrącił się Baekhyun.
 -Nie pytałem cię o zdanie!-ryknął twój ojciec. Mocniej objęłaś swojego chłopaka.-Co to ma znaczyć? Czyj to samochód?!
 -Jedziemy w góry.-odpowiedziałaś bez wahania.
 -Po moim trupie!-wściekły, chciał doskoczyć do Baekhyun'a, jednak twoja mama natychmiast go powstrzymała.-Zgodziłaś się na to?!
 -Tak.-odpowiedziała pewnie.-Ona też ma prawo być szczęśliwa! Nie pozwolę swojej córce żyć tak, jak ty jej podyktujesz!
 -Jeśli z nim pojedziesz...-zwrócił się do ciebie. Lewą ręką przeczesał nieco rzedniejące włosy.-Zgłoszę to na policję!
 -Co niby zgłosisz?!-wydarłaś się. Zupełnie na zważałaś na sąsiadów, których widziałaś przemykających w oknach domów.
 -Wiesz dobrze, że mam znajomości...-pogroził ci palcem, co doszczętnie zignorowałaś. Następnie pokazał nim w stronę chłopaka.-Przecież on jest nikim! No spójrz tylko, chodzące zero! Zobacz i sama powiedz! Co on może ci dać?! Nic nie może! Nawet nie potrafi dorobić się własnego samochodu! A jego rodzina jest taka sama! Oni też żerują na cudzych pieniądzach!
 -Nie waż się o nim tak mówić!-wrzasnęłaś, jeszcze silniej obejmując Baekhyun'a. Mimo tego nic nie powstrzymało dalszych wydarzeń.
 Chłopak natychmiastowo wyrwał się z twojego uścisku. Wystarczyło kilka sekund, aby złapał za gardło tatę i odepchnął go kilka kroków do tyłu. Zanim przybiegłaś, chcąc ich rozdzielić, wymierzył mu kilka uderzeń w twarz. Dopadłaś chłopaka, kiedy sytuacja diametralnie się zmieniła. Twój ojciec uderzył go silnym prawym sierpowym, a Koreańczyk zatoczył się do tyłu. Złapawszy Baekhyun'a w pasie, próbowałaś zaciągnąć was oboje w kierunku samochodu. Byłaś już prawie u celu, jednak los podkusił cię, aby spojrzeć na tatę. Nos miał cały we krwi, co świadczyło o tym, że mimo wszystko chłopak go trochę uszkodził. Wyglądał tak, jakby zupełnie o was zapomniał. Truchtem zmierzał w kierunku domu, nie wiadomo po co.
 -Jedźmy stąd.-odezwał się Byun, który doprowadził się niemalże do należytego porządku.-Natychmiast.
 -Przepraszam.-wyszeptałaś. Chłopak bez słowa otworzył drzwi od strony kierowcy. Ty również posłusznie usadowiłaś się na siedzeniu pasażera. Baekhyun zamiast zagnieździć kluczyki w stacyjce, oparł się o kierownicę, ciężko oddychał. Kilka razy uderzył otwartymi dłońmi swoje policzki. Drżąc ze strachu, czekałaś aż coś powie. Wyglądał na bardzo zdenerwowanego. Jeszcze nigdy nie widziałaś go w takim stanie. Ostrożnie podniosłaś rękę, aby pogłaskać go po karku, ale koniec końców zdecydowałaś się ją opuścić. Bałaś się ciosu. Kolejnych krzyków i całej awantury.
 -Nie, zostaw.-odezwał się chłopak, kiedy tylko zabrałaś dłoń. Wziął ją do ręki, a następnie przyłożył sobie do rozgrzanego policzka.-Potrzebuję cię teraz.
 -Bardzo boli?-kciukiem pogłaskałaś go po uwydatnionej kości policzkowej.
 -Już nie.-uśmiechnął się. Ręką, którą nie trzymał twojej, wyjął kluczyki z kieszeni jeansów.-Gotowa?
 -Zawsze.-zaśmiałaś się. Wsunął je do stacyjki i przekręcił. Samochód odpalił od razu. Nim się obejrzałaś, twój dom zniknął z pola widzenia bocznego lusterka. Uśmiechnęłaś się do siebie, jednak w duchu czułaś, że to dopiero początek kłopotów.
 Dojechaliście na miejsce jakieś cztery godziny później. Byłaś szczęśliwa, ale mimo wszystko nie odezwałaś się ani słowem. Baekhyun próbował cię zagadywać, setki razy zapewniał, że jest cały i zdrowy, lecz dostawał wymijające zdania, a czasami nawet wcale nie odpowiadałaś. To nie o niego się martwiłaś. Wtedy ze strachu drżałaś tylko, kiedy pomyślałaś o swoim ojcu. Zastanawiałaś się, czy twój chłopak nic mu nie zrobił, czy rzeczywiście pozostał nietknięty. W najgorszych momentach miałaś ochotę wyciągnąć telefon i po prostu zadzwonić, jednak bałaś się, że tata znów wybuchnie. Na dodatek, jeśli rzeczywiście dodzwonił się do komisariatu policji, właśnie teraz oboje byliście poszukiwani.
 Baekhyun trzymał cię w niepewności aż po sam koniec podróży. Nie wiedziałaś, dokąd tak właściwie jedziecie, ale nie przejęłaś się tym zbytnio. Bardzo kochałaś Koreańczyka, więc nie miałaś powodów, aby nie ufać mu w sprawach doboru idealnego miejsca noclegu. Wtedy także się nie zawiodłaś.
 Zaparkował samochód na parkingu ośrodka letniskowego. Jeżeli można było pozwolić sobie go tak nazwać, rzecz jasna. Stało tam kilkanaście domków letniskowych położonych wysoko w górach. Tak czy inaczej dojechanie samochodem na miejsce wymagało nie lada wysiłku. Z balkonu każdego z niewielkich mieszkanek można było zobaczyć panoramę wspaniałych gór. Uśmiechnęłaś się, kiedy tylko Baekhyun pokazał ci klucz do twoim zdaniem najładniejszego z nich. Pobyt tutaj zapowiadał się jako niezapomniany.
 -Dziękuję.-powiedziałaś, siedząc chłopakowi na kolanach. Od dobrej godziny okupowaliście kanapę w niewielkim, aczkolwiek ślicznym, saloniku. Pokój spowijała ciemność. Jedynie niewielki kinkiet wiszący przy ścianie był włączony. Walizki niedbale zostały rzucone przy drzwiach wejściowych. Nawet nie kłopotałaś się tym, że ktoś może najzwyczajniej się o nie zabić. Korzystałaś ze swojej malutkiej chwileczki szczęścia. Czy ktokolwiek mógł ci tego zabronić?
 -Nawet nie wiesz, jaki jestem teraz szczęśliwy.-powiedział Baekhyun, spoglądając prosto w twoje oczy.-Chociaż po trupach, to i tak dotarliśmy do celu.
 -Motywujesz mnie.-przyznałaś i mocniej przytuliłaś się do chłopaka.
 -Dlaczego?-zaśmiał się serdecznie.
 -Bo sprawiasz, że mam siłę, żeby się temu wszystkiemu postawić.-westchnęłaś cicho.-Przede wszystkim jemu.
 -Troszkę mnie to dzisiaj kosztowało.-Koreańczyk uroczo zachichotał.
 -Przepraszam.-powiedziałaś cicho.-Przepraszam, bo to mój tata...
 -Nie zapominaj, że ja też w tym siedzę.-zanim się odezwał, musnął wargami twoje czoło.-Nie przepraszaj, bo to mój przyszły teść.
 -Już planujesz mi małżeństwo?-zaśmiałaś się.
 -Tak.-wzruszył ramionami.-Ze mną.
 -Nie za wcześnie?-pokręciłaś głową z niedowierzaniem.
 -Nie.-ucałował twój policzek.-Czekałem na ciebie przez całe życie.
 -Kłamiesz.-lekko się skrzywił, gdy wypowiedziałaś to słowo.
 -Przy tobie nigdy nie opowiadam kłamstw.-powiedział i na krótko złączył wasze wargi.
 -Ja ciebie też kocham.-oznajmiłaś.-Ale najlepsze jest to...
 Przerwał ci odgłos pukania do drzwi. Nie zdążyłaś zastanowić się, kto to może być, gdyż niedługo po pierwszym rozległ się drugi stukot w drewniane wejście.
 -Zamorduję tych ludzi dzisiaj...-burknął chłopak. Zsunęłaś się z jego kolan, żeby pozwolić mu wstać. Nie musiałaś czekać wiekami, aż podszedł do drzwi i przekręcił klucz w drzwiach. Cicho czekałaś, widząc dwie umundurowane postaci. Piekło właśnie się zaczęło. Kończąc twoje wcześniejsze przemyślenia, najlepsze było to, że nie mogłaś się bronić. Zerwałaś się z kanapy, niczym poparzona. Podbiegłaś do niewielkiego korytarzyka i stanęłaś za plecami Baekhyun'a. Przez jego ramię łypałaś wzrokiem na dwóch policjantów.
 -Pan Byun Baek Hyun?-odezwał się jeden z nich, niski, chudy mężczyzna koło czterdziestki.
 -Tak.-chłopak kiwnął głową. Na jego twarzy malowało się przerażenie.
 -Dowód tożsamości poproszę.-funkcjonariusz wyciągnął rękę w stronę Koreańczyka. Baek'ie wyciągnął z kieszeni jeansów swoją legitymację studencką i podał ją mężczyźnie.
 -Stało się coś?-zapytał, kiedy policjant uważnie lustrował kartę wzrokiem.
 -Ma pan niemałe kłopoty.-zaśmiał się drugi z funkcjonariuszy.
 -Zostaje pan zatrzymany pod zarzutem naruszenia nietykalności cielesnej.-facet podał ci legitymację chłopaka, po czym sięgnął do paska, aby wyjąć kajdanki.
 -Co to ma znaczyć?-powiedział Baekhyun ze stoickim spokojem. On chyba nie bał się niczego.
 -Przewieziemy pana na komendę.-wyjaśnił niewysoki.-Później zostanie pan odeskortowany do Seul'u, a następnie przetransportowany do wię...
 -Nie ma mowy!-wydarłaś się, rozpaczliwie chwytając chłopaka za przedramię.-On nigdzie nie pojedzie!
 -Niech pani nam nie utrudnia...-poprosił drugi z mężczyzn.-Mamy i tak ciężki dzień.
 -A wiecie jaki ja mam tydzień?!-krzyknęłaś, próbując wciągnąć Koreańczyka głębiej do domku. Ten jednak stał jak kłoda.
 -Pójdzie pan sam, czy to będzie konieczne?-policjant zwrócił się do chłopaka i pomachał mu kajdankami przed nosem.
 -Sam pójdę.-powiedział.-Mogę się z nią pożegnać?
 -Czekamy w samochodzie.-odparł drugi.-Nie próbuj uciekać, i tak ci się nie uda.
 Z oczami napełnionymi łzami wpatrywałaś się, jak odchodzą do stojącego nieopodal radiowozu. Mocniej ścisnęłaś Baekhun'a. Wściekle lustrowałaś obojga policjantów, jednocześnie nienawidząc ojca. Chłopak odwrócił się przodem do ciebie.
 -Wszystko będzie dobrze.-powiedział. Dłońmi złapał twoje policzki.
 -Mam uwierzyć?!-krzyknęłaś mu prosto w twarz.-Wszystko się zniszczyło, rozumiesz?! Mój tata na ciebie doniósł!
 -To nie ma znaczenia.-oznajmił chłopak.
 -Ma, ale...-zaczęłaś.
 -Będziesz na mnie czekać?-zapytał, przerywając ci.
 -Tak, przecież...-znów chciałaś coś powiedzieć.
 -To czekaj.-bez ostrzeżenia wpił się w twoje wargi. Jego pocałunek był pełen pożądania oraz żalu. Bez wątpienia sądził, że to wasz ostatni raz razem. Chciałaś przyciągnąć go mocniej do siebie, jednak Baekhyun delikatnie, aczkolwiek stanowczo wyplątał się z twojego uścisku.-Kocham cię.
 -Ja ciebie też.-powiedziałaś, dłonią dotykając jego policzka.
 -Wrócę, zanim się obejrzysz.-uśmiechnął się i odwrócił na pięcie. Błyskawicznie podbiegł do samochodu.
 Wybuchnęłaś płaczem, kiedy zobaczyłaś, jak agresywnie pakują go na tylne siedzenie. Tak nie powinno traktować się ludzi. Odjechali nawet szybciej, niż przyjechali, a ty zostałaś sama. Zalewałaś się łzami na schodach aż do momentu, kiedy zrobiło się chłodno. Do domu pewnie naleciało mnóstwo owadów, jednak wtedy to było twoje najmniejsze zmartwienie. Czułaś kołatanie w głowie. Wyobrażałaś sobie, że to pewnie myśli, których tłoczyło się tam tak wiele. Nienawidziłaś swojego ojca, nawet jeśli chciał dla ciebie dobrze, zniszczył wszystko. W chłopaku pokładałaś wszystkie swoje żale, nadzieje oraz całą miłość, którą miałaś w sobie. To wszystko tak nagle straciło znaczenie. Zasnęłaś na dworze, siedząc na schodach, oparta o drewnianą poręcz.
 Obudził cię dźwięk zgaszanego silnika samochodu. Sennie przetarłaś oczy. Chociaż drżałaś z zimna, nie czułaś potrzeby posiadania bluzy, czy kurtki. W ciszy przyglądałaś się mężczyźnie opuszczającemu auto, kiedy nagle zrozumiałaś, kim jest. Natychmiast poderwałaś się z ziemi.
 -Kochanie, nic ci nie jest?-zapytał twój tata z widoczną troską na twarzy.
 -Zostaw mnie.-podeszłaś do niego, aby powiedzieć mu kilka rzeczy prosto w oczy.
 -Chciałem wycofać oskarżenie...-zaczął się tłumaczyć.
 -Gówno prawda!-wrzasnęłaś, gestykulując jak oszalała.
 -Nawet mam przy sobie wniosek.-wyciągnął kartkę z kieszeni spodni. Wzięłaś ją do ręki. Szybko omiotłaś papier wzrokiem. Był wypełniony. Pod spodem widniał napis, że prośbę anulowano. Wściekła, rzuciłaś wniosek na ziemię.
 -Idź się leczyć! Musisz iść się leczyć!-z twoich oczu znowu pociekły łzy.-Baekhyun jest najlepszą osobą jaką znam! On studiował, dawał radość mnie, swojej rodzinie! Miał marzenia, plany! A ty tak po prostu to zniszczyłeś! Przez ciebie pójdzie do więzienia! Powiedz...Gdzie on dostanie pracę z notowaniem w kartotece?!
 -Wczoraj z mamą wspólnie zapisaliśmy mnie na terapię...-powiedział cicho. Jego twarz nie wyrażała żadnego zdenerwowania.-Wiem,że na to nie zasłużył. Jednak na razie mogę tylko żałować, bo już nic nie da się z tym zrobić.
 -Naprawdę?-zapytałaś z niedowierzaniem.-Zapisałeś się na terapię?
 -Przepraszam.-powiedział ze skruchą.-Wtedy tego nie widziałem...Tak naprawdę wczoraj pomyślałem, że się wyprowadzasz. Że on zabiera cię ode mnie...
 -Przecież zawsze będę twoją córką.
 -Wiem,teraz już wiem...-nie odpowiedziałaś ani słowem. Po prostu podeszłaś do taty i wtuliłaś się w niego z całej siły.
 Wybaczanie tak naprawdę jest cudem. Czymś, czego wielu ludzi nigdy nie zdoła pojąć. Wierzy się za to w magię, Boga, reinkarnację. Lecz tak naprawdę to przebaczenie jest cudem. Bowiem tylko osoba mądra umie wybaczyć motylowi, który nadgryzie kawałek liścia, zostawiając go do uschnięcia.

No więc Jagódko,mam nadzieję,że Ci się spodobał ;) Naprawdę się starałam i chociaż nie jestem zadowolona, to mam nadzieję, że każdej z Was przypadnie on do gustu. ;) Jako zakończenie mogę tutaj napisać,że Baekhyun wyszedł z więzienia i zaczął nowe życie. Happy Endy są piękne, bez dwóch zdań ;) Komentujcie,obserwujcie,bawcie się dobrze ;) Kocham Was,miłego weekendu ;)




6 komentarzy:

  1. *__________________* Dziewczyno... Czy mi się podobało?! Jak można wgl zadać takie pytanie! To było cudowne!
    Nie spodziewałam się wgl, że wsadzisz BaekHyun'a za kratki, ale Jezu jak to się fantastycznie czytało!!
    Do samego końca byłam spięta jak spinacz z nerwów!!!
    Kocham cie za to!!! Dziękuje bardzo za ten scenariusz!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesu wspaniałe. Najlepszy,blog jaki czytałam *.* weny hwaiting!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana jak zawsze doprowadziłaś mnie do palpitacj iserca swoim opowiadaniem.
    Jak przychodzi mi komentować twoje opowiadania to w moim słowniku zaczyna brakować jakichkolwiek sensownych słów, bo żadne nie mogą opisać tego jak bardzo podobają mi się twoje opowiadania.
    Ten scenaiusz jest taki cudny, inny, niesamowity i powiem, że łezka mi się w oku zakręciła. Jedyne co moge jeszcze napisać to, że czekam na kolejne opowiadanie <3 Pozdrawiam, xoxo <3 :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Normalnie cię zabije! W momencie kiedy go już zabierali to się popłakałam. ;c Jestem coraz bardziej pod wrażeniem twojego talentu do pisania, zazdroszczę. <3 Cudowny scenariusz.
    ~Rin

    OdpowiedzUsuń
  5. Dający w twarz Baekhyun, bezcenne. :D
    Świetne, świetne i jeszcze raz świetne.
    Czekam na dalsze opowiadania~~Życzę dużo weny~~

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie zachęcam do komentowania ;)