Koszmar miał się skończyć wraz z kolejną działką. Ból powinien przestać być odczuwalny. Twoja dzienna dawka "wspomagaczy" stanowiła, teraz już niezbędny, narkotyk. Zaczęłaś coraz częściej uciekać od problemów w ten sposób. Nieznajome uczucie najpierw się pojawiło, a później tylko rosło...
Kiedy zdałaś sobie sprawę, że jesteś uzależniona? Czas przyszedł również i na to. Przypuszczenia pojawiły się, gdy potrzebowałaś coraz więcej. Traciłaś pieniądze, żeby spełnić chore żądze własnego mózgu. Miałaś okazję szlajać się po brudnych spelunach, gdzie odurzona proponowałaś seks przypadkowym facetom za kolejną porcję dragów. Wystarczyło jedno spojrzenie w lustro, które sprawiło, iż sama sobie powiedziałaś "dosyć". Siły trzymałaś aż do następnej działki, oraz jeszcze kolejnej...
Twoje staczanie się na dno zaważyło o pojawieniu się rodziców. Mieszkałaś samotnie, stuprocentowo robiłaś, co chciałaś. Samodzielne życie nie przekonało ich, że powinni zostawić cię samą. Zostałaś zapisana w kręgi terapii uzależnień. Nakrzyczałaś się, zapierałaś rękami i nogami. Morderczy gniew minął szybko, a wdzięczność została na zawsze...
Przejechałaś wzrokiem po twarzach wszystkich tutaj obecnych. Zastanawiałaś się, jakim cudem dałaś się przekonać. Twoim zdaniem zupełnie nie pasowałaś do tego grona. Może dobrze myślałaś. Mimo wszystko wtedy miałaś oczy tak samo zaćpane, jak inni. Drzazgi drewnianego krzesła boleśnie drażniły ci pośladki, a ciężkie oddechy współtowarzyszy przyprawiały o nerwicę. Gorączkowo zerknęłaś w kierunku zegarka noszonego przez ciebie na lewej ręce. Zostały dwie minuty aż spotkanie planowo się rozpocznie. Najchętniej wyszłabyś stamtąd. Opuściła tych wszystkich ćpunów, ludzi z problemami, którzy rzekomo byli "odważni, bo połową ich sukcesu okazało się przyznanie do nałogu. Obiecałaś rodzicom. Przyrzekałaś, że zaczniesz terapię. Wyjście ewakuacyjne dla ciebie zostało zamknięte. Połechtałaś palcami odrętwiały kark i zwróciłaś wzrok ku drzwiom.
- Gotowi? Możemy zaczynać? - pomieszczenie zapełnił nadzwyczajnie pokrzepiający głos niewysokiego bruneta. Dostrzegłaś go dopiero, kiedy znalazł się na środku pokoju, między krzesłami. Zobaczyłaś spojrzenie przepełnione bezgraniczną miłością do wszystkich tam zebranych. Uśmiechał się nieprzerwanie aż zorientował się, że jesteś nowa, biorąc pod uwagę dosłownie każde znaczenie tego słowa. Mina chłopaka stała się bosko zaciekawiona. Zaśmiał się, gdy lekko zawstydzona zasłoniłaś twarz rękami. - Nie chowaj się. - zagaił wesoło. Momentalnie każdy wzrok skierował ku tobie. Spłonęłaś głębokim rumieńcem. - Nazywam się Joonmyun. - kontynuował Koreańczyk. - Wszyscy mówią mi Suho, tak czy inaczej. Cieszę się, że przyszłaś. - zamilkł, po czym usadowił się na ostatnim wolnym krześle. - Jak powinienem do ciebie mówić?
- Zwyczajnie [T.I.]. - przewróciłaś oczami. Azjata znów przyozdobił się swoim anielskim uśmiechem. Już wtedy zaczęłaś się zastanawiać, czy kiedykolwiek tak naprawdę dostał kopniaka od życia...
Przez całe spotkanie nie mogłaś się skupić. Każdy mówił niesamowicie dużo, jednak pojedyncze słowa bezpowrotnie przelatywały ci przez uszy. Nie wspominając o kołaczącym się w mózgu uzależnieniu, wszystkie myśli skupiłaś wokół Suho. Chłopak momentalnie zawojował twoje serce. Jego sposób prowadzenia terapii sprawiał, że niejednokrotnie wybuchałaś śmiechem. Często okazywał przywiązanie do pozostałych. Wspaniale podtrzymywał na duchu, gdy ktokolwiek zaczynał mówić o narkomanii. Miałaś ochotę poznać go bliżej, cokolwiek miałoby nastąpić dalej. Wiedziałaś, dlaczego nie brał czegoś takiego, jak prochy - ponieważ był silny. Wystarczyła mu jedna godzina, aby opisać nową przyszłość. Zniszczył świat, w którym ludzie podobni do was zmagali się z uzależnieniem. Uśmiechał się niebiańsko, natura stworzyła Koreańczyka niemalże boskim. Emanował szczęściem, chociaż jeszcze nie wiedział o osobie uważanej przez siebie za anioła. Ona wkrótce miała pogruchotać jego serce.
- [T.I.], prawda? - zbliżałaś się ku wyjściu, kiedy zatrzymał cię głos Suho. Szybko się odwróciłaś. Azjata stał oparty na plecach krzesła, bacznie przyglądając się twojej sylwetce. Wargi chłopaka zbryzgał cień uśmiechu.
- Tak. - skinęłaś głową. Zrobiwszy kilka kroczków w tył, chciałaś znów przejść do drzwi.
- Wiem jak trudno było ci tutaj przyjść. - gdy usłyszałaś te słowa, zatrzymałaś się gwałtownie. Uśmiechnęłaś się, lecz jego twarz pozostała poważna. - Możesz myśleć, że większość sukcesu masz już za sobą, a teraz pozostała już tylko ostatnia prosta... Ale to nieprawda.
- Dlaczego mówisz mi takie rzeczy? - przekrzywiłaś głowę. - Nie powinieneś raczej pokrzepiać, zagrzewać do walki, czy coś?
Suho uśmiechnął się na dźwięk twoich ostatnich słów.
- Mówię to wszystko, bo według mnie wyglądasz jak osoba, której mogę mówić takie rzeczy, a ona się nie złamie. - uroczo przewrócił oczami. - Kiedy wrócisz do domu, i tutaj jest moja prośba, nie rób nic głupiego.
- Jasne. - pożegnawszy się, pomachałaś mu. Odwróciłaś się na pięcie, następnie zmierzając w kierunku wyjścia. Momentalnie poczułaś przypływ odwagi, co sprawiło, że jeszcze raz się odezwałaś. - Hej! - Azjata natychmiast oderwał wzrok od okna, gdzie się wpatrywał. Posłał ci pytające spojrzenie. - Masz może ochotę napić się wspólnie kawy? - uśmiechnęłaś się.
- Przykro mi, ale nie. - pokręcił głową. Wystarczyła chwila, żeby cały czar prysł. - Przepraszam.
- Dlaczego? - uniosłaś brew.
- Zwyczajnie nie chcę. - wzruszył ramionami. Później dodał jeszcze kilka zdań, jednak rosnące upokorzenie sprawiło, że nie słuchałaś. Wtedy ucieczka wydała ci się najlepszym rozwiązaniem. Uśmiechnęłaś się kwaśno i bez słowa opuściłaś pomieszczenie.
Nie wiedziałaś jak to jest zostać spławionym przez najlepszego człowieka chodzącego po Ziemi, przynajmniej aż do tamtejszego dnia. Jeszcze nie usłyszałaś odmowy od żadnego mężczyzny, a on tak niby normalnie... powiedział "nie". Nie starał się zbytnio wytłumaczyć, poza tym, skąd wiesz? Przecież nie słuchałaś...
Mijały dni, które powoli przeradzały się w palący ból człowieka spragnionego narkotyków. Grupa spotykała się raz na tydzień, lecz już po dwóch dobach wiedziałaś, że nie dasz rady. Żądza odlotu żrąco dawała ci się we znaki, przy czym głód, który czułaś, zostając sama ze sobą, przyprawiał cię o obrzydzenie. Płynący, szkarłatny wstręt do własnej osoby.
"Jesteś taka silna." "Nawet nie wiesz, ile dałabym za tak silną wolę." Słyszałaś podobne słowa wiele razy, ale dopiero teraz parsknęłaś śmiechem w stronę lustra. Rozmywające się odbicie wyglądało okropnie, jednak mimo wszystko wstydziłaś się przyznać, że stałaś się wrakiem człowieka. Wzięłaś torbę z sedesu, poczuwszy stopniowo malejące uczucie błogości. Tam, po drugiej stronie drzwi czekali ludzie, tradycyjnie zamknięci krześlanym kręgiem. Gdyby przyrównać ich do ciebie, wypadliby znacznie lepiej. Obawiałaś się kolejnego spojrzenia w oczy Suho. Ani on, ani pozostali nie przerwali terapii. Nie wzięłabyś, gdyby twoje sumienie mogło jeszcze trochę poczekać. Brzydziłabyś się narkotyków, ale byłaś taka głodna... Na tyle nienajedzona, żeby musieć udawać silną i niezniszczalną.
Wyszłaś z łazienki, starając ukryć czerwone od przemęczenia oczy. Nie zerknąwszy w stronę innych, zajęłaś jedno spośród wolnych siedzeń.
- [T.I.]... - poczułaś przewiercające spojrzenie Joonmyun'a. Chłopak się zawahał. - Już wróciła, więc chyba możemy zaczynać. Prawie niezauważalnie pokiwałaś głową.
- Tak. - powiedziałaś, jednak zabrzmiało to jak szept. Oparłaś się o plecy krzesła. Przymknęłaś oczy i spróbowałaś skupić się na spotkaniu. Odpłynęłaś, zanim Suho zdążył chociażby odchrząknąć. W przedsennym amoku ujrzałaś jego zmartwiony wzrok, który odwrócił nim zdążyłaś zareagować...
Obudziło cię szuranie oraz odgłosy kroków. Dopiero, kiedy gwałtownie zamrugałaś powiekami, zdałaś sobie sprawę, że przespałaś całą godzinę terapii. Rozejrzałaś się wokół jeszcze nie do końca przytomnymi oczyma. Twoi znajomi opuszczali już pomieszczenie. Uśmiechali się przyjaźnie, z nutką rozbawienia. Zastanowiłaś się przez chwilę, jak tragicznie mogłaś wyglądać. Zauważyłaś Suho na długo przed uświadomieniem sobie bezsensowności własnych myśli.
- Udany sen? - zapytał bez cienia drwiny.
- Ani trochę. - pokręciłaś głową. Chłopak zajmował stołek stojący naprzeciwko twojego krzesła. Nie sprawiał wrażenia zdenerwowanego. Wręcz przeciwnie - chyba był zadowolony, że nie słuchałaś.
- Powinnaś tutaj przychodzić... - przewrócił oczami. - Ale nie za wszelką cenę. Jeżeli jesteś chora, mogłaś zostać...
- Tylko dzisiaj zachowuję się jak nie do życia. - przerwałaś Koreańczykowi. Suho przez chwilę przyglądał się twoim tęczówkom. Wreszcie wbił spojrzenie w podłogę i niemalże niezauważalnie kiwnął głową. Nastało milczenie. Wyraz twarzy chłopaka świadczył, że głęboko nad czymś rozmyślał. Nim upłynęło pięć minut, poprawił się na krześle.
- Jak ci minął tydzień? - zapytał znienacka. Oblicze Joonmyun'a nie zdradzało absolutnie żadnych intencji czy emocji.
- Bardzo dobrze. - uśmiechnęłaś się nieszczerze. Wywody członka EXO przyprawiały cię o konsternację. - Spędziłam mnóstwo czasu z rodziną, nie brałam, poświęciłam chwilę znajomym... - zastanawiałaś się, ile czasu zajmie Suho zorientowanie się, że opowiadałaś same kłamstwa. - Zaczynam nowe życie. Chciałabym, żeby tak zostało...
Chłopak uśmiechnął się szeroko, lecz nie potrafiłaś określić, jaki był to uśmiech. Podrapał się w kark gestem podobnym do nerwowego. Zebranie głębokiego oddechu zajęło mu chwilę.
- [T.I.], kogo ty chcesz oszukać? - powiedział finalnie. Spod wachlarza rzęs błyszczały tylko jego czekoladowe, może troszkę skrzywdzone oczy. Domyślił się wszystkiego, chociaż powiedziałaś przecież niewiele. Był mądrzejszy, niż oczekiwałaś oraz bardziej empatyczny, niż kiedykolwiek pomyślałaś.
- Przepraszam... - westchnęłaś zażenowana. Uczucie zostania przyłapanym na kłamstwie było okropne. Mogłaś dalej próbować oszukiwać Joonmyun'a, ale czułaś się zbyt zmęczona, żeby cokolwiek wskórać. Poza tym, okazał się wart przedstawienia mu prawdy oraz, spośród setek wariatów, jako jedyny poważnie potrafił cię wyzwolić...
- Brałaś narkotyki. - stwierdził dobitnie. Jakby potwierdzając słowa chłopaka, nieśmiało kiwnęłaś głową. Zobaczywszy twoją reakcję, uśmiechnął się mimo woli. - Pamiętasz, o czym dzisiaj mówiłem? - zaskoczona zmarszczyłaś czoło. - No tak, spałaś. - wzruszyłaś ramionami i pozwoliłaś mu mówić dalej. - Nie zamierzam nikogo osądzać. Ale wiedz, że będziesz sama układać własne klocki. Może jak zostaniesz porzucona przez dilera na pastwę losu, zechcesz tutaj wrócić...
- Chyba nie mówisz poważnie? - uniosłaś brwi. Suho wybuchnął perlistym śmiechem. Potrafił cieszyć się najmniej taktownymi rzeczami, co niezmiernie cię dziwiło.
- Nie mówię. - przewrócił oczami.
- Przepraszam. - powiedziałaś jeszcze raz.
- Nie powinnaś przepraszać za chwile słabości... - odchrząknął znacząco. - ...tylko z nimi walczyć.
- Wiem, ale... - zaczęłaś, lecz Koreańczyk niemalże natychmiast ci przerwał.
- Masz świadomość, o czym rozmawialiśmy dzisiaj? - zapytał spokojnie.
- Suho, nic nie rozumiesz... - pisnęłaś cicho, jednak dostatecznie głośno, aby usłyszał.
- Wiesz ile razy słyszałem takie teksty? - przekrzywił głowę. - Nauczyłem się rozumieć, wierz mi.
- Nie jesteś uzależniony. - warknęłaś pod nosem, ale Joonmyun puścił to mimo uszu. Powoli zaczynał zachowywać się jak dupek. "Robi wszystko tylko dla mojego dobra", pomyślałaś i spojrzałaś chłopakowi prosto w oczy, słuchając.
- Pytałem każdego po kolei, dlaczego zaczął brać. - uśmiechnął się tajemniczo. - Dostałem różne odpowiedzi, jednak nie one są teraz istotne. - Azjata poprawił się na krześle.
- Więc co? - zapytałaś zaciekawiona.
- Zażywałaś narkotyki... - nieco spoważniał. - ...jeszcze nie tak dawno, dlatego pytam, z jakiego powodu?
- Tobie zawsze wszystko świetnie szło, prawda? - powątpiewając, uniosłaś brwi. Ostatecznie zdecydowałaś się przestać go atakować. - Gdy zaczynałam, nie chciałbyś być w mojej skórze... - na chwilę przerwałaś, lecz natychmiast napotkał cię ponaglający wzrok chłopaka. Przełknęłaś ślinę. - Tamten świat, którym żyłam przedtem był okropny. Codziennie robiłam identyczne rzeczy, zachowywałam się tak samo, wychodziłam do szkoły, wracałam, weekendami mnóstwo się uczyłam, nie starczało mi czasu dla znajomych, jeżeli już jakichś zdobyłam... Wyobrażasz sobie, że powoli robiłam z siebie wrak człowieka? - Joonmyun pokręcił głową jakby pod wpływem niedowierzania.
- Czekaj... - przerwał ci momentalnie. - Chcesz po...
- Tak, zakompleksiona dziewczyna otoczona niską samooceną to ja. - westchnęłaś.
- Dobrze, mów dalej. - Suho uśmiechnął się nieśmiało.
- Pewnego dnia przyszło, gdy byłam na haju, nazywałam to "zbawieniem"... - prychnęłaś sama do siebie. - Któregoś dnia, wracając ze szkoły spotkałam dilera. Najpierw nie chciałam dać się namówić, fajne doznania po zażyciu prochów wydawały mi się niemożliwe lub zbyt odległe, aby istnieć. Tę pierwszą działkę dostałam darmową, pozostałe właściwie też nie były drogie. Nawet nie potrafiłam myśleć, jaki syf wciągałam. Uzależnienie pojawiło się samo... - nie wiedziałaś kiedy, ale w twoich oczach stanęły łzy. Koreańczyk milczał, chociaż jego twarz przyozdobiła się niepokojem. - Zrozum, że wtedy stawałam się kimś innym, znacznie lepszym, fajniejszym, bardziej pewnym siebie. Naćpana zachowywałam się jak królowa, bo po narkotykach rzeczywiście nią byłam... Żadnej rzeczy nie żałuję w podobnym stopniu do tej, ale każdy haj okazywał się czymś niesamowitym... Wiesz... Nie zliczyłbyś chłopaków, którzy daliby się za mnie pokroić... - ogromna łza wyznaczyła ci przezroczystą stróżkę wzdłuż policzka, gdyż wiedziałaś, co zaraz nastąpi. - Rodzice namówili mnie, żeby zacząć terapię. Przyszłam tutaj, od kilku dni czysta. Mimo wszystko uzależnienie dawało mi się we znaki...
- Dlaczego płaczesz? - wyszeptał Joonmyun, zanim zaczęłaś mówić dalej.
- Bo pojawiłeś się ty i wszystko zepsułeś! - z całej siły zacisnęłaś oczy, aby nie pozwolić wypłynąć kolejnym słonym kropelkom, nadaremnie. - Myślałam, że będzie łatwiej... Jesteś tutaj, idealny, wymarzony, wyśniony bajkowy książę. Przecież mogłam mieć każdego... Zachowałeś się inaczej, odmówiłeś mi i przypomniałeś, jak bardzo jestem beznadziejna, gdy nie biorę. - zacisnęłaś usta, nakrywając twarz dłońmi. Pozwoliłaś szlochaniu szczelnie siebie otulić.
Nastąpiła cisza. Zastanawiałaś się, czy Suho już dawno wyszedł, czy zamierzał poczekać aż się wypłaczesz.
- Nie wiedziałem, przepraszam. - powiedział chwilę później.
- Oczywiście, że nie miałeś pojęcia... - wzruszyłaś ramionami, pocierając oczy rękami. - Niby kto mógłby ci powiedzieć...
Momentalnie prawdy stało się zadość. Wstawszy z krzesła, chciałaś opuścić budynek. Zgrabnie wyminęłaś pozostałe siedzenia, lecz tuż przed samym wyjściem stanęłaś jak wryta.
- Nie umówiliśmy się nie dlatego, że mi się nie podobasz... - zatrzymał cię głos Suho. - Jesteś naprawdę przepiękną, doprawdy niesamowitą dziewczyną...
- I? - zostałaś zmuszona do odwrócenia się. Prawie natychmiast otworzyłaś usta z przerażenia, bo Joonmyun znajdował się bliżej, niż się spodziewałaś. Przestępował z nogi na nogę dosłownie kilkadziesiąt centymetrów od ciebie. Zastanawiałaś się, jak ktokolwiek mógł poruszać się tak szybko.
- [T.I.], ja nie jestem wolny... - uśmiechnął się smutno.
- Przynajmniej tyle zostało wyjaśnione. - zrobiłaś krok w tył. Tym razem Koreańczyk zaskoczył cię szybkim chwytem za nadgarstek. Posłałaś mu pytające spojrzenie.
- Będziesz...? - nie dokończył, lecz oboje doskonale wiedzieliście, o czym mówił.
- Tak. - kiwnęłaś głową.
- Cześć. - uśmiechnął się, natychmiast biorąc twoją sylwetkę między ramiona. Przytulałaś chłopaka krótko, ale wystarczająco mocno, aby poczuć szczęście...
Następne spotkanie odbyło się bez Suho. Poprowadziła je osoba wcześniej wyznaczona przez Koreańczyka, Niby wszystko działało jak trzeba, nieobecność Joonmyun'a została zaplanowana, ale, gdyby tak było, czy nie powiedziałby ci o tym?
Mimo największych przeciwności, świętowałaś swój maleńki jubileusz. Tydzień narkotykowej trzeźwości wydawał się dopiero początkiem, lecz los chciał, że okazał się ogromnym, osobistym sukcesem. Miałaś motywację, której trzymałaś się rękami oraz nogami, dającą paliwo silnej woli i samozaparciu. Dlatego chętnie przychodziłaś na terapię. Tutaj czekał Suho. Będzie bardzo dumny, już wyobrażałaś sobie jego minę. Ten chłopak był cudowny, nawet jeśli nie twój...
Tydzień później również się nie pojawił. Tłumaczono chłopaka niewielkim urlopem, odpoczynkiem, ale nie bardzo chciałaś w to wierzyć. Powoli zaczynałaś za nim tęsknić, przy czym bałaś się, że coś mu się stało. Gdybyś dostała numer telefonu Joonmyun'a, byłoby znacznie łatwiej. Przeklinałaś siebie, bo tego nie zrobiłaś. Zanim zupełnie straciłaś nadzieję, nie widziałaś Koreańczyka dwa miesiące. Zawsze wiedział, kiedy wejść na scenę...
Dzień, kiedy nareszcie go zobaczyłaś nie nadszedł szybko. Dodatkowo, zupełnie się tego nie spodziewałaś. Robiłaś wszystko, jak co dzień, wieczorem była terapia. Przyszłaś nieco spóźniona. Po drodze wpadłaś do rodziców i "jedzenie obiadku" znacznie się przeciągnęło. Spotkanie stuprocentowo się już skończyło, nim dotarłaś na miejsce, jednak chciałaś przywitać się z pozostałymi oraz dać znać, że "jeszcze się trzymasz". Minąwszy wszystkich znajomych w korytarzu, weszłaś do dobrze znanego pomieszczenia, pozornie opustoszałego.
Momentalnie, chwilę przed przekroczeniem progu, zauważyłaś, kto zajmował "twoje" krzesło. Tyle wystarczyło, abyś się uśmiechnęła.
- Suho! - wykrzyknęłaś radośnie, zaczynając iść szybciej. Poczułaś niewysłowioną ulgę.
- Cześć, [T.I.]. - uniósł kąciki warg w górę. Nie wstawał. Widocznie chciał, abyś zajęła jedno z miejsc obok niego. Może ci się wydawało, ale był jakiś inny. Wtedy nabrałaś pewności, że coś u niego się zadziało. Uśmiechał się, jednak nie zobaczyłaś iskierek zdobiących jego oczy. To był pierwszy raz, gdy zauważyłaś ich brak.
- Przepraszam. - zajęłaś krzesło przy chłopaku. Zrobił zdziwioną minę. - Nie przyszłam, bo odwiedziłam rodziców.
- Nie. - wzruszył ramionami. Dopiero wtedy zauważyłaś, jak bardzo wszystko było mu obojętne. - Właściwie, ja powinienem przeprosić. Powinienem powiedzieć, że będę nieobecny. Coś mi nagle wy...
Urwał gwałtownie. Zupełnie, jakby wcześniej nic nie mówił. Dalej słuchałaś. Jeżeli dobrze pójdzie, zacznie mówić dalej. A co, jeśli nie? Uderzysz go w twarz i karzesz się zwierzać?
Zacisnęłaś wargi, przerywając wewnętrzny słowotok. Najchętniej powiedziałabyś Suho, jak bardzo cieszysz się, że go widzisz, że jest cały i zdrowy. Mimo wszystko on nie chciał tego wiedzieć. Walczył ze sobą. O ostatnią kropelkę zrozumienia.
- Cały czas byłem tutaj ze wszystkimi. - zaczął niespodziewanie, półszeptem. - Udawałem niezniszczalnego, bez uzależnień. Uśmiechałem się, żeby dodać wam sił. - znów przestał mówić. Tym razem zastanawiał się, co powiedzieć, a przynajmniej tak wyglądał. Każda sekunda dłużyła ci się niczym godzina. W końcu Joonmyun westchnął, jakby nie miał już nic do powiedzenia.
- Suho, co się dzieje? - zapytałaś spokojnie. Uśmiechnął się krzywo, gdy usłyszał swoje imię.
- [T.I.], zerwała ze mną dziewczyna. - wzrokiem omiótł swoje buty. - Zdradziła mnie setki razy, a ja mimo wszystko nie potrafiłem... - pokręcił głową ze smutkiem. - Nie potrafiłem potraktować jej tak, jak ona ciągle traktowała mnie. Musiałem wszystko przemyśleć. Nie mogę udawać już czystego, bez skazy...
- Co masz na myśli? - uniosłaś brew.
- Teraz to ja potrzebuję terapii. - uśmiechnął się z ulgą. - Byłem uzależniony od własnej ukochanej.
- Mogę ci jakoś pomóc? - również się uśmiechnęłaś.
- Chodź ze mną na kawę. - lekko speszony, odwrócił wzrok.
- Ale przecież ty... - zaczęłaś.
- Nie dawaj mi numeru telefonu, dobrze? - przerwał ci, lecz mimo wszystko kiwnęłaś głową. - Zróbmy wszystko powoli.
Wstałaś z krzesła i poprawiłaś włosy. Joonmyun dźwignął się na nogi. Dopiero teraz, gdy stał wyprostowany, zrozumiałaś, jak bardzo za nim tęskniłaś.
- Idziemy? - zrobiłaś parę kroków w kierunku wyjścia. Suho uśmiechnął się.
- Czekaj. - zatrzymałaś się. Chłopak splótł swoje palce z twoimi, biorąc cię za rękę.
- Teraz możemy. - uśmiechnął się. Jego oczy świeciły pięknem.
- Tak. - powiedziałaś, jednak zabrzmiało to jak szept. Oparłaś się o plecy krzesła. Przymknęłaś oczy i spróbowałaś skupić się na spotkaniu. Odpłynęłaś, zanim Suho zdążył chociażby odchrząknąć. W przedsennym amoku ujrzałaś jego zmartwiony wzrok, który odwrócił nim zdążyłaś zareagować...
Obudziło cię szuranie oraz odgłosy kroków. Dopiero, kiedy gwałtownie zamrugałaś powiekami, zdałaś sobie sprawę, że przespałaś całą godzinę terapii. Rozejrzałaś się wokół jeszcze nie do końca przytomnymi oczyma. Twoi znajomi opuszczali już pomieszczenie. Uśmiechali się przyjaźnie, z nutką rozbawienia. Zastanowiłaś się przez chwilę, jak tragicznie mogłaś wyglądać. Zauważyłaś Suho na długo przed uświadomieniem sobie bezsensowności własnych myśli.
- Udany sen? - zapytał bez cienia drwiny.
- Ani trochę. - pokręciłaś głową. Chłopak zajmował stołek stojący naprzeciwko twojego krzesła. Nie sprawiał wrażenia zdenerwowanego. Wręcz przeciwnie - chyba był zadowolony, że nie słuchałaś.
- Powinnaś tutaj przychodzić... - przewrócił oczami. - Ale nie za wszelką cenę. Jeżeli jesteś chora, mogłaś zostać...
- Tylko dzisiaj zachowuję się jak nie do życia. - przerwałaś Koreańczykowi. Suho przez chwilę przyglądał się twoim tęczówkom. Wreszcie wbił spojrzenie w podłogę i niemalże niezauważalnie kiwnął głową. Nastało milczenie. Wyraz twarzy chłopaka świadczył, że głęboko nad czymś rozmyślał. Nim upłynęło pięć minut, poprawił się na krześle.
- Jak ci minął tydzień? - zapytał znienacka. Oblicze Joonmyun'a nie zdradzało absolutnie żadnych intencji czy emocji.
- Bardzo dobrze. - uśmiechnęłaś się nieszczerze. Wywody członka EXO przyprawiały cię o konsternację. - Spędziłam mnóstwo czasu z rodziną, nie brałam, poświęciłam chwilę znajomym... - zastanawiałaś się, ile czasu zajmie Suho zorientowanie się, że opowiadałaś same kłamstwa. - Zaczynam nowe życie. Chciałabym, żeby tak zostało...
Chłopak uśmiechnął się szeroko, lecz nie potrafiłaś określić, jaki był to uśmiech. Podrapał się w kark gestem podobnym do nerwowego. Zebranie głębokiego oddechu zajęło mu chwilę.
- [T.I.], kogo ty chcesz oszukać? - powiedział finalnie. Spod wachlarza rzęs błyszczały tylko jego czekoladowe, może troszkę skrzywdzone oczy. Domyślił się wszystkiego, chociaż powiedziałaś przecież niewiele. Był mądrzejszy, niż oczekiwałaś oraz bardziej empatyczny, niż kiedykolwiek pomyślałaś.
- Przepraszam... - westchnęłaś zażenowana. Uczucie zostania przyłapanym na kłamstwie było okropne. Mogłaś dalej próbować oszukiwać Joonmyun'a, ale czułaś się zbyt zmęczona, żeby cokolwiek wskórać. Poza tym, okazał się wart przedstawienia mu prawdy oraz, spośród setek wariatów, jako jedyny poważnie potrafił cię wyzwolić...
- Brałaś narkotyki. - stwierdził dobitnie. Jakby potwierdzając słowa chłopaka, nieśmiało kiwnęłaś głową. Zobaczywszy twoją reakcję, uśmiechnął się mimo woli. - Pamiętasz, o czym dzisiaj mówiłem? - zaskoczona zmarszczyłaś czoło. - No tak, spałaś. - wzruszyłaś ramionami i pozwoliłaś mu mówić dalej. - Nie zamierzam nikogo osądzać. Ale wiedz, że będziesz sama układać własne klocki. Może jak zostaniesz porzucona przez dilera na pastwę losu, zechcesz tutaj wrócić...
- Chyba nie mówisz poważnie? - uniosłaś brwi. Suho wybuchnął perlistym śmiechem. Potrafił cieszyć się najmniej taktownymi rzeczami, co niezmiernie cię dziwiło.
- Nie mówię. - przewrócił oczami.
- Przepraszam. - powiedziałaś jeszcze raz.
- Nie powinnaś przepraszać za chwile słabości... - odchrząknął znacząco. - ...tylko z nimi walczyć.
- Wiem, ale... - zaczęłaś, lecz Koreańczyk niemalże natychmiast ci przerwał.
- Masz świadomość, o czym rozmawialiśmy dzisiaj? - zapytał spokojnie.
- Suho, nic nie rozumiesz... - pisnęłaś cicho, jednak dostatecznie głośno, aby usłyszał.
- Wiesz ile razy słyszałem takie teksty? - przekrzywił głowę. - Nauczyłem się rozumieć, wierz mi.
- Nie jesteś uzależniony. - warknęłaś pod nosem, ale Joonmyun puścił to mimo uszu. Powoli zaczynał zachowywać się jak dupek. "Robi wszystko tylko dla mojego dobra", pomyślałaś i spojrzałaś chłopakowi prosto w oczy, słuchając.
- Pytałem każdego po kolei, dlaczego zaczął brać. - uśmiechnął się tajemniczo. - Dostałem różne odpowiedzi, jednak nie one są teraz istotne. - Azjata poprawił się na krześle.
- Więc co? - zapytałaś zaciekawiona.
- Zażywałaś narkotyki... - nieco spoważniał. - ...jeszcze nie tak dawno, dlatego pytam, z jakiego powodu?
- Tobie zawsze wszystko świetnie szło, prawda? - powątpiewając, uniosłaś brwi. Ostatecznie zdecydowałaś się przestać go atakować. - Gdy zaczynałam, nie chciałbyś być w mojej skórze... - na chwilę przerwałaś, lecz natychmiast napotkał cię ponaglający wzrok chłopaka. Przełknęłaś ślinę. - Tamten świat, którym żyłam przedtem był okropny. Codziennie robiłam identyczne rzeczy, zachowywałam się tak samo, wychodziłam do szkoły, wracałam, weekendami mnóstwo się uczyłam, nie starczało mi czasu dla znajomych, jeżeli już jakichś zdobyłam... Wyobrażasz sobie, że powoli robiłam z siebie wrak człowieka? - Joonmyun pokręcił głową jakby pod wpływem niedowierzania.
- Czekaj... - przerwał ci momentalnie. - Chcesz po...
- Tak, zakompleksiona dziewczyna otoczona niską samooceną to ja. - westchnęłaś.
- Dobrze, mów dalej. - Suho uśmiechnął się nieśmiało.
- Pewnego dnia przyszło, gdy byłam na haju, nazywałam to "zbawieniem"... - prychnęłaś sama do siebie. - Któregoś dnia, wracając ze szkoły spotkałam dilera. Najpierw nie chciałam dać się namówić, fajne doznania po zażyciu prochów wydawały mi się niemożliwe lub zbyt odległe, aby istnieć. Tę pierwszą działkę dostałam darmową, pozostałe właściwie też nie były drogie. Nawet nie potrafiłam myśleć, jaki syf wciągałam. Uzależnienie pojawiło się samo... - nie wiedziałaś kiedy, ale w twoich oczach stanęły łzy. Koreańczyk milczał, chociaż jego twarz przyozdobiła się niepokojem. - Zrozum, że wtedy stawałam się kimś innym, znacznie lepszym, fajniejszym, bardziej pewnym siebie. Naćpana zachowywałam się jak królowa, bo po narkotykach rzeczywiście nią byłam... Żadnej rzeczy nie żałuję w podobnym stopniu do tej, ale każdy haj okazywał się czymś niesamowitym... Wiesz... Nie zliczyłbyś chłopaków, którzy daliby się za mnie pokroić... - ogromna łza wyznaczyła ci przezroczystą stróżkę wzdłuż policzka, gdyż wiedziałaś, co zaraz nastąpi. - Rodzice namówili mnie, żeby zacząć terapię. Przyszłam tutaj, od kilku dni czysta. Mimo wszystko uzależnienie dawało mi się we znaki...
- Dlaczego płaczesz? - wyszeptał Joonmyun, zanim zaczęłaś mówić dalej.
- Bo pojawiłeś się ty i wszystko zepsułeś! - z całej siły zacisnęłaś oczy, aby nie pozwolić wypłynąć kolejnym słonym kropelkom, nadaremnie. - Myślałam, że będzie łatwiej... Jesteś tutaj, idealny, wymarzony, wyśniony bajkowy książę. Przecież mogłam mieć każdego... Zachowałeś się inaczej, odmówiłeś mi i przypomniałeś, jak bardzo jestem beznadziejna, gdy nie biorę. - zacisnęłaś usta, nakrywając twarz dłońmi. Pozwoliłaś szlochaniu szczelnie siebie otulić.
Nastąpiła cisza. Zastanawiałaś się, czy Suho już dawno wyszedł, czy zamierzał poczekać aż się wypłaczesz.
- Nie wiedziałem, przepraszam. - powiedział chwilę później.
- Oczywiście, że nie miałeś pojęcia... - wzruszyłaś ramionami, pocierając oczy rękami. - Niby kto mógłby ci powiedzieć...
Momentalnie prawdy stało się zadość. Wstawszy z krzesła, chciałaś opuścić budynek. Zgrabnie wyminęłaś pozostałe siedzenia, lecz tuż przed samym wyjściem stanęłaś jak wryta.
- Nie umówiliśmy się nie dlatego, że mi się nie podobasz... - zatrzymał cię głos Suho. - Jesteś naprawdę przepiękną, doprawdy niesamowitą dziewczyną...
- I? - zostałaś zmuszona do odwrócenia się. Prawie natychmiast otworzyłaś usta z przerażenia, bo Joonmyun znajdował się bliżej, niż się spodziewałaś. Przestępował z nogi na nogę dosłownie kilkadziesiąt centymetrów od ciebie. Zastanawiałaś się, jak ktokolwiek mógł poruszać się tak szybko.
- [T.I.], ja nie jestem wolny... - uśmiechnął się smutno.
- Przynajmniej tyle zostało wyjaśnione. - zrobiłaś krok w tył. Tym razem Koreańczyk zaskoczył cię szybkim chwytem za nadgarstek. Posłałaś mu pytające spojrzenie.
- Będziesz...? - nie dokończył, lecz oboje doskonale wiedzieliście, o czym mówił.
- Tak. - kiwnęłaś głową.
- Cześć. - uśmiechnął się, natychmiast biorąc twoją sylwetkę między ramiona. Przytulałaś chłopaka krótko, ale wystarczająco mocno, aby poczuć szczęście...
Następne spotkanie odbyło się bez Suho. Poprowadziła je osoba wcześniej wyznaczona przez Koreańczyka, Niby wszystko działało jak trzeba, nieobecność Joonmyun'a została zaplanowana, ale, gdyby tak było, czy nie powiedziałby ci o tym?
Mimo największych przeciwności, świętowałaś swój maleńki jubileusz. Tydzień narkotykowej trzeźwości wydawał się dopiero początkiem, lecz los chciał, że okazał się ogromnym, osobistym sukcesem. Miałaś motywację, której trzymałaś się rękami oraz nogami, dającą paliwo silnej woli i samozaparciu. Dlatego chętnie przychodziłaś na terapię. Tutaj czekał Suho. Będzie bardzo dumny, już wyobrażałaś sobie jego minę. Ten chłopak był cudowny, nawet jeśli nie twój...
Tydzień później również się nie pojawił. Tłumaczono chłopaka niewielkim urlopem, odpoczynkiem, ale nie bardzo chciałaś w to wierzyć. Powoli zaczynałaś za nim tęsknić, przy czym bałaś się, że coś mu się stało. Gdybyś dostała numer telefonu Joonmyun'a, byłoby znacznie łatwiej. Przeklinałaś siebie, bo tego nie zrobiłaś. Zanim zupełnie straciłaś nadzieję, nie widziałaś Koreańczyka dwa miesiące. Zawsze wiedział, kiedy wejść na scenę...
Dzień, kiedy nareszcie go zobaczyłaś nie nadszedł szybko. Dodatkowo, zupełnie się tego nie spodziewałaś. Robiłaś wszystko, jak co dzień, wieczorem była terapia. Przyszłaś nieco spóźniona. Po drodze wpadłaś do rodziców i "jedzenie obiadku" znacznie się przeciągnęło. Spotkanie stuprocentowo się już skończyło, nim dotarłaś na miejsce, jednak chciałaś przywitać się z pozostałymi oraz dać znać, że "jeszcze się trzymasz". Minąwszy wszystkich znajomych w korytarzu, weszłaś do dobrze znanego pomieszczenia, pozornie opustoszałego.
Momentalnie, chwilę przed przekroczeniem progu, zauważyłaś, kto zajmował "twoje" krzesło. Tyle wystarczyło, abyś się uśmiechnęła.
- Suho! - wykrzyknęłaś radośnie, zaczynając iść szybciej. Poczułaś niewysłowioną ulgę.
- Cześć, [T.I.]. - uniósł kąciki warg w górę. Nie wstawał. Widocznie chciał, abyś zajęła jedno z miejsc obok niego. Może ci się wydawało, ale był jakiś inny. Wtedy nabrałaś pewności, że coś u niego się zadziało. Uśmiechał się, jednak nie zobaczyłaś iskierek zdobiących jego oczy. To był pierwszy raz, gdy zauważyłaś ich brak.
- Przepraszam. - zajęłaś krzesło przy chłopaku. Zrobił zdziwioną minę. - Nie przyszłam, bo odwiedziłam rodziców.
- Nie. - wzruszył ramionami. Dopiero wtedy zauważyłaś, jak bardzo wszystko było mu obojętne. - Właściwie, ja powinienem przeprosić. Powinienem powiedzieć, że będę nieobecny. Coś mi nagle wy...
Urwał gwałtownie. Zupełnie, jakby wcześniej nic nie mówił. Dalej słuchałaś. Jeżeli dobrze pójdzie, zacznie mówić dalej. A co, jeśli nie? Uderzysz go w twarz i karzesz się zwierzać?
Zacisnęłaś wargi, przerywając wewnętrzny słowotok. Najchętniej powiedziałabyś Suho, jak bardzo cieszysz się, że go widzisz, że jest cały i zdrowy. Mimo wszystko on nie chciał tego wiedzieć. Walczył ze sobą. O ostatnią kropelkę zrozumienia.
- Cały czas byłem tutaj ze wszystkimi. - zaczął niespodziewanie, półszeptem. - Udawałem niezniszczalnego, bez uzależnień. Uśmiechałem się, żeby dodać wam sił. - znów przestał mówić. Tym razem zastanawiał się, co powiedzieć, a przynajmniej tak wyglądał. Każda sekunda dłużyła ci się niczym godzina. W końcu Joonmyun westchnął, jakby nie miał już nic do powiedzenia.
- Suho, co się dzieje? - zapytałaś spokojnie. Uśmiechnął się krzywo, gdy usłyszał swoje imię.
- [T.I.], zerwała ze mną dziewczyna. - wzrokiem omiótł swoje buty. - Zdradziła mnie setki razy, a ja mimo wszystko nie potrafiłem... - pokręcił głową ze smutkiem. - Nie potrafiłem potraktować jej tak, jak ona ciągle traktowała mnie. Musiałem wszystko przemyśleć. Nie mogę udawać już czystego, bez skazy...
- Co masz na myśli? - uniosłaś brew.
- Teraz to ja potrzebuję terapii. - uśmiechnął się z ulgą. - Byłem uzależniony od własnej ukochanej.
- Mogę ci jakoś pomóc? - również się uśmiechnęłaś.
- Chodź ze mną na kawę. - lekko speszony, odwrócił wzrok.
- Ale przecież ty... - zaczęłaś.
- Nie dawaj mi numeru telefonu, dobrze? - przerwał ci, lecz mimo wszystko kiwnęłaś głową. - Zróbmy wszystko powoli.
Wstałaś z krzesła i poprawiłaś włosy. Joonmyun dźwignął się na nogi. Dopiero teraz, gdy stał wyprostowany, zrozumiałaś, jak bardzo za nim tęskniłaś.
- Idziemy? - zrobiłaś parę kroków w kierunku wyjścia. Suho uśmiechnął się.
- Czekaj. - zatrzymałaś się. Chłopak splótł swoje palce z twoimi, biorąc cię za rękę.
- Teraz możemy. - uśmiechnął się. Jego oczy świeciły pięknem.
To piękno było wyjątkowe.
Kiedy przeczytałam pierwsze zdanie, wiedziałam, że będzie to coś niesamowitego. Wzięłaś trudny temat. Narkotyki... Najgorsze świństwo, które może być. I jednak nie myliłam się, byłam ciekawa kim będzie tutaj Suho. Przedstawiłaś go tutaj wspaniale. Taki prawdziwy on. Opiekuńczy, wyrozumiały, pomocny.
OdpowiedzUsuńI jak możesz mówić, że wyszedł średni?! To jest wspaniałe!
Naprawdę cieszę się, że powróciłaś. Oby wena Cię nie opuściła. :)
Jejku, jak ja bardzo tęskniłam za czytaniem twoich opowiadań. <3
OdpowiedzUsuńFajnie, że wybrałas taki temat, ponieważ dzięki temu mogłaś bardzo dobrze przedstawic tu Suho.
Ten scenariusz wyszedł ci bardzo dobrze.
Pozdrawiam i czekam na kolejny :* :)
Scenariusz jak zawsze piękny:')
OdpowiedzUsuńJesteś cudowna i dobrze o tym wiesz, bo ci mowiłam już:D
nawet nie wiesz, jak zaczęłam się denerwować, gdy zobaczyłam "bloga usunięto". Chciało mi się płakać. Serio. Na szczęście jest♡ zaczęłam krzyczeć z radości!
I jeszcze raz, scenariusz niesamowity!
N I E S A M O W I T Y ♥
~Marry