Wtedy można było powiedzieć,że jesteś w dołku. Miałaś wiele,mnóstwo rzeczy niepotrzebnych. Jedną jedyną,której pragnęłaś to miłość. Zakochiwałaś się często,ale zawsze w kimś niewłaściwym. Piękna,lecz nieśmiała,tak mówili o tobie chłopcy ze szkoły. Zazwyczaj niczym się nie przejmowałaś,może ta cecha ich w tobie pociągała. Zawsze dostawałaś czego chciałaś,jednak nie byłaś rozpieszczona. Po prostu miałaś klasę, twoim zdaniem nie miał jej żaden z tych,dla których traciłaś zmysły.
W samej szkole nie było źle. Oczywiście nie licząc twojej klasy. Od niedawna jej nienawidziłaś. Wszystko dlatego,bo pojawił się nowy chłopak. Nazywał się Kris,nie cierpiałaś go z całego serca. Uczył się z wami przez to,że był sławny,wielkomiejski egoista chciał zasmakować normalnego życia. Mimo wszystko traktowano go specjalnie,mógł robić wszystko,czego nie mogli inni. Jego twarz goszcząca na okładkach gazet,szkoła musi uszanować znanego chłopaka. Poza tym zachowywał się jak pozer,a raczej się nim urodził. Myślałaś o nim inaczej niż wszyscy. Większość wolała udawać przy nim przyjaciół,niż naprawdę starać się go poznać. Z reguły nie rozmawialiście. Właśnie,z reguły...Miałaś wrażenie,że nauczyciele specjalnie dobierali was razem w parę,abyś odpokutowała za swój grzech niezadawania się z nim.
Dzień,w którym przestałaś mieć go dosyć nadszedł gwałtownie. Matematyka,jak zwykle usiadłaś byle najdalej od Krisa. Lekcja minęła ci szybko,żadnego kontaktu wzrokowego,rozmów. Wybawiciel dzwonek również pojawił się nagle. Z klasy wychodziłaś zazwyczaj jako ostatnia,co przysporzyło ci problemów i tym razem...
Gdy w sali zostałaś tylko ty i znienawidzony chłopak,drzwi gwałtownie trzasnęły. Kris ruszył do drzwi. Ani drgnęły gdy pociągał za klamkę. Wyglądał przy tym tak zabawnie,że chociaż miałaś go gdzieś,nie mogłaś się nie roześmiać.
-Zatrzasnęły się...-powiedział sam do siebie.
-Nasza gwiazda nie umie poradzić sobie z drzwiami?-zostawiłaś swoją torbę na ławce i poszłaś nauczyć go używać chyba najprostszego przedmiotu na świecie.
-Mogłabyś sobie darować?-odezwał się,gdy byłaś przy nim.-Gówno o mnie wiesz,a już oceniasz.
-A zachowanie nie jest twoją wizytówką?-tym razem ty nacisnęłaś klamkę,drzwi nie otworzyły się nawet na milimetr. Zaczęłaś mocnej szarpać i uderzać w nie otwartą dłonią.
-Nasza zarozumiała nie umie sobie poradzić z drzwiami?-sparodiował ciebie.-Mówiłem,to nie słuchałaś.
-Lepiej pomyśl,jak nas stąd wydostać.-zmierzyłaś go wzrokiem pewnym nienawiści.
-Ja mogę tutaj zostać.-skrzyżował ręce na piersi.
-Ciebie każdy wyciągnie,jeśli wdepniesz,a mnie nikt.-zrezygnowana usiadłaś na ławce.
-Mógłbym cię uratować.-uniósł brew.
-Nie,dziękuję.-prychnęłaś cicho i usiadłaś obok niego.
-Rozumiem,że mnie nie lubisz,ale mogłabyś być milsza.-przygryzł dolną wargę.-Powtórzę się,gówno o mnie wiesz,a oceniasz.
-Wiem jaki jesteś od twoich przyjaciół...-wzruszyłaś ramionami.
-Nie mam tutaj znajomych...Ja tylko gram.-uśmiechnął się sam do siebie.
-To dlaczego się tutaj uczysz?-zacisnęłaś usta.-Przecież mógłbyś w każdym innym miejscu na ziemi.
-Głównie przez managera. Mam się tutaj integrować.-odwrócił się bardziej w twoją stronę.
-I jak ci idzie?
-Znienawidziłaś mnie już pierwszego dnia,więc chyba nie za dobrze.-zaśmiał się. Był to uroczy,szczery śmiech,o który nigdy w życiu byś go nie podejrzewała.
-To nie jest tak,że ja cię nienawidzę.-przewróciłaś oczami.
-Czyżby?-chłopak uniósł brew.
-Ja cię po prostu nie znam.-w jednej chwili twój gniew na niego minął. Nagle chciałaś go poznać,zrozumieć,po prostu być z nim. Miał w sobie to coś,co przyciągało cię do niego,co przyciągało również fanki EXO.
-Kris.-bez zastanowienia uścisnął twoją wolno zwisającą rękę.
-(T.I.)-jego dłoń była gładka,ciepła,przyjemna w dotyku. Nawet jej sobie takiej nie wyobrażałaś.
-Miło poznać.-uśmiechnął się. A może on jednak nie był taki zły? Może pod tą skórą jednak krył się całkiem fajny,warty wszystkiego chłopak?
Z klasy zostaliście wypuszczeni dopiero po godzinie,podczas której ani na chwilę nie skończyły wam się tematy do rozmowy. Była to ostatnia lekcja,więc chciałaś jak najszybciej iść do domu. Na pożegnanie tylko uśmiechnęłaś się w kierunku Krisa. Chłopak jednak zdążył do ciebie podbiec.
-Zaczekasz chwilę?-odgarnął włosy opadające na czoło.
-A na co?-uniosłaś kąciki ust do góry.
-Może...Mógłbym odprowadzić cię do domu?-przygryzł dolną wargę.
-Nudzi ci się?-zaśmiałaś się.
-Tak.-kiwnął głową i też zachichotał.
-Chodź.-kiwnęłaś głową,żeby szedł z tobą.
Ze szkoły do twojego domu szliście może pół godziny,które też nie było zmarnowane. Kris opowiadał ci o swojej rodzinie,życiu z chłopakami oraz sławie. Ten ostatni temat nie bardzo cię interesował,ale mimo wszystko chciałaś wiedzieć,jak to jest. Nim się obejrzałaś,już staliście pod budynkiem,w którym mieszkałaś. Byłaś z niego dumna,bo twój towarzysz długo mierzył go wzrokiem,zanim się odezwał.
-Ładnie tutaj.-uśmiechnął się do ciebie.
-Zasługa mamy.-przewróciłaś oczami.-Ja muszę już iść,bo pewnie się nie cierpliwi.
-Nie będę cię zatrzymywał.-jeszcze raz zerknął na twój dom,a potem znów na ciebie.-Dasz mi swój numer telefonu?
-Przecież ja cię nawet nie lubię.-westchnęłaś cicho.
-No,tak...-Kris zrobił kilka kroków do tyłu.
-Ej,żartuję.-zaśmiałaś się.
-Kiepski żart.-mimo wszystko też się uśmiechnął.
-Przepraszam.-zrzuciłaś swoją torbę z ramienia na ziemię.
-To dasz mi do siebie zadzwonić?-uniósł brew.
-A zadzwonisz?-wzruszyłaś ramionami.
-Dzisiaj wieczorem,obiecuję.-złożył ręce w błagalnym geście.
-To ty mi daj też swój.-wymieniliście się numerami telefonów i porozmawialiście jeszcze chwilę. Na prawdę nie miałaś pojęcia,jak wcześniej mogłaś myśleć o nim tak źle. Chłopak okazał się bardzo miły,chociaż traktowałaś go okropnie. Miał u ciebie gigantycznego plusa,bo w drodze rozśmieszał cię kilka razy.
Z klasy zostaliście wypuszczeni dopiero po godzinie,podczas której ani na chwilę nie skończyły wam się tematy do rozmowy. Była to ostatnia lekcja,więc chciałaś jak najszybciej iść do domu. Na pożegnanie tylko uśmiechnęłaś się w kierunku Krisa. Chłopak jednak zdążył do ciebie podbiec.
-Zaczekasz chwilę?-odgarnął włosy opadające na czoło.
-A na co?-uniosłaś kąciki ust do góry.
-Może...Mógłbym odprowadzić cię do domu?-przygryzł dolną wargę.
-Nudzi ci się?-zaśmiałaś się.
-Tak.-kiwnął głową i też zachichotał.
-Chodź.-kiwnęłaś głową,żeby szedł z tobą.
Ze szkoły do twojego domu szliście może pół godziny,które też nie było zmarnowane. Kris opowiadał ci o swojej rodzinie,życiu z chłopakami oraz sławie. Ten ostatni temat nie bardzo cię interesował,ale mimo wszystko chciałaś wiedzieć,jak to jest. Nim się obejrzałaś,już staliście pod budynkiem,w którym mieszkałaś. Byłaś z niego dumna,bo twój towarzysz długo mierzył go wzrokiem,zanim się odezwał.
-Ładnie tutaj.-uśmiechnął się do ciebie.
-Zasługa mamy.-przewróciłaś oczami.-Ja muszę już iść,bo pewnie się nie cierpliwi.
-Nie będę cię zatrzymywał.-jeszcze raz zerknął na twój dom,a potem znów na ciebie.-Dasz mi swój numer telefonu?
-Przecież ja cię nawet nie lubię.-westchnęłaś cicho.
-No,tak...-Kris zrobił kilka kroków do tyłu.
-Ej,żartuję.-zaśmiałaś się.
-Kiepski żart.-mimo wszystko też się uśmiechnął.
-Przepraszam.-zrzuciłaś swoją torbę z ramienia na ziemię.
-To dasz mi do siebie zadzwonić?-uniósł brew.
-A zadzwonisz?-wzruszyłaś ramionami.
-Dzisiaj wieczorem,obiecuję.-złożył ręce w błagalnym geście.
-To ty mi daj też swój.-wymieniliście się numerami telefonów i porozmawialiście jeszcze chwilę. Na prawdę nie miałaś pojęcia,jak wcześniej mogłaś myśleć o nim tak źle. Chłopak okazał się bardzo miły,chociaż traktowałaś go okropnie. Miał u ciebie gigantycznego plusa,bo w drodze rozśmieszał cię kilka razy.
Przez resztę dnia myślałaś tylko o nim. Ten piękny uśmiech,niczym wschodzące słońce i te oczy,kochane jak dwa czekoladowe cukierki. Przy okazji opowiadał o swoich kumplach z zespołu. W sumie niepotrzebnie,znałaś ich wszystkich doskonale,jednak teraz to Krisa lubiłaś najbardziej. Rozmyślając o nim,leżałaś na lóżku w swoim pokoju...
Przeglądałaś jakąś książkę,gdy zadzwonił twój telefon. Na ekranie pojawił się nieznany numer,ale mimo wszystko odebrałaś.
-Cześć.-odezwał się głos,który od dzisiaj pokochałaś.-(T.I.)?
-Tak,to ja.-uśmiechnęłaś się do komórki.-Jak tam?
-Nienawidzę rozmawiać przez telefon.-zaśmiał się cicho.
-Okej,możemy pisać wiadomości.-wzruszyłaś ramionami.
-Nie,wolałbym się z tobą spotkać.-po drugiej stronie usłyszałaś krzyki. Na dźwięk ''Rozmawia z nią! Rozmawia z tą dziewczyną!'',uśmiechnęłaś się.-Przepraszam,jestem z chłopakami.
-Nic się nie stało...-westchnęłaś cicho,chyba dostałaś na jego punkcie świra...-Zatrzaśnięcie w klasie zbliża ludzi,prawda?
-Tak.-zaśmiał się.-To,mam wpaść po ciebie?
-Nie wiem,późno już...-zrobiło ci się smutno.-Chyba rodzice nie wypuszczą mnie z domu...
-A może spotkamy się u ciebie w domu?-rozpromienił się trochę.
-Więc,za ile będziesz?-zaśmiałaś się.
-Dosłownie za chwilę.-w komórce usłyszałaś jego kroki.
-Będę czekać,do zobaczenia. Pa.-pożegnałaś się z nim,ale czekłaś na jego ruch.
-Cześć,śliczna.-rozłączył się,a ty w pośpiechu zaczęłaś sprzątać pokój z różnych kompromitujących cię rzeczy rumieniąc się na dźwięk słów,jakimi cię nazwał. Już nie mogłaś doczekać się momentu,w którym zobaczysz tę piękną twarz...
Nie musiałaś czekać długo,aż rozległ się dzwonek do drzwi frontowych. Biegiem udałaś się na parter,minęłaś swoich zszokowanych rodziców jednym gwałtownym ruchem uchyliłaś je. Nareszcie go zobaczyłaś,tak samo niesamowitego,jak w szkole. Na twój widok promiennie się uśmiechnął,zauważyłaś,że w prawej dłoni trzymał tulipana.
-Cześć.-przywitałaś go,a on jeszcze raz zmierzył cię wzrokiem.
-Cześć.-wszedł do domu i wręczył ci kwiat.-To dla ciebie,śliczna.
-Jest przepiękny,dziękuję.-uścisnęłaś go,w środku kipiąc ze szczęścia.-Ale z jakiej to okazji?
-Zatrzaśnięcie w klasie łączy ludzi,prawda?-zacytował ciebie sprzed niedawna.
-Właśnie.-uśmiechnęłaś się do niego.-To może ja pójdę wstawić tulipana do wazonu,a ty idź na górę,dobrze? Pierwsze drzwi na lewo.
-Wszystko,co zechcesz.-odwzajemnił uśmiech,po czym udał się na górę,podczas gdy ty cicho umieściłaś kwiata w wazonie. Poszłaś do swojego pokoju,gdzie po prostu zastałaś greckiego boga. Wemknęłaś się niemal niepostrzeżenie,więc nie przerwał swojego zajęcia. Kris stał naprzeciwko ściany,na której rozwiesiłaś kolaż ze zdjęć robionych samej sobie,lub znajomym. Wodził po nim wzrokiem i uśmiechał się sam do siebie.
-Trochę się nad nim pomęczyłam.-powiedziałaś,gdy już znalazłaś się przy swoim gościu.
-Niesamowity jest.-spojrzał na ciebie.-Masz talent do robienia zdjęć.
-Ale aparat jest okropny.-zaśmiałaś się cicho.
-To mi się najbardziej podoba.-pokazał palcem na twoje zdjęcie. Sylwestra w zeszłym roku,cekinowa sukienka,włosy falami opadające na ramiona,piękny uśmiech.
-Zamierzam go trochę powiększyć.-opuszkami palców przejechałaś po swoim dziele.
-O kolejne wspomnienia...-dodał.
-Dlaczego chciałeś się ze mną spotkać?-odeszłaś od niego i usiadłaś na łóżku. Kris ciągle stał,podziwiając kolaż. Miałaś wrażenie,że coś mu przypominał,jednak na razie nie chciałaś o to pytać.
-Po prostu musiałem cię zobaczyć.-uniósł kąciki warg ku górze.
-Rozmawiamy praktycznie od dzisiaj...-przewróciłaś oczami.
-Ale to nie znaczy,że wcześniej nie zwracałem na ciebie uwagi.-usiadł obok ciebie.-To ty się ode mnie odgradzałaś.
-Będziesz mi to wypominał?-mimo wszystko nie potrafiłaś być na niego zła.-Zachowywałeś się jak dupek.
-Ale taki nie jestem.-wzruszył ramionami ze śmiechem.
-Wiem. Jesteś nienormalny wśród zwykłych.-pogłaskałaś go po włosach.-Taki jakby z kosmosu,ale podoba mi się to.
-Przecież ty nie jesteś zwykła.-zacisnął wargi.-Byłaś chyba pierwszą osobą,z którą szczerze rozmawiałem w tej szkole.
Po jego słowach nastała cisza,ale było to dobre milczenie. Zaczęliście dopiero rozmawiać,gdy wybuchnęliście śmiechem nie mogąc już dłużej na siebie patrzeć bez słowa. Opowiadaliście sobie o wszystkim,a czas leciał nieubłaganie. Twoi rodzice już dawno poszli spać,przy czym północ już dawno minęła. Oboje byliście tak zmęczeni,że w pół słowa zasnęliście oparci o siebie...
Zazwyczaj spałaś do późna,ale tym razem miałaś miłą wczesną pobudkę. Doskonale zdawałaś sobie sprawę o obecności dzisiejszego sprawdzianu z biologii. Martwiłaś się nie tylko o swoją ocenę,lecz także o Krisa. Nie miałaś pojęcia,czy zdążysz do szkoły na czas,czy już jesteście spóźnieni. Mimo wszystko obudzenie się tamtego dnia było najprzyjemniejsze ze wszystkich.
-Wstawaj,śpiochu.-w twoich uszach zadźwięczał niemniej zmęczony głos po dwóch godzinach snu.-Mamy jeszcze trochę czasu,ale muszę wrócić do domu.
-Już,nie śpię.-ostrożnie otworzyłaś oczy,a pod sobą poczułaś coś ciepłego i twardego. Rozejrzałaś się po pokoju,jednak nigdzie nie było widać chłopaka.-Gdzie jesteś?
-Pod tobą...-zaśmiał się cicho. Spojrzawszy w dół,zorientowałaś się,że wtulasz się w jego muskularne ciało. Jakby tego było mało,on obejmował ciebie. Po prostu spaliście jakby nigdy nic,przytuleni,w twoim łóżku.-Trochę pobalowaliśmy wczoraj...
-Co robiliśmy?-nie zmieniałaś pozycji. Bądź co bądź,odpowiadała ci taka kolej rzeczy.
-Gadaliśmy do czwartej,a potem,nie wiem jak tobie,ale mi się film urwał.-oderwał jedną dłoń od twojej talii i przetarł zmęczone oczy.
-Czy między nami coś...?-zeszłaś z niego,po czym podniosłaś się do pozycji siedzącej.
-Nie...-zaśmiał się.-Oboje jesteśmy ubrani...
-Ahm...-zerknęłaś na zegarek stojący na szafce nocnej przy łóżku.
-Twoja mama była.-również usiadł.
-Boże...Ona mnie zabije,że tu jesteś.
-Przyniosła nam śniadanie.-zacisnął wargi.-Jest bardzo miła,a przynajmniej nie pokazywała tego,że jest zdziwiona tym,że tu jestem.
-Mówiła coś do ciebie?-mimo wszystko uśmiechnęłaś się. Cały czas patrzyłaś na niego,ale dopiero teraz zauważyłaś jego uroczo potargane włosy i przekrwione oczy.
-Przywitała się.-palcami przeczesał zmierzwioną czuprynę.-Poza tym,to nic.
-Musisz iść,naprawdę?-zasmuciłaś się nieco.
-Tylko się odświeżyć i założyć coś czystego.-pogłaskawszy cię po policzku,przesunął się na skraj twojego łóżka.
-Ubrania nie wyglądają aż tak źle...-miałaś wrażenie,że zrobisz wszystko,żeby został.
-Ale ja tak.-uśmiechnął się,po czym puścił do ciebie perskie oko. Ubrał buty. Wstał i lekko się zachwiał,co bardzo cię rozbawiło.
-Nie chcę,żebyś szedł.-również stanęłaś na nogi.
-Zostałbym,ale mam chyba milion nieodebranych od chłopaków.-narzucił na siebie kurtkę.
-Nie zjesz śniadania?-teatralnie wygięłaś usta w podkówkę.
-Nie mam czasu,dochodzi 6:30,wiesz o tym?-specjalnie pokręciłaś głową.-Jesteś niemożliwa.
-Wiem,ale fajnie nam się spało.-stanął naprzeciwko ciebie i się uśmiechnął.
-Moglibyśmy to czasem powtórzyć.-ręką odgarnął ci włosy z czoła.-Chcę czegoś spróbować,tak na pożegnanie,okej? Tylko musisz się nie ruszać...
-Okej.-uśmiechnęłaś się,a on zrobił krok do przodu tak,że teraz wasze twarze dzieliło może pięć centymetrów. Nagle przyciągnął cię do siebie i pocałował. Był to głęboki,soczysty pocałunek. Na początku miałaś ochotę go odepchnąć,ale potem zrozumiałaś,że przecież tego chcesz. Ten tulipan,wszystkie wasze uśmiechy,długie rozmowy. Wszystko zdarzyło się w jeden piękny dzień,którego pewnie nie zapomnisz do końca życia.
Waszą zbyt krótką chwilę przerwały wibracje dochodzące z kieszeni Krisa. Chłopak musiał się od ciebie odkleić,ale tylko wyciągnął telefon i odrzucił połączenie.
-Mogą się o ciebie martwić...-zaprotestowałaś. Koreańczyk przycisnął swoje czoło do twojego.
-Przecież jestem w dobrych rękach.-uśmiechnął się.
-Ale dlaczego ty to robisz?-zdziwiłaś się nieco.-Przecież jeszcze wczoraj zachowywałam się jak zołza.
-I tutaj zaczyna się moja historia.-mimo wszystko wesołość nie schodziła z jego twarzy. Tym razem musnął wargami twoje czoło.
-Opowiesz mi?-wzięłaś go za ręce i z powrotem poprowadziłaś do łóżka. Znów usiedliście przy sobie.
-Podobasz mi się od pierwszego dnia,gdy cię zobaczyłem.-zarumienił się. Spodobało ci się to,bo pierwszy raz widziałaś go takiego.-A to,że mnie nienawidziłaś tylko sprawiało,że bardziej chciałem cię poznać. Pytałem o ciebie wszystkich znajomych,nie mówili o tobie za dobrze. Według nich sprawiałaś wrażenie kogoś,kto nienawidzi świata i siebie. Po prostu pragnąłem sprawić,żebyś zaczęła go kochać,zaczęła kochać mnie...Mówiłem sobie,że kiedyś napiszę o tobie książkę. Staniesz się sławna,ludzie będą cię uwielbiali,każdy przyniesie ci prezent. Nareszcie ktoś będzie kochał ciebie tak samo,jak ja i identycznie,jak ty powinnaś kochać siebie...
-To takie...-nie mogłaś nic z siebie wykrztusić. Po prostu objęłaś go za szyję,po czym pocałowałaś tak samo czule,jak on ciebie.
-Za co?-uśmiechnęłaś się na dźwięk jego słów.
-Bo myliłam się,co do ciebie.
Rzeczywiście,myliłaś się,co do niego. Źle oceniłaś też szkołę. Zatrzaśnięcie w klasie naprawdę zbliża ludzi...
-Trochę się nad nim pomęczyłam.-powiedziałaś,gdy już znalazłaś się przy swoim gościu.
-Niesamowity jest.-spojrzał na ciebie.-Masz talent do robienia zdjęć.
-Ale aparat jest okropny.-zaśmiałaś się cicho.
-To mi się najbardziej podoba.-pokazał palcem na twoje zdjęcie. Sylwestra w zeszłym roku,cekinowa sukienka,włosy falami opadające na ramiona,piękny uśmiech.
-Zamierzam go trochę powiększyć.-opuszkami palców przejechałaś po swoim dziele.
-O kolejne wspomnienia...-dodał.
-Dlaczego chciałeś się ze mną spotkać?-odeszłaś od niego i usiadłaś na łóżku. Kris ciągle stał,podziwiając kolaż. Miałaś wrażenie,że coś mu przypominał,jednak na razie nie chciałaś o to pytać.
-Po prostu musiałem cię zobaczyć.-uniósł kąciki warg ku górze.
-Rozmawiamy praktycznie od dzisiaj...-przewróciłaś oczami.
-Ale to nie znaczy,że wcześniej nie zwracałem na ciebie uwagi.-usiadł obok ciebie.-To ty się ode mnie odgradzałaś.
-Będziesz mi to wypominał?-mimo wszystko nie potrafiłaś być na niego zła.-Zachowywałeś się jak dupek.
-Ale taki nie jestem.-wzruszył ramionami ze śmiechem.
-Wiem. Jesteś nienormalny wśród zwykłych.-pogłaskałaś go po włosach.-Taki jakby z kosmosu,ale podoba mi się to.
-Przecież ty nie jesteś zwykła.-zacisnął wargi.-Byłaś chyba pierwszą osobą,z którą szczerze rozmawiałem w tej szkole.
Po jego słowach nastała cisza,ale było to dobre milczenie. Zaczęliście dopiero rozmawiać,gdy wybuchnęliście śmiechem nie mogąc już dłużej na siebie patrzeć bez słowa. Opowiadaliście sobie o wszystkim,a czas leciał nieubłaganie. Twoi rodzice już dawno poszli spać,przy czym północ już dawno minęła. Oboje byliście tak zmęczeni,że w pół słowa zasnęliście oparci o siebie...
Zazwyczaj spałaś do późna,ale tym razem miałaś miłą wczesną pobudkę. Doskonale zdawałaś sobie sprawę o obecności dzisiejszego sprawdzianu z biologii. Martwiłaś się nie tylko o swoją ocenę,lecz także o Krisa. Nie miałaś pojęcia,czy zdążysz do szkoły na czas,czy już jesteście spóźnieni. Mimo wszystko obudzenie się tamtego dnia było najprzyjemniejsze ze wszystkich.
-Wstawaj,śpiochu.-w twoich uszach zadźwięczał niemniej zmęczony głos po dwóch godzinach snu.-Mamy jeszcze trochę czasu,ale muszę wrócić do domu.
-Już,nie śpię.-ostrożnie otworzyłaś oczy,a pod sobą poczułaś coś ciepłego i twardego. Rozejrzałaś się po pokoju,jednak nigdzie nie było widać chłopaka.-Gdzie jesteś?
-Pod tobą...-zaśmiał się cicho. Spojrzawszy w dół,zorientowałaś się,że wtulasz się w jego muskularne ciało. Jakby tego było mało,on obejmował ciebie. Po prostu spaliście jakby nigdy nic,przytuleni,w twoim łóżku.-Trochę pobalowaliśmy wczoraj...
-Co robiliśmy?-nie zmieniałaś pozycji. Bądź co bądź,odpowiadała ci taka kolej rzeczy.
-Gadaliśmy do czwartej,a potem,nie wiem jak tobie,ale mi się film urwał.-oderwał jedną dłoń od twojej talii i przetarł zmęczone oczy.
-Czy między nami coś...?-zeszłaś z niego,po czym podniosłaś się do pozycji siedzącej.
-Nie...-zaśmiał się.-Oboje jesteśmy ubrani...
-Ahm...-zerknęłaś na zegarek stojący na szafce nocnej przy łóżku.
-Twoja mama była.-również usiadł.
-Boże...Ona mnie zabije,że tu jesteś.
-Przyniosła nam śniadanie.-zacisnął wargi.-Jest bardzo miła,a przynajmniej nie pokazywała tego,że jest zdziwiona tym,że tu jestem.
-Mówiła coś do ciebie?-mimo wszystko uśmiechnęłaś się. Cały czas patrzyłaś na niego,ale dopiero teraz zauważyłaś jego uroczo potargane włosy i przekrwione oczy.
-Przywitała się.-palcami przeczesał zmierzwioną czuprynę.-Poza tym,to nic.
-Musisz iść,naprawdę?-zasmuciłaś się nieco.
-Tylko się odświeżyć i założyć coś czystego.-pogłaskawszy cię po policzku,przesunął się na skraj twojego łóżka.
-Ubrania nie wyglądają aż tak źle...-miałaś wrażenie,że zrobisz wszystko,żeby został.
-Ale ja tak.-uśmiechnął się,po czym puścił do ciebie perskie oko. Ubrał buty. Wstał i lekko się zachwiał,co bardzo cię rozbawiło.
-Nie chcę,żebyś szedł.-również stanęłaś na nogi.
-Zostałbym,ale mam chyba milion nieodebranych od chłopaków.-narzucił na siebie kurtkę.
-Nie zjesz śniadania?-teatralnie wygięłaś usta w podkówkę.
-Nie mam czasu,dochodzi 6:30,wiesz o tym?-specjalnie pokręciłaś głową.-Jesteś niemożliwa.
-Wiem,ale fajnie nam się spało.-stanął naprzeciwko ciebie i się uśmiechnął.
-Moglibyśmy to czasem powtórzyć.-ręką odgarnął ci włosy z czoła.-Chcę czegoś spróbować,tak na pożegnanie,okej? Tylko musisz się nie ruszać...
-Okej.-uśmiechnęłaś się,a on zrobił krok do przodu tak,że teraz wasze twarze dzieliło może pięć centymetrów. Nagle przyciągnął cię do siebie i pocałował. Był to głęboki,soczysty pocałunek. Na początku miałaś ochotę go odepchnąć,ale potem zrozumiałaś,że przecież tego chcesz. Ten tulipan,wszystkie wasze uśmiechy,długie rozmowy. Wszystko zdarzyło się w jeden piękny dzień,którego pewnie nie zapomnisz do końca życia.
Waszą zbyt krótką chwilę przerwały wibracje dochodzące z kieszeni Krisa. Chłopak musiał się od ciebie odkleić,ale tylko wyciągnął telefon i odrzucił połączenie.
-Mogą się o ciebie martwić...-zaprotestowałaś. Koreańczyk przycisnął swoje czoło do twojego.
-Przecież jestem w dobrych rękach.-uśmiechnął się.
-Ale dlaczego ty to robisz?-zdziwiłaś się nieco.-Przecież jeszcze wczoraj zachowywałam się jak zołza.
-I tutaj zaczyna się moja historia.-mimo wszystko wesołość nie schodziła z jego twarzy. Tym razem musnął wargami twoje czoło.
-Opowiesz mi?-wzięłaś go za ręce i z powrotem poprowadziłaś do łóżka. Znów usiedliście przy sobie.
-Podobasz mi się od pierwszego dnia,gdy cię zobaczyłem.-zarumienił się. Spodobało ci się to,bo pierwszy raz widziałaś go takiego.-A to,że mnie nienawidziłaś tylko sprawiało,że bardziej chciałem cię poznać. Pytałem o ciebie wszystkich znajomych,nie mówili o tobie za dobrze. Według nich sprawiałaś wrażenie kogoś,kto nienawidzi świata i siebie. Po prostu pragnąłem sprawić,żebyś zaczęła go kochać,zaczęła kochać mnie...Mówiłem sobie,że kiedyś napiszę o tobie książkę. Staniesz się sławna,ludzie będą cię uwielbiali,każdy przyniesie ci prezent. Nareszcie ktoś będzie kochał ciebie tak samo,jak ja i identycznie,jak ty powinnaś kochać siebie...
-To takie...-nie mogłaś nic z siebie wykrztusić. Po prostu objęłaś go za szyję,po czym pocałowałaś tak samo czule,jak on ciebie.
-Za co?-uśmiechnęłaś się na dźwięk jego słów.
-Bo myliłam się,co do ciebie.
Rzeczywiście,myliłaś się,co do niego. Źle oceniłaś też szkołę. Zatrzaśnięcie w klasie naprawdę zbliża ludzi...
Tak bardzo cieszę się, że zostawiłaś swój adres i mogłam przeczytać to cudo! Tyle EXO w jednym miejscu... *-*
OdpowiedzUsuńOd razu musiałam przeczytać co takiego napisałaś o Krisie, który nie ukrywając jest moim biasem. :)
Bardzo podobał mi się motyw poznawania człowieka, jaki tak naprawdę jest. Że nie można poznać człowieka tylko po jego zachowaniu wśród ludzi. Piękny scenariusz z przesłaniem. Lubię takie. ^^
A co do samego Krisa - nic, tylko się rozpływać. Omatko, tak go uwielbiam. I jak sobie go wyobraziłam, kiedy to spał obok mnie. I gdybym go rano zobaczyła, takiego zaspanego to bym chyba zawału dostała. xD
Z chęcią przeczytam więcej. Jednkaże teraz czekają mnie inne obowiązki, ale mam nadzieję że jak najszybciej nadrobię tutaj zaległości i będę mogła być na bieżąco. :)
Kris jest chińczykiem a nie koreańczykiem. Poza tą malutką uwagą opowiadanie jest świetne.❤❤❤
OdpowiedzUsuńHahaha xD Czyli ty też to czytałaś xD Mi się mega podobało :D
Usuń