poniedziałek, 25 listopada 2013

#5 Kai


 -Wszystko okej,po prostu dobrze się bawię.-powiedział Kai do telefonu. Mimo wszystko wiedziałaś,że jak zwykle zalał się w trupa. Odkąd zaczął spotykać się z nowymi ludźmi,imprezował niemal codziennie. Na początku chodziłaś z nim,ale z dnia na dzień popadałaś w rutynę. Teraz twój chłopak chodził sam,nigdy nie lubiłaś mu czegokolwiek zabraniać. Cieszyłaś się,bo mógł się rozerwać,odpocząć od stresu związanego z EXO. Od niedawna mieszkaliście razem,z resztą Kai sam to zaproponował. Na początku wracał do domu wcześnie,nigdy nie wyłączał telefonu. Jednak z dnia na dzień jego wyjścia zaczęły się przedłużać. Czasami wnioskowałaś,że ktoś coś mu dał,bo nie kontaktował,gdy normalny człowiek już by wytrzeźwiał. Sama przed sobą nie chciałaś się przyznać do tego,iż sama straciłaś kontrolę nad swoim chłopakiem. Kai wpadł w złe towarzystwo,najgorsze z możliwych. Z tymi ludźmi rozmawiałaś może raz,ale wiedziałaś o tym,jak cię postrzegają. Dla nich byłaś tylko kimś,kto przeszkadza,umoralnia i ciągnie Koreańczyka do domu. Poniekąd też dlatego przestałaś z nim wychodzić...
 Tym razem było tak samo...Dochodziła piąta rano,a ty,skulona pod kocem na kanapie,pękałaś ze strachu,bo ostatnio wszystkie jego imprezy stały się dla ciebie koszmarem. Relacje między tobą, i Kaiem się nie zmieniły. Wasza miłość ciągle nie gasła,a nawet z każdym dniem stawała się coraz mocniejsza. Nie robiłaś mu niepotrzebnych awantur. Zawsze starałaś się go jak najlepiej zrozumieć. Jednak nie rozumiałaś,dlaczego Kai mając przy sobie ukochaną dziewczynę i wspaniałych kumpli,sięgnął po narkotyki...
 -Znowu cię nie ma...-wyszeptałaś do słuchawki niemal z płaczem.
 -Już,jadę do domu.-w tle słyszałaś jakieś śmiechy.
 -Będę czekać.-uśmiechnęłaś się,bo poczułaś ulgę,że twój chłopak był cały i zdrowy.-Kocham cię.
 -Ja ciebie też,zaraz będę.-rozłączył się.
 Doskonale wiedziałaś...Nie pojawi się w domu za dwie minuty,ani za pięć,nawet za dwie godziny. Dlatego po prostu nie zamknęłaś drzwi na klucz i poszłaś spać. Spać to w sumie złe określenie,przecież nawet nie zmrużyłaś oka. Udało ci się dopiero po piątej rano. Zdrzemnęłaś się dosłownie na chwilę,bo usłyszałaś krzątanie w łazience. Wiedziałaś,że to Kai,ale mimo wszystko wstałaś jak najciszej,po czym poszłaś do pomieszczenia,w którym był. Drzwi były otwarte,więc mogłaś spokojnie patrzeć na niego tak,żeby on nie widział ciebie.
 Chłopak opierał się o zlew,od pasa w górę nie miał nic na sobie. Zawsze lubiłaś go takiego oglądać,ale nie dzisiaj. Wiedziałaś,co ściskał w ręce. Buteleczkę wody utlenionej mogłaś rozpoznać wszędzie. Nagle zaczęłaś zauważać jego podbite oko,zadrapania na szyi,krew sączącą się z ranki na linii obojczyka. Nie chciałaś dłużej pozostawać w ukryciu,musiałaś się upewnić,że to on tam stoi,a nie ktoś inny.
 -Kto ci to zrobił?-powiedziałaś wchodząc do łazienki.
 -Kochanie,mogłabyś wyjść,chociaż na chwilę?-spojrzał na ciebie zaskoczonym wzrokiem.
 -Kai,nie mogę.-patrząc na niego miałaś ochotę się rozpłakać.-Po prostu nie mogę.
 -Nawet nie boli.-uśmiechnął się. Doskonale wiedziałaś,że jest jeszcze pod wpływem. Nic dziwnego,że nic nie czuł.
 -Kto ci to zrobił?-odwróciłaś go przodem do siebie. Czule pogłaskałaś go po ledwo widocznie zadrapanym policzku.
 -Poprztykaliśmy się znowu,ale to nic...-pokręcił głową.
 -Martwiłam się,wiesz?-pogłaskałaś go po jedwabistych włosach.-Chodź,pomogę ci.
 -To już załatwione.-schował buteleczkę do apteczki leżącej na sedesie.-Chodźmy spać.
 -Kai,ile to jeszcze będzie trwało?-wzięłaś go za ręce i wyszliście z łazienki.
 -Po prostu się bawię,nie widzisz?-uśmiechnął się,ale patrzył na ciebie wzrokiem szczeniaka.-Chyba nie proszę o wiele...
 -Ale ja też ciebie potrzebuję,wiesz?-stanęliście przed łóżkiem. Kiedy tam byłaś ostatnio,nie wyglądało tak zachęcająco,jak teraz.-Pragnę cię,cholernie.
 -Przecież jestem.-uśmiechnął się. Rozłączyłaś wasze dłonie i położyłaś mu rękę na umięśnionym brzuchu.
 -Nie zachowujesz się tak,ale pewnie jesteś pijany,zjarany lub wszystko naraz. Pewnie jutro nie będziesz nic pamiętał.-opowiadałaś smutne rzeczy,jednak mimo wszystko chciało ci się śmiać.
 -Ciebie będę pamiętał przez resztę życia.-objął cię w pasie,po czym musnął wargami twoje czoło.-Chodź księżniczko,bo będzie ci się chciało spać później...
 Wziął cię na ręce i delikatnie położył na łóżku. Przykrywając was kołdrą,jeszcze raz cię pocałował. Zmęczona zasnęłaś wtulona w jego rozgrzane ciało.
 Następny dzień był nieco bardziej spokojny. Rano razem poszliście po zakupy. Była sobota,więc miałaś spokój ze szkołą. Aż do wieczora siedzieliście przed telewizorem. Oboje kochaliście oglądać kreskówki,to pozostawało jedną z cech,za które kochałaś swojego chłopaka. Kai dzisiaj obiecał ci,że zostanie w domu. Bardzo zależało ci na tym,bo przez jego codzienne wyjścia prawie sięgałaś granic szaleństwa...
 Około siódmej wieczorem rozległ się dzwonek do drzwi. Koreańczyk poszedł otworzyć. Sam widok jego zadrapań przyprawiał cię o niepokój,a co dopiero głosy dochodzące z korytarza.
 -Gotowy do wyjścia?-odezwał się głos,który słyszałaś może raz lub dwa.
 -Nie,ja dzisiaj zostaję w domu.-sama nie mogłaś uwierzyć,że twój chłopak właśnie odmawia swoim nowo poznanym znajomym. Zaciekawiona poszłaś do korytarza,żeby chociaż dać im znak o twojej obecności.-Obiecałem jej.
 -Cześć.-przywitałaś się z uśmiechem,chociaż wiedziałaś,że oni nie są nastawieni do ciebie przyjaźnie. Stanęłaś przy wejściu do waszego małego salonu,podczas gdy goście mierzyli cię nieprzyjaznym wzrokiem.
 -Cześć.-niemal warknęła niska brunetka z różnokolorowymi pasemkami stojąca w drzwiach razem ze swoim całkiem nieazjatyckim kolegą.
 -Wychodzisz?-spojrzałaś na Kai'a,ale wciąż się uśmiechałaś.
 -Nie,mówiłem już.-on zerknął na ciebie jak zwykle,wzrokiem pełnym bezgranicznej miłości.
 -Czy ty musisz być taka?-dziewczyna śmiało weszła do mieszkania i stanęła do ciebie twarzą w twarz. Kontem oka zauważyłaś jak twój chłopak niespokojnie zrobił kilka kroków w waszym kierunku.-Na jego miejscu już dawno bym cię zostawiła. Jesteś straszna...Co ty w ogóle sobie wyobrażasz? Myślisz,że całe życie będziesz go trzymać na smyczy? Jak tak dalej pójdzie to będziemy pierwszymi osobami,które nakopią ci do twojego chudego tyłka...Przecież ty jesteś zerem...Zamiast iść się gdzieś bawić,to siedzisz tutaj w domu jak jakaś pierdolona zakonnica. Lecz się dziewczyno...
 -Nie mów tak o niej.-powiedział zdecydowanym tonem Kai i spojrzał w twoje oczy pełne łez. Jeszcze nigdy nikt nie powiedział ci czegoś takiego. W tamtej chwili byłaś zła na brunetkę,ale też na swojego chłopaka,bo doszło do takiej sytuacji...
 -Chłopaku,zostaw tę nudziarę,bo zaraz ci zajebię,obiecuję...-dziewczyna widocznie spięła mięśnie szczęki.
 -No,Kai. Zostaw tę nudziarę.-wykrztusiłaś,podczas gdy po twoich policzkach spływały łzy. Miałaś ochotę stamtąd wybiec. Przecież oboje wychodziliście razem bardzo często,samotnie z resztą też. Nie rozumiałaś tej dziewczyny i nawet nie próbowałaś. Po prostu pobiegłaś do waszej sypialni,żeby się wypłakać. Zamknęłaś drzwi na klucz,a w uszy wetknęłaś słuchawki od twojego odtwarzacza. Głośność ustawiłaś na najwyższy poziom,żeby nie słyszeć do słownie nic. Hałas ranił ci uszy,ale mimo wszystko wiedziałaś,że Kai teraz stoi pod drzwiami co jakiś czas uderzając w nie pięścią.
 Okupowałaś pomieszczenie może przez jakąś godzinę. Gdy wyjęłaś słuchawki,nie słyszałaś już nic. Twój chłopak pewnie cię zostawił,to było do przewidzenia. Wstałaś,po czym ostrożnie otworzyłaś drzwi. Rozejrzałaś się po całym mieszkaniu. Dawno nie było tam tak cicho. Nie myliłaś się,co do Koreańczyka,rzeczywiście wyszedł. Nie miałaś pojęcia,czy ze swoimi kochanymi przyjaciółmi,czy sam. Próbowałaś sobie wmówić,że cię to nie obchodzi,ale nawet sama nie potrafiłaś siebie okłamywać. Dalej płakałaś,jednak do tego doszło coś jeszcze...Uczucie beznadziei. Nie dasz już rady tak dłużej,tego byłaś pewna. Prędzej twoje nerwy pękną,niż coś zmieni się samo z siebie.
 Resztę wieczoru spędziłaś cicho szlochając na kanapie. Kai dzwonił do ciebie bez przerwy aż do czasu,gdy wyłączyłaś telefon. Mimo złości martwiłaś się o niego,ale też rozumiałaś,że sama powinnaś zająć się sobą. Końcówka dnia była męcząca,więc położywszy się do łóżka spałaś niespokojnie,jednak sen trwał przez całą noc.
 Spodziewałaś się,że rano twój chłopak już będzie w domu i spokojnie porozmawiacie. Bardzo się myliłaś,co od samego początku szargało ci nerwy. Od razu po zjedzeniu śniadania postanowiłaś,iż pójdziesz poszukać Kai'a. Byłaś na niego zła,ale przecież z dnia na dzień nie przestał cię obchodzić. Zostawiłaś klucz pod wycieraczką na wypadek,gdyby wrócił podczas twojej nieobecności...
 Przeszukiwałaś Seul przez niemal cztery godziny. Obeszłaś wszystkie miejsca,które często odwiedzał. Nie znalazłaś ani ukochanej osoby,ani jego znajomych. Zegary wybijały piętnastą,ludzie wylali się z biurowców na lunch. Miasto tętniło swoim życiem,ale przecież ty też miałaś swoje. Właśnie przeżywałaś tragedię. W końcu zaczęłaś pytać się przypadkowych ludzi,czy widzieli lub chociażby słyszeli...Nikt nie potrafił ci pomóc,dlatego finalnie zaczęłaś płakać. Jeszcze nigdy nie czułaś się taka bezsilna. Znalazłaś miłość w trudnych,jak to mówił Kai,zapchlonych czasach i nie umiałaś sobie z nią poradzić. Twój chłopak nie umiał poradzić sobie z narkotykami,ale obiecywał,że rzuci dla ciebie. Nie mówiłaś chłopakom,ani nawet D.O,który był twoim najlepszym przyjacielem. Nie wiedział o tobie,szukającej sensu swojego życia na jednej z najbardziej zatłoczonych ulic miasta. To się działo już jakiś czas,o tym też nie miał pojęcia. Już miałaś wyciągnąć telefon,dzwonić do Chanyeol'a,kogokolwiek. Ostatni raz rozejrzałaś się po tłumie ludzi,stawałaś na palcach. Zdawało ci się,że twoje znoszone trampki już niemal nie żyją. I nagle go zobaczyłaś. Szedł jakieś pięćdziesiąt metrów od ciebie. Widziałaś tylko jego plecy oraz tył głowy,ale doskonale wiedziałaś,kim był. Nie mogłaś go pomylić z nikim innym.
 -Kai,zaczekaj!-wydarłaś się na całe gardło. Niedawno dotknęło cię przeziębienie,miałaś je oszczędzać,jednak wtedy miałaś to gdzieś. Był jakieś dziesięć kroków przed przejściem dla pieszych,a ty zaczęłaś biec w jego kierunku,ile tylko sił w nogach. W pędzie krzyczałaś. Pokonał uliczną zebrę,teraz to ty stałaś na jej skraju. Wrzasnęłaś jeszcze raz,odwrócił się. Nie miałaś czasu,żeby czekać na zielone światło dla pieszych. Biegłaś. Zauważył cię,zaczął podążać w twoim kierunku,uśmiechnięty. Byłaś już na środku pasów,nie rozglądałaś się,nie słyszałaś nic poza swoim przyspieszonym oddechem. Nagle usłyszałaś przeraźliwy pisk opon i twoje ciało przeszył ból,jakiego jeszcze nigdy nie doznałaś,jakby ktoś raził cię prądem,przypalał papierosami oraz katował kijem bejsbolowym jednocześnie. Wiedziałaś,że leżysz na jezdni,a potem pamiętałaś już tylko ciemność.
 Ocknęłaś się dopiero po jakimś czasie,ale nie wiedziałaś,gdzie jesteś. Otworzyłaś oczy. Wszystko,co widziałaś było dziwnie rozmazane,kontury pojedynczych rzeczy ścierały się w jedno. Zamrugałaś kilkakrotnie i nareszcie ujrzałaś w miarę wyostrzony obraz. Poznawałaś to miejsce,byłaś tutaj tylko raz w swoim życiu. Prywatna Klinika Okręgowa w Seoulu to miejsce dla wybranych,milionerów,prezydentów lub po prostu gwiazd. Pewnie Kai załatwił ci pobyt tutaj. Rozejrzałaś się dookoła. Leżałaś na dosyć wygodnym łóżku,wokół którego stało kilka aparatur. Każda pikała miarowo,co trochę cię uspokoiło. Twój wzrok przeniósł się na fotel umieszczony przy twoim posłaniu. Od razu się uśmiechnęłaś. Na siedzeniu spał nie kto inny,jak Kai. Ucieszyłaś się,że był tutaj z tobą,nawet jeśli nieprzytomny.
 Ostrożnie podniosłaś się na łokciach i nagle poczułaś silny ból w nodze. Jęknęłaś nawet nie wiedząc jak głośno. Twój chłopak przebudził się,a przynajmniej tak ci się wydawało,po czym zmęczony przetarł oczy. Zerknął na ciebie zaspanym wzrokiem nie spodziewając się,że już nie śpisz.
 -To tylko piękny sen,czy naprawdę tutaj jesteś?-powiedział i gwałtownie zamrugał.
 -Jestem,już wszystko okej.-uśmiechnęłaś się. Jeszcze raz spróbowałaś się podnieść.
 -Czekaj,pomogę ci.-Kai wstawszy,delikatnie złapał cię w pasie pomagając usiąść.-Jak się czujesz?
 -Nie najgorzej.-chłopak złapał twoją rękę.-Tylko strasznie boli mnie n...
 -Tak,wiem.-przerwał ci. Miał przekrwione oczy,doskonale wiedziałaś,co to oznacza...-Była złamana w kilku miejscach. Potrzebna była operacja...
 -Znowu brałeś...-pogłaskałaś go po jeszcze podrapanym policzku.-Kai,ja już po prostu nie daję rady...
 -Nie,jestem czysty.-uśmiechnął się.
 -Płakałeś?-zdziwiłaś się nieco. Nie zareagował,więc uznałaś to za odpowiedź twierdzącą.-Dlaczego?
 -Po prostu wiesz,jak ja się czuję?-przycisnął wargi do twojej ręki,żebyś nie widziała jak drżą.-Strasznie,czuję się strasznie. Przeze mnie omal nie zginęłaś...To jest najgorsze,że już mi nie ufasz. Zaniedbywałem cię strasznie,przepraszam. Przepraszam,bo nie mogę ci dać tego,na co zasługujesz. Gdy się poznaliśmy,obiecałem ci...Codziennie miałem dawać ci gwiazdki z nieba...I gdzie one teraz są?
 -Nie ma ich,rozumiesz?-powiedziałaś,odgarniając mu włosy z czoła.-Już dawno mi je dałeś...To nie twoja wina,takie rzeczy po prostu się zdarzają.
 -Nie zdarzają,wcale się nie zdarzają.-pokręcił głową.-Gdyby coś ci się stało,nie wybaczyłbym sobie tego. Nawet teraz boję się ciebie dotknąć...
 -Co ty mówisz?-chciałaś go objąć,ale w ostatniej chwili się odsunął.-Kai,co robisz?
 -Dobry chłopak,nie pozwolił by na coś takiego,wiesz?-nerwowo dłonią potarł kark.-Jestem potworem.
 -Chodź do mnie.-powiedziałaś i wyciągnęłaś ręce w jego kierunku.-Proszę,to moje życzenie.
 -Dobrze...-powiedział z nutką wahania. Przysunął się z powrotem,po czym z całej siły cię przytulił.
 -Nie zadręczaj się już...-szepnęłaś mu do ucha,napawając się jego zapachem.
 -Zastanowię się...-musnął wargami twój policzek.
 -Będziesz już zostawał w domu?-było to prawie niemożliwe,ale wtuliłaś się w niego jeszcze mocniej.
 -Tak,obiecuję.-odsunął się nieco,jednak wciąż cię obejmował. Spojrzałaś w jego piękne oczy. Na policzkach znajdowały się jeszcze świeże przezroczyste stróżki.
 -Nie płacz już,dobrze?-pocałowałaś go w czoło,a on zaśmiał się serdecznie.-Kocham cię.
 -Ja ciebie też.-uśmiechnął się. Nie zważając na wszystkie kabelki,przyciągnęłaś go do siebie i wpiłaś się w jego wargi.
 Niektórzy nazwaliby was toksycznym związkiem. Tak naprawdę takie związki nie istniały,byli tylko źle połączeni ludzie,ale wy byliście dobrani doskonale...

4 komentarze:

  1. Dziękuję,naprawdę nie wiesz,jak mi jest miło,gdy czytam to,co piszesz ;) Zaglądałam na Twojego bloga i przyznam,że naprawdę mi się spodobał. Również śledzę wpisy ;) Jak już napiszę te 12 opowiadań,to będę pisać dalej,tylko inne wątki. ;) Oczywiście będę zmieniać kolejność,tak jak na przykład był Xiumin,a potem Tao,to teraz tym trzynastym imaginem może być Suho (przyznam się,że teraz piszę z Chenem ;)). Planuję prowadzić tego bloga jak najdłużej,bo sama kocham czytać takie rzeczy. ;) Jasne,będę dodawała imaginy z Kaiem jak najczęściej,ale też nie zapomnę o innych członkach ;) A moim osobistym biasem jest Sehun (<3) ;) Jeszcze raz dziękuję za wszystko,i że w ogóle to czytasz ;) <3 ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Och, to nie tylko w moich wyobrażeniach Kai jest takim trochę skurwielowatym gościem, który głównie rani drugą osobę _^_ Powiem szczerze, że w pierwszym momencie podeszłam do bloga sceptycznie, ale później przeczytałam trzy opowiadania ciągiem, więc chyba nie jest tak jak myślałam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wcale nie myślę,że Kai taki jest ;) Osobiście jest jednym z moich najukochańszych mężów haha ;D Na prawdę nie chciałam przedstawić go tutaj w takim świetle. ;) Zależało mi na tym,żebyście czytając ten imagin weszły w rolę dziewczyn,które mają właśnie takich chłopaków i pokazać Wam,chociaż to już pewnie wiecie,że właśnie często trafia się na takich typów ;) Moim zdaniem chłopak w tekście jest też trochę uroczy,bo przy znajomych jest taki bad,a przy ukochanej zmienia się w mgnieniu oka ;) Naprawdę,w tej roli mógł być każdy członek EXO,ale akurat wybrałam Kai'a ;) Dziękuję Ci za twoją opinię na temat bloga i dziękuję,że nie jest on taki zły,jak myślałaś haha ;) xoxo

      Usuń

Serdecznie zachęcam do komentowania ;)